Wątek: The Cave
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 22:34   #73
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Nikołaj pokuśtykał do stolika i wyjął z wazonu kwiat. Oparł się o barierkę łóżka i obrócił różę w palcach.
-No przyjacielu, wstawaj.
Cisza zakłócana jedynie przez aparaturę, francuz nawet się nie ruszył. Radović pokuśtykał do niego i potrząsnął za ramię, żołnierz otworzył zamglone, wpatrzone w sufit oczy. Nic nie mówił oddychając ciężko przez maskę dostarczającą tlen. Był chyba w szoku, Nikołaj pomacha mu kwiatkiem przed twarzą
-Widzisz mnie?
Odpowiedziały mu pomruki, chociaż spojrzenie, stopniowo co raz bardziej przytomne dawały nadzieję na rozmowę. Chyba nawet na niego spojrzał.
-Rozpoznajesz mnie?
LeBlanc dziwnie pomachał głową, jeden francuz wiedział czy to było potwierdzenie czy zaprzeczenie. Żabojady wszystko robiły dziwnie, nawet nie potrafiły po ludzku potwierdzić. Coś zamamrotał, chyba maska mu przeszkadzała mówić. Nikołaj, człowiek prosty, wiele się nie zastanawiając podniósł maskę. Francuz dalej mamrotał, chyba coś po ichniemu… Serb postanowił uprzedzić nieprzyjemne, możliwe wypadki i uprzedził:
-Nie krzycz tylko, bo zginiesz.
LeBlanc nie wyglądał na kogoś kto mógłby krzyczeć. Uspokoił się jeszcze bardziej. Spojrzenie jeszcze bardziej się wyklarowało, patrzył mechanikowi prosto w oczy. Rozejrzał się, znów spojrzał na Nikołaja i zmarszczył brwi.
-Możesz mówić?
-Dureń - wymamrotał powoli i z lekkim problemem.
-Czyli możesz.
Nikołaj dokuśtykał z powrotem do poręczy i z ulgą się oparł. Nie ma co, kaleka zabrał się za przesłuchiwanie leżącego.
-Opowiedz mi o co w tym wszystkim chodzi.
Nikołaj chwycił kwiat tuż przy płatkach i końcem łodygi prawie dotknął zabandażowanej ręki LeBlanca.
-To jak?
-O władzę - głos miał chwiejny ale słyszał go wyraźnie. Oddychał płytko i w przyśpieszonym tempie.
-Konkrety.
LeBlanc chwilę patrzył się na niego płytko oddychając, jak by na coś czekał.
-Powiedz konkretnie o co chodzi
-Żadnych konkretów - mówił powoli – po prostu (pauza) wszystko co do tej pory myślałeś o świecie jest nieprawdą. - dłuższa pauza, oddech zrobił się świszczący. - Wills to tylko klapek. Jak to się u was mówi? Płotka. - kilka głębszych wdechów. Klatka piersiowa coraz bardziej się unosi i opada - Maska!
Nikołaj zaklął i szybko pokuśtykał by założyć francuzowi maskę z powrotem. LeBlanc zrobił kilka głębszych oddechów. Na twarz wróciły kolory.
-Możesz mówić przez maskę?
Odpowiedział mu bełkot, chyba nie... Albo mówi coś po ichniemu.
-Czyli nie. Zrobimy tak, będę ją zdejmował i zakładał. Założę jak skiniesz głową. Gdy uznam, że nie mówisz całej prawdy nie dostaniesz tlenu. Proste, prawda? A teraz kontynuuj.
Zdjął maskę.
-Co mam kontynuować.
Werwa najwyraźniej wróciła, cóż Radović wiedział jak jej pozbawić.
-Widzisz przyjacielu to Twoje zmartwienia by mnie zabawić. Ładnie zacząłeś, kontynuuj jeśli chcesz pooddychać.
Leblanc jakby westchnął. Rozejrzał się po pokoju.
-Nie ja jestem tutaj graczem. Ja miałem was tylko odwieść od tego żebyście coś odkryli. Miałem was zwodzić. A co ja jestem pies? Dlatego jak tylko zobaczyliście te cholerne rury to na muszkę i z powrotem. - wypowiedzenie tego zdania zajęło mu długo czasu. Nie raz i nie trzy robił dłuższe pauzy. Serb nie czuł wyrzutów sumienia za doprowadzenie żołnierza do takiej stanu. Zacmokał z niezadowolenia.
-Kiepsko, tym razem dostaniesz maskę ale następnym razem bardziej bym się starał na Twoim miejscu.
Założył maskę i odczekał dłuższą chwilę nim ją zdjął.
-Co to za tajemnica i kto jest graczem? Może pytania Ci pomogą.
-Tajemnica jest dalej tajemnicą.
Po krótkiej pauzie kontynuował.
-Graczy jest wiele. Stany, Niemcy, GB. To jest gra o wielką świeczkę Gruzinie. Wy byliście tylko dla zabawy mediami. Trochę za dużo widzieliście. Rury, łańcuchy. Ale oni się wykręcą. - zakaszlał. Odczekał chwilę i zaczął dalej mówić - Nie wiem jakie to wszystko ma znaczenie. Ale znam Morsa. Ten człowiek jest teraz dla was cieniem. - Zaśmiał się.
