Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-05-2010, 07:37   #21
 
Nathias's Avatar
 
Reputacja: 1 Nathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znanyNathias wkrótce będzie znany
Timmy w końcu doszedł do siebie. Wyrzuty i ból nadal go dręczyły, jednak musiał się wziąć w garść.
-Demokracją - jak to nazwałeś - nic nie wskóramy. - powiedział do grupy.
-Będziemy tylko dyskutować i nic z tego nie wyniknie.
Timmy czytał u swojego mentora jedną księgę, w której duże miasto zostało wzięte bez żadnej bitwy, bo panowie szlachta nie mogli się zdecydować kto ma dowodzić. Może całe to czytanie nie było takie złe?
-W mieście nie mamy czego szukać. - ciągnął dalej
-Tak jak bard powiedział, w najlepszym razie nas przegonią, jeśli nie obrabują. Tutaj zostać też nie możemy. A jedyne co nam pozostało to zemsta. Taka jest prawda. Nie mamy gdzie spać. To zbudujmy szałasy. Nie mamy co jeść, idzmy zapolować. Nie wiem jak dla was, ale dla mnie najważniejsze jest dopadnięcie wszystkich, którzy napadli na naszych bliskich. - Timmy zrobił krótką pauzę starając sobie przypomnieć ojca i matkę. Ale nie widział ich twarzy. tylko sylwetki. Nie widział twarzy...
-Mamy las i las niech będzie naszym domem. Ujarzmimy go. Urośniemy w siłę. A potem wymordowanie wszystkich zielonoskórych, co do nogi. - krew zawrzała w żyłąch chłopaka. Rządza nim zawładnęła. Jego sylwetkę otoczyła delikatna poświata. Nagle od jego postaci zerwał się wiatr, zmiatający liście wokoł Timmiego. Nie widział już polanki. Nie widział ocalałych. Widział parszywe, zielone gęby orków i goblinów. Widział, jak bez litości mordują jego przyjaciół, jego ojca. Na ten widok skumulowana w jego ciele energia uwolniła się. Wiatr się wzmógł czyszcząć polankę z lżejszych przedmiotów i podrywając poły szat i ubrań wszystkich zebranych. Chwilę później wszystko ucichło, a on upadł na kolana. Dyszał ciężko.
-Wybaczcie mi ten wybuch - szepnął Timmy, starając się podnieść. Widać osłabiło go to mocno. Nie był przygotowany do przepływu tak dużej energii przez jego ciało.
-Uh...a co do pomysłu z...wioską, to potrzebujemy...narzędzi, więc musimy tam iśc.... Pytanie tylko...czy teraz, czy jak zapadnie zmrok
Timmy powoli podszedł do miejsca, gdzie wcześniej siedział. Ciężko oparł się o drzewo i osunął w to samo miejsce co wcześniej. Oddychał głęboko i raptownie, jednak ze wszystkich sił starał się unormować oddech. Takiej zadyszki nie miał jeszcze nigdy.
 
__________________
Drink up me hearties, yo ho...
Nathias jest offline  
Stary 23-08-2010, 16:55   #22
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Grota

Rozmawiali o swoich planach, i sytuacji w której się znaleźli. Każdy rzucił jakąś sugestię, każdy wyraził swoje zdanie, niektórzy chcieli ruszać do Vasu, inni rankiem zobaczyć co zostało z Brim, kilku liczyło na wiadomości od trójki zwiadowców. Rozmawiali przy ognisku czekając ,aż upolowany królik upiecze się, dzieli się między sobą suchym prowiantem. Promienie księżyca przenikały przez korony drzew rzucając blady blask na jaskinię. Półgodziny w czasie których upolowany królik wisiał nad ogniskiem, dłużyło się niemiłosiernie, dzieci wygłodniałym wzorkiem patrzyły na mięso, niejednemu głośno zaburczało w brzuchu. Lecz w końcu nadeszła upragniona godzina, i zwierzę zostało zdjęte znad ogniska. Falanthel wyjął mały nóż, którym wcześniej oprawił królika i podzieli mięsiwo na dziewięć w miarę równych porcji. Nie było tu miejsca na wnikanie czy ktoś je dużo czy mało, każdemu przysługiwało tyle samo mięsa. Siedząc przy ognisku zaczęli swa skromną wieczerzę, była ona inna niż wszystkie które znali. Nigdy nie jedli w tym gronie, nigdy jedzenie nie smakowało tak cierpko, niektórzy w ogóle nie czuli jego smaku. Pomyśleć ,że tak niedawno wracali z pracy, i z podwórza by zasiąść z rodzinami do stołów. A jednak los rzucił ich do jaskini w środku puszczy, gdzie przyszło spożywać im ten skromny posiłek w atmosferze smutku i samotności. W czasie jedzenia ktoś mruknął słowo lub dwa, kapłani odmówili swe modlitwy nim przystąpili do posiłku.
Czas mijał szybko na naradach, rozmyślaniach, a momentalni na głuchej ciszy, gdy każdy pogrążał się we własnym smutku. Szybko zrobiło się bardzo ciemno, a ognisko leciutko przygasło. Byli zmęczeni, noc trwała już dobre kilka godzin, niektórzy ułożyli się do niespokojnego snu , inni zasnęli na siedząco, przy ognisku. Ulv skulił się w nogach Eburona który też już przysypiał, niemrawo walcząc o zachowanie przytomności umysłu. Jedynie dwie osoby siedziały przy wejściu do jaskini w pełnej gotowości, Harril i Falanthel . Krasnolud zgłosił się do pełnienia warty, gdyż dobrze widział w mroku, a ponadto chciał się jakoś odwdzięczyć za ofiarowane jadło. Elf zaś postanowił dotrzymać mu towarzystwa, rozumiał jaki smutek czuli inni po stracie rodziny, sam kiedyś to przeżył i wiedział ,że sen dobrze im zrobi. Siedzieli przy malutkim wejściu do jaskini wpatrzenie w ciemność pilnie nasłuchując podejrzanych odgłosów.

