Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2010, 03:06   #13
Eperogenay
 
Eperogenay's Avatar
 
Reputacja: 1 Eperogenay nie jest za bardzo znanyEperogenay nie jest za bardzo znany
Kolejny pracowity dzień rozpocząć powinien się kilka minut wcześniej... Budzik dzwonił i dzwonił, wwiercając się ostrym dźwiękiem w jego czaszkę, lecz dopiero smród spalenizny sprawił, że Dawida senność opuściła natychmiastowo. Wyskoczywszy z łóżka jeszcze w bieliźnie dobiegł do aparatury i zmniejszył płomień pod gotowanym właśnie roztworem, którego lista składników, zaszyfrowana pod postacią prostych odczynników była wypisana w dużym kalendarzu wiszącym na ścianie i służącym mu za tablicę. Na wszelki wypadek dodał do roztworu nieco srebrnego pyłu, pomieszał trzykrotnie i powąchał. Zapach spalenizny powoli się rozwiewał. Zadowolony z umieszczonego w garczku zapachowego kwiatu spojrzał na zegarek i powlókł się do łazienki, by doprowadzić się do porządku i zastanowić się co on zrobi z roztworem, gdy ten będzie gotów do użytku.

Śniadanie było szybkie, składało się z trzech kromek chleba z serem żółtym i kawy, do której wsypał trzy łyżeczki własnego projektu cukru, od którego pojawiła się słodkawa piana. Już pierwszy łyk gorącego napoju rozjaśnił mu w głowie, pozwalając na przypomnienie sobie całej litanii spraw do załatwienia. Dopiero teraz szybkie obliczenia pozwoliły mu zorientować się, że do wieczora cała miesięczna praca powinna być gotowa. Zanim wyszedł z domu sprawdził, czy zabezpieczenia kotła są na miejscu, czy zabrał notatnik i ołówek oraz czy nie zapomniał o czymś ważnym.

Gdy był gotów, pobiegł na pocztę z płaską paczką formatu A4, nad którą pracował do wieczora. Jutro pani Hilbert dostanie projekt jego pracy, specjalnie z opóźnieniem by mógł dziś wieczór przetestować recepturę nowego wynalazku. Jeśli dobrze wyważył proporcje, eliksir jaki właśnie stworzył powinien zapewnić mu jeszcze przychylniejsze spojrzenia kolegów.

Biegał, załatwiał, spotykał się z ludźmi a potem... wizyta w Zakładzie Ossolińskich, gdzie jak zawsze spędził czas w dobrym towarzystwie, zauważając kolejne źródła kosmicznych ilości plotek, jakby do tej pory plotkowano zbyt rzadko. Z powodu faktu, że nie był z Hilbert sam na sam zdał się na to, że przesyłka jaką poczta jutro do niej dostarczy dopowie o jego pracy wszystko, czego nie mógł wyjaśnić jej przy świadkach.

Dawid, nie mogąc zrobić nic by do klubu udać się samotnie, przyjął towarzystwo Magdaleny Sośnickiej z typowym dla siebie, uprzejmym uśmiechem.
Podróż tramwajem nie należała do najprzyjemniejszych, ponieważ Magda zwracająca na siebie uwagę wszystkich wokół bardzo go zawstydzała. Nie powiedział jednak nic na ten temat i nieco nerwowo spojrzał na zegarek. Miał jeszcze kilka godzin czasu, więc wyraźnie się odprężył i cała droga do klubu minęła mu na niezobowiązującej rozmowie z Sośnicką.

Tłum osób, to zawsze rzucało się w oczy ilekroć mieli spotkanie. Dawid spojrzał na zegarek, stuknął dwa razy palcem w jego tarczę i potrząsnął ramieniem. Niezadowolony rzucił pod nosem coś niemiłego, na tyle jednak cicho by nie drażnić uszu nikogo wokół. Różnica temperatur powietrza powiedziała mu, że może będzie mieć dziesięciominutowy margines błędu, co może być zbawienne jeśli przypadkiem z kimś się zagada. Gdy wszyscy samce wokół wlepiali wzrok w Karin i Weronikę oraz innych tancerzy on skorzystał z okazji by spojrzeć ile jeszcze osób znajomych zjawiło się o tej porze w klubie. Czasami miał wrażenie, że ktoś, lub coś koordynuje tymi spotkaniami w taki sposób, by zawsze przynajmniej dwie znajome osoby mogły się spotkać o jednej porze. Porzucił wszystko teorie spiskowe i stanął na palcach, by ponad głowami ciągle przechodzących to w jedną, to w drugą stronę ludzi rozejrzeć się. Zaraz na jego ustach wykwitł cień uśmiechu, najpierw gdzieś w zasięgu wzroku mignęła mu Alicja a potem dostrzegł w sali profesora Cypriana Dębowskiego, który był jednym z tych konkretnych i rozsądnych wykładowców, na których wykłady chodziło się aby się czegoś nauczyć. Karol Birula skutecznie zajął swą osobą towarzystwo w jedynym i niepowtarzalnym stylu, tak więc Dawid mógł cichcem wymknąć się, przywitać i wrócić, zanim ktoś zaniepokoi się, że go wcięło.