-Jestem Serbem.
Radović skrzywił się ale dał rannemu odetchnąć.
-Ten Mors pewnie był w specsłużbach, zgadłem?
Kiwnięcie głową
-Ty też byłeś, specsłużby nie uczą kul unikać.
Chwilę milczał, dał francuzowi odetchnąć nim zadał następne pytanie.
-Czego wszyscy szukają?
Przesłuchiwany odwrócił wzrok.
-Czegoś co ma być potwierdzeniem. To jakby pierwszy etap jakiegoś planu. Nie wiem...
Coraz szybciej się męczył, nie było z nim dobrze. Sam był sobie winien. Francuz uzyskał możliwość ponownego odetchnięcia, niech się łudzi, że przeżyje.
-Potwierdzeniem czego? Związku nazistów z brytolami?
Francuz ponownie spojrzał na Ciebie i niego się bezgłośnie.
-Co to to nie. Nie wiesz co tam robili Naziści, prawda? Oni próbowali się dokopać do Londynu jełopie. W jakim celu? Nie wiem, ale to była akcja na ostatnią chwilę. A ta cała mistyfikacja z wybuchami i odkryciem jaskiń... - LeBlanc zaczął mocno kaszleć. Krztusić się. - to wszystko było po to by być pewnym.
-Od kiedy podczas podkopywania się używa się... Cholera, słowa mi zabrakło. Elementów radiacyjnych.
Francuz pokiwał tylko głową (ciekawe co to w końcu u nich znaczy?). Chyba nie miał pojęcia.
Radović po raz ostatni dał przesłuchiwanemu odetchnąć.
-I kto tu jest jełopem. To teraz pełna charakterystykę tej Twojej komando foki poproszę.
Francuz tym razem oddychał dłużej, zaczął mówić już bez cwaniaczenia.
-Jest prawą ręką Willsa. Służy w SAS. Wysoki i dobrze zbudowany, ma prawdziwego hopla na punkcie ciała i wydawania rozkazów. Bardzo sumienny i oddany. Prawdziwy żołnierz. Krótko ostrzyżony koło trzydziestki. Gdy trzeba to się odezwie.
-I widzisz... Nie bolało. Teraz sobie pooddychaj.
Założył francuzowi maskę i przeszedł do części „B”. Odłożył kwiat na miejsce i pozbierał z podłogi i łóżka płatki, położył je pod wazonem tak jak spadły. Następnie pokuśtykał do swego pokoju, z szafki wyjął multitoola, paczkę chusteczek i piersiówkę. Na szczęście nikt mu tego nie gwizdnął. Wrócił ostrożnie do LeBlanca i zabrał się do dzieła.
Za pomocą multitoola dobrał się do wnętrza pieczącej aparatury. Układy scalone, kable... Za Chiny by tego nie naprawił. Ale popsuć to co innego. Prawie odkręcił jeden z układów, tak by śruby się ledwo trzymały. Powinno być dobrze. Zakręcił maszynę i schował narzędzie. Wyjął jedną z chusteczek i ostrożnie uważając by nie rozlać namoczył ją w wódce. Przetarł nią stolik, wazon, poręcz, drugi stolik i dla pewności maskę. W oczach francuza pojawił się strach. I dobrze. Na koniec poruszył maszyną, tak jak przewidział układ scalony odpadł a maszyna siadła. Przestała pipczeć, przestała wyświetlać. Gdy Serb czyścił maszynę z odcisków palców francuz zaczął czerwień i się trząść. Cóż... Zabiegane pielęgniarki (a może i drzemiące) nie powinny zwrócić na niego uwagi. Serb wrócił się do swego pokoju, schował do szafki multitoola i piersiówkę. Pokuśtykał do łazienki, otworzył okno i wyrzucił chusteczkę namoczoną w wódce.
Bał się, nie miał doświadczenia w takich zabójstwach. Co innego zastrzelić kogoś podczas wojny a co innego zaplanować zbrodnię tak by gliny się nie przywaliły. Chociaż teraz raczej to nie gliny będą szukały zabójcy a Wils będzie wiedział do kogo przyjść. Chociaż bardzo wątpliwe by chciał zabić Serba tylko za LeBlanca.
Nikołaj położył się do łóżka i chwilę ciężko oddychał. Cała ta akcja zmęczyła go, jeszcze nie odzyskał sił.
Wyjął komórkę i napisał do Benza.
Cytat:
Śledzi Was człowiek Wilsa, były członek SAS. Wysoki, dobrze zbudowany, 30 lat. Ostrzyżony jak żołnierz. Nie ruszać! Na razie jesteśmy bezpieczni, nic nam nie zrobią. To pewne. Jutro mnie wypiszą. Spotkajmy się. Nie ruszajcie żołnierza!
Wysłał. Sen go morzył, ostatnio zbyt dużo się działo a lata w spokoju odzwyczaiły go od działań. Z ulgą zamknął oczy.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline