Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 11:27   #8
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
NARRATOR



Jewa z Lodu i Nemain Goniąca Wiatr


Walka zakończyła się pomyślnie, mimo rozbitej głowy Jewy z Lodu. Na szczęście wróg, mimo swej siły, walczył bez pomyślunku. Shar’Rhaz atakowały w rozsypce, bez jakiejkolwiek synchronizacji, bez cienia współpracy. W końcu ostatni z nich padł pod ciosem Nemain.. Zaledwie czworo z nich rzuciło się do ucieczki, lecz kilka kroków dalej zapłonęli, niczym żywe pochodnie. To bez wątpienia efekt działania Shuryuka. który z gniewem zawezwał moc Potęgi Ognia!

Również pojedynek Vukovara z zezwierzęconym Jeźdźcem zakończył się pomyślnie. Wróg został pokonany, poprzez rozchlastanie żywoszponami, jednak i Vukovar nielicho oberwał. On i jego piaskowy tygrys – któremu udało się złamać potężnym zaciskiem szczęk kark wrogiej Bestii - nic sobie jednak nie robili z ran. „Wasz” Jeździec zeskoczył przy pokonanym przecinku, przyklęknął i opierając dłoń na jego martwej piersi zaczął nucić pod nosem jakąś mantrę kiwając się przy tym monotonnie w przód i w tył, jak ojciec nad kołyską noworodka, któremu Potęgi zesłały dużą gorączkę. Nie trwało to jednak zbyt długo, a zwieńczeniem tej sceny było .. zniknięcie zarówno ciała zabitego jeźdźca jak i jego Bestii.

Cios, który trafił Jewę nie był śmiertelny, lecz dość poważny. Jasnowłosa straciła sporo krwi, lecz obecność szamana u boku w zasadzie sprowadza tę poważną ranę do rangi niegroźnego incydentu. Ocknęłaś się czując, jak rana zasklepia się, a ciało wypełnia ożywcza energia.

W niespełna pół godziny później Shuryuk zakończył zbieranie ciał swoich bliskich, na jedno miejsce. Okazało się, że atak Shar’Rhaz nie oszczędził nikogo w tej, na szczęście niewielkiej, liczącej ponad dwadzieścia osób osadzie. Demony z Ruin nie darowały życia nikomu. Ani kobiecie, ani dziecku, ani starcom.

Shuryuk siadł przed ciałami i zgiął się w pół, łkając, jak dziecko. Voukovar Szybkie Szpony, nadal krwawiąc z coraz mniejszych ran, stał w milczeniu przyglądając się jego rozpaczy. Jego zimny spokój wziąć by można było za przejaw bezduszności, gdyby nie ciężkie łzy spływające po okrwawionych policzkach.

- Zaczęło się, Shuryuku – powiedział Jeździec Trygarran, kiedy żal po stracie bliskich nieco przygasł. – Zaczął się Czas Cienia. Musisz ostrzec inne osady. Musisz ponieść swój ból dalej. Musisz wykuć z niego ostrze, a w wierze w Potęgi znaleźć tarczę. Walka z waszym Jeźdźcem pokazała, że Cień może zaćmić umysł Wybrańca Potęgi. Wiesz co to oznacza? Jeśli nie wiesz, to ja ci tego nie powiem.

Chłopak milczał. Spojrzał na Vukovara z zaciętą miną.

- Dajesz mi rady! – wykrzyknął w gniewie. – Ty, którego imię budzi jedynie litość! Nie potrzebuję twoich rad! Wynoś się z nimi! I zabierz ze sobą te Wallawarki!

- Nie ma powodu do gniewu, lecz rozumiem, że to żal przemawia twoimi ustami. Bądź pozdrowiony, Strażniku Niespokojnych. Zostawiam ci twój klan. Ale jeszcze kiedyś się spotkamy i wtedy docenisz moje słowa.

- Czas na nas – rzucił spokojnie spoglądając na was. – Nie musicie się o niego obawiać. Za najdalej godzinę przybędą tutaj inni z jego klanu. Ta osada, nie była jedyną w okolicy. Musicie wrócić do swojego klanu i dokończyć rytuał.

Nie czekając na waszą reakcję wsiadł na swego kota i ruszył w kierunku waszych ziem.


Ilya Ciche Ostrze, Aime „Kamień na dnie rzeki”, Melesugun Szalona



Droga na pastwiska rogobyków minęła spokojnie.

Pierwszy wypatrzył was Ruhaurk Wyniosły, dosiadającego wielkiego, pręgowanego wilka. Jego oszpecona kilkoma bliznami twarz układała się w arogancki, nieprzyjemny wyraz, lecz oczy zdradzały życzliwość. Powitał was z szacunkiem, częstując wodą i fajką z widmotrawą. Potem przybyła Sarenha Spokojne Oczy – ciemnowłosą i pięknooka na swej czarnej jak noc wilczycy.

Razem z tą dwójką dojechaliście do obozu myśliwych. Szałasów wzniesionych nad brzegiem rozległego lecz płytkiego jeziora. Wiatr przynosił do was smród odchodów rogobyków, których ogromne stado pasło się nieopodal, nie zważając na myśliwych i niewolników, którzy oprawiali w pobliżu juz upolowane sztuki.

