Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-04-2010, 15:43   #41
 
Token's Avatar
 
Reputacja: 1 Token ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumny

Niczym pionki predestynujące do roli króla i królowej. Kainici, których poza jednym wyjątkiem twarze tak dobrze znał, pozwalali wodzić się za nos niczym dzieci. Oto polityka, żałosna gra pozorów ślepa na honor i dumę. W mniemaniu hien wyszarpujących sobie ochłapy padliny to finezyjna sztuka rozwiązywania sporów. W rzeczywistości walka tchórzliwych, słabych istot odarta z wszelkich zasad. Swym okrucieństwem przewyższa nawet najbardziej bestialskie starcie.

Rad był, że udało mu się utrzymać pozycję na uboczu domeny. Od kiedy zrozumiał jakimi zasadami rządziły się noce Ferrolu. Wiedział, że czy to u boku słabego księcia, czy toczących nie jego wojny buntowników, nie znajdzie swego miejsca. Wolał cierpliwie czekać, aż wszechobecny konflikt wreszcie postanowi przybrać bardziej fizyczną, krwawą formę. Wtedy też on sam będzie mógł znaleźć się w jego sercu, bo w istocie to właśnie pośród bitewnego zgiełku nadawał sens swej egzystencji. Tymczasem pozostało mu oczekiwać na słowa da Labrery, który aktualnie opuścił zgromadzonych. Zbyt długo jednak czekał na tą chwilę by w decydującym momencie nie zachować cierpliwości. Potwornie ciągnące się minuty spędzał natomiast na obserwowaniu obecnych.

Ledwie przez moment wpatrywał się w Cykadę. Jej śmiech w uporczywy i nader irytujący sposób nieustannie dźwięczał w jego głowie. Ona zaś nadal pozostawała w zbyt dobrym nastroju. Bez problemu dostrzegł jednak, że straciła już zainteresowanie jego osobą. W centrum jej uwagi znajdował się Szaleniec, który nagabywał właśnie nieznajomego siedzącego pod nosem Sorela. Brak Rabii okazał się zbyt wyraźny, by Dante zdolny był tego nie zauważyć. Nie wiedział jaki był powód jej absencji i ledwie przez moment w jego głowie pojawiła się twarz Alego. Trudno było ostatecznie zdecydować, czy to właśnie on był odpowiedzialny za jej brak. Lepiej było więc porzucić doszukiwanie się przyczyn takiego stanu rzeczy. Dopiero w tym momencie zdał sobie jednak sprawę z faktu, że niewielki pierścień, który wręczył mu spotkany zeszłej nocy jeździec, nadal zdobi jego dłoń. Powoli zsunął z palca niewielką obrączkę i ukrył ją w kieszeni płaszcza.

Nie umknęła mu też sylwetka Fulgencio, wszak pośród tego zgromadzenia nie mogło zabraknąć najwierniejszego książęcego psa. Doprawdy musiał czuć się zagrożony obecnością kolejnego kundla, który obrał sobie dwór za schronienie w tych niespokojnych czasach. Wszak młodość zawsze urzeka znudzonego smrodem sierści starego pupila pana. Dopiero wtedy jego wzrok spoczął na zajmującym krzesło ozdobione herbem klanu Brujah.

Choć lizanie książęcej dłoni przez Toreadora, było dla Zeloty niczym więcej, niż po prostu godnym ledwie parsknięcia żartem. Współklanowicz w tej roli jawił mu się jako plama na honorze tych, w których żyłach płynie krew ich wspólnego ojca. Również na jego własnym. Toteż nie potrafił żywić wobec obcego jakichkolwiek ciepłych uczuć. Sam fakt, że oto ustanowiono ponad nim władzę bez jego wiedzy, potraktował jako obrazę. Pluł na osobę księcia tolerując go tak jak i Ventrue tolerował jego. Choć w istocie jest to fakt przykry, to konieczny dla jego egzystencji w tym miejscu. Zmuszony był więc godzić się na obcowanie z kimś jego pokroju.

Nie należał do osób wybuchowych, a długotrwały polityczny niebyt klanu, osłabił jego dążenie do władzy. Z łatwością powstrzymał więc wybuchy złości. W tych okolicznościach ten byłyby niczym innym, a oznaką słabości. Ta natomiast była niedopuszczalna w otoczeniu najstarszych mieszkańców domeny. Nie miał pojęcia z kim przyszło mu obcować i choć w tej chwili Giordano jawił mu się jako przypadkowy gość Ferrolu, który nieopatrznie stał się kukiełką da Labrery. Widział zbyt wiele nocy i zbyt często przyszło mu sięgać po broń, by pozwolić sobie na luksus lekceważenia innego Kainity.

