Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 21:11   #46
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Post wspólny, napędzany głównie przez Kerma ;)

Pomieszczenie składało się w zasadzie z dwóch części. W prawej znajdowało się ogromne palenisko, przy którym bez problemów można było upiec całego wołu. Na licznych półkach stały garnki i naczynia, zaś ściany ozdobione były lśniącymi patelniami, girlandami, cebul, czosnków, ziół i suszonych grzybów, kilkunastoma pętami kiełbas oraz paroma wędzonymi szynkami i połciami słoniny. W samym kącie znajdowało się przejście prowadzące najwyraźniej na zaplecze, bowiem w tym akurat momencie wynurzyła się z niego hoża dziewoja, niosąca miskę pełną serów.
W tej części kuchni bezapelacyjnie królowało duże, grube babsko około czterdziestki, wyglądające na taką, co to sama mogłaby zaszlachtować nie tylko wieprzka, ale i wspomnianego wcześniej wołu, zaś na polu bitwy byłaby postrachem przeciwników. Tutaj dyrygowała ruchem, a pozostała część personelu, składająca się z dwóch dziewcząt i pięciu młodych chłopaków, natychmiast wykonywała jej polecenia. Jedyną osobą, która bez większego strachu patrzyła na kucharkę był starszy mężczyzna, który wyglądał bardziej na zarządzającego zamkową piwnicą z trunkami niż pomocnika kucharza.

Lewa część pomieszczenia przeznaczona była na jadalnię.
Przy długich stołach mogło bez problemów zasiąść czterdzieści osób. Na solidnych ławach tu i ówdzie leżały wilcze skóry.
Pobielane ściany były gładkie, bez ozdób. Cztery wysokie i wąskie okna przystosowane były wyraźnie do celów obronnych. Niewielkie drzwi, prowadzące zapewne na dziedziniec, okute były stalą.

Na widok wchodzących kucharka rozpromieniła się. Natychmiast wyrzuciła z siebie serię poleceń, po których chłopacy natychmiast postawili na stołach gliniane miski i położyli rzeźbione, drewniane miski.
- Istu, istu alas! - powiedziała, kierując te słowa do gości. - Pian saamme aamiainen.
Podeszła do Utlandsk i, widząc że mężczyźni nie rozumieją, o co jej chodzi, gestami zaprosiła ich do zajęcia miejsc przy stołach. Była bardzo wylewna i wprost tryskała serdecznością, jednak, co łatwo było zauważyć, towarzyszącego im mężczyznę traktowała z szacunkiem, ale zdecydowanie bez sympatii.
Dało się jednak zauważyć jeszcze jedną rzecz... o ile kobiety okazywały im życzliwość i coś na kształt współczucia czy nawet litości, o tyle z zachowaniem mężczyzn było coś nie tak... .Jakby się za bardzo nie chcieli rzucać w oczy. Kiedy wzrok Samki padał na któregoś z nich, jak psy z podkulonymi ogonami kryli się w kuchni, udając pilnie zajętych pracą mimo, że co rusz zerkali w stronę Utlandsk.

Na widok tych wszystkich specjałów wiszących w kuchni Timowi zaburczało przeciągle w brzuchu. Wtedy na uczcie, był zbyt spięty, by się porządnie posilić, a zmożony snem nawet nie napoczął wyciągniętej racji żywnościowej. Musiał przyznać, że uśmiechy i troska kucharek i ich postawnej szefowej go zadziwiły. Były przyjemną odmianą po mrukliwych i pełnych nienawiści spojrzeniach mężczyzn Krigar, przynajmniej niektórych. Z tego co się zorientował, kobiety, na przykład Midrith pełniły znaczące role w ich społeczności. Nie wiedział, jak bardzo znaczące,ale miał nadzieję, że wkrótce poznają układy społeczne dokładniej. Wtedy łatwiej byłoby im się poruszać wśród miejscowych.

Tyle zachodu po to, by ich nakarmić? Czy to oznaczało, że potem zostaną odprowadzeni z powrotem do swych pokojów po zjedzeniu? A może była to ich ostatnia wieczerza? -zastanawiał się w duchu Rosiński.

