Moja postać:
Alessio Scaloni
Anorektyczna szczupła sylwetka, burza nigdy nie czesanych słomkowych włosów, czarne spodnie, biała koszula i czarna kamizelka, które prawdopodobnie nigdy nie widziały balii z wodą. Uśmiech prezentował garnitur zębów żółtych od tytoniu i (zapewne również) nie mycia. Tylko dłonie o długich palcach pianisty były zawsze czyste. One obcowały z pieniędzmi.
Alessio nie był zatem typem szczególnej urody. Żółtawa pociągła twarz, wiecznie podkrążone oczy, usta częściej ściśnięte w grymasie gniewu, rzadziej rozszerzone w pozornie przyjaznym uśmiechu. Ten z braci Scaloni budził odradzę, strach i respekt zarazem.
Historie, jakie opowiadano o nim w mieście, przydawały mu setek dziwnych zawodów, którymi parał się zanim, wraz ze swoimi rzekomymi braćmi, założył karczmę. Wiadomo tylko, że Al od razu zajął bar i nie wyglądało na to, by kiedykolwiek zza kontuaru wychodził. Zajmował się również finansami i zaopatrzeniem a jego chciwość ale i dokładność w tej materri była w Gniewie już legendarna. Legendardy również był jego pedantyzm. Wszystko, co nie było Alessiem Scalonim musiało idealnie lśnić. O ile troszczyli się o to inni. Dlatego właśnie służba u w karczmie braci w formie kelnera albo pomywacza była oficjalnie uważana za najniewdzięczniejszy zawód na świecie. Jak wspomniałem, zasady Alessia nie odnosiły się do niego samego. Bez skrupułów kładł zabłocone buty na krzesłach i rozlewał na kontuarze trunki, jakby specjalnie przydając jeszcze pracy swoim poddanym. Nad ranem zwykle upijał się do nieprzytomności z ostatnimi gośćmi i spał do południa na specjalnym posłaniu, które było na jego zapleczu. Najczęściej jednak spał na podłodze za kontuarem.
__________________ Światło dzieli od ciemności
Czasem tylko mały krok -
Wskazać można tych z jasności,
Innych nadal skrywa mrok. |