Miast więc chwytać za broń, wygłaszać tyrady, czy domagać się władzy. Zwyczajnie czekał wpatrując się w postać Iblisa, by chwilę później całkowicie go zignorować.

- Kim jesteś? - jego słowa skierowane były do Giordano. Głos zaś spokojny, lecz naznaczony zbyt przejmującym chłodem, by uznać go za przyjacielski.
 

Ostatnio edytowane przez Token : 02-04-2010 o 15:51.
Token jest offline  
Stary 04-04-2010, 22:05   #42
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny
Wydawało się, że rozsiadł się na krześle należącym do klanu Brujah z nonszalancją władcy rozpartego na własnym tronie, lecz był to jedynie pozór. Był spięty i przyczajony. W ciszy obserwował zebranych, ważąc ich słowa i gesty. Pozwalał, by na jego ustach raz po raz, gościł lekki uśmiech leniwego rozluźnienia. Kainici Ferrolu bawili się w tą samą grę, w której tak bardzo lubują się starzy ludzie. Grali o władzę - jedyną namiętność, o której zaspokojenie można dbać, gdy wszystkie inne zbledną w ciągu niekończących się lat. Tak podobni do ludzi, mimo dzielącej ich przepaści. Może i wzbudziłoby to pogardę w młodym wampirze, jednak zbyt dobrze zdawał sobie sprawę z tego, jakie namiętności pociągają za sznurki jego żywota. Wszyscy tu byli sobie równi, wszyscy tak samo słabi i małostkowi. Nie pozostało nic jak tylko gorzko zapłakać nad spokrewnionymi. Lub szyderczo się zaśmiać.

Zamieszanie chwilowo wywołane przez przez szalonego potomka Malkava pozwoliło, by Dante wreszcie zaszczycił go pytaniem. To właśnie jemu Giordano przyglądał się ze szczególną uwagą, to jego intencje próbował odgadnąć... lecz bezskutecznie. A teraz to pytanie. Jakże oczywiste w tej sytuacji, ale jakże też trudne.

- Giordano di Strazza. - Rzekł z cicha. - Lecz to już z pewnością wiesz. Chcesz wiedzieć kim jestem tu, na tym miejscu... - Klepnął dłonią oparcie krzesła. - Przyjaciel czy wróg? Tego oczekujesz? Takiej odpowiedzi nie otrzymasz. Jestem tu ostrzem w służbie starej przysięgi, niczym więcej i niczym mniej.

Odwróciwszy wzrok od Dantego, spojrzał wprost w szalone oblicze Iblisa. W tej chwili malkavianin wyglądał niczym istne wcielenie obłędu. Zdawało się, że oczy jego płoną tą sekretną wiedzą, jaka kryje się daleko za granicą zdrowego rozsądku.

- Jeżeli tego sobie życzysz. - Rzekł, uśmiechając się blado by ukryć zmieszanie. - Tedy mogę pogawędzić z Twoim towarzyszem. Lecz pierwej mam słówko do tej damy.

To powiedziawszy wyłowił wzrok ognistowłosej Cykady a gdy ta pozwoliła sobie na kolejne niczym nie skrywane szydercze parsknięcie, rzekł głośno, tak, że jego głos przebił się przez szmery rozmów spokrewnionych:

- Widzę, że od samego początku coś wyraźnie cię bawi, pani. Śmiem twierdzić, że twoje rozbawienie związane jest z moją osobą. - Uśmiechnął się w sposób tak słodki, że ostrze jego cynizmu, ukryte w kolejnych słowach, zdawało się być jeszcze bardziej trujące. - Może po prostu nie umiesz słowami wyrazić już swych uczuć? Bo tego właśnie zwykle oczekuje się od istot twego rodzaju - otwartości w myślach i sądach. Cóż to sprawiło, że patrząc na mnie nie stać cię, by rzec mi to wprost? Jeno musisz wiedzieć, że w stronach, z których ja pochodzę, za pogardę wyrażoną w słowach płaci się krwią.

Nieruchome spojrzenie wbił w oczy Cykady. Zapadła cisza... a on czekał...
 