- Ostatni posiłek skazańca - uśmiechnął się nieco fałszywie Chris, jakby odgadując myśli Jana.
- Oby smaczny- rzekł Jan siadając.
Trzej Utlandsk usiedli obok siebie. Samkha siadła naprzeciw nich, zaś towarzyszący im Krigar zajął takie miejsce, by mieć wszystkich równocześnie na oku. Zdecydowanie więcej uwagi zwracał jednak na poczynania Samkhy.
- Oby dostał rozbieżnego zeza - powiedział Chris cicho, acz szczerze. Facet był nad wyraz antypatyczny.
Kucharka, która nie wróciła jeszcze w okolice paleniska, ponownie zaczęła się przyglądać trzem Utlandsk. Matczynym ruchem pogładziła każdego z nich po głowie, rujnując im równocześnie uczesanie.
- Mutta olet laiha! Varmista, että sinulla on oikein... - powiedziała załamując ręce. - Ja sinä katsot eniten kurja. Olet niin raukka, kunnon kaveri eikä kuten meidän sotureita - dodała spoglądając na Jana i biorąc go w objęcia. Zaskoczony Jan niemal utonął w jej obfitym biuście.
Rzeczywiście nie wyglądał najlepiej dzisiejszego ranka. Blada i wymizerowana twarz w połączeniu z podkrążonymi oczyma i szczupłą sylwetką, mogły budzić poważne wątpliwości co do jego stanu zdrowia u troskliwej gospodyni kuchni.
"Czemu ja" - jęknął w duchu Jan przyciśnięty do sporych atutów kucharki. Nie czuł się wyróżniony tym odruchem. Wprost przeciwnie. Miał wrażenie, że został poświęcony przez towarzyszy. Dzielnie jednak zniósł ową matczyną wylewność uznając, że nie ma co panikować i robić sobie wrogów, zwłaszcza wśród osób gotujących.

Samkha z iskierkami lśniącymi w oczach, przygryzła wargę. Trochę zazdrościła służbie, która nie musiała zwracać uwagi na obyczaje i zachowywanie obowiązujących norm. Pod czujną obserwacją pasierba czuła się w dwójnasób niezręcznie.
W chwilę później gospodyni zadysponowała podawanie posiłków.
Przed Utlandsk pojawiła się wielka miska pełna gorącej owsianki. Gospodyni hojnie sypnęła do niej orzechów i suszonych owoców, a w ręce wetknęła im po drewnianej łyżce. Na stole pojawiła się miseczka z miodem.
Dziewczyny przyniosły jeszcze chleb, sery i zimne mięsa, prawdopodobnie z wczorajszej uczty. Jedna z nich, ta, która wcześniej wyszła z zaplecza, podała Chrisowi kubek przez stół. Pochyliła się przy okazji za bardzo, a prawo grawitacji, działające i na tym świecie, umożliwiło Kanadyjczykowi zapoznanie się z jej niewątpliwymi wdziękami. Chris mrugnął zaskoczony, widząc to bogactwo kształtów.
Siedząca naprzeciwko Samkha rozciągnęła usta w uśmiechu na widok wyciągniętej miny na gładko wygolonym licu Utlandsk i starając się ukryć rozbawienie, szybko skierowała całą swoją uwagę na owsiankę.

Chris otrząsnął się z zaskoczenia i oderwał oczy od Wielkiego Kanionu, A potem przeniósł wzrok na pochyloną nad miską owsianki Samkhę, w którą wpatrywał się znacznie dłużej.
Możliwe, iż byłby znacznie ostrożniejszy z okazywaniem swego zainteresowania dziewczynie, gdyby zdawał sobie sprawę z tego, co wywoływał podobnymi spojrzeniami pod czaszką siedzącego nieopodal, nie odstępującego jej Cerbera.
Trudno było nie poczuć wbitego w siebie ciężkiego wzroku. Najwyraźniej Krigar poczuł się dotknięty okazywanym mu brakiem zainteresowania. Ale to w końcu była jego wina, że był osobą znacznie mniej atrakcyjną niż jego urodziwa towarzyszka.
Mimo tego i jemu Chris poświęcił parę chwil, przyglądając mu się z pewną dozą ciekawości. Zastanawiał się, kim jest ów człowiek, co tutaj robi i jaki związek łączy go z Samkhą, do której odnosił się ze zdecydowanym brakiem sympatii.

