Może i Gert pochodził z jakiejś zapadłej wiochy, ale swoje lata miał i był na tyle obyty, by wiedzieć że krasnoludzkiej gorzałki nie pije się duszkiem i to niezależnie jak się ona nazywa. Choć już samo „gardłogrzmot” brzmiało jak ostrzeżenie. Kiedy więc przyjął poczęstunek, gdy już od flaszki oderwał się sigmarycki opój, wypił ostrożnie sącząc trunek z szacunkiem jakby to był spirytus i słusznie, bo gorzałka miała nielichego kopa.
Chleb też przyjął mając jednak w szacunku swoje zęby nim go skosztował namoczył w wodzie, żeby zaś prawom gościnności nie uchybić podzielił kiełbasę na cztery równe kawałki. - Słusznie prawisz wielebny iże ogień z daleka widoczny być może, tedy rozpalimy go na stoku w stronę fortu obróconym, aby jeno stamtąd widoczny był, a obozować na wzgórzu łacniej jak w szczerym polu, bo tu sposobniej się bronić w razie napaści, a i zoczysz prędzej wraży oddział.
Gert przygotowywał się spokojnie na nocleg, rozkulbaczył konia i przywiązał nieopodal do palika. Rozłożył sobie posłanie nie położył się jednak. Korzystając z ostatnich promieni słońca rzekł : - Przejdę się nieco, trochę sideł porozkładam, może co na śniadanie się złapie.
Po czym zniknął na jakiś czas, by powrócić trzymając w ręku trochę zerwanych kłosów dzikiego zboża.
Roztarł jeden w dłoni, dmuchnął by pozbyć się plew i zjadł ziarenka. - Elsa ? Chcesz trochę ? – spytał wyciągając ku dziewczynie dłoń z kłosami. – Widziałem tu cieciorkę, ale niedojrzała jeszcze. Powinny tu być króliki i przepiórki, a myszy to na pewno. No i co uradziliście ?
Spytał przysłuchując się pomysłom kompanów jak podejść Tomasa. - No taaaak. – powiedział przeciągle wyciągając i nabijając fajkę. - Po mojemu to jakby mnie szukała ciężarna baba i krasnolud złoto chcący odzyskać, to bym nawiał gdzie pieprz rośnie. Wiecie co ? Może Ojczulek i Elsa pójdą rozpowiadać, że tatusia dla dzieciaka szukają, a i wielebny ślubem może postraszyć. Grin zaś po swojemu będzie szukał prawiąc, że ów dłużnikiem jego jest, a ja na ten czas przyczaję się gdzie w pobliżu i czekać będę. Może go wypłoszycie. Muszę jeno dobre miejsce znaleźć, by mi nie umknął. Jak chyłkiem kto sam będzie ubieżał, to pewnikiem będzie nasz Tomuś.
Gert zmrużył chytrze oczy wypuszczając w górę kółeczko z dymu, wielce z siebie rad. - To może się udać, ale póki co czaty nam trzeba wystawić, by nam kto kłopotów w nocy nie narobił. Wielebny staniesz pierwszy ? Potem aż do rana spać mógł będziesz. Ja mogę być drugi.
Stwierdził kładąc się przy niewielkim ognisku. - Oooo … Jak dobrze się lec przy ogniu. W krzyżu już czułem tą jazdę wierzchem.
Spojrzał z zaciekawieniem na kompanów. - Razem jedziem, razem nocujem, to i zaznajomić nieco by wypadało. Ja pochodzę z Freital. Pewnikiem nigdy nie słyszeliście, to taka wiocha na wschodzie Talabeklandu, same lasy wkoło i do Ostermarku niedaleko. Elsa ty mnie się widzi też z dziczy pochodzisz. A skąd jeśli można wiedzieć ?
Spytał przyjaźnie się uśmiechając. |