Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 17:39   #25
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Las część Północna

Falanthel przedzierał się przez krzaki i zarośla w stronę w którą jego zdaniem poruszały się gobliny. Strzałę miał przygotowaną wszystkie zmysły wyczulone. Nie wiedział czy stworzenia zdają sobie sprawę z jego obecności, ale wolał tego nie sprawdzać. Powoli stawiał kroki, mijały minuty po dłuższej chwili marszu w ciemności stracił rachubę czasu. Wokół była ciemność i głucha cisza, zimne kropelki potu płynęły po twarzy elfa. Jednak po goblinach nie było żadnego śladu, jedynymi kształtami były drzewa i krzaki, skryte pod osłoną nocy.

Młody łowca szedł dalej, minęła godzina? Dwie? Trzy? Nie miał bladego pojęcia, jedyne co było pewne to brak goblinów w pobliżu, i jak gdyby zmiana flory w okolicy. Drzewa miały inne kształty, krzaki wydawały się wyższe, jednak mrok nocy nie pozwalał na dokładniejsza analizę. I wtedy usłyszał to, szelest liści za sobą uderzenia o ziemi, coś bez wątpienia biegło na niego od tyłu. Elf wziął głęboki oddech odwrócił się błyskawicznie, i wystrzelił w stronę dźwięku.

Strzała przeszyła powietrze, i wbiła się w jedno z drzew. Na elfa który pospiesznie starał nałożyć się drugą strzałę na cięciwę, wyskoczyło coś z krzaków. Falanthel wywrócił się przygnieciony warczącym ciężarem. Czuł na piersi cztery łapy, i myślał że to już koniec.
Wtedy Ulv zaskomlał przyjaźnie.

Elf wypuścił głośno powietrze, patrząc w znany mu pysk zwierzaka Eburona . Wilk zszedł z niego, pozwalając młodzieńcowi wstać, po czym chwycił w zęby jego rękaw i pociągnął delikatnie. Intencja zwierzaka była oczywista, gest ten oznaczał „chodź za mną”
Falanthel spojrzał na zwierzę i już chciał odesłać je do właściciela gdy księżyc wyjrzał zza chmur oświetlając kawałek lasu w którym się znajdowali. Blade promienie przedarły się przez koronę drzew i elf mógł lepiej przyjrzeć się okolicy, jednak to zobaczył wcale go nie zadowoliło. Teraz poznawał już te pokręcone drzewa i krzewy. Stał jakieś kilka metrów od granicy wewnętrznego lasu, gdyby nie Ulv na pewno by tam wkroczył. Zapuszczanie się w serce lasu wymagało odwagi nawet w dzień, w nocy graniczyło jedynie z szaleństwem. Jeżeli gobliny udały się tam, to elf był pewien ,że już nie wrócą. Pogłaskał wilka po głowie i ruszył za nim w stronę groty, uważnie rozglądając się na wszystkie strony.

Grota - noc.



Większość uciekinierów spała. Poza Harillem i Eburonem obudził się również Mylay którego męczyły koszmary. Usłyszawszy wzmożone szepty zbliżyły się do dwóch wartowników, i po usłyszeniu co zaszło czekał wraz z nimi na powrót wilka. Minuty dłużyły się, a elfa ani zwierzęcia wciąż nie było widać, dopiero po około półtorej godziny wyłonili się oni z krzaków. Elf spojrzał na grupkę czekającą na niego, i gdy już wkroczył do jaskini szepnął do nich.

- Żadnego nie udało mi się dorwać. Zgubiłem ich niedaleko wewnętrznej części lasu. – skonfrontował swoje spojrzenie ze spojrzeniem druida. Obaj wiedzieli że gobliny nie miały szans by stamtąd wrócić. Chwile jeszcze szeptali coś między sobą, po czym krasnolud i tropiciel ułożyli się do snu, zostawiając wartę w rękach Eburona i Mylaya
Przez resztę nocy nie działo się nic interesującego.

Grota – ranek

Promienie wczesnego słońca wpadły do jaskini. Wartownicy stwierdzili zgodnie że pora obudzić resztę. Nie zajęło im to długo, i po krótkiej chwili zaspane dzieci siedziały w jaskini przecierając twarze i oczy. Jedynie Harril spał dalej, gdyż druid stwierdził ,że należy mu się odpoczynek za sprawowanie warty przy wejściu. Kilka osób wyszło na zewnątrz by poszukać świeżego drewna, kapłani odmówili swe poranne modlitwy. Nastrój wciąż był ponury, a świadomość tego ,że spalenie Brim nie było tylko sennym koszmarem tylko pogłębiała smutek. Elf zniknął na jakieś półgodziny, by wrócić z upolowanym królikiem.

- Tylko tyle mogłem złapać w tak krótkim czasie. – wyjaśnił łowca, i zabrał się do oporządzania zwierzyny. W tym czasie Harill wreszcie się obudził. Gdy oprawiony już królik piekł się w ognisku, Oskar zwrócił się do osób które w nocy stały na straży.

- Działo się coś niepokojącego w nocy?

Wartownicy popatrzyli po sobie zastanawiając się czy warto uświadomić resztę o obecności goblinów w okolicy.

Chata Eliota


Ian jako pierwszy stanął na straży. Chciał poukładać na spokojnie myśli w głowie, a do tego potrzebował ciszy i samotności. Inni nie protestowali, Eliot położył się na tym co kiedyś było jego łóżkiem, zaś Marysia ułożyła się głębiej w szałasie. Noc mijała spokojnie, poza hukaniem sów, i szelestem liści, pół-elf nic nie zaobserwował i nie usłyszał. Po paru godzinach obudził Eliota i zmienili wartę. Młodzian również nie doczekał się niczego interesującego.
Rankiem, Marysia niemrawo otworzyła oczy, i przetarła je. Wciąż znajdowała się w chatce wiedźmy a to oznaczało że orkowie gobliny i inne potwory nie były tylko złym snem. Nie napawało jej to entuzjazmem, tak samo jak dwójki jej towarzyszy. Brzuchy zaburczały głośno, dzieci dopiero teraz zdały sobie sprawę jak dawno jadły. Popatrzyli po sobie.

- Inni pewnie czekają, a łowca miał królika... – rzucił pół-efl do reszty.
- Eburon pewnie też ma jakieś pędy czy jadalne korzenie. – dodał Eliot a jego brzuch upomniał się głośno o wspomniane pędy i królika.
- Jeżeli chcemy zdążyć na spotkanie powinniśmy ruszać. – powiedziała młoda wiedźma.

Grupka zwiadowców, spojrzała w stronę drzew. Perspektywa przedzierania się przez krzaki o pustym żołądku nie była kusząca, ale jeżeli chcieli zdążyć musieli ruszać jak najszybciej. Jeżeli nie przyjdą na polankę, inni na pewno uznają ich za martwych, i rusza w dalszą drogę bez nich. Zostawanie zaś sam w trójkę na pastwie orków nie było zachwycającym pomysłem.
Dzieciaki popatrzyły po sobie po raz kolejny aż w końcu Ian rzekł.

- To idziemy?
 
Ajas jest offline