__________________
"Co będziemy dzisiaj robić Sarumanie?"
"To co zwykle Pinki - podbijać świat..."
by Marrrt

Ostatnio edytowane przez Avaron : 04-04-2010 o 22:28.
Avaron jest offline  
Stary 05-04-2010, 18:43   #43
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację

Gniewny pomruk przeszedł przez zgromadzonych Gangreli. Salome zakryła usta dłonią.

- Na rany Chrystusa! - głos Fulgencio był jak dzwony bijące na trwogę. Przywódca Rzemieślników drżącą dłonią odstawił kielich. - Opamiętajcie się! Jesteście w domu księcia!
- Nie zapomnimy, choćbyśmy i chcieli - mruknął na stronie Jokanaan.

Iblis zamarł. Szelest łusek zagłuszył dla niego wołanie Toreadora i zjadliwą ripostę Trędowatego. Cykada siedziała nieporuszona, z delikatnym uśmiechem na pełnym ustach, ale widział mięśnie napinające materiał sukni, a przez jej postać przebijały wijące się sploty.

- Nie jazgocz, Agustin. Damaso poradzi sobie bez twojego wstawiennictwa. I poradzi sobie bez tchórzy - odstawiła trzymany w dłoni kielich. Naczynie przewróciło się na stół, krew leniwą strugą zwilżyła stare drewno. Manuel jak zahipnotyzowany patrzył na naczynie - złota nóżka była zmiażdżona z ogromną siłą, przyjmując kształt wnętrza zniszczonej dłoni pani żeglarzy.


- Pan wybaczy, urodzony di Strazza, me zachowanie i śmiech, który wydałże się waści prostackim a wymierzonym w twój honor - jej maniery i wysławianie stały się nagle wytworne - choć musiały obowiązywać wiele dziesiątków lat temu. - Rzadko na naszej prowincji gościmy przedstawicieli wielkiego świata - teraz jej głos wręcz ociekał ironią, co ciekawe, jej oczy utkwione w Zelocie znów się śmiały - tedy i zapominamy dwornej mowy i wielkich manier. Nie mamy tu na kim ćwiczyć pociskania pierdół nad stołem pokrytym złotogłowiem. W naszych stronach nie przyjmujemy zaszczytów, za którymi nie stoją osobiste zwycięstwa, i śmiejemy się z dworaków, którzy tak czynią, o swoje walczymy własnymi rękami, nie tracąc czasu na pustosłowie. A groźby rzucamy tylko wtedy, gdy mamy dość ikry, by je spełnić. Ot - wzruszyła ramionami, ale nie patrzyła już na Zelotę, pochwyciła spojrzenie Iblisa, a jej oczy były ciemne jak woda w jaskini z wizji, które przynosiła mu obca krew - Ot, takie z nas prostaki.

Krab wypchnął córkę na zewnątrz, sam zajął miejsce za krzesłem swej pani, Agustin zaniósł się nerwowym kaszlem. Salome szarpnęła męża za rękaw.
- Zrób coś - teatralny szept Trędowatej dotarł do uszu Manuela i Dantego. - Ona go szczuje!
- Którego? - mruknął w odpowiedzi Jokanaan i skrzyżował ręce na piersi.
 
Asenat jest offline  
Stary 05-04-2010, 23:14   #44
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny
Giordano spoglądał na przywódczynię Gangrelów z ciekawością odkrywcy zerkającego na nowo napotkany gatunek zwierzęcia. Przyglądał się tak natarczywie jakby przestał zwracać uwagę na wszystkich pozostałych. Wprost urzeczony przysłuchiwał się Cykadzie, a gdy ta skończyła roześmiał się perliście bijąc brawo.

- Spotkałem już takich, którzy twierdzili, że wy Gangrele nie rozumiecie znaczenia takich słów jak ironia, że nie wspomnę o poczuciu humoru. - Roześmiał się raz jeszcze tym razem ciszej, lecz spojrzenia od oczu Cykady nie odwrócił. - Przekaże im, że są w błędzie. Kilkaset lat nauki i nawet Gangrel może coś niecoś pojąć...

Odsunął się od krzesła i o krok zbliżył się w stronę Cykady. Coś nagle się w nim zmieniło, jakby odrzucił maskę, za którą dotychczas skrywał oblicze. Wyglądał jakby trawiła go gorączka. Cała jego sylwetka zdawała się napięta jakby szykował się do skoku. Na twarzy nie było już uśmiechu.

- Nie mam już ochoty na słowne gierki kobieto. - Syknął, a w oczach zapłonął mu ogień. - Chcesz ze mnie drwić? Nie zwykłem sobie na to pozwalać. Jeżeli rzucam groźby bez pokrycia, to bóg mi świadkiem, że zdechnę próbując je wypełnić. Rozedrzesz mnie na strzępy? Bywa. Taka jest kolej życia ludzi honoru. Żyje się z nim i umiera za niego. A tych, którzy to mają za głupotę niech piekło pochłonie.
 
__________________
"Co będziemy dzisiaj robić Sarumanie?"
"To co zwykle Pinki - podbijać świat..."
by Marrrt
Avaron jest offline  
Stary 06-04-2010, 14:58   #45
 
Token's Avatar
 
Reputacja: 1 Token ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumny
Nie poświęcił wiele uwagi słowom nieznajomego. Więcej znaczył dla niego sposób ich wypowiadania. Gesty, ton, oczy, to właśnie pośród nich kryła się prawda . Tak często mącona jadem toczonym z ust zakłamanych demagogów. Tymczasem pod jego nosem siedział ktoś całkowicie inny. Ktoś kto popełnił prawdopodobnie największy błąd na jaki tylko można sobie pozwolić. Dante mógł wręcz przysiąc, że czuje smród śmierci, który stał się dla niego tak wyraźny podczas ostatnich nocy, a którego woń otaczała di Strazzę. Zbyt porywczy i zbyt młody by stąpać po tak cienkim lodzie. Choć w porównaniu do zasiadających w radzie wampirów, istnienie Sorela mogłoby być jedynie małą częścią ich egzystencji. Ledwie wspomnieniem w toczącym się wiekami bycie. Niemniej jednak widział zbyt wiele i los szczerze się do niego uśmiechnął, oddając go pod opiekę tak doskonałej nauczycielki. Giordano jawił mu się natomiast jako ktoś zbyt niedoświadczony, głupi, lub zwyczajnie nazbyt długo trzymany pod kloszem, by móc odnaleźć się w klatce pełnej wygłodniałych psów.

Kiedy zaś Brujah podniósł się z krzesła i sprowokował Cykadę wypowiadanymi słowami, coś w nim drgnęło. Zwierzęta, Zeloci, Fernandez, czy całe to żałosne zgromadzenie. Wszystko to zeszło na dalszy plan, kiedy ich gość zbyt pochopnie porwał się na najwyższą świętość jaka istniała dla Dantego.

- Przyjdzie czas, że piekło stanie się udziałem nas wszystkich. Honor to godny sposób by do owego momentu dotrwać. Jeśli natomiast przysłużyć ma się tylko szybszemu jego nadejściu - zamilkł na chwilę i zlustrował sylwetki zgromadzonych. - Wtedy wszak jest niczym ponad zwykłą głupotę.


- Waż uważnie słowa, bo to ich czas i miejsce. Jeśli zaś brak ci dla nich ochoty i cierpliwości, lepiej zmilknij.

Sorel nawet nie drgnął. Bliższy był rzeźbie z litej skały, którą zdradzały tylko poruszające się wraz z wypowiadanymi słowami usta i zimne, wędrujące po obecnych kainitach oczy. W rzeczywistości miał już serdecznie dość rozgrywanych przy tym stole przedstawień. Miał nadzieję, że książę szybko załatwi swe sprawunki z klanem Tremere i wreszcie przedstawi im plany. Doprawdy przykry to fakt, że oto zwykły mebel zmusił go do wzięcia udziału w tych politycznych rozgrywkach. Mebel i byle włóczęga.
 
