Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2010, 14:57   #31
Suriel
 
Suriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skał
Jess spojrzała w dół na wiszące szczątki chłopaka.
- Za ciemno, nic prawie nie widać – pomyślała – kilka zdjęć i niech zajmą się tym technicy przy dobrym świetle. Niepotrzebnie tu właziłam.
Już miała zawrócić, kiedy poczuła ze włosy jeżą się jej na karku, poczuła jakby ktoś ją obserwował. Bardzo powoli, rozejrzała się dookoła, czy nie zauważy nikogo, może on nas obserwuje – przemknęło Jess przez głowę.
Nagle usłyszała klekot łańcuchów, cała potworna układanka zaczęła wirować na jej oczach, a Jess usłyszała za sobą szept
- On cię widzi, Jessico. Widzi, nawet na ciebie nie patrząc.
Odruchowo odwróciła się, jednocześnie starając się cofnąć przed potencjalnym zagrożeniem. To nie było mądre, Jess straciła równowagę, złapała się przerdzewiałej ze starości poręczy, która niestety nie utrzymała jej ciężaru. Jess poleciała w dół, instynktownie ułożyła ciało jak to kontrolowanego przewrotu. Szybko stanęła na nogi i rozejrzała się. Na galeryjce nie było nikogo, łańcuchy się nie poruszały, wszystko wyglądało jak przedtem.
- Cholera, moja wyobraźnia płata mi głupie żarty, widzę to co chce, a nie to co istnieje, opanuj się dziewczyno, nie czas na głupoty – zganiła się w myślach.
Jess spojrzała w stronę rozbawionych techników, poszukała wzrokiem chłopaków z oddziału. Na szczęście żadnego nie było w pobliżu, żeby zobaczyć jej małą kompromitację.
- Przynajmniej nie będą się ze mnie wyśmiewać przez następny miesiącJess otrzepała ubranie, spróbowała zakryć zadrapania i wyszła na zewnątrz.

Tam czekał już kapitan Mac Nammara, żeby przekazać im instrukcje na następny dzień.

Każdy po kolei dostał wytyczne czym ma się zająć.
Szef już miał się pożegnać, gdy odezwał się dzwonek telefonu w jego kieszeni.
Dzwonił Baldrick
"- Hej Słodziaki, z tej strony wasz ukochany glina, tęskniliście? – zaczął głosem ociekającym sarkazmem - Walter poproszę o fanfary bo zaraz zacznie się spektakl!
- Pamiętacie naszą pełną życia Annie? Jasne, że pamiętacie, słodka z niej dziewczyna, prawda? Szkoda, że ktoś tak wspaniały nas opuścił, ale czy aby na pewno? - rozpoczął swój wywód.
- Czy ktoś z was pokusił się o porównanie zdjęć Annie przed i po zabawie w alejce? Clause może ty? Nie? - A ja tak i wiecie co? Otóż tylko jedno zdjęcie przedstawia Annie, druga dziewczyna jest do niej łudząco podobna, lecz jedynie podobna. Wystarczyło trochę się pofatygować by zorientować się, iż zdjęcia różnią się kilkoma drobniutkimi szczególikami, linia ust, oprawa oczu, swoje zrobił również stan zwłok. Stężenie mimiczne, plamy opadowe i inne tego typu bzdury, to wszystko was zmyliło[/i]."

Jess stała wpatrując się w słuchawkę telefonu, trzymanego przez kapitana, nie mogąc uwierzyć w to co słyszy.
Kiedy Terrence się wyłączył spojrzała na pozostałych, każdy miał niepewną minę i trawił to co przed chwilą usłyszeli.

Szef zawinąła się na jakieś umówione spotkanie pozostawiając ich własnym myślom.

- Jeżeli to prawda, to gdzie jest obecnie Annie, jej ojciec ją rozpoznał, mało prawdopodobne żeby dziewczyny były do siebie tak podobne, że nawet ojciec wziął ją za swoją córkę, istnieje inna możliwość – Jess wpadła w słowotok - że mamy do czynienia z lekarzem – chirurgiem plastycznym, ale przecież podczas sekcji zwłok Walentov zauważyłaby blizny po operacji plastycznej. Jeżeli to nie jest Annie, to albo dziewczyna rzeczywiście poszła gdzieś balować i zjawi się w domu nieświadoma niczego, albo brała w tym wszystkim udział. Możliwe że jej ojciec w ogóle jej nie znał, dwie osobowości jedna na pokaz a jedna wewnątrz, ta prawdziwa.
Jess zaczerpnęła powietrza – Jeśli rzeczywiście to nie jest Annie, kim jest dziewczyna w prosektorium i czy miała z Annie coś wspólnego?

Pytania zawisły ciężko w powietrzu. Jess westchnęła zrezygnowana.

- Niczego się już dzisiaj nie dowiemy, przepraszam chłopaki - rzuciła Jess - ale musze to sobie wszystko przemyśleć na spokojnie, jak na razie coraz mniej punktów zaczepienia, a coraz więcej niewiadomych.
- Widzimy się jutro na odprawie – rzuciła Jess i ruszyła do samochodu.

Odjeżdżając spojrzała jeszcze na magazyn gdzie uwijali się technicy. Nadal czuła się nie swojo po incydencie na galeryjce.

- Musze trochę odpocząć, za dużo wrażeń, za dużo informacji. Moja wyobraźnia szaleje, pewnie by mnie wyśmiali gdybym powiedziała co się stało na górze, głupia zasugerowałam się zdaniem napisanym na tablicy, a ciemność i miejsce zrobiły swoje.

Rozmyślając Jess dojechała do domu. Na sekretarce na szczęście nie było żadnych wiadomości. Kot przywitał ja jak zwykle mrucząc radośnie, a potem udał się do swoich kocich rozrywek.
- Takiemu to dobrze – pomyślała i ruszyła do łazienki.
Jess zdjęła brudne ubranie, weszła pod ciepły prysznic żeby uspokoić nerwy i zmyć brud z zadrapań.
Ubrała się w wygodne dresy, zabrała butelkę wina i poszła do sypialni.
Na łóżku rozłożyła wszystkie swoje książki pomocne w sporządzaniu portretu psychologicznego i zatopiła się w lekturze.
- Musze znaleźć jakiś punkt zaczepienia – pomyślała.
Kot spokojnie ułożył się na poduszce obok i zadowolony z towarzystwa zasnął.
 
Suriel jest offline