Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2010, 12:05   #110
Lirymoor
 
Lirymoor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodze
Zagrzebana głęboko w swoich myślach Era aż podskoczyła na dźwięk pierwszego wystrzału. Poczuła nagły przypływ energii gdy serce dotąd kołaczące w miarę równym rytmie zerwało się znów do galopu, poziom adrenaliny we krwi podskoczył. Hormon walki i ucieczki. W tej chwili najchętniej by uciekła i schowała się w najbliższej czarnej dziurze.
Tyle że ucieczka nie wchodziła w rachubę.
Ze swojego miejsca miała idealny wręcz wgląd na panujący chaos.
Coś gwałtownie skurczyło się w jej wnętrzu wraz z podchodzącym do gardła żołądkiem. Z drugiej strony jakiś głosik szeptał z gorzką satysfakcją. A nie mówiłam? Cokolwiek czekało na nich w lesie siedziało właśnie równolegle do tego pola minowego.
Tyle że wcale jej to nie pocieszało, wręcz przeciwnie. Przypomniała jej się bombardowana wioska i to samo poczucie paniki i bezradności. Wybuchy a wraz z nimi błyskające w mocy nieme krzyki agonii. Życia gasnące w dymie jak drobne gwiazdy na firmamencie.
Musiała coś zrobić ze swoimi wystawionymi jak kukły na strzelnicy żołnierzami. Jasne było, że zostać tutaj nie mogli. Więc co pozostawało odwrót albo walka.
Odwrót nie wchodził w rachubę biorąc pod uwagę ich zadanie. Cóż więc wielkiego wyboru nie miała.
- Trzeci batalion do lasu, biegiem na pozycje zajmowaną przez czwarty. – Przekazała do Helia i wszystkich wyższych oficerów. Pewnie wpadali z deszczu pod rynnę, w końcu tam czekały puszki. Tyle że lepiej było już chyba walczyć niż tak stać i umierać. No i w lesie wróg będzie miał minimalnie utrudniony ostrzał, słaba to pociecha ale zawsze.
Potem wywołała Słoneczko.
- Duck zatroszcz się przez chwilę o pierwszy i drugi batalion. Tylko nie uciekaj mi nigdzie z nimi nie wiadomo gdzie, poza tym masz wolną rękę. – zażartowała, dziwne, że nawet teraz jej się to trzymało. Wołała nie ściągać ich tutaj póki choć z grubsza nie oszacuje z jakimi siłami ma do czynienia w lesie. Tak wiec bezczelnie zwaliła chwilowo tą decyzję na Słoneczko. Od czegoś go w końcu miała, czyż nie?
Potem na chwile połączyła się z Heliem.
- Wiem, że mamy teraz trochę na głowie ale niech to co nam jeszcze zostało z ciężkiego sprzętu spróbuje oszacować po trajektorii skąd do nas walą i odpowiedzieć. Tylko na Moc nie wstrzelić się przypadkiem w czwarty batalion.
Gdzieś na końcu jeżyka kołatała się jej jeszcze prośba o zebranie rannych ale odrzuciła ją. Za dobrze pamiętała co się stało w wiosce na drodze. Póki co działa koncentrowały się na ciężkim sprzęcie, lepiej było nie zwracać uwagi wroga na rannych.
Tymczasem pozostała na swoim miejscu na pancerzu ostrzeliwanej jednostki. Teraz nie czułą się już jak na piedestale ale na strzelnicy, mimo to wolno by nie przewrócić się na kołyszącej się jednostce przeszła na najwyższy możliwy punkt koło działek patrząc na las. Jakaś jej część szeptała, że powinna się schować. Inna twierdziła cierpko że jak ją teraz zastrzelą to i tak będzie ta przyjemniejsza opcja niż brać odpowiedzialność za to co się stanie później. Trzecia z kolei szeptała, że to jest zapewne to co teraz zrobiłaby Caprice pomimo uczennicy targającej ją siła w bezpieczne miejsce.
Mimo to stała i patrzyła w pełni świadoma, ze jeśli jej AT-ET zostanie trafiony nic jej nie uratuje. Nigdy w życiu jeszcze tak się nie bała i w tym strachu było coś na tyle fascynującego by zatrzymać ją na miejscu.
 
Lirymoor jest offline