W osadzie czekał na was Churkurr Śmieszek – mężczyzna w sile wieku, z lekką łysiną, niewysokiego wzrostu lecz chyba najpotężniejszy Jeździec z całego klanu.
Uściskał każdego z was, jak równego sobie, pochwalił Bestie i zaprosił do ogniska wręczając cierpkie w smaku kłącze zwane „wesołym korzeniem”. Jego żucie pomagało pozbyć się nieprzyjemnego zapachu z ust, a sok był cierpki i wykrzywiał twarz, stad nazwa.

- Wiem o ataku na osadę – powiedział Churkurr spoglądając na was życzliwie. – Wiem o tym, jak Ilya i Aime przepłoszyli Okrwawioną Łepetynę. Wiem o wielu rzeczach, które się wydarzyły, lecz nie wiem czemu i męczy mnie to bardziej, niż biegunka po nieświeżym mleku krowy bykoroga.

Westchnął i odciął świeży kawałek „wesołego korzenia”.

- Wiem, że pewnie wolelibyście teraz chronić klan, a nie wąchać bąki rogobyków na tym zatyłczu. To cecha młodych, że widzą się bohaterami. Cecha starych jest zaś taka, że są na bohaterów za starzy. Wiem, ze jechaliście tutaj z żalem, niemalże jak na poniewierkę. Chciałbym wam to wynagrodzić. Dawniej mieliśmy w klanie taki zwyczaj. Każdy z nowych Jeźdźców otrzymywał podarek od starych. Ja też przygotowałem dla was podarki. Są mistyczne i mają potężne moce, więc doceńcie ich znaczenie.

Sięgnął do swojej sakwy i wyciągnął z niej trzy małe zawiniątka. Wręczając wam je po kolei mówił:

- To woreczki czystej krwi. Żadna z ran, jakie otrzymacie nie może zostać zbrukana i jej opatrzenie zawsze będzie dużo łatwiejsze. Żałuję, że nie miałem czasu przygotować nic bardziej wartościowego. I żałuję, że nie mamy czasu by dłużej towarzyszyć wam we wdychaniu woni bykorogów. Na nas czas. Myśliwymi zarządza Yukor Trzy Pióra. Słuchajcie jego rad, a wszystko będzie dobrze.

Kilka chwil później już ich nie było. Ruszyli pędem na swoich bestiach do osady.

A wy pozostaliście we troje w cuchnącym krwią i odchodami obozowisku.

Raczej nie będzie tutaj okazji do bohaterskich wyczynów. Jedynie żmudna, nudna praca polegająca na patrolowaniu okolicy i zaganianiu wybranych przez szamanów rogobyków pod włócznie myśliwych.

Codzienne życie Jeźdźca w służbie klanu. Nuda. Rutyna. Smród.


Rayen "Samotny Księżyc", Calin Deszcz w Twarzy,


Pozostaliście w osadzie otrzymując pozornie nudne zadania patrolowania okolicy. Zaczynała się samym rankiem, kończyła późnym wieczorem. Gonitwa wokół waszych terytoriów. Obserwowanie ścieżek prowadzących do ruin Pradawnych na waszych ziemiach.

Step pozornie był taki sam. Niezmieniony. Cichy. Kąpiący się w słonecznych promieniach. Pełen drobnych mieszkańców, dla których – podobnie jak dla was – był domem.

Drugiego dnia powrócili wysłani w pogoń za Okrwawioną Czaszką Jeźdźcy. Wrócili z pustymi rękami. Zmęczeni. Zniechęceni.

Kolejnego dnia przybyła w końcu Jewa z Lodu i Nemain Goniąca Wiatr wraz z dziwnie wyglądającym Trygarrańskim Jeźdźcem ze wschodnich rubieży ich ziem plemiennych.

Tego samego dnia powrócili z obozu myśliwych: Ruhaurk Wyniosły, Sarenha Spokojne Oczy oraz Churkurr Śmieszek.

Wiecie, że szamani zgromadzili się w Kręgu i o czymś zacięcie dyskutują.

Wiecie, że Jewa i Nemain dokończyły swój rytuał. Wiecie, ze starci Jeźdźcy pojechali przyjęć się uważnie ruinom Shar’Rhaz. Wiecie, ze nikt wam nawet nie zaproponował, byście im towarzyszyli.

Aż do nocy, kiedy wydarzyło się coś, co ponownie pokazało, że wasze pojawienie się na Stepie nie było przypadkiem.



Wszyscy



Każde z was położyło się na spoczynek w różnym miejscu. Pod rozgwieżdżonym niebem, w swoim wigwamie, tam, gdzie akurat zastała was noc.

Lecz obudziliście się wszyscy w tym samym miejscu. Ruiny - rząd potężnych kolumn i łuków. Dziwne. nigdy wcześniej podobnych nie widzieliście.



Przed wami stała prawie całkowicie naga kobieta, z czarnymi skrzydłami wyrastającymi jej z pleców.

Nie wyglądała na Shar”Rhaz. Nie czuliście od niej woni skażenia, jaką zawsze roztaczały wokół siebie te plugawce.

Wielkość obrazka została zmieniona. Kliknij ten pasek aby zobaczyć pełny rozmiar. Oryginał ma rozmiar 700x714.


- To sen, lecz niezwykły sen – powiedziała kobieta głosem potężnym, jak zew rogu. – Spoglądajcie na niebo jutrzejszą nocą. Nad ranem spadnie z niego gwiazda. Jeśli chcecie powstrzymać Cienia, zrozumieć, czemu zaatakowano osady, idźcie jej śladem.

