Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2010, 11:06   #95
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Nie protestowali i nie wtrącali się. Jej zarządzenie zdawało się być najsensowniejszym z pośród wszystkich możliwych wyjść. Do kolacji i Gabriel wyszedł z łóżka. Leżenie mu nie służyło. Był typowym awanturnikiem, wiercipiętą, który chciał działać.
-Musi coś w tym być. Zrobimy tak jak mówi Nya. Przygotujemy się w pobliskich wysokich trawach, wiecie nieopodal wejścia do kanału. Jak dobrze pójdzie to smród ścieków przyćmi węch likantropów i nas nie wyczują. Kiedy one wejdą do środka zaatakujemy je od tyłu.- powtórzył w skrócie, tak by wszyscy mieli pewność jak będą działać. Niespodziewanie Nyarla poczuła na ramieniu silną i kościstą dłoń elfa, który koło niej przechodził. Gdy kobieta spojrzała na niego skinął jej tylko głową. Popierał jej plan i dał do zrozumienia, że jest z nią mimo wszystko.

-Dobra, przyszykuję lepsze strzały. Mam kilkanaście sztuk, które znalazłem kiedyś przy trupie jakiegoś awanturnika, który leżał głębiej w lesie...- oznajmił Chris, po czym wstał od stolika i schylił się pod łóżko szukając tam strzał. Gdy tylko je znalazł wyciągnął i wsunął do kołczanu, między pozostałe pociski. Nie będzie miał jednak problemu by je rozróżnić w czasie walki, gdyż te kilkanaście sztuk lepszej jakości miało charakterystyczne piórka na krańcu.
-Nya, złotko... Ale ja mam dwa magazynki. Tylko wymiana ich kosztuje mnie tyle czasu...- odezwał się i Rurik. -Gdybym miał magazynek nabijać nowymi bełtami, to cholera... Trzy razy by mnie zabili w czasie walki, hy hy...- zaśmiał się brodacz poprawiając zaklinaczce nieco humor głupkowatym uśmiechem.

-Nya...- zwrócił się do niej Kayl -Kiedyś tak się złożyło, że odwiedziłem dom pewnego maga. "Pożyczyłem" sobie wtedy od niego trochę złota, kosztowności kilka magicznych błyskotek i zabrałem przy okazji pewną różdżkę...- zaczął tajemniczo.
-Wcześniej się nie odzywałem, bo wiedziałem, że może się przydać na przyszłość, a skoro przed nami tak trudne zadanie... Ja nie potrafię się tym bawić, ale tobie może się przydać.- zapewnił ją, wyciągając z swego plecaka stalową różdżkę, o licznych, choć niewielkich runach w mowie smoków. Na chudziutkim krańcu stalowego "pręcika" znajdowała się krwiście-czerwona kulka, która kondensowała całą energię magiczną.
-Znajomy magus powiedział mi, że ta różdżka raz na kilka dni ciska ognistym pociskiem... Weź ją proszę. W dowód mojego zaufania.- rzekł wręczając kobiecie różdżkę i puszczając jej przy tym oczko.


Swym poświęceniem, znoszeniem nerwów oraz presji prawdopodobnie zapracowała sobie na pełne zaufanie jej kompanów, co właśnie teraz jeden z nich udowodnił.
-Dobra, tylko bez czułości.- odezwał się Rurik widząc niewielkie zmieszanie, które malowało się na twarzy Nyarli.
-Niebawem zajdzie słońce. Musimy powoli ruszać na miejsce, by się dobrze przygotować.- słowa krasnoluda pobudziły ich do działania. Nie wiedzieć skąd Nyarla poczuła przypływ pozytywnej energii, który dodawał jej sił i nadziei. Opuścili chatę i ruszyli w miejsce wysokich traw. Grupa po drodze minęła dwuosobowy patrol straży miejskiej na rumakach, który okrążał miasto. Mundurowi ostrzegli poszukiwaczy i wrócili do miasta.


Schowali się. Głęboko w gęstą i wysoką trawę. Byli pewni, że ich nie widać. Dla pewności Nya wysłała w okolicy ujścia z kanału Demona, by sprawdził, czy są dobrze ukrycie. Kot wartko powrócił do swej pani, emanując uczuciem spokoju i pewności siebie. Niebo z każdą kolejną chwilą robiło się ciemniejsze, bardziej mroczne. Choć Selune nad ich głowami nie była w pełni to likantropy poprzedniej nocy były w swych zwierzęcych formach a to oznaczało, że potrafiły przemienić się zgodnie z siłą własnej woli. Wszyscy byli wypoczęci, gotowi do drogi i walki. Paskudne wilkołaki w końcu wyłoniły się z mroku, pędząc w wilczej pozycji, na czterech łapach. Była ich trójka. Jeden z likantropów lekko kulał, towarzysze byli niemal pewni, że był to ten, który poprzedniej nocy im uciekł. On, wraz z jednym z swych towarzyszy wbiegł do kanału, zaś trzeci pozostał przed wejściem jakby pilnował tyłów. Byli gotowi na kolejne starcie.
-Użyj magii różdżki na tych w środku, nie będą mieli szans by uciec przed ogniem. My postaramy się jak najszybciej wyeliminować tego tutaj. Ale najpierw użyj różdżki.- usłyszała przy uchu szept Strzaskanych Niebios. Elfy dobył swego miecza, od razu, jak się schowali w wysokich trawach, by później nie zwrócić na siebie uwagi dźwiękiem stali wychodzącej z pochwy. Chris, Rurik i Kayl również mieli przygotowaną broń, czekając niecierpliwie na ostateczny znak od swej dowódczyni.
 
Nefarius jest offline