Siedzieli wraz z Harrilem i Mylayem przy wyjściu z jaskini, czekając na powrót elfa.
Rozmowa niezbyt się kleiła, poza tym każdy z nich miał świadomość, że szmer rozmów daleko może się nieść w nocnej ciszy. Jedynie Eburon wyjaśnił Mylayowi powód nieobecności elfa...
- Kręciły się tu jakieś dwa gobliny, więc Falanthel poszedł je śledzić. Powinien niedługo wrócić wraz z Ulvem.
'Niedługo' zaczęło się powoli rozciągać w czasie.
Minuty płynęły, wreszcie jednak Falanthel, poprzedzany przez Ulva, wyłonił się z otaczających jaskinię krzaków.
Słowa elfa mówiły wszystko, przynajmniej druidowi, który nie zamierzał wdawać się w zawiłe tłumaczenia na temat serca puszczy i grożących tam niebezpieczeństw. Eburon mógłby się założyć, że nikt już nigdy nie zobaczy tamtych dwóch goblinów, ale to wcale nie rozwiązywało problemu.
- Mam nadzieję, że nie będziesz musiał się rewanżować - odparł elfowi. Nie miał zamiaru wyskakiwać z głupotami w stylu "To był mój obowiązek", albo - co gorsza - "Nic wielkiego."
Reszta nocy minęła dość szybko.
Nic ciekawego się nie stało - pogoda się nie załamała, kolejna grupka goblinów nie zaczęła przeszukiwać okolicy. I, zgodnie z przypuszczeniami Eburona i Falanthela, parkę goblinów, która wybrała się, by spenetrować najstarszą część puszczy, nie wróciła.
Gdy świt nastał, Eburon odmówił modlitwę do swej bogini.
Zadanego podczas posiłku pytania o to, czy coś się działo podczas nocy nie można było, z różnych względów, pominąć milczeniem. A że Falanthel unikał udzielenia odpowiedzi, zadanie spadło na niezbyt tym zachwyconego Eburona.
- Dwa gobliny wybrały się na spacer w stronę północnej części puszczy - wyjaśnił. - Przeszły kawałek od jaskini, więc nie było powodu do robienia pobudki. Więcej tu nie wrócą, choć to nie nasza, Falanthela czy moja, zasługa. Ale nie cieszcie się.
- Jeśli ktoś je wysłał w tę stronę, to będzie ich szukać. A to oznacza, że musimy stąd zniknąć w miarę szybko. I zatrzeć ślady naszego pobytu. To miejsce powinno wyglądać, jakby nikt go nie odwiedzał przez ostatnie tygodnie. |