- Wasi szamani szukają odpowiedzi. Lecz nie znajdą ich. Ja wybrałam was. Moi bracia i moje siostry zaakceptowali mój wybór. Mieli się nie mieszać, lecz już to zrobili. Trudno. Sługi Cienia szukają Iskry, szukają Pieczęci i szukają Imion. Wródźcie do swoich szamanów i powtórzcie im to. Powiedzcie, że nie ma nic ważniejszego, niż wasza misja. Wolą mą jest, byście wypełnili ją najlepiej, jak potraficie. Żaden z szamanów was nie powstrzyma, bo ja osobiście was wybrałam. Zwą mnie Czarnopióra. Ten cykl jest moim cyklem. Powiedzcie to swoim szamanom. Tą wojnę to ja muszę wygrać.

- Pewnie macie tysiące pytań. Lecz nie ma czasu na pytania. Jest czas by działać. By stanąć do misji. Misji wielkiej wagi. Wszystkiego, co ważne dowiecie się w trakcie jej wypełniania.

- Powróćcie do swoich szamanów i powiedzcie, że macie misję. I ze to ja wam ją wyznaczyłam.

Obudziliście się pamiętając dokładnie każde słowo Czarnopiórej i czując pasję i podniecenie w sercach. Coś się w was zmieniło. W was i w waszych Bestach. Nie wiecie jeszcze co, ale czujecie, że da to wam siłę, jakiej nigdy, nikt nie miał na Stepie.

Prawie nikt.


CALIN „DESZCZ W TWARZY”


Juhar właściwie nie był specjalnie zdziwiony, kiedy Calin odwiedził go przy pierwszej wolnej chwili. Oczywiście, chronili obóz, robili patrole, najpierw we dwójkę z sympatyczną Rayen, a potem w większej już grupie, ale chwile prywatności znalazły się także. Właśnie podczas jednej z nich Deszcz w Twarzy zwrócił się do Juhara z prośbą o przygotowanie zaślubin Ilyi i jego. Zazwyczaj, oczywiście, takie sprawy są załatwiane rodzinnie. Najpierw młodzieniec musi ofiarować rodzicom panny młodej szereg podarków, które składa przed ich siedzibą. Jeżeli zostaną one przyjęte, oznacza to zgodę na ślub. Zupełnie inaczej jest jednak w przypadków Jeźdźców Bestii. Dla Wallawarów istoty łączące w sobie człowieczeństwo oraz potęgę mocy prerii stanowiły wyjątek. Zapewniały ochronę plemieniu, ale jednocześnie były przedmiotem dumy każdej rodziny. Dlatego też, przy ślubie Jeźdźca, cała rodzina męża / żony czuła się w jakiś sposób wyróżniona. Dary nie były potrzebne. Także pozycja Jeźdźca wyjmowała częściowo taką osobę poza krąg władzy ojcowskiej. Dlatego właśnie Ilya i Calin mogli swobodnie pójść do swoich rodzin oznajmiając im, że pragną się pobrać. Wiedzieli, że nie tylko ucieszą tym swoich bliskich, ale także, że mają możliwość zdecydowania samodzielnie.

Calina troszeczkę dziwiło, ale dziwiło w rozkoszny i przyprawiający o dziwnie namiętno – czuły dreszczyk, ze to właśnie Ilya wystąpiła do niego. W normalnych przypadkach zawsze aktywnym był młodzieniec, który udawał się z prezentami. W przypadku Jeźdźców jednak strona aktywną był przeważnie ów mistyczny członek plemienia. Po prostu wiadomo było, że rodzice strony przeciwnej na pewno nie odmówią, ale będą uradowani. Gdyby jednak w grę wchodziła para Jeźdźców, hm, cóż, takie rzeczy zdarzały się bardzo rzadko. Nie wszyscy Jeźdźcy ślubują swym ukochanym, ponieważ zaś ich liczba nie przekraczała zazwyczaj kilku, szanse na akurat wspólne uczucie pomiędzy nimi, były bardzo małe. Dlatego ceremonia ślubna Ilyi i Calina miała być czymś całkowicie wyjątkowym. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę Juhar, kiedy chłopak przyszedł do niego prosząc, by po powrocie Ilyi, połączył ich węzłem małżeńskim.

Juhar doskonale wiedział o ich bliskości, jak zresztą także ich rodziny oraz bliscy. Bynajmniej przecież nie ukrywali tego ostatnimi czasy, choć, kiedy zostali wybrani, wszystko się gwałtownie zmieniło. Teraz zaś miał być skromny ślub, który wiązał ich ze sobą. Calin poczuł szczęście i radość, kiedy pomyślał o chwili, gdy Ilya się odezwała do niego. Była odważna, odważniejsza niźli on. Bo choć była Jeźdźcem, to jednak w jego oczach, przede wszystkim młodą kobietą, dziewczyną, której oddał swoje serce. Podświadomie pragnął poprosić ją o rękę, pragnął być z nią, a ona, jak zwykle, wyprzedziła jego marzenia nadając im realny kształt. Była mądra, piękna i dzielna. Najmądrzejsza, najpiękniejsza i najdzielniejsza ze wszystkich kobiet Wallawarów! Jego prośbom Juhar, oczywiście nie odmówił odpowiadając:
- Na niebie wędrują księżyc i słońce, które nigdy się nie spotykają. Legendy jednak prawią, ze wiele jest słońc i księżyców poza ludzkim wzrokiem i te czasem mogą odnaleźć siebie. Jeżeli stanie się tak, nagle czujemy dzień rześkie, powietrze zaś słodkie niczym klonowy syrop. Tak jest też z miłością. Każde szczere serce raduje się, kiedy odnajdą się kochające serca. Toteż cieszę się wraz z wami i gdy dwoje Jeźdźców tego pragnie, połączę ich przed Prerią, jako żonę i męża.

