Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 21:04   #44
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ktoś cicho zapukał do drzwi i nie czekając na zaproszenie, byłoby to trochę niemądre, wszedł do środka. To była Samkha. Ruchem ręki zaprosiła mężczyznę do wyjścia.

Jan przyglądał się milczącej Samkhce...przez chwilę nic nie mówiąc. Sprawdził czy pistolet ma przy pasie, nóż też, wsunął jeden granat hukowy i zabrał ze sobą karabinek. Podszedł do dziewczyny spojrzał w jej oczy lekko się uśmiechając.
Strażnicy nadal stali na swych stanowiskach, a za dziewczyną czekał jeszcze jeden. Ten sam, który jakiś czas temu wyprowadzał ją z pokoju.

- Tervetuloa, Jan - powiedziała łagodnie, odwzajemniając mu się trochę smutnym uśmiechem. - Tulkaa mukaani. - Kiwnęła jeszcze raz zachęcająco dłonią, a spojrzawszy na broń, którą Jan zabierał z sobą, dodała nieco bardziej ożywionym tonem. - Sinun ei tarvitse huolethia niiden turvallisuudesta. - Cofnęła się, dając mu przejście. Wskazała kierunek dłonią.

Jan ruszył i gdy przeszedł przez drzwi, stanął i spoglądał na Samkhę. Po czym wyciągnął w jej kierunku dłoń. Poruszył palcami tej dłoni, prosząc Samkhę o to, by wzięła go za dłoń i poprowadziła. Nie podała mu jej. Towarzyszący jej człowiek, rzucił Janowi ostre spojrzenie. Samkha spuściwszy wzrok ku ziemi, jeszcze raz pokazała chłopakowi, w którą stronę chcą go poprowadzić.
Co do licha..wczoraj tańcował prawie z każdą. Nawet z władczynią, dzisiaj kose spojrzenia za podanie ręki. Może Samkha jest jakąś westalką? W końcu wczoraj tańcować nie chciała. Ale to też nie miało żadnego sensu. W końcu w łaźni Samkha przebywała naga z kilkoma mężczyznami. Jan miał wrażenie, że w ręku ma puzzle z kilku układanek. Bo bez względu, jak je układał, jakoś nie chciał mu wyjść pełny obraz sytuacji.
No cóż..pozostało potulnie dać się poprowadzić.

Samka z taksującym ją wzrokiem mężczyzną kroczyli przodem, wyprzedzając Jana o krok. Strażnicy ruszyli za nimi. Zatrzymali się pod kolejnymi drzwiami pilnowanymi przez strażników. Samkha zapukała i odczekawszy chwilę, otworzyła drzwi wchodząc do środka.
Jan chciał już wejść za nią, kiedy powstrzymała go czyjaś ręka. Człowiek z obstawy. Polak z pozoru udawał spokój, ale dłonią na wszelki wypadek obejmował kolbę pistoletu.
Rozejrzał się badawczo, przyglądając się zarówno osobom, jak i miejscu. Odgłosy z pokoju świadczyły o obecności w nim Chrisa. Przynajmniej tak się Janowi zdawało, a gdy Samkha wyszła, czekając na kogoś, zapewne Tima. Jan spytał wskazując na drzwi.- Chris?
Po czym na korytarz z którego był prowadzony mówiąc. - Tim?
Nie musiał długo czekać na odpowiedź.


Chris stał przy oknie gdy ktoś zastukał do drzwi.
Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a stukający wszedł nie czekając na zaproszenie.
Stukająca.
Samkha.
Chris, widząc kto przekroczył próg, schował pistolet wyjęty w chwili gdy usłyszał pukanie do drzwi. W oczach mężczyzny pojawił się błysk, który zgasł natychmiast.
Samkha gestem zaprosiła go do wyjścia.

- Moi, Samkha - powiedział Chris. W jego głosie dało się słyszeć radość.
Czy ze spotkania? Tego Samkha wiedzieć nie mogła.
Mężczyzna rozejrzał się po pokoju, jakby się zastanawiał, co ze sobą zabrać, potem ruszył w stronę młodej kobiety.

- Tervetuloa, Chris! - powiedziała chcąc przepuścić go w progu. Czuła, że jej twarz się czerwieni, kiedy wspomniała swoje nocne marzenia. Chyba bała się spojrzeć mu w oczy.

Chris skłonił się uprzejmie, równocześnie porównując to, co widział obecnie ze swym sennym marzeniem. Gestem ręki zaprosił Samkhę, by poszła przodem. Co prawda wolałby zatrzasnąć drzwi i zostać z nią sam na sam... Miał tylko nadzieję, że z jego twarzy nie da się tego wyczytać. Na szczęście, bo z pewnością Samkha trzymałaby się od niego z daleka.
Wyszła, czekając na niego za progiem.
Chris wysunął się za korytarz tuż za nią.
Rozejrzał się.
Wojownicy, którzy przedtem pilnowali jego drzwi wciąż trzymali straż, ale nie zatrzymali ani jej, ani jego. Ilość osób na korytarzu zwiększyła się nieco. Do sześciu uzbrojonych Krigar dołączył Jan, za którym stali, niczym eskorta, dwaj wojacy. Znalazł się tam także mężczyzna o niesympatycznym wyrazie twarzy, którego już wcześniej, kilkadziesiąt minut temu, widział idącego z Samkhą.