Ich trud nie okazał się daremny, po około dwóch godzinach czatowania, kiedy wszyscy poza nimi już spali, elf usłyszał szelest w pobliskich krzakach. Szybko dał swemu towarzyszowi znak by ten zamilkł i wskazał w tamtą stronę. Elfy nie widziały w ciemnościach tak dobrze jak krasnoludy, i wrodzona zdolność młodego wojownika okazała się teraz nieoceniona. Przymrużył oczy i spojrzał w wskazane przez Falanthela stronę. Od razu wypatrzył kontury między krzakami, dwa małe stworzenia z długimi dzidami przedzierały się przez zarośla w stronę jaskini. Chyba mówiły coś do siebie cicho, jednak ani młody łowca ani wojownik nie byli wstanie tego usłyszeć. Harril zacisnął dłoń na toporze, a pot spłynął mu po czole. Jeżeli te gobliny zobaczą ich kryjówkę, może się to skończyć bardzo źle.

Jednak tym razem szczęście dopisało młodym uciekinierom, gobliny najwidoczniej nie zauważyły w pieczary gdyż, ominęły ją zagłębiając się dalej w las. Jednak bez wątpienia czegoś szukały. Ich? Dezerterów? Czy czegoś innego? Harril najciszej jak umiał szepnął do łowcy.

- Budzimy resztę? – szepcząc wskazał ich śpiących towarzyszy.

Decyzja należała teraz do Tropiciela, który omiótł wzorkiem wszystkich zebranych w jaskini.

Brim Ruiny

Trójka zwiadowców postanowiła wycofać się po cichu w stronę chaty Eliota która ukryta była w pobliskim lesie. Powoli delikatnie stawiając kroki znikli w gęstwinie, pozostawiając świętujących orków za sobą.
Las nocą był tajemniczym miejscem, serca mocniej uderzały im a każdy głośniejszy szelest liści. Trójka samozwańczych zwiadowców powoli poruszała się przez pogrążony we śnie las.



Kilka razy zatrzymywali się nasłuchując, jednak dokoła zawsze panowała całkowita cisza. Po stosunkowo niedługim marszu trójka dzieci, dotarła do szałasu Eliota , a raczej do tego co po nim pozostało. Najwidoczniej orkowie znaleźli to miejsce gdyż rudera wyglądała jeszcze gorzej niż zwykle.



W środku stał połamany przez szabrowników stół, zniszczone krzesło, a na ziemi leżało wiele gałęzi. Jednak sprawców nie było w pobliżu, a noc była już późna. Marysia ziewnęła cichutko, sen by się im przydał ,zwłaszcza po tym co zobaczyli w Brim. Chata młodego złodziejaszka mimo ,że zniszczona wydawała się dobrym do odpoczynku miejscem. Orkowie już tu byli, i zabrali wszystko co uważali za cenne więc chyba nie mieliby powodów by tu wracać? Zwiadowcy popatrzyli po sobie zastanawiając się nad swoimi dalszymi posunięciami.
 
Ajas jest offline  
Stary 23-08-2010, 17:17   #23
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Falanthel uznał, że jak na obecne warunki królik wyszedł mu całkiem niezły. Co prawda nie miał ochoty na dodatkową porcję, mimo iż jego, jak i innych, była dość skromna, ale mógł z czystym sumieniem stwierdzić, że czuje się najedzony. Po prawdzie nie odczuwał głodu chociaż cały dzień spędził w lesie, a jego ostatnim posiłkiem była pajda chleba na śniadanie. Teraz jednak nie w głowie mu było martwienie się własnym żołądkiem. Myślami wędrował do Brim. Czy tamtej trójce uda się powrócić? Tego nie wiedział. Przypuszczał jednak, że ich wyprawa zda się na nic bo i cóż takiego ważnego mogli tam znaleźć?

Tymczasem mrok otulił pobliski las. Słabiutkie światło księżyca oświetlało okolicę nadając jej upiorny wygląd. Gdzieś w oddali zawył samotny wilk, ale jedynym który zareagował był wilk druida, chociaż jego reakcja ograniczyła się do chwilowego podniesienie uszu. Inni się tym nie przejęli, choć może nawet nie usłyszeli, tak byli pochłonięci dyskusją o najbliższej przyszłości. Elf nie wtrącał się. Żadnego z ich pomysłów nie uznał za dobry. W mieście z pewnością nikt ich z otwartymi rękoma nie powita. Nikt też nie ruszy z odsieczą czy zemstą by wyżynać orki i gobliny, bo cóż mieszkańców z oddalonego miasta może obchodzić los małej osady? Powrót do wioski też wydawał się bezsensowny. Szczególnie teraz, świeżo po najeździe. Myśliwy był zdania, że przeszłość należy zostawić za sobą i skupić się na tym co dopiero ma się stać. Każdy z obecnych w grocie musiał ułożyć sobie życie od nowa.

Po kolacji niektórzy zaczęli szykować się do snu. Łowca zwrócił szczególnie uwagę na druida i jego zwierzaka. Musieli być ze sobą na prawdę zżyci. Harril zgłosił się na ochotnika jako ten, który mógłby objąć wartę. Falanthel początkowo nie miał na to ochoty, ale po posiłku stwierdził, że i tak nie jest śpiący, więc może potowarzyszyć krasnoludowi. Obaj więc siedli w wejściu i obserwowali pobliski teren. Czasem też o czymś rozmawiali, ale elf okazał się nie być najlepszym rozmówcą. W pewnym momencie coś usłyszał i nie brzmiało to na żadne zwierzę.

