Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 19:50   #38
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Służący poprowadził Chrisa przez ciemne korytarze.
Pomieszczenie, do którego w końcu trafili od razu świadczyło o tym, że słowo 'sauna' i w jednym, i w drugim języku ma to samo znaczenie.
Przewodnik zamknął drzwi, zostawiając Chrisa w pomieszczeniu służącym najwyraźniej jako przebieralnia i basen.
Basen, w którym naga kobieta o świetnej figurze wraz ze swym równie nagim towarzyszem usiłowali kogoś utopić.
Chris zawahał się. Wewnętrzne porachunki Krigar niezbyt Chrisa obchodziły. W dodatku pochylona nad basenem kobieta wystawiała na nie tyle publiczny, co całkiem prywatny widok Chrisa ciekawe fragmenty swego ciała w sposób zwykle nie spotykany. I wart dłuższej obserwacji.

Chris zrobił krok do przodu i w tym momencie w jego stronę poleciał kawałek materiału rzucony przez wspólnika zbrodni.
Nie był to jednak ręcznik, tylko podkoszulek... Typowy 'ziemski' podkoszulek, mogący należeć tylko do jednej osoby...
- Jan? - spytał Chris i ruszył w stronę basenu, chcąc uwolnić towarzysza z rąk oprawców.

Kobieta i jej wspólnik gwałtownie poderwali głowy, odwracając się w stronę intruza, lecz nadal przytrzymując pod wodą głowę wyrywającej się ofiary. Zacięte twarze z wyszczerzonymi z wysiłku zębami, nagle zmieniły wyraz. Wyglądali na kompletnie zaskoczonych. Wyrzucone przez podtapianego człowieka spod lustra wody ręce, szarpały w bezcelowej, rozpaczliwej walce ich zanurzone po łokcie ramiona.

Tamta dwójka wyglądała na zaskoczonych pojawieniem się Chrisa i co z tego? Zaskoczenie nie spowodowało rezygnacji z zamiarów, a nie było wiadomo, czy topiony wytrzyma jeszcze długo.
Ile czasu potrzeba, by zrobić pięć kroków? Sekundę? Dwie?
W podświadomości Chrisa formowało się odkrycie, ze już kiedyś widział te włosy i te oczy, ale zestawione z nagim ciałem nie pozwalały przypisać się do odpowiedniej osoby. A potem nie było już czasu na myślenie, gdy z całej siły odepchnął mężczyznę od brzegu basenu.
Być może powinien coś mu złamać, rękę albo kark, ale nie był do końca pewien, czy czasem podchmielony Jan nie zrobił czegoś niewłaściwego...
Łaźnia, naga niewiasta, alkohol... Różne rzeczy mogły się zdarzyć. Ale utopienie było zbyt surową karą. Jeśli do niczego nie doszło, oczywiście...

Ciemnowłosy golas zatoczył się na ścianę. Trudno było powiedzieć, co bardziej ucierpiało - jego duma, ramię czy ściana... W każdym razie z jego twarzy zniknęło zaskoczenie, a pojawiła się wściekłość.
- Utlandsk! - syknął.
Jednak zamiast zaatakować i zmieść przeciwnika z powierzchni ziemi przesunął się w bok, przy ścianie. Widać uznał, że walka wręcz nie jest dość honorowym sposobem rozwiązania sporu, gdyż sięgnął po leżący pod ścianą miecz.
Ponoć jedną z najbardziej zabawnych rzeczy pod słońcem jest goły facet w skarpetkach.
Goły facet wymachujący mieczem jest niemal równie zabawny. Pod warunkiem, że nie zamierza pokroić cię tym mieczem na plasterki... Co gorsza tuż obok Chrisa czaił się drugi wróg - kobieta Krigar. Goła bo goła, ale wprawa, z jaką topiła tamtego świadczyła o tym, że może stać się niebezpieczna...
Chris uskoczył pod ścianę.
W samą porę by uniknąć próby podstawienia mu nogi przez golaskę.