Token jest offline  
Stary 14-04-2010, 09:03   #46
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
Obecność obcego zdawała się działać na skupione wokół książęcego stołu grono jak wsadzenie kija w mrowisko. Oczywiście, jak wydawało się Manuelowi na pierwszy rzut oka, to nikt inny jak właśnie szanowny Giordano nie tylko był tym kijem, ale jednocześnie tym, który mieszał. Albo też kijem, którym mieszał ktoś, kto go tu przysłał.
Znana z greckich pism legenda o drewnianym koniu, który stał się przyczyną upadku wielkiego miasta w naturalny sposób stanęła astrologowi przed oczyma, ale Gaudimedeus był daleki od tego, by tak pochopnie wyciągać wnioski. Owszem, zjawienie się tu kogoś takiego w takim momencie mogło być w istocie przygotowanym sprytnie ciosem w Księcia, ciosem okrytym dla niepoznaki przebraniem nadesłanej pomocy. Jednak póki co, za wcześnie było o tym mówić. Po raz kolejny Manuel zadawał sobie pytanie, słuchając słów porywczego Giordano, jak wiele jest w tym co on robi wyrachowania, a ile wynikającej z gorącej krwi lekkomyślności by nie powiedzieć głupoty.
Cykada...Cykada zachowała się natomiast tak, jak należało się spodziewać po kimś o jej potędze i pozycji. Gwałtowna reakcja, nie dość że ryzykowna w domu Księcia, dodatkowo zrównywałaby ją z nieopierzonym młodzikiem. Gaudimedeus był pewien, że na to nie mogła sobie pozwolić, choć siedzące wewnątrz niej zwierzę miało też rzecz jasna swoje granice tolerancji na bodźce pochodzące z zewnątrz.
Manuel rozejrzał się dyskretnie. Coraz więcej osób uczestniczyło mniej lub bardziej w nakręcaniu tej spirali, która mogła już teraz wystrzelić, przedwcześnie zapoczątkować to wszystko, co miało się wydarzyć. Postanowił nie dokładać drew do tego pieca, zmilczeć. Widział ponadto bezradne próby tych, którzy próbowali sytuację uspokoić. Bezskuteczne, jak należało się spodziewać, zbyt wiele przeciwstawnych stanowisk krążyło po tej sali, w zbyt niecodziennych i gorących okolicznościach, w chwili zbyt bardzo naruszającej tę trwające już dziesięciolecia status quo. Astrolog nie przyłączał się do tych prób. Dla uspokojenia sytuacji w takim momencie potrzeba było interwencji kogoś, kto stoi ponad nimi wszystkimi. Przemawiającego z pozycji siły.

Księcia.

Boga?

Gwiazd. Niewidocznej siły poruszającej rękoma tychże. W przypadku tego drugiego, według niektórych doktryn, siły mu tożsamej. Nie czas na teologię, pomyślał astrolog, patrząc akurat przez moment na tego, który miał się za boskiego wysłannika. Kto wie, może wszyscy szaleńcy są właśnie posłańcami wyższych potęg, które to poprzez usta obłąkanych próbują przemawiać do nas w swych językach, których nie pojmujemy - pomyślał Manuel, po czym przeniósł wzrok na drugi plan, gdzie za kolumnadą kwitli ci, którym nie dane było dostępować stołu. Mewa znów próbowała odczytać jego intencje, ale astrolog, choć podjął już decyzję, nie zamierzał ogłaszać jej tutaj gestem - tutaj, gdzie każdy ruch brwi i drgnienie warg obserwowały uważne oczy. On również obserwował. Obserwując Custodia, zanoszącego się bezgłośnie utajonym śmiechem, astrolog odniósł nagle wrażenie, jakoby wszyscy tutaj przenieśli się na scenę teatru - gdzie niewidoczny dla innych aktorów artysta prowadzi na boku sekretny dialog z widownią, zacierając dłonie wygłasza swój szyderczy komentarz wywołując salwy śmiechu widzów. Ty również jednak stoisz na tej scenie, artysto. Ale czy przeczuwasz, że to co masz za komedię, kończyć już jako tragedia się będzie?
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "
arm1tage jest offline  
Stary 17-04-2010, 15:52   #47
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny
Słowa Dantego przebrzmiały i nagle w koło zapadła cisza. Wszyscy zamarli wpatrując się w obydwu brujah, czekając dalszej reakcji. Giordano wciąż się uśmiechał ironicznie nie odrywając wzroku od oczu Cykady, którą to wypowiedź Dantego zatrzymała przed wypowiedzeniem własnej kwestii. Każdy grał tu jakąś rolę. Każdy miał do wypowiedzenia z dawna już przypisane mu słowa. Niczym w antycznej tragedii. Scena została już przygotowana, wszyscy artyści wypowiedzieli już swoje słowa, chór czeka na niego - Giordana by skomentować to wszystko mętnym szumem szeptów i zduszonych westchnień. Pora już! Czas zagrać co mu dano do zagrania.

- Wybacz pani. - Mówiąc począł się skłaniać głęboko przed pierwszą pośród gangreli. - Wybacz, powrócimy do tej rozmowy lecz pierwej muszę...

Urwał w pół słowa, a świat zapłonął szkarłatem. Wszystko zdawało się toczyć wolno niczym we śnie szaleńca o podmorskich głębinach. Jedynie Giordano czuł i myślał dość szybko. Przywódca może być jeden. W świecie drapieżców nie ma miejsca na niedopowiedzenia. Słuchaj lub giń - szepcze mu głos warkliwy głos bestii. Życiodajna krew poczęła szybciej krążyć w jego ciele napełniając martwe mięśnie nowa siłą i chyżością. Był szybki jak myśl i tak samo pewny.