Położył rękę na ramieniu towarzysza i przyłożył palec do swoich ust, co miało oznaczać by ten zamilkł. Następnie wskazał Harrilowi kierunek z którego dochodził niepokojący dźwięk. Okazało się, że dwójka goblinów zapuściła się głębiej w las. Było to dość ciekawe, czego mogą tu szukać? Elfowi przychodziły tylko dwie rzeczy do głowy. Albo szukają ocalałych mieszkańców wioski albo dezerterów jeżeli takowych, po ostatnim "zwycięstwie", mają. Chyba, że najazd na wioskę nie był celem, a za zadanie miał tylko wykurzyć stąd mieszkańców. Może ci barbarzyńcy chcą znaleźć coś cennego w okolicy?

- Budzimy resztę? - pytanie krasnoluda wyrwało myśliwego z zamysłu. Obejrzał się tylko w kierunku śpiących kolegów. Przeżyli już dość jak na jeden dzień, a nic nie wskazywało na to by gobliny spostrzegły, że są obserwowane. Ognisko zgasło jakiś czas temu, więc jaskinia w ciemnościach była niemożliwa do wypatrzenia chyba, że by się wlazło prosto na nią. Falanthel podjął decyzję:

- Nie, niech sobie pośpią. Obudź najwyżej druida. On zna tę okolicę, może będzie wiedział co takiego mogło tu zainteresować gobliny. Ja ruszę kawałek za nimi. Spróbuję się czegoś dowiedzieć. Do świtu będę z powrotem. Gdybym się nie zjawił... - tu zamilkł na chwilę zdając sobie sprawę co to może oznaczać - ...ruszajcie dalej.

Nie czekając na odpowiedź Harilla wyskoczył z jaskini i ruszył za barbarzyńcami. Może nie mieć tak dobrego wzroku w ciemnościach jak krasnolud, ale w lesie będzie niezauważalny dla takich amatorów z jakimi ma do czynienia.
 
Col Frost jest offline  
Stary 23-08-2010, 17:34   #24
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
BoYos


Gdy doszli do chaty Elliot zdziwił się, że i tutaj orki napadły jego mienie. Wszedł pomału do chaty i rozejrzał się w niej jako pierwszy. Zabrali wszystko. Westchnął jedynie oglądając pozostałości po tym co sam zrobił. Zaprosił reszte gestem ręki do środka.
-Musimy obmyślić plan działania. Ktoś ma jakiś pomysł? Narazie najważniejsze jest zregenerować siły. - zaczął rozmowę młody złodziejaszek.
Nastoletnia czarownica w myślach przyznała mu najgłębszą z racji, przy okazji zagryzając wargę. Tak jak się spodziewała, orcza banda dość dokładnie przeczesała okolicy samego Brim. Właściwie, gdyby nie przypadkowe spotkanie z prostaczkami na polance, Marysia mogłaby zostać zaskoczona przez zielonych w dowolnej chwili dowolnej czynności. Była to myśl dość upiorna, wywołująca w nawet niezbyt oddanej praktykom religijnym niewieście chęć wyrażenia swojej wdzięczności bogom wszelkim. Ale żeby to nastąpiło, musiała najpierw dotrwać do miasta i to w takim stanie, by plusy przeważały nad minusami. Komfortowa regeneracja sił należała do puli z której ciągnie się plusy; konieczność dzielenia chatki z dwoma typkami spod ciemnej gwiazdy, w dodatku pamiętając że przez całą noc będzie musiała być chociaż jedna osoba na warcie, definitywnie krzyczała całym swym jestestwem “minus”.
Dziewczynka westchnęła.
-Zależy, czego ma dotyczyć ten plan. Połączenia się z resztą grupy? Powrotu do Brim? Zabezpieczenia się na dzisiejszą noc? Musimy to nieco uporządkować.
-Jeżeli chodzi o zabezpieczenie się na dzisiejszą noc, to omówimy na koniec. Na razie trzeba się zastanowić, czy wracamy do Brim, czy uciekamy jak najdalej. Szczerze powiedziawszy z koni raczej nic nie zostało. Jednakże...myślę, że może być dużo kosztowności w skrytkach pozostałości domów. - uznał
”Nawet tak daleko od centrum wioski,,” Ian był lekko zdziwiony tym co zastali, jeszcze tego samego ranka widział chatę w stanie...prawie nietkniętym jeśli tak można było nazwać ruderę na skraju lasu.
-Według mnie powinniśmy przesiedzieć tu do brzasku, wtedy już zielonych nie powinno być w osadzie, a i mięlibyśmy trochę czasu na przeszukanie zgliszcz.- chłopak usiadł na progu rozpadającej się rudery czekając na reakcję reszty.
Czarownica spoglądała od dłuższej chwili na Elliota z ukosa. No tak. Skrzynki z kosztownościami. Ciekawe skąd wiedział gdzie takie potencjalnie mogą być? Na przyszłość, zapamiętać-zabezpieczyć swoją notką z eksplodującymi runami.
-Nie brzmi to...najgorzej. Aczkolwiek! Nie jestem pewna, czy dużo się z owych skrytek ostało. Pamiętaj, goblin brak mięśni nadrabia umiejętnością dokładnego przetrzepania wszystkiego, co może w jakiś sposób zapewnić mu jedzenie lub oszczędzić batów od orczego pana. Poza tym... -Zmarszczyła czoło, szukając czegoś do czego mogłaby się przyczepić -Poza tym, może nie tyle co przesiedzieć, co przespać się, trzymając się ustalonego systemu pilnowania siebie nawzajem. Nie będziemy nadawać się do zbyt wielu rzeczy rano, jeśli teraz nie odpoczniemy.
Tak. Jeśli nie masz się czego czepić, zawsze czep się użytego słownictwa!
- Możliwe. Mogło już nic nie zostać. Jednak ja bym się tak szybko nie poddawał. Pamietaj, że podpalili prędzej niż wszystko przeszukali. Śpieszyli się i byli pod dawką adrenaliny. Tak mi się przynajmniej wydaje. - nagle cicho się zaśmiał.
- Może to ironiczne, ale wpadłem na szalony pomysł... Co powiecie na...porwanie jednego z goblinów. - spojrzał na dzieci wiedząc, że teraz nikt nie będzie traktował go poważnie.
-Dogadasz się z takim?- parskną mieszaniec spoglądając na Eliota. Po czym zaczął rozglądać się po wnętrzu w poszukiwaniu czegoś co mogłoby być warte więcej niż żarzące się deski powyrywane ze ścian chatki.
-Popieram wiedźmę, powinniśmy odpocząć, mogę pierwszy stanąć na warcie...-”...i tak nie zasnę, muszę to wszystko ułozyć w całość” dokończył w myślach Ian starając się przemyśleć ich obecne położenie.
-Z tym goblinem to znowu nie tak głupio, ale tylko jakiegoś takiego którego zniknięcia nie zauważą. Wiecie, pewnie mają wliczone straty w mniejszych zielonych wliczone w blians i nie przejmą się zbytnio. A korzyści, hm...hm hm. Kiedy chciałbyś go łapać?
Elliot zrobił oczy jak pięć złotych monet. Spojrzał na wiedźmę nie wierząc, że wzięła jego pomysł na serio. Możliwe, że coś w tym jest.
- Szczerze nie wiedziałem, że ktoś podchwyci ten pomysł. Złapać goblina nie robiąc szumu... Myślę, że rano. O świcie. Jak będą spali.
-Do świtu jeszcze sporo czasu, powinniśmy odpocząć, stanę pierwszy na warcie i tak z naszej trójki mam największe szanse wypatrzenia czegokolwiek w nocy...-podsumował Ian po czym z powrotem usiadł na progu rudery.
 