Oczywiście mógłby ze spokojem zastrzelić obydwoje... Ale nie zależało mu na ściągnięciu sobie na kark paru setek krigarskich wojowników. Poza tym... sytuacja zdała mu się nieco zabawna... Do chwili gdy zobaczył, że z basenu gapi się na wszystko całkiem obcy mężczyzna, w dodatku wcale nie wyglądający na przerażonego.
Zabawił się zatem w niepotrzebne ratowanie obcego faceta, naraził dwójce Krigar... Po co?

Brunet z mieczem rzucił się w stronę Chrisa. Parskający jeszcze wodą człowiek z basenu, wyskoczył z niego kocim, płynnym ruchem. Przy czym cała jego postawa niczym nie sugerowała, iż przepełnia go wdzięczność za ocalenie życia.

Chris uśmiechnął się szyderczo.
Żałował troszkę, że nie ma do czynienia trzema mężczyznami. Facetom z przyjemnością połamałby to i owo, w stosunku do kobiet... Chyba gdzieś tam pod skórą drzemały resztki cywilizacyjnego szlifu. I wychowanie, które nakazywało chronić kobiety, a nie łamać im kości.
Czy jednak miał wybór? W sytuacji, gdy od podjętych kroków zależało jego życie?
Przesunął się odrobinę, by oddalić się od... Samkhy?
Bez wątpienia kobieta wyglądała inaczej, niż na przyjęciu, ale to jednak była ona. W stroju zwanym przez niektórych dowcipnisiów urodzinowym wyglądała jeszcze ciekawiej i w normalnej sytuacji Chris nie miałby nic przeciwko pobytowi w jednym pomieszczeniu. Czy kąpieli w jednym basenie. Bez podtapiania.
Sytuacja jednak do normalnych nie należała...

Brunet z mieczem był szybki, jednak ze względu na wysokość pomieszczenia nie mógł uderzyć z góry. Pchnięcie...
Chris nie miał zamiaru dać się przyszpilić do ściany niczym motylek w kolekcji zapalonego entomologa.
Skoro w dłoni nie ma miecza, trudno parować takie uderzenie. Ale wystarczy niewielki unik. Ćwierć obrotu... I wykorzystanie rozpędu przeciwnika, by zadać mu cios
- Octan keskeytyä! Se ei omata miakka! - krzyknęła Samkha. Chrisowi mogło się tylko wydawać, ale w jej głosie brzmiało coś na kształt prośby zmieszanej z obawą. Było za późno by spojrzeć.

Ostrze miecza minęło bok Chrisa o parę centymetrów, a dłoń Kanadyjczyka wylądowała na splocie słonecznym przeciwnika.
Może Chris powinien był się bardziej do tego przyłożyć, bowiem brunet, miast paść nieprzytomny na podłogę, jęknął tylko i wypuszczając z dłoni miecz złożył się w pół.
W tym momencie należałoby dobić przeciwnika, na wieki wybijając mu z głowy jakiekolwiek myśli, nie tylko o ewentualnej późniejszej zemście. Chris nie miał na to ani czasu, ani - prawdę mówiąc ochoty. Uskoczył w bok, starając się znaleźć jak najdalej od pozostałych przeciwników.

Drugi z mężczyzn już dopadł swojej broni, a i Samkha wyraźnie zamierzała dołączyć do niego. Jednak nie chwyciła za własny miecz. Z rozpędu zderzyła się ramieniem z ruszającym na Chrisa młodszym ze swoich towarzyszy i skręciwszy rękę tamtemu, wyłuskała rękojeść broni z jego dłoni. Naparła na niego, odpychając go w tył.
- Keskeytyä haastelle! -wrzasnęła z furią. - Chris?! -zwróciła się bezpośrednio do Obcego, wyrzucając z siebie serię pytających, brzmiących wyrzutem zdań, gestykulując przy tym gwałtownie, wskazując siebie i swoich towarzyszy. Na koniec potrząsając głową, rozłożyła ramiona w geście niezrozumienia i patrzyła, ciskając oczyma błyskawice na zastygłego w obronnej postawie Utlandsk.

Ciekawe, jak miał jej wytłumaczyć, że to była najzwyklejsza na świecie pomyłka? Że zaszło nieporozumienie, które o mały włos zamieniłoby przytulną łaźnię w miejsce krwawej jatki.
Co miał powiedzieć? Że mu bardzo przykro? Zabawne...