W jednym płynnym ruchu, którego szybkość rozmyła jego sylwetkę i kształt, Giordano poderwał się z głębokiego ukłonu, a jego dłoń przecięła powietrze sycząc niczym strzała. Wszystko zamarło w jednej chwili, jakby cały świat czekał w napięciu.
 
__________________
"Co będziemy dzisiaj robić Sarumanie?"
"To co zwykle Pinki - podbijać świat..."
by Marrrt
Avaron jest offline  
Stary 07-05-2010, 08:50   #48
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
- Miejsca. Krzesła. Trony - Douma prychnął pogardliwie za plecami Iblisa. - Rani mnie, że twój rodzaj pada w pustkę. To się nie liczy, nie liczy...
- Cóż jest zatem ważne? - szepnął Iblis do swego druha.
- Władza i moc. Nie jej fizyczne objawy - głos Doumy stał się ostry jak brzytwa. - Widziałeś trony tych, którzy dokonają sądu.
- Śniłem o...
- Nie śniłeś.

Gaudimedeus, dzieląc uwagę pomiędzy rodzącą się kłótnię a Iblisa, obrócił się lekko w stronę szaleńca, toczącego przyciszoną rozmowę o władzy ze samym sobą. Widział w gwiazdach zapowiedź sądu, a ten dotknięty przekleństwem lub błogosławieństwem Szaleniec ujrzał coś ponadto...

Odgłos ciosu przeciął powietrze jak bat. Prawica Giordana z głuchym trzaskiem łamanych zębów spotkała się z twarzą Dantego. Głowa Zeloty przekrzywiła się niemal nienaturalnie, Dante przekręcił się i padł zamroczony na stół, drapiąc paznokciami drewno.

- Brawooo - oznajmiła wolno Cykada, przerywając śmiertelną ciszę, a po jej słowach wybuchła wrzawa. Zdegustowany Agustin domagał się wyjaśnień i oburzony chciał opuścić salę, Salome załamywała ręce, Jokanaan wykrzywiony z niesmakiem, wznosząc wymownie oczy do nieba pytał, czy to było naprawdę konieczne... Zgromadzeni pod ścianami Zwierzęta szeptali między sobą, poruszeni. Poczuli obietnicę krwi.

Mewa wystrzeliła zza filara jak atakująca harpia. Giordano instynktownie sięgnął po broń, Krab krzyknął. Ale dziewczyna nie skoczyła do ataku. Padła przed Włochem w pokłonie na ziemię, szczupłymi ramionami objęła kurczowo jego kolana i dłoń Zeloty zamarła w pół drogi do rękojeści broni.

- On już zrozumiał. Już nie trzeba. On już zrozumiał! Już wszyscy widzieliśmy i zrozumieliśmy! - powtarzała jak zaczarowana, ze spojrzeniem wbitym błagalnie w twarz Zeloty, a jej ręce zaciskały się na jego kolanach coraz silniej.

Dante poruszył się i plunął na blat wybitymi zębami. Cykada spojrzała ponad stołem na Manuela i uniosła brew, a astrolog jak nigdy dotąd poczuł dotkliwy brak Celestina Inigo. Pogodny Malkavianin umiał rozładować napięcie, uspokoić gorące głowy rzuconą niby od niechcenia krotochwilą. Gdyby był tu teraz, wskoczyłby na stół, zamachał teatralnie rękami i powiedziałby...

- Ciężką masz rękę, Giordano - Cykada swobodnym gestem przywołała służkę spod ściany i napełniła sobie kielich z jej nadgarstka, uniosła naczynie w kierunku obydwu Zelotów, znieruchomiałego w uścisku Mewy Giordana i Dantego, który z wolna podnosił się ze stołu po ciosie. - Wypijmy za honor, mości Zeloci - zaproponowała wesoło. - Wszystko inne nam odrasta, na szczęście.

...I na pewno nie powiedziałby czegoś takiego. Tym tonem, ale nie powiedziałby słów, które judziłyby do dalszej kłótni.
- Dałabyś już pokój - sarknął krótko Jokanaan, a Salome po cichu przesuwała się w stronę drzwi, za którymi zniknął książę.