Ajas jest offline  
Stary 23-08-2010, 17:39   #25
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Las część Północna

Falanthel przedzierał się przez krzaki i zarośla w stronę w którą jego zdaniem poruszały się gobliny. Strzałę miał przygotowaną wszystkie zmysły wyczulone. Nie wiedział czy stworzenia zdają sobie sprawę z jego obecności, ale wolał tego nie sprawdzać. Powoli stawiał kroki, mijały minuty po dłuższej chwili marszu w ciemności stracił rachubę czasu. Wokół była ciemność i głucha cisza, zimne kropelki potu płynęły po twarzy elfa. Jednak po goblinach nie było żadnego śladu, jedynymi kształtami były drzewa i krzaki, skryte pod osłoną nocy.

Młody łowca szedł dalej, minęła godzina? Dwie? Trzy? Nie miał bladego pojęcia, jedyne co było pewne to brak goblinów w pobliżu, i jak gdyby zmiana flory w okolicy. Drzewa miały inne kształty, krzaki wydawały się wyższe, jednak mrok nocy nie pozwalał na dokładniejsza analizę. I wtedy usłyszał to, szelest liści za sobą uderzenia o ziemi, coś bez wątpienia biegło na niego od tyłu. Elf wziął głęboki oddech odwrócił się błyskawicznie, i wystrzelił w stronę dźwięku.

Strzała przeszyła powietrze, i wbiła się w jedno z drzew. Na elfa który pospiesznie starał nałożyć się drugą strzałę na cięciwę, wyskoczyło coś z krzaków. Falanthel wywrócił się przygnieciony warczącym ciężarem. Czuł na piersi cztery łapy, i myślał że to już koniec.
Wtedy Ulv zaskomlał przyjaźnie.

Elf wypuścił głośno powietrze, patrząc w znany mu pysk zwierzaka Eburona . Wilk zszedł z niego, pozwalając młodzieńcowi wstać, po czym chwycił w zęby jego rękaw i pociągnął delikatnie. Intencja zwierzaka była oczywista, gest ten oznaczał „chodź za mną”
Falanthel spojrzał na zwierzę i już chciał odesłać je do właściciela gdy księżyc wyjrzał zza chmur oświetlając kawałek lasu w którym się znajdowali. Blade promienie przedarły się przez koronę drzew i elf mógł lepiej przyjrzeć się okolicy, jednak to zobaczył wcale go nie zadowoliło. Teraz poznawał już te pokręcone drzewa i krzewy. Stał jakieś kilka metrów od granicy wewnętrznego lasu, gdyby nie Ulv na pewno by tam wkroczył. Zapuszczanie się w serce lasu wymagało odwagi nawet w dzień, w nocy graniczyło jedynie z szaleństwem. Jeżeli gobliny udały się tam, to elf był pewien ,że już nie wrócą. Pogłaskał wilka po głowie i ruszył za nim w stronę groty, uważnie rozglądając się na wszystkie strony.

Grota - noc.



Większość uciekinierów spała. Poza Harillem i Eburonem obudził się również Mylay którego męczyły koszmary. Usłyszawszy wzmożone szepty zbliżyły się do dwóch wartowników, i po usłyszeniu co zaszło czekał wraz z nimi na powrót wilka. Minuty dłużyły się, a elfa ani zwierzęcia wciąż nie było widać, dopiero po około półtorej godziny wyłonili się oni z krzaków. Elf spojrzał na grupkę czekającą na niego, i gdy już wkroczył do jaskini szepnął do nich.

- Żadnego nie udało mi się dorwać. Zgubiłem ich niedaleko wewnętrznej części lasu. – skonfrontował swoje spojrzenie ze spojrzeniem druida. Obaj wiedzieli że gobliny nie miały szans by stamtąd wrócić. Chwile jeszcze szeptali coś między sobą, po czym krasnolud i tropiciel ułożyli się do snu, zostawiając wartę w rękach Eburona i Mylaya
Przez resztę nocy nie działo się nic interesującego.

Grota – ranek

Promienie wczesnego słońca wpadły do jaskini. Wartownicy stwierdzili zgodnie że pora obudzić resztę. Nie zajęło im to długo, i po krótkiej chwili zaspane dzieci siedziały w jaskini przecierając twarze i oczy. Jedynie Harril spał dalej, gdyż druid stwierdził ,że należy mu się odpoczynek za sprawowanie warty przy wejściu. Kilka osób wyszło na zewnątrz by poszukać świeżego drewna, kapłani odmówili swe poranne modlitwy. Nastrój wciąż był ponury, a świadomość tego ,że spalenie Brim nie było tylko sennym koszmarem tylko pogłębiała smutek. Elf zniknął na jakieś półgodziny, by wrócić z upolowanym królikiem.

- Tylko tyle mogłem złapać w tak krótkim czasie. – wyjaśnił łowca, i zabrał się do oporządzania zwierzyny. W tym czasie Harill wreszcie się obudził. Gdy oprawiony już królik piekł się w ognisku, Oskar zwrócił się do osób które w nocy stały na straży.

- Działo się coś niepokojącego w nocy?

Wartownicy popatrzyli po sobie zastanawiając się czy warto uświadomić resztę o obecności goblinów w okolicy.

Chata Eliota


Ian jako pierwszy stanął na straży. Chciał poukładać na spokojnie myśli w głowie, a do tego potrzebował ciszy i samotności. Inni nie protestowali, Eliot położył się na tym co kiedyś było jego łóżkiem, zaś Marysia ułożyła się głębiej w szałasie. Noc mijała spokojnie, poza hukaniem sów, i szelestem liści, pół-elf nic nie zaobserwował i nie usłyszał. Po paru godzinach obudził Eliota i zmienili wartę. Młodzian również nie doczekał się niczego interesującego.
Rankiem, Marysia niemrawo otworzyła oczy, i przetarła je. Wciąż znajdowała się w chatce wiedźmy a to oznaczało że orkowie gobliny i inne potwory nie były tylko złym snem. Nie napawało jej to entuzjazmem, tak samo jak dwójki jej towarzyszy. Brzuchy zaburczały głośno, dzieci dopiero teraz zdały sobie sprawę jak dawno jadły. Popatrzyli po sobie.

- Inni pewnie czekają, a łowca miał królika... – rzucił pół-efl do reszty.
- Eburon pewnie też ma jakieś pędy czy jadalne korzenie. – dodał Eliot a jego brzuch upomniał się głośno o wspomniane pędy i królika.
- Jeżeli chcemy zdążyć na spotkanie powinniśmy ruszać. – powiedziała młoda wiedźma.

Grupka zwiadowców, spojrzała w stronę drzew. Perspektywa przedzierania się przez krzaki o pustym żołądku nie była kusząca, ale jeżeli chcieli zdążyć musieli ruszać jak najszybciej. Jeżeli nie przyjdą na polankę, inni na pewno uznają ich za martwych, i rusza w dalszą drogę bez nich. Zostawanie zaś sam w trójkę na pastwie orków nie było zachwycającym pomysłem.
Dzieciaki popatrzyły po sobie po raz kolejny aż w końcu Ian rzekł.

- To idziemy?
 
Ajas jest offline  
Stary 23-08-2010, 18:03   #26
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Łowca po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów zaczął się skradać. Na wszelki wypadek złapał za łuk oraz wyciągnął z kołczanu strzałę. Przy odrobinie szczęścia mógłby nawet zabić oba gobliny, gdyby te spostrzegły, że ktoś podąża za nimi, ale elf miał nadzieję, że nie będzie musiał próbować swoich umiejętnościach podczas walki. Szczególnie w ciemnościach, gdy widział niewiele. Żeby chociaż księżyc chwilowo wychodził zza chmur...

Falanthel podążał, jak mu się zdawało, tropem goblinów. Czasami coś dosłyszał, czasem odnalazł jakieś ślady na ziemi, ale najczęściej błądził i kierował się instynktem bądź wyczuciem. W jakiś sposób był dziwnie spokojny jeśli szło o spostrzeżenie go przez kogokolwiek, a z drugiej zastanawiał się gdzie te dwa przeklęte stwory mogły się podziać. Od dobrej godziny tropiciel nie mógł znaleźć żadnych śladów ich obecności w okolicy. Czyżby go zgubiły? Jeśli tak, to prawdopodobnie zrobiły to nieświadomie. W końcu gdyby go dostrzegły nie bawiłyby się w ucieczkę tylko stanęły do otwartej walki. Tak przynajmniej myśliwy dedukował na podstawie różnych opowieści o orkach i goblinach. Sam niewiele w życiu miał z nimi do czynienia.

Wciąż starał się wyśledzić dwójkę barbarzyńców, gdy usłyszał za sobą niepokojący dźwięk. Błyskawicznie odwrócił się i ukląkł. Naciągnął cięciwę łuku i wyczekiwał. Coś biegło w jego stronę. Nie mógł to być ani goblin ani ork. To coś biegło zdecydowanie szybciej niż mógłby zrobić uzbrojony po zęby wojak. Do tego zbyt lekko stąpało po ziemi. Falanthel wyraźnie słyszał dźwięk czterech łap. To musiało być zwierzę. Ale jakie? Było coraz bliżej. Z dwadzieścia metrów, teraz piętnaście, dziesięć...