- Cześć! - Chris powitał kompana uniesieniem dłoni, a potem skinął głową tamtemu mężczyźnie. Odpowiedziało mu ponure, rzucone spode łba spojrzenie.
- Cześć - odparł Jan odpowiadając ruchem dłoni w geście powitania i spytał Chrisa. - Wiesz o co tu chodzi?
- Pewnie mają do nas jakiś interes - odparł Chris. - Ale na razie nikt nie raczył mi powiedzieć słowa prócz powitania.
- Czyli poczekamy, aż nas zbiorą wszystkich razem - wzruszył ramionami Jan.
- Mimo tych strażników nie wygląda na to, żebyśmy byli więźniami - stwierdził Chris. - Mamy broń i porozmawiać też możemy.
- Możliwe że nie orientują się w tym czy mam broń - stwierdził sceptycznie Jan i wzruszył ramionami dodając - Wrodzy chyba nam nie są.. jeszcze.
- Nawet się nie łudź, jeśli chodzi o broń. - Chris skomentował pierwszą część wypowiedzi Jana. - Wiedzą, aż za dobrze, że to nie ozdoba. W końcu i Tim, i ja strzelaliśmy z pistoletów do Hirviö. Alana, Ymma, Godric - wszyscy to widzieli. I z pewnością podzielili się tą wiedzą.
- Może i tak.- odparł Jan i mruknął. - Zapewne już zdecydowali co z nami zrobić.
- I wysłali Samkhę, by nas nastawić pozytywnie - uśmiechnął się Chris. - Aż dziw, że nie Alanę czy Ymmę. W końcu znamy je dłużej.


Ceremoniał pukania powtórzył się przy kolejnych drzwiach. Samkha znów zniknęła we wnętrzu komnaty strzeżonej przez dwóch zbrojnych.

Tim odwrócił się lekko zaskoczony. Właśnie zajmował się pakowaniem najważniejszych gratów do plecaka, zostawiając zbędne rzeczy, w razie potrzeby użycia ich planu ucieczki, mobilność i szybkość była najważniejsza. Ujrzał Samkhę, kobietę, która razem z wojownikami Krigar eskortowała ich do tej wioski. Zostawił pakowanie i wykonał krok w jej stronę. Potem wypowiedział jej imię:
- Samkha?

- Tervetuloa, Tim - skinęła na przywitanie głową. - Tulkaa mukaani. Meidän pitää puhua Tim. - Wskazała dłonią wyjście z komnaty. Z trzech Utlandsk, on był jej wciąż najbardziej obcy.

Tim stał przez chwilę jak zbaraniały. Chyba chciała, żeby szedł za nią, przynajmniej tak by wynikało z kontekstu. Wskazał na siebie potem na nią i powiedział: - Tim i Samkha? - a potem na drzwi żeby się upewnić czy rzeczywiście o to jej chodziło.

- Kyllä, Tim - skinęła głową i uśmiechnęła się mimo woli.

To “kyllä” chyba o ile dobrze pamiętał znaczyło tak. Upewnił się, że ma ze sobą pistolet i krótkofalówkę, ruszył za kobietą.
Cofnęła się za próg uśmiechając się, jak gdyby wabiła go do wyjścia.
Żołnierz ruszył za nią, ale tuż przed progiem zatrzymał się w pół kroku. Ostrzegawcza lampka zapaliła mu się w głowie. “Coś za łatwo idzie, a gdzie strażnicy” - którzy przedtem nie pozwalali mu wyjść z pokoju? Zerknął uważnie na prawo i lewo, sprawdzając czy nie ma zagrożenia.
Kiedy wyszedł na korytarz, zauważył Jana i Chrisa i powitał ich skinieniem głową.

- Chyba już uzgodnili co mają z nami zrobić - mruknął Jan po przywitaniu.
Chris odpowiedział skinieniem głowy witając Tima.
- Z pewnością - odparł Janowi. - I z pewnością będzie to coś ciekawego. Prędzej ‘zabijcie smoka’ niż ‘bawcie u nas jak długo chcecie’.
- W każdym razie, musimy mieć się na baczności. Nie podoba mi się to wszystko.. - powiedział poważnie Tim.
Janowi nie podobało się już odkąd trafili do tego świata (z paroma wyjątkami, w postaci wczorajszego wieczoru i nocy). Niemniej przytaknął Timowi, choć bez entuzjazmu. Ile bowiem człowiek może zachować czujność, nim popadnie w manię prześladowczą, lub paranoję?
- Gdyby to zależało od tego ponurego gościa, co idzie za nami - powiedział Chris - to by nam zafundowali rozrywanie końmi. Zdaje się że już wczoraj, na uczcie, z wyraźnym brakiem sympatii, patrzył w naszą stronę.
- Ja też zauważyłem, że nie tylko na nas patrzył spode łba. Między tymi ludźmi czuć jakieś napięcie, zwalczające się frakcje, jakaś polityka, pytanie tylko czym będziemy my? Atutem... pionkiem czy może kozłem ofiarnym?
- Pięć minut z kimś szczerym i będziemy wiedzieć wszystko - uśmiechnął się, średnio sympatycznie, Chris. - Tylko skąd wziąć taką osobę...
- Właśnie - zgodził się Tim - taką, żeby jeszcze pomyłek językowych nie było. Może w ichnim języku nagroda z karą brzmią bardzo podobnie i co wtedy? - zażartował gorzko Tim.
Jan milczał ponuro...nie podobał mu się wydźwięk ich słów. Nie podobał mu uśmiech Chrisa. A jeszcze bardziej to, co za tym się kryło. Wyduszanie prawdy, gestapowskie metody.
- Przekupić nikogo nie przekupimy, bo nie mamy czym - powiedział Chris. - Chyba, że Jan załatwi, jak to się mówi, języka. Ma urok osobisty...
 
Kerm jest offline