- Jeśli będziesz godzien, wezmę cię za rękę i pokarzę sąd na wielką wszetecznicą, która rozsiadła się nad wielu wodami - szepnął Douma niemal niedosłuszalnie w ucho Iblisa, jego głos zdał się Iblisowi odmieniony, ale wszak znany, znany bardzo dobrze, a jego oddech był liźnięciem żywego płomienia.


- Jeśli...
- Widziałeś trony tych, którzy dokonają sądu - Douma wyciągnął rękę ponad ramieniem Iblisa, i wskazał na Dantego, który wstawał chwiejnie, przytrzymując się stołu.
- On będzie jednym z sędziów.

Dante Sorel wyprostował się, starł wierzchem dłoni krew ze zmasakrowanej twarzy.

I sięgnął po miecz.
 

Ostatnio edytowane przez Asenat : 07-05-2010 o 10:05.
Asenat jest offline  
Stary 09-05-2010, 10:47   #49
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
Kto by przypuszczał, że Manuel tak szybko poczuje brak Celestina Inigo? A jednak tak właśnie się stało. Brakowało go teraz, gdy potrzebny był gustowny żart, miła wszystkim przypowieść łagodząca na moment wilcze zapędy, promień rozjaśniający gromadzące się nad stołem czarne chmurzyska.
Ale by taki nagły promień przeniknął mrok i żółć, potrzebne było coś, czego Gaudimedeus nie miał. Pogoda ducha. Ta nieuchwytna zdolność błazeństwa, ocierającego się często o brawurę, która sprawia, że wszyscy miast zogniskować swój gniew na błaźnie, wybuchają nagle śmiechem udając, że wszystko było tylko krotochwilą właśnie, nie choćby śmiertelną zniewagą. Owszem, astrolog często występował już jako rozjemca w sporach, szedł tam, gdzie inni byliby traktowani jak intruzi. Ale by negocjować, najpierw trzeba jeszcze rozmawiać. Tu nie rozmawiano. Tu rozpoczęto od ognia, wymiany ciosów, czego konsekwencją było tylko zabłyśnięcie zimnej stali - które w tej sytuacji miało prędzej czy później nadejść.
Raz wyciągnięty miecz nie wracał już nigdy do pochwy. Manuel nie łudził się. Zwłaszcza, gdy miecz wyciągnie ktoś taki jak Dante.

Należało jednak odegrać swoją rolę w tym teatrzyku. Kostiumy zostały rozdzielone, a aktorzy opłaceni. Astrolog popatrzył na Giordano, wewnętrzny uśmiech nie znalazł swojego odbicia nie spokojnej jak bezchmurne niebo twarzy. Tylko Cykada, tylko w jej przypadku coś nie było na swoim miejscu. Jakiś nieuchwytny impuls, gra dźwięków w intonacji pozornie łagodnych zdań, nietypowe zestawienie słów: ona jedna nie odgrywała dziś swojej postaci. Noc zmian dotknęła ją już swoimi długimi palcami? Nie była sobą? Gwiazdy zwlekały jeszcze z odpowiedzią.

Cichy chrobot, gdy paznokcie zamroczonego Dante orały kosztowne drewno stołu był niczym odgłos przebiegającego insekta. Gaudimedeus podniósł wzrok na Cykadę, która zaszczyciła go spojrzeniem. Potem na Sorrela, potem na Giordano.

- Scorpio...- myśli odbiły się echem - Pod znakiem śmierci i transformacji. Pod władcą cielesnego doznania, unicestwień, początku i końca wszystkiego. A jego żywiołem - woda...

I z powrotem na Cykadę.

- Nie bądź głupia, żabo...- przemówił astrolog, dość cicho, tak że słyszała go tylko ta, na którą patrzył i osobistości siedzące w bliskości - Gdybym cię ukąsił, przeprawiając się na tobie przez rzekę, oboje poszlibyśmy na dno i zginęlibyśmy. A gdy żaba, gdy już podpełzający jad paraliżuje jej członki i oboje toną, zapytuje: dlaczego? Skorpion odpowiada...
Bo taka jest moja natura."