Wychodząc z tipi Juhara usłyszał, jak Chart Dzika Woda, jeden z najlepszych pieśniarzy Wallawarów nuci sobie wesoła piosenkę miłosną.

Tę księżniczkę, co nie umie kochać,
Wrzucimy w staw ze słodką wodą.
Tam się nauczy,
Pijąc słodką wodę,
Że trzeba mnie kochać,
Trzeba mnie miłować.

Tę kobietę, co nie umie kochać,
Rzucimy na pole jałowe od śniegu.
Tam się nauczy,
Kostniejąc na śniegu,
Że trzeba mnie kochać,
Trzeba mnie miłować.

Tę dziewczynę, co nie umie kochać,
Powleczemy mostem, rzucimy ją w rzekę.
Tam się nauczy,
Pijąc mętną wodę,
Że trzeba mnie kochać,
Trzeba mnie miłować.

Wprawdzie nie pasowała do ich wspólnego związku, gdzie obydwoje się miłowali, ale była wesoła i chyba najczęściej śpiewana przy obozowych ogniskach przez młodych mężczyzn, którzy chcieli na siebie zwrócić uwagę jakiejś dziewczyny.

Ruhaurk Wyniosły, Sarenha Spokojne Oczy oraz Churkurr Śmieszek powracając z obozu myśliwych przynieśli wieści o spokojnej prerii. Uspokoiło go to, bo choć był pewny siły oraz umiejętności swojej ukochanej, obawiał się jakiegoś nagłego ataku owego Jeźdźca, który niedawno nawiedził ich wioskę. Także Jewa z Lodu i Nemain Goniąca Wiatr wraz z nieznajomym Trygarrańskim Jeźdźcem powróciły do obozu. Ucieszył się szczerze witając obydwie wojowniczki oraz niezwykłego gościa. Jeżeli tylko był czas, prosił obydwie opowieść, co je spotkało i sam się rewanżował opisem tego, co się działo na terenie wioski oraz ruin.

Natomiast potem był sen. Dziwny, który spowodował, że zerwał się natychmiast ze skór, którymi wyłożona była podłoga tipi, biegnąc do szamana. Mówił, natomiast szaman słuchał jego dziwnej opowieści.



NEMAIN „GONIĄCA WIATR”


Powrót do osady był dla Nemain wielkim stresem. Nie wiedziała co zastanie na miejscu, czy rodzina była cała i zdrowa, kogo przyjdzie pożegnać i co się stało z resztą młodych Jeźdźców.
A przede wszystkim nurtowało ja pytanie: co dalej? Co z przyszłością, która w obliczu ostatnich wydarzeń stanęła pod znakiem zapytania?
Kiedy więc wpadła do namiotu i wzięła w ramiona Nahalę i Achaję, po jej policzkach popłynęły dwie wielkie łzy radości i wdzięczności dla Potęg za opiekę i łaskawość.

***


Przywitanie z pozostałymi w osadzie Rayen i Callinem było bardzo serdeczne. Nemain ucieszyła się z wieści o rychłym ślubie Ilyi i Callina i serdecznie mu pogratulowała. Zapłakała też nad losem tych współplemieńców, których Potęgi wezwały do Krain Wieczności.

Wysłuchała wszystkich opowieści, opowiedziała sama czego świadkiem była i czego się dowiedziała. Przedstawiła im Vukovara, opisując jego walkę z Jeźdźcem o zwierzęcej twarzy.
Żałowała tylko, że Melesugun, Ilya i Aime musieli udać się na pastwiska.

Jedynie ponowne spotkanie z Tahinim nie było przyjemne. Jej dawny przyjaciel oddalił się bardzo, urażony ostatnim spotkaniem, a sytuacji nie poprawiała obecność Vukovara i wyraźnej nim fascynacji Nemain.
Dziewczynie było przykro, ale nie nalegała, licząc na to, że czas zagoi złamane serce Tahini’ego.


***


Ciepło ostatnich promieni słonecznych przenikało policzki Nemain, kiedy stanęły z Jewą przed Juharem Dwa Duchy.
Zapytane przez szamana, czy gotowe są zjednoczyć moce z własnymi Bestiami bez namysłu potwierdziły.

- Zatem weźcie wasze żywonoże, zrańcie siebie i zrańcie wasze bestie, a potem przyłóżcie swoja ranę do rany waszej Bestii. I czekajcie, póki nie zamknę kręgu. – powtórzył Juhar

Bez wahania sięgnęła po żywonóż. Ostrzem broni przecięła skórę na przedramieniu, a potem nacinając skórę Abu połączyła jego krew ze swoją własną.
Z wielkiego wzruszenia nawet nie poczuła bólu. Słysząc szept szamana w swoim uchu zakręciło jej się w głowie i wkrótce pojawiła się wizja.