***

Dotarcie do stolika w rogu klubu było samo w sobie wyzwaniem i Dawid zacisnął palce i pomyślał, czy nie pomóc sobie jakoś dostać się tam bezproblemowo. Szybko jednak zmienił zamiar, jak zwykle odruchowo ustępując przechodzącym dziewczętom i kobietom, które z wdzięcznością boleśnie rozpychały się łokciami i ocierając o niego roznosząc wokół zabójczą mieszaninę perfum wszelkiej maści - których zapachy nie powinny być mieszane. Sam nie wiedział, co gorsze. Przeczekał kilka długich sekund i czmychnął między stolikami, w końcu docierając do profesora Dębowskiego.
- Dzień dobry? - Zapytał nieśmiało, choć na tyle głośno by zwrócić uwagę jego i towarzyszących mu dziewcząt. Miał nadzieję, że nie przeszkadza w niczym ważnym, bo nie mógł sobie teraz pozwolić na faux pas.

Cyprian siedzący niczym na szpilkach niewątpliwie ucieszył się z nadejścia Żółkiewicza. Jego wzrok mówił to niezwykle wyraźnie, ze uznał wiecznego studenta za ratunek przed dwójką otaczających do dziewcząt. Trzecia, piękna brunetka, która mogłaby startować w konkursach Miss Nastolatek, piła nieco dalej soczek i przypatrywała się całej scenie z lekkim rozbawieniem.
- Dzień dobry – odpowiedział Dawidowi. - Masz chwilkę? Zapraszam – powiedział tonem wyraźnie wskazującym, że jest w niemałej desperacji.

Nie trzeba mu było dwa razy powtarzać, stanie przy stoliku było niebezpieczne w razie, gdyby ktoś przechodził. Dosiadł się pospiesznie i obejrzał dziewczęta otaczające profesora. Jego siostrę znał z widzenia, choć nigdy nie mieli czasu zamienić więcej słów niż zwykłe uprzejmości, toteż mrugnął do niej zawiadacko i spojrzał na Cypriana z uwagą.
- Tłoczno dzisiaj, dobrze, że klimatyzacja jakoś pracuje, bo zapachy mieszające się w powietrzu mogłyby wszystkich zadusić. - Rzucił z rozbawieniem, wiedząc, że nieśmiałego profesora najlepiej skierować na tematy związane z wykładanym przezeń przedmiotem, wtedy przestanie się peszyć i jak to ma w zwyczaju na zajęciach, rozluźni się.

- Najwątpliwiej, jakby przykładowo wilgotność wzrosła o kilka procent … - ożywił się, gdy przerwała mu jedna z dwójki szatynek, wyraźnie stworzonych, jako modelowe okazy nastolatek, które przyprawiają koleżanki o napady zazdrości, zaś kolegów o palpitacje serca i erotyczne marzenia. - Cyprian, kim jest ten gentleman? – spytała wyraźną polszczyzną, lecz obcym akcentem.
- Dawid, moja siostrę znasz …
- … cześć przystojniaku – mrugnęła do niego siedząca nieco dalej Wiktoryna.
- … a to jej koleżanki: Monika i Lilly.
Obydwie uśmiechnęły się do Żółkiewicza, kiedy Cyprian przedstawiał je. Ta od obcego akcentu miała na imię Lilly i była ubrana w czarną bluzeczkę i błyszczącą mini. Monika miała na sobie ciemny kostiumik ze srebrnymi guzikami, a Wiktoryna niebieską, krótką sukienkę.