Elf nie wytrzymał. Wypuścił strzałę, chociaż nawet nie widział celu. Pocisk trafił w drzewo. Stworzenie wciąż się zbliżało. Łowca widział teraz wszystko w zwolnionym tempie. Jego prawa ręka sięgnęła po kolejną strzałę. Dwa palce już zacisnęły się na jej końcu, gdy z ciemności wypadł napastnik. Myśliwy nie analizował sytuacji, pociągnął za strzałę, która zdążyła się nieco wysunąć, ale wówczas zwierzę się na niego rzuciło. Tropiciel czuł zbliżający się nieubłaganie koniec. Upadł na plecy. Zamknął oczy szykując się na nieuchronne, ale ze zdziwieniem stwierdził, że mimo mijających chwil wciąż jest cały i zdrowy. Podniósł powieki i zobaczył wilka Eburona. Ten dyszał na niego z wywieszonym językiem. Falanthel odetchnął głęboko, delikatnie się uśmiechając. Wtedy zwierz zszedł z niego, pozwalając mu wstać. Chłopak chętnie skorzystał z tego przyzwolenia. Przykucnął i spojrzał w oczy wilka:

- Ale mi stracha napędziłeś. Co ty tu robisz? - spytał niemal bezgłośnie. Nie miał jednak czasu by się nad tym zastanawiać. Już chciał ruszać by kontynuować swe poszukiwania, lecz Ulv nie zamierzał mu na to pozwolić. Chwycił go zębami za rękaw i ciągnął w przeciwnym kierunku. - Co ty...? - zdążył tylko powiedzieć elf, gdy światło księżyca wreszcie oświetliło okolicę, przebijając się przez korony drzew. Łowca uświadomił sobie gdzie się znajduje. Jeszcze parę kroków i wszedłby do wewnętrznego lasu, a to byłoby jeszcze bardziej szalone niż powrót do Brim, w czasie gdy stacjonuje tam oddział zielonkawych wojów. Myśliwy mógł tylko przypuszczać, że to właśnie do wewnętrznego lasu poszły gobliny, szukając tego czegoś. W takim wypadku podążanie za nimi nie miało żadnego sensu. Nie mogły znać okolicy jeżeli ruszyły w tamtym kierunku, a jeśli tak było nie zmierzały do konkretnego miejsca tylko czegoś uparcie poszukiwały. Zresztą i tak nikt z tej dwójki już niczego nie zobaczy, a i oni nie będą mieli okazji by komuś cokolwiek pokazać. Falanthel przykucnął raz jeszcze, a prawą dłoń położył delikatnie na głowie wilka:

- Dziękuję - powiedział. - Uratowałeś mi życie. Pewnie Eburon cię wysłał? Obym nigdy nie musiał się wam odwdzięczać, a jeśli tak to obym się spisał tak jak wy dzisiaj - uśmiechnął się. Często rozmawiał ze zwierzętami jak ze zwykłymi ludźmi i chociaż poboczny obserwator nie dostrzegał żadnej reakcji z ich strony, tropiciel dobrze je rozumiał. A przynajmniej te, które chciały być zrozumiane. - Wracajmy.

Po drodze elf wyciągnął jeszcze z drzewa swoją strzałę. Nie miał ich za wiele, a zapowiadała się długa podróż. Nierozważnie byłoby stracić którąś z tak błahego powodu.

* * * * *

Po długim marszu oboje dotarli wreszcie do kryjówki, reszty ocalałych z wioski. Łowca musiał przyznać, że nawet jeżeli ktoś wiedział doskonale gdzie leży grota, z daleka nie był w stanie jej wypatrzeć. Osoby stojące przy wejściu zauważył dopiero z kilku metrów, nawet mimo światła księżyca, podczas gdy one pewnie widziały go już od dłuższego czasu. Falanthel ze zdziwieniem stwierdził, że nie tylko Harril i Eburon na niego czekają, ale jest wśród nich również Mylay. Czyżby jego krasnolud również obudził? A może ma po prostu lekki sen i usłyszał jak budzony był druid? Wilk, zadowolony z siebie, ominął wartowników i wbiegł do jaskini. Elf spojrzał na nich i z dezaprobatą pokręcił głową. Minąwszy ich, odwrócił się i szepnął:

- Żadnego nie udało mi się dorwać. Zgubiłem ich niedaleko wewnętrznej części lasu - następnie schylił się i wszedł do środka. Usiadł na ziemi, opierając się plecami o ścianę jaskini. Obok leżał Ulv. Tropiciel delikatnie głaskał go między uszami i wpatrywał się tępo w resztki drewna po ognisku. Wtedy wszedł druid.

- Gdyby nie ty i twój wilk byłoby już po mnie - myśliwy odezwał się niepytany. - Jak nowicjusz zgubiłem dwa gobliny, a potem jeszcze sprowadziłbym śmierć na własną głowę. Jestem waszej dwójce na prawdę wdzięczny - tu powstał i wyciągnął do Eburona rękę. - Mam nadzieję, że kiedyś w jakiś sposób wam się odwdzięczę. I miejmy też nadzieję, że ratowanie życia nie będzie konieczne.

* * * * *

Nad ranem druid zbudził Falanthela, który leniwie ziewnął, a potem rozciągnął młode kości. Przetarł oczy, a następnie wyszedł z groty. Ktoś musiał załatwić jakieś śniadanie. Nie tak długo musiał szukać jakiejkolwiek zwierzyny. Było mu to bardzo na rękę, bo przecież doskonale wiedział, że niedługo ktoś będzie się musiał udać na polankę odebrać trójkę wyrywnych, która wybrała się do wioski. Oczywiście zakładając, że wciąż żyją. Biorąc pod uwagę, że mało kto z grupy nie zgubiłby się w dziczy, tym który wyruszy będzie albo on sam, albo Eburon. No chyba, żeby ktoś wpadł na pomysł z wysłaniem Ulva.