Na stole pojawiło się piwo, a przed Janem jakiś gorący, pachnący miętą napój i kubek, roztaczający woń rosołu.
- Juo, juo. Tämä on hyvä krapula - powiedziała gospodyni, patrząc na niego z zatroskaniem w oczach.
Jan zaczął jeść. Karabinek jednak trzymał na kolanach, by w każdej chwili móc go użyć. Jadł ostrożnie... możliwe, że chcieli ich otruć. Ale jakie to miało znaczenie. Będą do końca życia oglądać się przez ramię? Miał nadzieję, że jeśli jedzenie było zatrute, to przynajmniej zgon będzie bezbolesny. Napój podany przez gospodynię smakował jak łajno krowy... Ale łagodził tępy ból wywołany wczorajszą hulanką.

Amerykanin zabrał się za przyniesione potrawy, z uśmiechem wpatrując się chwilę w Jana, krzywiącego się od specjalnego napoju szefowej kuchni. Po wczorajszym opilstwie Rosiński nie wyglądał najlepiej, ale co sie dziwić, on sam nie wypił dużo, a łeb i tak go po przebudzeniu napieprzał.

W paru powieściach o Wikingach, i nie tylko, Chris czytał, że w tamtych czasach, w tak zwanym średniowieczu, na śniadanie była obowiązkowo owsianka. I zawsze miał wrażenie, że to tekst wstawiony specjalnie z myślą o dzieciach, które za tą potrawą zazwyczaj nie przepadały. A tu proszę... Wikingowie i owsianka...
Bardzo dobra, musiał przyznać, szczególnie z dodatkami. Nieco gorszym elementem śniadania było piwo, ale wolał to, niż miętowy trunek, którym raczył się Jan. Patrząc uważnie na Polaka można było sądzić, że albo nie lubi on mięty, albo też napój ma niespecjalny smak.
Innych napojów tu nie było. Widać nie słyszeli nigdy sloganu "Pij mleko..." Może to i lepiej, bo i tak byli dostatecznie wielcy...

Chris uniósł kubek z piwem i spojrzał w stronę Samkhy.
- Twoje zdrowie, Samkha - powiedział z uśmiechem. Upił parę łyków.
Potem spojrzał na ponurego Krigar. Takim samym gestem uniósł kubek.
- Oby ci piwo skwaśniało, ponuraku - powiedział takim samym miłym tonem.
Obydwoje unieśli swoje kubki w odpowiedzi.
- Sinun terveys Utlandsk. Tarvitset te paljon terveys - skwitował gest Przybysza Acca. Dziewczyna skupiła na nim spojrzenie przymrużonych gniewnie oczu. Uniósł kubek jeszcze raz skinąwszy głową w jej stronę z obłudnym uśmiechem.
Niewątpliwie bariera językowa nie pozwoliła Chrisowi w pełni rozkoszować się sensem skierowanych w jego stronę życzeń, ale sądząc po spojrzeniu Samkhy było to coś ciekawego....
Chris uniósł kubek w uprzejmym podziękowaniu.
Kasztanowowłosa dziewczyna straciła nagle dobry humor i apetyt. Czuła, że będzie miała z nimi jeszcze poważne kłopoty, jakby jej zadanie nie było już wystarczająco trudne i niewdzięczne.

Jan w milczeniu przyglądał się zachowaniu, zarówno Chrisa i Samkhi jak i jej krigarskiego ochroniarza. Spoglądając na to towarzystwo z punktu widzenia postronnego obserwatora miał wrażenie, że zachowywali się jak dzieciaki na wiejskiej przytupówie. W końcu jednak wzruszył ramionami. Postanowił dyplomatycznie ignorować ich durne zachowanie.

"Spencer ma wrodzony dar robienia sobie wrogów, gdziekolwiek się znajdzie" - pomyślał Tim przyglądając się scence rodzajowej przed swymi oczami. Wcześniej strasznie wkurzał jego i Rosińskiego, teraz chyba sobie postawił za cel bycie wpisanym na czarną listę połowy męskiej populacji w tej wiosce, tak jakby już mało mieli problemów. Cóż, niektórzy tacy już byli, ignorujący normy zachowań, regulaminy czy chociażby zasady dobrego wychowania. On sam też taki był, dopóki nie stanął na skraju upadku moralnego. I teraz w dwójnasób wkurzały go takie osoby. Jedno, że przypominały mu, jaki był nieodpowiedzialny w przeszłości, a drugie, że swoim kretyńskim zachowaniem sprowadzały kłopoty. Dlatego cenił wojsko za to, że takich dupków usuwano, jako źródło potencjalnych zagrożeń na polu walki.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 24-08-2010 o 13:04.
Lilith jest offline