Stała na brzegu rwącej rzeki, a jej szum przypominał pieśń wojenną Wallawarów. Wpatrzona w wielkie, czerwone słońce pulsujące w rytm odgłosów stepu, jak wielki plemienny bęben, wyciągnęła dłonie w górę, a żywonoże zaczęły wirować wokół jej głowy w dziwnym, szalonym tańcu. Wiedziała, że nadchodzą i pełna spokoju szykowała się do walki.

Wizja tak szybko jak przyszła, tak szybko zniknęła, a serce jej i Abu biły teraz jednym rytmem.
Rytuał został zakończony. Nemain czuła przepływającą przez nią moc i chcąc dać ujście emocjom krzyknęła dziko. Olbrzymi gepard wtulił łeb pod jej pachę, jakby podzielając jej nastrój.

***


Nemain niecierpliwiła się bardzo wynikami zgromadzenia szamanów. Przy tej ilości dziwnych i niepokojących wieści i zdarzeń, musieli przecież coś przedsięwziąć.
A do ruin Shar’Rhaz wysłano tylko starszych Jeźdźców, a przecież jej młode serce rwało się do działania. Nie wyobrażała sobie powrotu do codziennych czynności z takim ciężarem w sercu. Krążyła więc z Callinem, Jewą i Rayen, odbywając obowiązkowe patrole, ale co chwila zerkała w kierunku osady.

Tymczasem narada w Kręgu zdawała się nie mieć końca…

A w nocy przyszedł sen. Tak bardzo realny i odczuwalny w sercu, że Nemain tuż po przebudzeniu zerwała się aby pobiec do innych i szamanów.
Zastała Callina, powtarzającego to, czego sama doznała we śnie. Stała potakując więc głową i wtrącając, jej zdaniem brakujące szczegóły.


JEWA Z LODU



Ocknęła się zdrowa, czuła zimny podmuch wiatru na twarzy, całej zroszonej szorstkim jęzorem wilczycy. Chłód sprawiał jej przyjemność. Biała bestia zawyła, w oznace radości, gdy tylko dziewczyna otworzyła oczy. Wygrali walkę. Wallawarka nie wątpiła, że jej zasklepione rany to skutek działań szamana, tak jak pamiętała jego ostrzegawczy krzyk. Wyszła przed namiot chcąc odnaleźć Nemain i Trygarran i dopiero wtedy po raz pierwszy dostrzegła ciała. Przynajmniej połowa leżała już złożona równo, obok siebie, okryta szarymi całunami, resztę ciał Shuryuk znosił w milczeniu. Nie zaoferowała pomocy. Wydało to się jej niestosowne. Podniosła kilka przewróconych totemów, bez słowa uścisnęła Nemain, a potem usiadła twarzą odwrócona na zachodu i cicho zaczęła śpiewać pieśni.

Nie próbowała wyobrazić sobie jak to jest pogrzebać swój cały klan, śpiewała o stepie, który jest wieczny, o trawie, która zieleni się, co roku, o słońcu i księżycu, które towarzyszą narodzinom i śmierci. Wiedziała, że nie rozumie, co czuje Shuryuk i miała nadzieję, że nie będzie musiała zrozumieć tego nigdy. Szaman dygotał z bólu, otulony ich pełnymi współczucia spojrzeniami, dławiony łzami, które nie dawały oddychać, zanurzony w niewiarygodnej żałości, w rozpaczy tak głębokiej, że aż dziw, że to tylko jedna, jego własna.

***

Powrót do domu odbywał się w milczeniu. Jewa poznawała step zmysłami wilczycy. Czuła niknące zapachy stad ogierów, które w dzikim zewie natury wędrowały gdzieś na południe, wyczuwała smugi ostrych woni, jakie zostawiały za sobą samice dzikolwów, właśnie w rui, badała oszałamiające ckliwą tęsknotą ślady, które pozostawiły po sobie wilcze stada. Z daleka czuła niewidoczne jeszcze kozice i rogobyki. Nowy świat. I dwukrotnie poczuła nikły zapach, który przywodził na myśl Mruka, obydwa razy Jewa oddalała się od towarzyszy odprowadzając delikatne ślady i ponownie, uparcie przekonując Morską, że wybrała zły kierunek.

Jednocześnie Jewa z Lodu wiedziała, że to wcale nie ona się zmieniła, tylko perspektywa, z której patrzyła, sięgająca i dalej i głębiej do tego stopnia, że umysł ledwo ogarniał rozmiary odkrywanego uniwersum.

***

Przed obozowiskiem Szarych Wików zwolniła. Znowu skupiona na zmysłach swojej bestii. Wyłowiła zapach matki, na zachodnich obrzeżach, pewnie wraca znad strumienia łąką, może zrywa kwiaty, czasem to robi, choć jakby w ukryciu, zbyt dostojna na dziewczęce odruchy. I gdyby Jewa teraz zatrzymała się w miejscu, skupiona, z twarzą przytuloną do białej sierści, rozpoznałaby wszystkich, którzy byli … w domu. Żałobna woń gleby poruszonej jakiś czas temu, żeby mogła dać schronienia ciałom zabitych, jeszcze unosiła się nad siedliskiem.