Po sali przebiegł szmer, przez jeden krótki moment, gdy dłoń ocierającego twarz z krwi Sorrela sięgała po broń, gwar zacichł niby na rzuconą przez kogoś komendę. Gaudimedeus wykorzystał ten moment i ozwał się głośno, acz monotonnie:
- W tym, że nie jesteśmy zrozumiani, kryje się zarówno duma jak i wstyd. - astrolog patrzył teraz już tylko na Dante - Stąd dwuznaczny charakter wszelkiej porażki. Z jednej strony jest ona źródłem zgryzoty. Z drugiej - próżności. Jakże nieczyste są nasze klęski...
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "

Ostatnio edytowane przez arm1tage : 09-05-2010 o 10:51.
arm1tage jest offline  
Stary 11-05-2010, 15:14   #50
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Na kamieniu powagi oblicza Iblisa zostało wykute zdziwienie mocarnymi uderzeniami dłuta niezwykłych wieści. Tajemne wrota oczu szaleńca pękły, wyważyły i zabłysnęły żywo, żwawo skacząc po ścianach, studiując rysy, oblicza zgromadzonych i cały świat wkoło, jakby zachlanie wciągając detale do środka. Pijanym, zygzakowatym krokiem ruszył do swego miejsca. Każdy chwiejny krok posiadał akompaniament lekkiego, acz wręcz piekielnie gorącego wiatru powiewającego porywem wkoło. Nie usiadł na swym miejscu, a rzucił się na nie z pomieszaniem bezwładności, szoku i zmęczenia, wraz z klapnięciem martwego ciała znowu wiatr dał o sobie znać. Iblis podparł luźno głowę o zaciśniętą pieść i spojrzał w kierunku wyimaginowanych wizerunków Doumy i Azmodana. Już odrobine ochłonął po wieściach, a twarz powtórnie przybrała martwy wyraz, bieg źrenic ustatkował się, zawiesił na jednym punkcie przestrzeni.

-Dziękuje Azmodanie. Doumo...

Słowa zwisły na chwile w umyśle szaleńca. Teraz w jego wizji pełno czarnych piór unosiło się w powietrzu. Urojeniu anioła ciszy poświecił właśnie ciszę. Myślał.

”Celestin... Jesteś starym diabłem. Najdziwniejsze jest to, że dalej jesteś! Nawet gdyby twoje ciało i duch było już pogrążone w nicości, to ty trwasz w snach, w myślach, zapiskach, sercach sług. To się nazywa parodia zmartwychwstania! Zmartwychwstać, a mimo to jego nie ma... Lecz to w tym żyją odpowiedzi.”

-Doumo, dziękuje. Dogonią go kery, niosąc jego przeznaczenie.

Upiorny uśmiech zagościł na twarzy Iblisa kiedy to rozsiadł się odrobinę wygodniej na swym miejscu i spoglądał na wrzawę. Cieszyła go niezgoda i zniszczenie lecz jeszcze bardziej cieszyłaby osobista korzystać z obecnej sytuacji. Nie zważając już do jakiego stopnia sytuacja zdążyła zajść, powstał gwałtownym ruchem i odezwał się głośno.

-Dante! Pamiętasz co mówiłem! Uciekaj przed kerami, nie mieczem... Zawalcz, a przystaniesz w tej walce i kery cię zniszczą. Goń wędrowca, a ty i on będziecie sędziami, a kery będą niczym ogary. Walcz, a jak ci powiedziałem, kery śmierci twej cię dopadną. Pamiętasz!

Był prosty, a cała sile wypowiedzi brał z tonu głosu. Nie z mimiki, gestów czy pasatowy a głosu, tym razem zimnego jak chłód go otaczający i tak samo złego jak zło i nie-świętość będąca Malkavianowi za szatę. Głos i słowa były groźne, nie groźba lecz groźne.

Oczy Szaleńca były nieruchome, jego ręce opuszczone luźno wzdłuż ciała, ale głos, ten głos... Zimny jak zbocza piekieł, przejmował do szpiku kości, paraliżował, zatrzymywał myśli, nakazywał skulić się w ciemnym kącie i piskliwym głosem błagać, prosić o litość. Zaległa cisza. Ostatni umarł śmiech Cykady, przeznaczony tylko do uszu Manuela, ale w nagłej i nienaturalnej ciszy słyszany przez wszystkich.

Manuela przebiegł dreszcz, jakby ktoś pochwycił jego martwe już serce zimną dłonią o silnych palcach, jakby jakaś przemożna siła ciągnęła go na dół, chłód wpełzł w jego członki, ściął krew w żyłach. Sprężony do ataku Giordano zamarł i musiał opuścić oczy.

Dłonie Dantego drgnęły. Nie odwrócił się, ale zawahał się w swym gniewie, jego dłoń zatrzymała się na rękojeści miecza, zacisnęła na misternie kutej róży, jakby w dotyku zimnego metalu mógł znaleźć pocieszenie. Opuścił głowę, kosmyki jasnych włosów spłynęły na okrwawioną twarz.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172