Czyżby zauważyła jego zmieszanie? Wyciągając przed siebie rękę, otwartą dłonią w jego stronę, powoli zbliżała się do pokonanego przez Chrisa, łapczywie chwytającego powietrze mężczyzny. Przyklęknęła przy nim, troskliwie o coś pytając. Tamten potrząsnął głową i wymruczał kilka chrapliwych słów w odpowiedzi. Spojrzenie Samkhy znów zawisło pytająco na twarzy Przybysza.

Chris, podobnie jak Samkha, rozłożył ręce, chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że nie stanowi tak atrakcyjnego obiektu jak stojąca naprzeciw niego młoda kobieta.
- Samkha, käydä. Chris puhua...
Na tym, mniej więcej, kończyły się jego zasoby lingwistyczne, umożliwiające wytłumaczenie czegokolwiek...
Teraz pozostawała już tylko mowa gestów...

“Noiii?” -wydawał się mówić kolejny gest kobiety. Ciemnowłosy wyprostował się w końcu, bluźniąc sobie pod nosem. Młodszy zaś mężczyzna, wziąwszy z ławy koszulę podszedł do nich i podawszy ją dziewczynie, szepnął jej coś w ucho, wskazując wzrokiem na Utlandsk. Wyraźnie się zmieszała. Oddawszy mu miecz, wyszarpnęła z jego ręki szatę i włożyła ją na siebie, starając się unikać wzroku intruza. Koszula należała do kogoś znacznie wyższego i była na nią trochę przydługa. Zakryła dzięki temu wszystko, co mogło budzić czyjekolwiek wątpliwości.

Chris udał, że nie widzi tego zbędnego w gruncie rzeczy gestu. Co zobaczył i tak nie mogło ot tak sobie zniknąć z jego pamięci.
- Samkha... - powiedział, by zwrócić na siebie jej uwagę. Następnie wskazał stojącą pod ścianą ławę, zapraszając kobietę do zajęcia miejsca.
Potem podniósł leżący pod ścianą podkoszulek Jana - przyczynę całego zamieszania.
- Jan - powiedział, pokazując podkoszulek.
Następnie wskazał na siebie.
- Chris astella sauna.
Zademonstrował, jak wchodzi do pomieszczenia. Nie znał słowa ‘widzieć’, ale to też można było pokazać gestem...
- Pari Krigar teurastaa Jan... - powiedział w końcu i rozłożył ręce w pełnym bezradności geście.
- Teurastaa?! -Samkha wciągająca właśnie spodnie, popatrzyła na niego dziwnym wzrokiem, a z gardła ubierającego się tuż obok młodszego woja, wymknęło się tłumione prychnięcie. Opanowując narastające rozbawienie, tłumaczył coś przez chwilę swoim towarzyszom, a kiedy pobity przez Chrisa woj burknął coś, poważnie rozeźlony, nie wytrzymał i wybuchnął głośnym śmiechem, poklepując go protekcjonalnie po plecach. Niepotrzebnie, bo łokieć tamtego wbił mu się za to pod żebra, wywołując stęknięcie i kolejne salwy zduszonego chichotu.
Śmiech to zdrowie. Przynajmniej teoretycznie.
W tym przypadku oznaczał zapewne, że tłumaczenie Chrisa zostało zrozumiane. Ale czy wybaczone? To jeszcze nie było zbyt pewne...

Zachowująca dotąd powagę Samkha, spojrzała wreszcie w twarz Chrisa i po krótkiej, acz uważnej lustracji także rozciągnęła usta w uśmiechu rozbawienia.
- Chris astella kohti sauna, jaa? - spytała na potwierdzenie zawieszając głos w chytrym oczekiwaniu.
Z tego zdania Chris pojął mniej więcej połowę.
- Chris astella sauna - wskazał wejście do drugiego pomieszczenia, pełnego pary.
- Chris riisuutua - patrząc mu w oczy wstała i zbliżyła się do niego z prowokującym uśmiechem.
- Oh! Samkha! - z udawanym niesmakiem wykrzyknął młodszy woj i plotąc coś do siebie w tym samym tonie, zaczął szybciej zbierać swoje rzeczy. Klepnąwszy swojego kumpla w ramię popędził go do wyjścia.
- Hee? - popędzany chrząknął mało inteligentnie.