Z wizji wiedziała ile osób zginęło. Teraz Callin opowiedział szczegóły. Odprowadziła Trygarrańskiego jeźdźca przed oblicze Juhara Dwa Duchy, przytaknęła, gdy następnego wieczoru kazał zjawić się by mogły dokończyć rytuał. Choć dotąd była przekonana, że jest już w pełni jeźdźcem, nie okazała zdziwienia. Ojca nie było, on i inni myśliwi wyprawiali skóry zawsze w dużym oddaleniu od namiotów, choć i tak wiatr czasem przywiewał ich ciężki i mdlący odór. Matka i siostra powitały ją z radością, choć Aidai w drugim zdaniu zapytała Jewę czy nie widziała na południu śladów Mruka. A potem nie zauważając miny Jewy i chłodu, który powiał wokół białowłosej, prawdziwego chłodu, co sprawił, że matka sięgnęła po chustę, a ramiona Aidai pokryła gęsia skóra, powiedziała, wciąż radosna, o zaślubinach Ilyi i Callina, bo przecież Deszcz w Twarzy, gdy je witał wymieniał imiona zmarłych i wtedy nie mógł tego zrobić, to nie byłoby mądre, tak mieszać wieści, z krain słońca i cienia.

Jewa dotknęła pięknych włosów siostry, miękkich, pachnących domowym spokojem, potem podniosła z ziemi skórę i wyszła bez słów.

Spała nad strumieniem, bardzo długo i mocno, w miejscu spotkań, a potem obudziła się. Oszustka jutrzenka nie przyniosła niczego, więc Jewa, wtulona w wilka, znowu wąchała, ten jeden zapach, który, bardzo się tego bała, nigdy nie da jej spokoju.

***

Znowu nacięła przedramię, roześmiała się gardłowo, potem narysowała krwawą pręgę na łopatce wilczycy. Białą bestia również odsłoniła zęby. Obie myślały to samo. Że Juhar się myli, że one już to zrobiły, dokonały połączenia które zestraja je w jedno, wtedy, w trakcie walki, gdy ich krew tak szaleńczo mieszała się ze sobą.

W wizji, która do nich przyszła Jewa stała na wilczycy i wznosiła do góry ręce. Wspinała się na palce, wilczyca prężyła kark, by podnieść ją jak najwyżej i było to szaleńczo trudne, bo cieniutkie, pajęcze nici między nimi i zgromadzonymi wokół duchami ściągały je na dół, jakby były potężnymi głazami, które musiały dźwigać. Duchów były setki. Między dłońmi dziewczyny rosła, niczym ogromna śnieżna kula, i powoli wznosiła olbrzymia czerwona bańka, to była krew, to ją musiały wznieść jak najwyżej, tak by spadła deszczem, na wszystkie te duchy, których puste w większości oczodoły, rozwarte jamy ust wyrażały nieskończony ból. Potem wszystko nagle zakryła ciemność, rozświetlona przez jedną gwiazdę, tak jasną i gorącą, że włosy Jewy i sierść wilczycy zaczęły płonąć.

Wszystko trwało najwyżej sekundy. Powróciły.

***

Razem ze wszystkim stała przed obradującymi szamanami, chciała zapytać Juhara o tę budowlę, widziała ją już drugi raz, narysowała zatopione w zieleni mury węglem na czystej skórze, czy szaman kiedyś widział to miejsce, czy wie co to może być i gdzie się znajduje, czy Iskra to ten klejnot który zabrał mu Czarny Jeździec, co to za Imiona, których tamten szuka, czym jest pieczęć i co otwiera, czy wiedział, że żyją w cyklu Czarnopiórej i co to znaczy, czy wszyscy, cała przeszłość Wallawarów działa się w jej cyklu, kto był przed nią, kto będzie po niej? A potem wrócił do niej fragment wizji ze Wzgórza Wilków i nagle odwróciła się tyłem do szamanów i patrząc na pozostałych Jeźdźców zapytała, czy duchy też im powiedziały, że ktoś z nich wkrótce zginie.


RAYEN „SAMOTNY KSIĘŻYC”


- Czy masz dla mnie chwilę czasu Juharze? – Rayen grzecznie czekała w progu jurty szamana aż on wyrazi swoje zdanie.

Szaman skinął głową i zaprosił ją do środka. Kiedy usiadła na podłodze naprzeciwko starca, ten uśmiechnął się i zauważył:

- Stałem się ostatnio popularny miedzy młodymi Jeźdźcami. Najpierw Deszcz w Twarzy a teraz ty Samotny Księżycu. Co cię trapi młoda Jeźdźczyni?

- Dręczą mnie wspomnienia wydarzenia, których byłam świadkiem Juharze. Dzieje się teraz dużo niecodziennych zdarzeń, ale to jedno tak zapadło w mą pamięć, że nawet śnię przerażające sny z nim związane – zadrżała na wspomnienie owych snów.

- Cóż tak niepokoi twój młody umysł Rayen? – Dwa Duchy zdawał się być mocno zatroskany.

- Śmierć Liścia w Strumieniu. Rozmawiałam na ten temat z Szybką Włócznią, Skoczkiem i Dzikowłosą, ale oni nie potrafili mi wyjaśnić tej sprawy i zdawali się tak samo przerażeni tym, co się stało.

- Hmm – Juhar zmartwił się jeszcze bardziej – Niestety i ja nie potrafię wnieść nic nowego do tej sprawy. Nigdy wcześniej nic takiego nie miało miejsca ani nie słyszałem nigdy od nikogo żeby był świadkiem takiego zdarzenia.

- Nigdy? Myślałam, że masz jakieś podejrzenie, co tam się mogło stać – Rayen nie chciała naciskać, ale nie zamierzała odchodzić też z niczym.

- Mam pewne podejrzenia, ale nie podzielę się nimi dopóki ich nie sprawdzę i dopóki nie uznam, że to, co wiem w tej sprawie jest warte wypowiedzenia.

Początkowo patrolowali okolice osady tylko we dwójkę z Calinem, więc cały czas byli w drodze, cały czas czujni i skoncentrowani. Step był taki jak zawsze, pełen życia, jeśli wiedziało się gdzie go szukać, słoneczny i przyjazny dla nich, dla swoich dzieci. Jednak serce Rayen pełne było niepokoju i te rajdy dookoła siedziby ich klanu wykorzystywała, aby rozmyślać i dumać nad rzeczami, które tak wiele zmieniły w porządku ich świata. A ponieważ potrafiła jednocześnie roztrząsać ważne dla niej kwestie i obierać najdrobniejsze sygnały z okolicy nie obawiała się, że stan jej ducha uczyni ją nieprzydatną jako strażniczkę klanu. Czasami jednak odrzucała wszelkie troski i wszystkimi zmysłami chłonęła to, co się dzieje wokół niej. Wyczuwała wokół siebie zawirowania Potęg i słuchała bijącego serca prerii. W takich chwilach wszystko, co złe szło w zapomnienie a dziewczyna wraz ze swą wilczycą cieszyły się z każdej chwili spędzonej w biegu poprzez trawy pod czystym niebieskim niebem i palącym słońcem. W innych chwilach jednak troski znów powracały a wspomnienie nie przynoszącej rozwiązań rozmowy z Juharem tylko pogarszało sprawę. Biada wrogom, którzy w takiej chwili chcieliby zaatakować klan Szarych Wilków i trafiliby na swej drodze na Samotny Księżyc i Neyar.

Wkrótce powrócili Jeźdźcy, którzy zostali posłani za Czaszką, lecz ich wyprawa nie odniosła powodzenia. Trygarranin gdziekolwiek był pozostawał nieuchwytny.

Następnego dnia w końcu wróciły do domu Jewa i Nemain prowadząc ze sobą gościa, który chciał się widzieć z szamanami plemienia a w szczególności z Juharem. Prawie w tym samym czasie do obozu wrócili Jeźdźcy zwolnieni przez Aimego, Ilyę i Melesugun z ochraniania myśliwych podczas polowania na rogobyki. Nie było im dane odpoczywać na miejscu zbyt długo, bo część z nich została posłana do Głębi Shar’Rhaz. Samotny Księżyc miała nadzieję, że rozwiążą zagadkę ruin i nie pozwolą wciągnąć się jej otumaniającym wizjom jak to się przydarzyło Sedrekowi, Ordze i Zaharowi.

Calin zainicjował rozmowę z Białowłosa i Goniącą Wiatr, której także przysłuchiwała się Rayen. Mieli wtedy okazję poznać, jakimi ścieżkami każdą z grup prowadził los od czasu, kiedy rozstali się pod Wzniesieniem Wilków.

Samotny Księżyc pamiętając jak starsi Jeźdźcy z osady byli milczącymi świadkami ich Zestrojenia towarzyszyła dwom pozostałym Jeźdźczyniom podczas dopełnienia ich rytuału, podzielając radość obu dziewcząt z tego doniosłego, duchowego przeżycia.

Kiedy Jewa z Lodu i Nemain Goniąca Wiatr ukończyły swój rytuał zapadła już ciemna noc ale Juhar nie udał się na spoczynek tylko wrócił do trwających długo narad szamanów z przybyłym niedawno Trygarrańskim Jeźdzcem. Zastanawiające dla Rayen było, że w tak krótkim czasie dwóch Trygarriańczków chciało mówić z Juharem. Tylko, że Czaszka lżył i wyzywał szamana a Vukovar rozmawiał z mędrcem spokojnie. Wyglądało to jakby wśród samych Trygarran nastąpił rozłam jednak czy na pewno? Samotny Księżyc wspomniała historię opowiedzianą przez Jewę i Nemain o Trygarrańskim Jeźdzcu, który w przypływie szału wymordował wraz z Shar’Rhaz całą swoją osadę. Okrwawiona Czaszka także działał w porozumieniu ze zwierzoludźmi. Możliwe, że sami Trygarrańczycy są zaskoczeni i przerażeni tym faktem i stąd wizyta tego Vukovara w ich osadzie. Rayen pamiętała słowa Sedreka Szybkiej Włóczni o tym, co działo się z nimi podczas ich pobytu w Głębi Shar’Rhaz. Widmowy Jeździec był tam z nimi przez ten cały czas a pomimo tego, że i Orga i Sedrek nie byli zdolni do walki pogrążeni w swych snach na jawie to nie zostali przez niego zaatakowani. Dopiero, kiedy chcieli opuścić Głębie Jeździec złożony z mroku i dymu stanął do walki, nie wcześniej. A co jeżeli te wizje miały złamać ich wole i uczynić z nich bezmyślne bestie do zabijania, takie, jaką stał się Durvakh. W takim razie śmierć Zaraha mogła oznaczać coś zupełnie innego niż początkowo zakładała. Może to nie jego wilk oszalał tylko Liść w Strumieniu został złamany przez mroczną siłę ukrytą w ruinach Shar’Rhaz. Może atak Bestii nie był dziełem zniszczenia tylko dziełem ocalenia, ostatnim darem Bestii dla jej pana, zachowaniem jego honoru i powstrzymaniu mordu jego bliskich.