Zwierzyną, jaką znalazł tropiciel, był kolejny królik. Identycznie jak poprzedniego dnia elf powoli sięgnął po strzałę, a następnie nałożył ją na cięciwę, którą, również powoli, naciągnął. Wycelował, przystawiając strzałę do prawego oka, a lewe przymykając. Wstrzymał oddech i skupił się. Po chwili wypuścił śmiercionośny pocisk, który trafił futrzaka prosto w kark. Łowca zadowolony zabrał skromne śniadanie do jaskini. Tam, gdy już oporządził i upiekł zwierza, a wszyscy zabrali się do jedzenia, Oskar okazał ciekawość względem, przespanego przez niego, okresu:

- Działo się coś niepokojącego w nocy?

- Pamiętajcie, że ktoś musi odebrać trójkę naszych awanturników z tamtej polanki - łowca zignorował pytanie krasnoluda. Nie zamierzał chwalić się swoją nieudolnością w nocnym tropieniu. - Ja mogę iść. Szybko ich przyprowadzę, o ile będzie co przyprowadzać - Falanthel nie miał zbyt wielkiej nadziei, ale zdecydowanie bardziej wolał spędzać czas poza grotą, wśród leśnej przyrody.
 
Col Frost jest offline  
Stary 23-08-2010, 18:17   #27
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Siedzieli wraz z Harrilem i Mylayem przy wyjściu z jaskini, czekając na powrót elfa.
Rozmowa niezbyt się kleiła, poza tym każdy z nich miał świadomość, że szmer rozmów daleko może się nieść w nocnej ciszy. Jedynie Eburon wyjaśnił Mylayowi powód nieobecności elfa...
- Kręciły się tu jakieś dwa gobliny, więc Falanthel poszedł je śledzić. Powinien niedługo wrócić wraz z Ulvem.

'Niedługo' zaczęło się powoli rozciągać w czasie.
Minuty płynęły, wreszcie jednak Falanthel, poprzedzany przez Ulva, wyłonił się z otaczających jaskinię krzaków.
Słowa elfa mówiły wszystko, przynajmniej druidowi, który nie zamierzał wdawać się w zawiłe tłumaczenia na temat serca puszczy i grożących tam niebezpieczeństw.
Eburon mógłby się założyć, że nikt już nigdy nie zobaczy tamtych dwóch goblinów, ale to wcale nie rozwiązywało problemu.
- Mam nadzieję, że nie będziesz musiał się rewanżować - odparł elfowi. Nie miał zamiaru wyskakiwać z głupotami w stylu "To był mój obowiązek", albo - co gorsza - "Nic wielkiego."

Reszta nocy minęła dość szybko.
Nic ciekawego się nie stało - pogoda się nie załamała, kolejna grupka goblinów nie zaczęła przeszukiwać okolicy. I, zgodnie z przypuszczeniami Eburona i Falanthela, parkę goblinów, która wybrała się, by spenetrować najstarszą część puszczy, nie wróciła.
Gdy świt nastał, Eburon odmówił modlitwę do swej bogini.

Zadanego podczas posiłku pytania o to, czy coś się działo podczas nocy nie można było, z różnych względów, pominąć milczeniem. A że Falanthel unikał udzielenia odpowiedzi, zadanie spadło na niezbyt tym zachwyconego Eburona.
- Dwa gobliny wybrały się na spacer w stronę północnej części puszczy - wyjaśnił. - Przeszły kawałek od jaskini, więc nie było powodu do robienia pobudki. Więcej tu nie wrócą, choć to nie nasza, Falanthela czy moja, zasługa. Ale nie cieszcie się.
- Jeśli ktoś je wysłał w tę stronę, to będzie ich szukać. A to oznacza, że musimy stąd zniknąć w miarę szybko. I zatrzeć ślady naszego pobytu. To miejsce powinno wyglądać, jakby nikt go nie odwiedzał przez ostatnie tygodnie.
 
Kerm jest offline  
Stary 23-08-2010, 23:08   #28
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Ulii


Po zjedzeniu skromnej kolacji ułożył się do niespokojnego snu. Barłogowi sporządzonemu z gałązek, mchu i trawy daleko było do łóżka i Oskarowi cały czas wydawało się, że horda goblinów dźga go swoimi dzidami.

Obudził go Harill mocno szarpiąc za ramię. Wpadające do środka promienie słońca były jasną oznaką nowego dnia.
- Dziękuję ci Harillu, nieprzyzwoicie zaspałem.

„Nie obudzili mnie na moją kolej w trzymaniu warty? Poczciwi Brimianie, pewnie chcieli żebym się wyspał.”

Wstał, przeciągnął się aż zatrzeszczało mu w kościach po czym zgiął kolana do porannej modlitwy.

Pochylił się by dłońmi i czołem dotknąć ziemi z której wyszli jego przodkowie, ziemi która była im matką tak jak Moradin był ojcem.

Poza typowymi formułkami ta modlitwa zawierała jeszcze jedną.
Moradinie - Stworzycielu strzeż moich rodziców od złego. Jeśli zginęli, lub dostali się w niewolę daj mi siłę abym ich mógł pomścić, lub wyzwolić.”

Pokrzepiony porannym rytuałem wyszedł przed jaskinię do zgromadzonych tam towarzyszy.
Zobaczył, że Falanthel upolował kolejnego królika.
„Ech... mam nadzieję, że wyprawa się nie wydłuży nadmiernie bo wyrośnie nam sierść i długie uszy od ciągłego jedzenia królików.” Chcąc odpędzić złe myśli zagaił rozmowę.

- Działo się coś niepokojącego w nocy?


Ponieważ elf wymówił się koniecznością sprowadzenia zwiadowców z polanki, Oskar skierował spojrzenie na Eburona.