Słowo ‘riisuutua’ zabrzmiało to co najmniej interesująco... Egzotycznie, można by powiedzieć... Tyle, że całkiem niezrozumiale...
- Riisuutua? - spytał. Żałując, że jeszcze nie nauczył się krótkiego, acz przydatnego ‘nie rozumiem’. Zrobił krok w stronę dziewczyny. Na jego twarzy malowało się raczej zdziwienie, niż zachwyt na widok prowokacji lśniącej w oczach Samkhy.
- Ei...risuutua - zamruczała, wyciągając dłonie ku jego piersi. Dotknęła guzików i zaczęła rozpinać jeden z nich.
Było to zaskakujące, ale nie niemiłe. Żałował tylko, że pewnie na tym etapie to się zakończy...
Po pierwszym guziku puścił jednak także następny i... kolejny. Aż w końcu cała bluza zsunęła mu się z ramion przy wydatnym udziale dziewczyny. Drobne dłonie o smukłych palcach powędrowały do jego pasa, mocując się ze sprzączką.
Barczysty ciemnowłosy Krigar ciągnięty ku wyjściu przez towarzysza, gapił się na nich szeroko otwartymi oczyma. W końcu machnął zniechęcony ręką.
- Utlansk - warknął, wyciągając w kierunku Chrisa palec i potrząsnął nim w geście groźby. Po czym szarpnięty mocniej za ramię, zniknął za drzwiami. Sprzączka także dała za wygraną. Obcy nadal patrzył na nią tym samym, zdziwionym spojrzeniem. Po małym szarpnięciu, które zachwiało mężczyzną, ciężka kabura przy prawym boku zsunęła się nisko na biodro, z każdym kolejnym odpiętym guzikiem, bardziej rozchylając spodnie. Przygryzając wargi, delikatnie zaczęła wyciągać koszulę zza paska i bawić się kolejnymi, drobniejszymi guzikami, tym razem powoli posuwając się ku górze. Rozchyliła koszulę odsłaniając falujący oddechem tors mężczyzny. Na łańcuszku zadźwięczał metalicznie nieśmiertelnik, przyciągając jej spojrzenie. Amulet? Opuszkami palców dotknęła blizny na jego piersi. Trzech równoległych długich cięć, pozostałości po pazurach drapieżnika. Bestia musiała być ogromna. Odsunęła się lekko. Ogarniając Chrisa wzrokiem obeszła go w koło, muskając palcami obojczyk i ramię. Stanąwszy za jego plecami, zsunęła koszulę z jego ramion. Kiedy przyklęknęła przed nim, by zająć się butami było w jej wzroku coś, co nie pozwalało opanować drżenia. Utlandsk bez wątpienia był mężczyzną. I reagował na kobiety jak każdy mężczyzna...
Spodnie praktycznie same zsunęły się na ziemię pociągane ciężarem broni w kaburze, kiedy znowu stanęła mu za plecami i wsunąwszy dłonie na jego biodra, zepchnęła je w dół. Czuł muskające mu plecy jedwabiste włosy kobiety. W zsuwanie bielizny włożyła więcej delikatności i uwagi. Ciepłe dłonie pełzły wzdłuż bioder, ud, łydek, aż bezbronny Utlansk pozostał zupełnie nagi.
Jednak wzrok Samkhy przyciągnęło co innego. Błysk metalu na lewym nadgarstku.
- Viehätys? - spytała, dotykając zegarka. - Tällainen taika? - dodała z mieszaniną zaciekawienia i szacunku.
Bez względu na to, co znaczyły te słowa, była w błędzie. Ale jak miał jej wytłumaczyć, że to tylko skomplikowana maszyna do odmierzania czasu?
- Ei - powiedział Chris. To słowo znał.
- Talizman - powiedział, pokazując dziewczynie niezbyt szeroki, złoty pasek metalu zdobiony kilkoma regularnymi wgłębieniami tkwiący na serdecznym palcu lewej dłoni.
- Talismaani... - powtórzyła z zaciekawieniem Samkha. Delikatnie, jednym palcem, dotknęła złotego krążka. Ale nic się nie stało.