Dawid jak zwykle mający na sobie ciemną koszulkę z krótkim rękawem i sztruksowe spodnie, poczuł się ciut niezręcznie, ale jego wyraz twarzy się nie zmienił.
- Dawid Żółkiewicz, student z zamiłowania - przedstawił się szczerze - miło mi was poznać.
Wyciągnął w kierunku Moniki i Lilly dłoń, potem spojrzał na Cypriana, zdając sobie sprawę jak ten musi się czuć siedząc samemu z dziewczętami. Trzeba było coś z tym zrobić, najpierw jednak musiał podtrzymać rozmowę, by dziewczyny nie odniosły wrażenia, że porwanie Cypriana było jego celem od początku.
- Gdyby wilgodność wzrosła to nie tylko zapachy wszelkich perfum zatruwałyby powietrze, ale bylibyśmy wilgotni, spoceni i śmierdzący. Okropność. Szczęśliwie nie ma tu tego problemu i raczej nie będzie. - Czcze nadzieje, ale można było powiedzieć cokolwiek, byle nie nastała cisza, którą zapewne zdominowałyby dziewczęta rozmawiające o czyimś życiu osobistym.�-
- Na przykład - ciągnął Dawid - prąd powietrzny wiejący od drzwi przenosi zapachy nad sobą, sprawiając, że niezależnie od miejsca w klubie mieszaninie zapachów nie da się uciec... Ciekawe, czy dałoby się określić miejsce o najmniejszym możliwym stężeniu chemikaliów, nadające się choćby do bezproblemowego zjedzenia kanapki?

- Rzeczywiście – uznał natychmiast Cyprian, który może nie słynął z nadzwyczajnego refleksu, ale kiedy ktoś coś podłożył mu na tacy, potrafił wykorzystywać sytuację. - Mógłbym zaprojektować zestaw czujników oparty na mikrochipach …
- Chłopcy, to jest nudne – przerwała Lilly przeciągając się niczym kocica, być może jedynie dlatego, by na tle swojej obcisłej bluzeczki dobitniej zaprezentować kobiece walory. - Macie pod nosem kilka wspaniałych dziewczyn, a wy o jakichś głupich czujnikach. - Caro mio, zmieńmy temat, proszę cię.
Wiktoryna lekko szturchnęła koleżankę, która zdecydowanie przesadzała. Szczęśliwie Cyprian nie znał włoskiego. Ale zgadzała się z nią, co do tematyki. Ona także nie przepadała za technicznym bełkotem, przynajmniej kiedy bawili się w takim klubie.
- Oglądaliście „Skrytą namiętność”? - nagle spytała Monika nawiązując do filmu, który niedawno wszedł na ekrany kin. - Uwielbiam Christiana Slatera. Jest taki cudownie męski, a jednocześnie delikatny. Podobno ma zacząć kręcić jakiś nowy film. Coś na temat wampirów.

Dawid spojrzał na Lily akurat w momencie, gdy ta postanowiła się przeciągnąć. Zganił się za grzeszne myśli i uznał, że lepiej skapitulować, niż zrazić do siebie znajome siostry Cypriana, kto wie do czego może doprowadzić taka znajomość.
- "Skryta Namiętność", intrygujący tytuł, o czym to? Nie oglądam zbyt wielu filmów, wiecie, brak czasu, nie ma z kim... - Zerknął kątem oka na Cypriana, współczuł mu coraz bardziej ale zdał sobie sprawę, że nie da rady uwolnić go od towarzystwa siostry, za którą najwyraźniej odpowiadał, ani jej koleżanek. Nerwowo spojrzał na zegarek i się uspokoił, ponownie skupiając swą uwagę na dziewczętach.


