Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 16:55   #22
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Grota

Rozmawiali o swoich planach, i sytuacji w której się znaleźli. Każdy rzucił jakąś sugestię, każdy wyraził swoje zdanie, niektórzy chcieli ruszać do Vasu, inni rankiem zobaczyć co zostało z Brim, kilku liczyło na wiadomości od trójki zwiadowców. Rozmawiali przy ognisku czekając ,aż upolowany królik upiecze się, dzieli się między sobą suchym prowiantem. Promienie księżyca przenikały przez korony drzew rzucając blady blask na jaskinię. Półgodziny w czasie których upolowany królik wisiał nad ogniskiem, dłużyło się niemiłosiernie, dzieci wygłodniałym wzorkiem patrzyły na mięso, niejednemu głośno zaburczało w brzuchu. Lecz w końcu nadeszła upragniona godzina, i zwierzę zostało zdjęte znad ogniska. Falanthel wyjął mały nóż, którym wcześniej oprawił królika i podzieli mięsiwo na dziewięć w miarę równych porcji. Nie było tu miejsca na wnikanie czy ktoś je dużo czy mało, każdemu przysługiwało tyle samo mięsa. Siedząc przy ognisku zaczęli swa skromną wieczerzę, była ona inna niż wszystkie które znali. Nigdy nie jedli w tym gronie, nigdy jedzenie nie smakowało tak cierpko, niektórzy w ogóle nie czuli jego smaku. Pomyśleć ,że tak niedawno wracali z pracy, i z podwórza by zasiąść z rodzinami do stołów. A jednak los rzucił ich do jaskini w środku puszczy, gdzie przyszło spożywać im ten skromny posiłek w atmosferze smutku i samotności. W czasie jedzenia ktoś mruknął słowo lub dwa, kapłani odmówili swe modlitwy nim przystąpili do posiłku.
Czas mijał szybko na naradach, rozmyślaniach, a momentalni na głuchej ciszy, gdy każdy pogrążał się we własnym smutku. Szybko zrobiło się bardzo ciemno, a ognisko leciutko przygasło. Byli zmęczeni, noc trwała już dobre kilka godzin, niektórzy ułożyli się do niespokojnego snu , inni zasnęli na siedząco, przy ognisku. Ulv skulił się w nogach Eburona który też już przysypiał, niemrawo walcząc o zachowanie przytomności umysłu. Jedynie dwie osoby siedziały przy wejściu do jaskini w pełnej gotowości, Harril i Falanthel . Krasnolud zgłosił się do pełnienia warty, gdyż dobrze widział w mroku, a ponadto chciał się jakoś odwdzięczyć za ofiarowane jadło. Elf zaś postanowił dotrzymać mu towarzystwa, rozumiał jaki smutek czuli inni po stracie rodziny, sam kiedyś to przeżył i wiedział ,że sen dobrze im zrobi. Siedzieli przy malutkim wejściu do jaskini wpatrzenie w ciemność pilnie nasłuchując podejrzanych odgłosów.

Ich trud nie okazał się daremny, po około dwóch godzinach czatowania, kiedy wszyscy poza nimi już spali, elf usłyszał szelest w pobliskich krzakach. Szybko dał swemu towarzyszowi znak by ten zamilkł i wskazał w tamtą stronę. Elfy nie widziały w ciemnościach tak dobrze jak krasnoludy, i wrodzona zdolność młodego wojownika okazała się teraz nieoceniona. Przymrużył oczy i spojrzał w wskazane przez Falanthela stronę. Od razu wypatrzył kontury między krzakami, dwa małe stworzenia z długimi dzidami przedzierały się przez zarośla w stronę jaskini. Chyba mówiły coś do siebie cicho, jednak ani młody łowca ani wojownik nie byli wstanie tego usłyszeć. Harril zacisnął dłoń na toporze, a pot spłynął mu po czole. Jeżeli te gobliny zobaczą ich kryjówkę, może się to skończyć bardzo źle.

Jednak tym razem szczęście dopisało młodym uciekinierom, gobliny najwidoczniej nie zauważyły w pieczary gdyż, ominęły ją zagłębiając się dalej w las. Jednak bez wątpienia czegoś szukały. Ich? Dezerterów? Czy czegoś innego? Harril najciszej jak umiał szepnął do łowcy.

- Budzimy resztę? – szepcząc wskazał ich śpiących towarzyszy.

Decyzja należała teraz do Tropiciela, który omiótł wzorkiem wszystkich zebranych w jaskini.

Brim Ruiny

Trójka zwiadowców postanowiła wycofać się po cichu w stronę chaty Eliota która ukryta była w pobliskim lesie. Powoli delikatnie stawiając kroki znikli w gęstwinie, pozostawiając świętujących orków za sobą.
Las nocą był tajemniczym miejscem, serca mocniej uderzały im a każdy głośniejszy szelest liści. Trójka samozwańczych zwiadowców powoli poruszała się przez pogrążony we śnie las.



Kilka razy zatrzymywali się nasłuchując, jednak dokoła zawsze panowała całkowita cisza. Po stosunkowo niedługim marszu trójka dzieci, dotarła do szałasu Eliota , a raczej do tego co po nim pozostało. Najwidoczniej orkowie znaleźli to miejsce gdyż rudera wyglądała jeszcze gorzej niż zwykle.



W środku stał połamany przez szabrowników stół, zniszczone krzesło, a na ziemi leżało wiele gałęzi. Jednak sprawców nie było w pobliżu, a noc była już późna. Marysia ziewnęła cichutko, sen by się im przydał ,zwłaszcza po tym co zobaczyli w Brim. Chata młodego złodziejaszka mimo ,że zniszczona wydawała się dobrym do odpoczynku miejscem. Orkowie już tu byli, i zabrali wszystko co uważali za cenne więc chyba nie mieliby powodów by tu wracać? Zwiadowcy popatrzyli po sobie zastanawiając się nad swoimi dalszymi posunięciami.
 
Ajas jest offline