Chyba lekko zawiedziona zebrała z posadzki jego porozrzucane nieco rzeczy i ułożyła je na ławie. Nagle w świetle pochodni błysnęło długie ostrze, które nie wiadomo skąd pojawiło się w ręce Samkhi.
Chris sprężył się odruchowo, zanim do głosu doszedł rozsądek. Wszak gdyby Samkha chciała go pchnąć nożem, zrobiłaby to wcześniej...
Trzy uderzenia rękojeścią w drewniane belki ściany były sygnałem. Drzwi uchyliły się i weszła przez nie młoda łaziebna z cebrzykiem świeżej, grzanej wody i wiązką miękkiego siana z pachnącej trawy do mycia.
Samkha skinęła Chrisowi głową i skierowała się w stronę wyjścia z sauny. Zanim zamknęła za sobą drzwi, obejrzała się jeszcze za znikającym wśród oparów mężczyzną.

Łaziebna odziana była w kuse giezło, które z racji ilości wchłoniętej wilgoci oblepiało jej ciało, niewiele pozostawiając wyobraźni.
Na co jak na co, ale na brak ładnych kobiet Krigar nie narzekali. Na miłe i sympatyczne zachowanie w łaźni - również. Ale raczej nie należało się spodziewać, by swoboda obyczajów sięgała dalej niż wspólne kąpiele. W wielu kulturach nagość nie była bezmyślnym tabu, trzeba jednak było uważać, by nie pomylić różnych faktów i nie wyciągać pochopnych wniosków...

Chris w milczeniu poddawał się fachowym zabiegom łaziebnej. Mycie połączone z częściowym masażem czyniło cuda, usuwając zmęczenie po całodziennej pieszej wędrówce.
W zasadzie mogłoby to nawet trwać dłużej, ale gdy łaziebna skończyła Chris nie potrafił jej wytłumaczyć, że prosiłby o powtórkę.
- Onko sinulla enää haluaa? - spytała.
To też mogło oznaczać wszystko. Tylko jak miał jej dać do zrozumienia, że przydałby jej się ręcznik?
Podniósł się i gestami zaczął sugerować, że się wyciera. Chyba znali coś takiego, jak ręczniki? A może miał siedzieć i czekać, aż wyschnie?
Z usta łaziebnej padła seria wyrazów, z których żaden nie zawierał znajomych słów. Widząc w oczach Chrisa brak zrozumienia łaziebna westchnęła, potem dotknęła ramienia Chrisa i skierowała go w stronę basenu.
- Wiem, wiem... - odparł Chris.
- En ymmärrä... - odparła łaziebna. A potem pokazała na ścianę, gdzie na wieszaku wisiała wielka lniana płachta. Chris mógłby się założyć, że wcześniej tam nie wisiała..
- Pyyhe - powiedziała. A potem skinęła głową widząc jak Chris wchodzi do basenu.
Ruszyła w stronę wyjścia.
- Kiitos - powiedział Chris. - Öitä.
- Öitä - odparła łaziebna, zamykając drzwi.

Woda w basenie do najcieplejszych nie należała. Samotne w nim siedzenie przez zbyt długi okres czasu mogło stać się nudne.
A trudno było liczyć na to, że kolejna śliczna dziewoja zechce wpaść tu na chwilę i mu potowarzyszyć.
Bez większego ociągania wyszedł z wody.
Po chwili był, w przeciwieństwie do ręcznika, suchy. Przynajmniej na tyle, by móc się przebrać.

W drodze do pokoju nie spotkał nikogo.
W pokoju również.
Podstawił pod drzwi stołek, by w razie konieczności dać sobie kilka sekund przewagi. Rozebrał się błyskawicznie i wsunął pod rozłożone na posłaniu wilcze futra. Pod futrzany zwitek udający poduszkę wsunął pistolet.
Po chwili spał.
 
Kerm jest offline