- Och, to bardzo życiowe … – poważnie stwierdziła Monika.
- … akurat … – wtrąciła Lilly, która widocznie miała na temat tego obrazu zupełnie inne zdanie, ale jej koleżanka kontynuowała.
- ...prawdziwa opowieść o miłości. On jest nieśmiałym pomywaczem chorym na serce, ona piękną kelnerką, która skradła mu serce. Przez długi czas podkochiwał się w niej skrycie, ale nie odważył się wyznać uczucia, lecz pewnego razu, gdy zaatakowała ją dwójka mężczyzn, stanął w obronie dziewczyny i odtąd.
- Odtąd kochali się, dopóki ten się nie dowiedział, że to tamto i tak dalej. Nuda.
- A ja bym chciała, żeby ktoś stanął tak w mojej obronie, jak Adam przy Caroline. Ponadto wcale to nie jest nudne. Prawdziwa miłość nie jest taka usłana różami – odpowiedziała nieco podrażniona Monika.
- Ja tam wolę sto razy szybką akcję oraz filmy, gdzie każdy pocałunek nie jest poprzedzony setką stęknięć.
- Ale tam nikt nie stęka – zaprotestowała Moni.
- No dobra, to wzdycha. Powinni się strzelać i kochać, najlepiej jednocześnie. Oglądaliście El Mariachi? To jest właśnie to, co mam na myśli. Dawid, a ty jakie filmy lubisz? Skoro nie masz z kim, możemy się wybrać do kina w piątkę – dodała nieco niepewnie. - Cyprian, nie będziesz zazdrosny, prawda? Trzeba pomagać przyjaciołom, a nie mogę patrzeć na faceta, któremu brakuje dziewczyny, by ją zaprosić na film.
- Właściwie ten tego … – powiedział Dębowski patrząc przepraszająco na Dawida. Było zresztą doskonale widać, że powstrzymanie Lilly, kiedy coś sobie ubrdała, przypominało próbę zatrzymania wichury.
- To jak, może jutro? - Monika niespodziewanie poparła koleżankę. - Słyszałam, że „Dzień świstaka” to całkiem niezła komedia.
- Eee, wolę „Amerykańskiego łowcę”, albo „Prawdziwy romans” z Christianem Slaterem, a ty, Wiki?
- Cóż, wasz pomysł, dziewczyny. Ustalcie to z Dawidem po prostu. Nie ogladałam ani tego ani tego, więc w sumie wszystko jedno. Cyprian? - spytała brata.
- Także właściwie nie oglądałem, ale nie wiem …
- No to Dawid, ty wybierasz – wtrąciła Lilly.

Dawida ów potok słów i sytuacja męczyły, Dębowski faktycznie wiedział więcej o sytuacji i ratował studenta, miast odwrotnie. Chłopakowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, że lepiej nie czekać i wyplątać się z tego. Zwłaszcza, że znajomi zaraz zauważą, że go nie ma i towarzystwo się zdenerwuje.
- Komedia? - Podchwycił. - Więc wybierzmy się na "Dzień Świstaka". Nic tak nie zbliża ludzi jak wspólny śmiech, prawda, moje panie? - Poparł Monikę, zdając sobie sprawę, że wdzięcząca się do niego Lilly pewnie zwróci na to uwagę.
- Jutro, tak? Dobra, miło było was poznać, przepraszam, ale nie przyszedłem sam i zaraz zaczną mnie szukać...
Ratowanie się haniebną ucieczką pewnie nie przejdzie niezauważone, ale nie było czasu na dalsze towarzyskie pogaduszki.

- No tak - Lilka nieco oklapła, ale dłuższe zmartwienie nie leżało w jej naturze. - No to do jutra. Proszę, oto moja wizytówka - wyjęła z torebki niewielki kartonik - film jest o 18.00 w kinie Warszawa - spryciula znała wszystkie seanse na pamięć chyba. - Miłego wieczoru i jeżeli będzie pan miał ochotę, proszę do nas wrócić, także z przyjaciółmi - dodała nie dostrzegając miny Cypriana. cokolwiek by jednak nie było, dziewczyna potrafiła się zachować. - Arrivederci Dawid! Miło było cię poznać.
Monika i Wiktoryna były mniej wylewne, ale także miło powiedziały do widzenia, natomiast Cyprian spojrzał dziękując oraz podając dłoń.

Gdy pożegnał Cypriana udał się wgłąb klubu, mając nadzieję spotkać się z siostrą. Odnalezienie jej w klubie było trudne, zwłaszcza, że widział ją tylko przez krótką chwilę. Może poszła do toalety? Uznał, że spotka się z nią po spotkaniu ze znajomymi. Sylwetka Niegrzecznego Karolka widoczna była na horyzoncie niczym światło latarni morskiej kierujące statki do portu, toteż poszedł podsłuchać o czym wszyscy będą rozmawiać...
 
__________________
* All those who would hold Magic's Power must then pay Magic's Price.
* (...)Had Vanyel with his dying breath commanded trees to slay?
* Earth and water, air and fire, mold thy power to my desire!
* Zhai'helleva!
Eperogenay jest offline