Znowu wiele pytań a tak niewiele odpowiedzi. Rayen zwykle w takich przypadkach zwracała się do swego ojca, czego nie mogła już teraz uczynić. Nie chciała zawracać głowy Calinowi, który sposobił się do zaślubin z Ilyą ani tym bardziej ponownie dyskutować na ten temat z Juharem Dwa Duchy. Zamiast tego wsiadła na wilczycę i ruszyły razem w noc.

Krążyły po okolicy tak długo aż Samotny Księżyc uspokoiła swe myśli. Wtedy wraz z Neyar wspięła się na niewielkie wzniesienie. Dziewczyna padła tam na kolana i dotknęła dłońmi ziemi prerii. Mimo że już od dłuższego czasu chłodny, nocny wiatr muskał ziemię nadal można było wyczuć w niej ciepło promieni słonecznych. Rayen starała się wczuć w nastrój panujący dookoła. Noc była cicha, bo zwierzęta żyjące za dnia poukładały się do snu a nocne drapieżniki, które ruszyły na łowy poruszały się prawie bezszelestnie polując na swa zdobycz. Step wydawał się taki jak dawniej, ale nie był już taki sam jak kiedyś. Kiedy dziewczyna uniosła głowę i spojrzała na srebrny glob rozjaśniający niebo zrozumiała że coś się zmieniło. Księżyc nie był taki jak pamiętała, ten, który teraz widziała wyglądał jak ten z jej wizji. Miała wrażenie, że ona przygląda się jemu a ona wpatruje się w nią. Neyar podniosła łeb i zawyła przeciągle, Rayen poczuła jak po policzkach płyną jej łzy.

Gdy w końcu Samotny Księżyc ułożyła się na spoczynek sen od razu pochwycił w ją w swe ramiona. A później nadeszła ni to wizja ni to sen, który przyniósł im wszystkim wiedzę, ale rozbudził nowe wątpliwości i pytania. W obozie zapanowało podniecenie. Wszyscy młodzi Jeźdźcy obecni w domu gnani tą samą potrzebą zgromadzili się w namiocie starego szamana. Deszcz w Twarzy swoim donośnym głosem opowiadała ich sen Dwom Duchom. Nemain nie mogła usiedzieć cicho i wtrącała, co rusz coś od siebie. Rayen tylko skinęła głową, kiedy wzrok Juhara padł na nią, potwierdzając słowa dwojga młodych. Na koniec Jewa tonem, który sugerował, że nie opuści tipi szamana dopóki nie otrzyma odpowiedzi zadała pytania, które nurtowały ich wszystkich.


ILYA „CIHCE OSTRZE”


Ilya była co najmniej onieśmielona wylewnym i ciepłym przywitaniem jakie zgotował im Churkurr. Słysząc swoje imię w ustach starszego Jeźdźca zarumieniła się i spuściła skromnie wzrok, a prezent przyjęła z jeszcze większymi wypiekami na twarzy. Długo też spoglądała za nimi, gdy ruszyli w kierunku osady. Zabawne, ledwie opuściła dom a już gdzieś w głębi siebie odczuwała tęsknotę i niecierpliwość. Czy może to z powodu przyrzeczeń jakie ona i Calin złożyli sobie nawzajem?

Jednakże kiedy decydowała się na wyjazd wiedziała, co ją czeka. Wiedziała, że prace wśród stada nie będą jej odpowiadały, szczególnie jeśli miała zaganiać zwierzęta pod włócznie myśliwych. Każda śmierć szarpała jej sercem niczym cios wymierzony ostrym żywonożem. Ten obowiązek spełniała bez przyjemności i dokładności, więc jej towarzysze szybko zorientowali się, że lepiej nie powierzać jej takich zadań.

Ciche Ostrze powoli przyzwyczajała się do rutyny, a nudę zabijała snuciem planów na przyszłość. To pozwalało jej na oderwanie się od przykrych myśli dotyczących zwierząt, lecz także wzmagało jej tęsknotę za domem, który przecież opuściła chcąc odpocząć przez chwilkę od wspomnień, które nachodziły ją na każdym kroku.

Noc zapadała tutaj szybko, a Ilya i Sabah dopiero przy ognisku poczuły jak bardzo są zmęczone. Zdawałoby się, że sen nadszedł gdy tylko położyła się na posłaniu. Spała mocno i spokojnie, jak od dawna nie spała w swoim tipi. Jednakże sen, który nawiedził ją wydawał się być tak materialny i rzeczywisty. Dziewczyna walczyła z przemożną ochotą dotknięcia idącej obok osoby, bojąc się, że już nigdy nie obudzi się z tego dziwacznego snu. Obudziwszy się ze zdumieniem stwierdziła, że naprawdę dzieliła ten sen ze wszystkimi młodymi Jeźdźcami. Opowiedzieli sobie wszystkie zapamiętane szczegóły utwierdzając się w przekonaniu, że wszystko było prawdziwe. Aime jednak chciał pozostać na posterunku, choć Ilya uważała, że któreś z nich powinno ruszyć do wioski by wywiedzieć się, co powinni czynić dalej.
 
Ravanesh jest offline