- Dwa gobliny wybrały się na spacer w stronę północnej części puszczy - wyjaśnił. - Przeszły kawałek od jaskini, więc nie było powodu do robienia pobudki. Więcej tu nie wrócą, choć to nie nasza, Falanthela czy moja, zasługa. Ale nie cieszcie się.
- Jeśli ktoś je wysłał w tę stronę, to będzie ich szukać. A to oznacza, że musimy stąd zniknąć w miarę szybko. I zatrzeć ślady naszego pobytu. To miejsce powinno wyglądać, jakby nikt go nie odwiedzał przez ostatnie tygodnie.

Oskar przysiadł przy ognisku i zamyślił się.

- Dlaczego sądzisz Eburonie, że wybrały się na spacer w stronę północnej części puszczy?
Dlaczego nie bierzesz pod uwagę, że tam właśnie może znajdować się ich plugawe leże? To co nam wydaje się dzikie i do mieszkania niezdatne dla tych stworzeń może być domem. Pierwszy wypatrzył nadciągających zielonoskórych myśliwy Greg. Napadli na nas z lasu. Gdyby ich miasto, czy też osada znajdowała się w tak zwanej puszczy zewnętrznej, to któryś z naszych łowczych by ją odkrył. Wniosek? Ich baza wypadowa znajduje się właśnie w sercu lasu, tam gdzie najmroczniej i ich plugawe postępki skryte są przed mocą Pelora, Moradina i innych dobrych bogów.


Powiedziawszy swoje postanowił zająć się sprzątaniem jaskini. Zrobiłby to niezależnie od tego czy groził im pościg, czy nie. Każdą grotę traktował jako kapliczkę Moradina a zaśmiecanie ich za poważny grzech. Zgromadzone gałązki i liście zebrał, wyniósł i wrzucił pod okap młodych świerków. Pożyczył od Harilla topór i zaostrzył nim końce drąga.
Ten nie do końca chętnie się zgodził bojąc się stępienia swej broni, ale w końcu dał się przekonać zapewnieniom, że jako kowalski syn wie jak obchodzić się z bronią żeby jej nie uszkodzić.
Pozostało już tylko opalić końce celem utwardzenia nad dogasającym ogniskiem i prymitywna broń była gotowa do użytku.

„Ciekawe co też za wieści przyniosą ci nasi zwiadowcy? Mam nadzieję, że nic im się nie stało.”
 
Ajas jest offline  
Stary 23-08-2010, 23:27   #29
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wypowiedź Oskara na temat miejsca pobytu orków nie była zbyt zgodna z wiedzą, jaką posiadał Eburon.
Prawdę mówiąc nawet krasnolud powinien wiedzieć co nieco o lesie i kierunkach świata. Przynajmniej tyle, by nie opowiadać głupot...

- Oskarze - powiedział druid. - Orki nie zaatakowały nas z północy. Atak nastąpił z zachodu. Wszak gdyby mieszkały w najstarszej części puszczy to atak nastąpiłby z północy czy z północnego wschodu, a to my uciekaliśmy w tamtym kierunku.
- Jest rzeczą niemożliwą, by napastnicy mieszkali w sercu puszczy. I nie chodzi bynajmniej o to, że puszcza nie lubi takich stworzeń. Gdyby orki tam
- spojrzał na północ - mieszkały na stałe, nieraz byśmy o nich usłyszeli. Żaden z mieszkańców Brim nie spotkał orka czy goblina. Nikt z nas, stałe przebywających w lesie, nie widział nawet śladu takiego stwora. Jestem pewien, że one tutaj przyszły z daleka, tylko nie wiem, czemu. Może faktycznie czegoś szukają.
 
Kerm jest offline  
Stary 23-08-2010, 23:37   #30
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Mr.Johny


Harril siedział z Mylayem i Eburonem i czekał na powrót elfa.Falanthel powrócił i powiedział ,że Ulv zatrzymał go tuż przed wewnętrzną częścią lasu.Harril nie znał puszczy ale wiedział ,że dzieli się na dwie części zewnętrzną i wewnętrzną.Wejście do wewnętrznej części lasu to pewna śmierć.Wiedział to z jednej z opowieści swojego ojca niezbyt znanej bo brzmiała ona nie wiarygodnie otóż kiedyś ojciec Harrila chciał wybrać się do wewnętrznej części lasu jednak nigdy tam nie wszedł bo niedaleko granicy spotkał ogromnego wilka Ojciec opowiadał Harrilowi że wilk był tak duży ,że powalił niedźwiedzia i pożarł go na miejscu pewnie taki sam los spotkał by jego ojca gdyby ten nie ukrywał się w krzakach.Normalnie Harril nie uwierzył by w taką historię ale był to jego ojciec widział wiele i nie miał skłonności do opowiadania bajek po tej przygodzie ojciec już nigdy nie próbował wejść do wewnętrznej części lasu.Zmęczony położył się spać zbudził go zapach pieczonego mięsa kolejny królik piekł się nad ogniskiem zauważył,że wszyscy inni się już obudzili.Usiadł bliżej ogniska aby się ogrzać Oskar zapytał się:
-Mogę pożyczyć twój topór?
-Po co?
-Musze zaostrzyć kij.
-Nie stępisz?
-Nie no przecież jestem synem kowala wiem jak to się robi.

-w takim razie proszę.-powiedział wręczając mu topór.-
Oskar zaczął ostrzyć topór a Harril zapytał się zgromadzonych:
-Co robimy teraz?Ja uważam że powinniśmy poczekać na zwiadowców a następnie spróbować przedrzeć się przez las do miasta nie będzie łatwo ale to na pewno najbezpieczniejsze miejsce w okolicy.
 
Ajas jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172