Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2010, 15:14   #50
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Na kamieniu powagi oblicza Iblisa zostało wykute zdziwienie mocarnymi uderzeniami dłuta niezwykłych wieści. Tajemne wrota oczu szaleńca pękły, wyważyły i zabłysnęły żywo, żwawo skacząc po ścianach, studiując rysy, oblicza zgromadzonych i cały świat wkoło, jakby zachlanie wciągając detale do środka. Pijanym, zygzakowatym krokiem ruszył do swego miejsca. Każdy chwiejny krok posiadał akompaniament lekkiego, acz wręcz piekielnie gorącego wiatru powiewającego porywem wkoło. Nie usiadł na swym miejscu, a rzucił się na nie z pomieszaniem bezwładności, szoku i zmęczenia, wraz z klapnięciem martwego ciała znowu wiatr dał o sobie znać. Iblis podparł luźno głowę o zaciśniętą pieść i spojrzał w kierunku wyimaginowanych wizerunków Doumy i Azmodana. Już odrobine ochłonął po wieściach, a twarz powtórnie przybrała martwy wyraz, bieg źrenic ustatkował się, zawiesił na jednym punkcie przestrzeni.

-Dziękuje Azmodanie. Doumo...

Słowa zwisły na chwile w umyśle szaleńca. Teraz w jego wizji pełno czarnych piór unosiło się w powietrzu. Urojeniu anioła ciszy poświecił właśnie ciszę. Myślał.

”Celestin... Jesteś starym diabłem. Najdziwniejsze jest to, że dalej jesteś! Nawet gdyby twoje ciało i duch było już pogrążone w nicości, to ty trwasz w snach, w myślach, zapiskach, sercach sług. To się nazywa parodia zmartwychwstania! Zmartwychwstać, a mimo to jego nie ma... Lecz to w tym żyją odpowiedzi.”

-Doumo, dziękuje. Dogonią go kery, niosąc jego przeznaczenie.

Upiorny uśmiech zagościł na twarzy Iblisa kiedy to rozsiadł się odrobinę wygodniej na swym miejscu i spoglądał na wrzawę. Cieszyła go niezgoda i zniszczenie lecz jeszcze bardziej cieszyłaby osobista korzystać z obecnej sytuacji. Nie zważając już do jakiego stopnia sytuacja zdążyła zajść, powstał gwałtownym ruchem i odezwał się głośno.

-Dante! Pamiętasz co mówiłem! Uciekaj przed kerami, nie mieczem... Zawalcz, a przystaniesz w tej walce i kery cię zniszczą. Goń wędrowca, a ty i on będziecie sędziami, a kery będą niczym ogary. Walcz, a jak ci powiedziałem, kery śmierci twej cię dopadną. Pamiętasz!

Był prosty, a cała sile wypowiedzi brał z tonu głosu. Nie z mimiki, gestów czy pasatowy a głosu, tym razem zimnego jak chłód go otaczający i tak samo złego jak zło i nie-świętość będąca Malkavianowi za szatę. Głos i słowa były groźne, nie groźba lecz groźne.

Oczy Szaleńca były nieruchome, jego ręce opuszczone luźno wzdłuż ciała, ale głos, ten głos... Zimny jak zbocza piekieł, przejmował do szpiku kości, paraliżował, zatrzymywał myśli, nakazywał skulić się w ciemnym kącie i piskliwym głosem błagać, prosić o litość. Zaległa cisza. Ostatni umarł śmiech Cykady, przeznaczony tylko do uszu Manuela, ale w nagłej i nienaturalnej ciszy słyszany przez wszystkich.

Manuela przebiegł dreszcz, jakby ktoś pochwycił jego martwe już serce zimną dłonią o silnych palcach, jakby jakaś przemożna siła ciągnęła go na dół, chłód wpełzł w jego członki, ściął krew w żyłach. Sprężony do ataku Giordano zamarł i musiał opuścić oczy.

Dłonie Dantego drgnęły. Nie odwrócił się, ale zawahał się w swym gniewie, jego dłoń zatrzymała się na rękojeści miecza, zacisnęła na misternie kutej róży, jakby w dotyku zimnego metalu mógł znaleźć pocieszenie. Opuścił głowę, kosmyki jasnych włosów spłynęły na okrwawioną twarz.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline