Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 22:35   #12
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Rychter

Myvern w odpowiedzi na pytanie Kerin parsknął, dając do zrozumienia, że antykwariusz obchodzi go tyle co zawartość latryny.
- Jeśli chcesz, możesz zrobić sobie kolczyki z jego jaj. - rzucił z kwaśnym uśmiechem.
Blak przekonał go ostatecznie, Burke nie jest w stanie pomóc, czasu było za mało, żeby marnować go na pogaduszki z tym wyzyskiwaczem.
- Blak ma rację, nic tu po nas. - powiedział i stanął przy drzwiach w oczekiwaniu na kompanów.

* * *

Malahaj


Burke spod przymrużonych powiek przyglądał się leniwe całemu towarzystwu i naradzie jaka nagle rozgorzała po jego zdawało by się prostej propozycji. Jeździł spojrzeniem po każdym, dłużej nieco zatrzymując się na Blaku. Wbrew swej starczej aparycji słuch miał doskonały i co nieco usłyszał. A że reklama dźwignią handlu... Ostatni półork jakiego kupił trochę już mu się wysłużył, poza tym strasznie dużo żarł. Ten tu wygląda na dobrze odżywionego, to na jakiś czas by starczyło. Trzeba by tylko wymienić liny na łańcuchy w piwnicy. I ramę znów wymienić na stalową. I znów zrobić „specjalne zamówienie” u garbarza, bo ostatnie skurczyło się od wilgoci i na tego olbrzyma nie wlezie... Czyli znowu koszty, na myśl których jego dusza liczykrupy płakała. Z drugiej strony, skoro jaki miecz, taki chuj, to może warto się potargować....

Gdy w końcu drzwi za drużyną się zamknęły, starzec poprawił szlafrok i gwizdnął z cicha. Na ten znak jakby znikąd pojawił się kilku osobników z kuszami gotowymi do strzału, wcześniej przemyślnie ukrytych w różnych częściach sklepu. Burke musiał ich naprawdę starannie selekcjonować, bo bez wyjątku stanowili połączenie ciał zawodowych zapaśników i twarzy cherubinów.
-Co tam szefie, reklamacja? –
Zapytał jeden z osiłków, gładząc rękojeść drewnianej pałki zawieszonej u pasa.
- Nie, nie tym razem, ale mam dla ciebie zadnie. Pójdziesz do.... i powiesz, że.... –

Na zewnątrz

Po mało owocnej wizycie u podstarzałego antykwariusza, drużyna wytoczyła się na ulice, zastanawiać się co dalej począć. Los tym razem im sprzyjał, bo oszczędzał im trudnego i nie rzadko bolesnego procesu myślenia. Dając tym samym znak, że o nich nie zapomniał.

- Witam piękne Panie i szanownych Panów! -

Autorem powitania był samotny mężczyzna stojący po drugiej stronie ulicy, wyraźnie czekający na ich wyjście od Burke. Już sam fakt, że by sam na zatłoczonej zazwyczaj drodze, był dziwny. To jednak dotarło o nich, dopiero jak przetrawili wygląd spotkanego jegomościa. Człowiek był niski, prawie dwa razy niższy od Blaka, korpulentny, o okrągłym pucułowatym nieco obliczu i małych oczkach, świdrujących ich na wylot. Ubrany był we frak, idealnie białą, bufiastą koszule, na głowie czarny cylinder a na stopach tak wypolerowane lakierki, że mogli się w nich przeglądać. Uzupełnienie całości stanowił biały szal, takaż mucha i czarna laska, z białą kulką na szczycie. Oczywiście mało kto z powitanych przez niego osobników, wiedział co to jest frak, melonik czy cylinder, ale musiało być dla wszystkich jasne, że mają do czynienia z uosobieniem elegancji w najczystszej postaci. Efekt psuł jedynie kawałek końskiego łajna, który złośliwe przykleił się do podeszwy...

- Pani Jamila, Panienka Kerin, Pan Blak, Pan Solletan, Pan Benathi i Pan von Dusk, zgadza się? Miło mi Państwa poznać. Pozwólcie Państwo, że się przedstawię. Nazywam się Herkules Magoo i jak sądzę moje nazwisko, jest Państwu znane? -

Pan Magoo ukłonił się dwornie wszystkim, uchylając kapelusza i uśmiechnął się promiennie. Pytanie było z gatunku retorycznych, bo któż nie słyszał opowieści i legend o słynnym Herkulesie Magoo? Treści i forma owych opowieści zmieniła się, w zależności od opowiadającego ale słyszeli o nim nawet odlutkowie w rodzaju Blaka czy przyjezdni z egzotycznych krain w rodzaju Jamili. Tyle, że w jednych opowieściach był on parchatym półtrollem sodomitą, pochrapującym w wolnych chwilach pieczone żywcem niemowlęta (tak było w wersji autorstwa pomarszczonej staruchy, straszącej nim dzieci wyjadającej jej landrynki) a w innych blondwłosym, błękitnookim paladynem o posągowej urodzie, na białym koniu i w lśniącej zbroi, ratującym damy z opresji (te wersje przypisuje się Heldze, pannie słynącej z nienagannego prowadzania się i dbałości o swe dobre imię i cnotę. Przez ostatnie osiemdziesiąt lat). Najwięcej było jednak kombinacji powyższych.

- W związku z tym, myślę, że pomimo całej przyjemność płonącej z poznania tak zacnych person, domyślają się Państwo, że spotykamy się, można by rzec w celach zawodowych. Za co musze z góry przeprosić, szczególnie obydwie damy. -

Przeprosiny można było zrozumieć, jeśli wziąć po uwagę pozostałe aspekty sławy Pana Magoo. Poza tym, że znany był powszechnie jako dżentelmen (choć tu również większość opowiadających i słuchających miała mgliste pojecie o znaczeniu tego słowa), człek ten słynął ze swej skłonności do dobrych uczynków. Oczywiście o ile znalazł się ktoś gotowy za nie zapłacić. Jednocześnie głośny był głównie ze względu, na przerażającą skuteczność w ich czynieniu. Mnóstwo było opowieści o ofiarach słynnego Herkulesa, żadnej o kimś, komu udało się mu uciec. Pan Magoo, kiedy juz zawziął na kogoś parol, zdawał się równie pewny co śmierć i podatki.

- Mam nadzieje, że szanowni Państwo mi wybaczą niezręczność całej sytuacji, ale jestem zmuszony odeskortować Państwa do wydzielonej strefy zamkniętej. W związku z tym, mam serdeczną prośbę, aby byli Pastwo tak uprzejmi i złożyli broń a następnie związali się wzajemnie tym oto sznurem, złożonym tam pod ścianą. Za pozwoleniem dla Pana, Panie Blak, byłem zmuszony przygotować łańcuch, wraz z odpowiednim zapięciem. Będę głęboko wdzięczny za okazaną współpracę, jednocześnie deklaruje, że dołożę wszelkich starań, aby ograniczyć niedogodności wynikające dla Państwa z tej sytuacji do niezbędnego minimum. –

Cóż, ciężko było się pozbierać po takiej propozycji z ust samego Herkulesa Magoo, jednak nie na darmo Hassn postarał się, aby było w drużynie kilku złotoustych myślicieli.

- Eeeeee, co? –

Pan Magoo wyczuwając w jakim kierunku zmierza dyskusja, przybrał bardziej zafrasowaną minę i ton.

- Szanowni Państwo, chciałbym tutaj zaznaczyć, aby rozwiać ewentualne Państwa wątpliwości, że Państwa i moja sytuacja, choć wysoce niezręczna, to jednak jest też jednoznaczna. Wynika to z faktu, że przy całej wrodzonej skromności, musze uprzedzić, że jeśli chodzi w wykonywany przeze mnie mego zawodu, jestem absolutnie genialny. Z tego zaś wynika, że Państwa szansę na ewentualną ucieczkę są na tyle bliskie zeru, że nie ma sensu ich brać pod uwagę, w ewentualnych kalkulacjach. Jednocześnie chciałbym zaznaczyć, że jestem krańcowo daleki od chęci użycia wobec Państwa nieuzasadnionej przemocy i uważam za wysoce niefortunne ewentualne zmuszenie mojej osoby do stosowania przemocy uzasadnionej. Musze jednak uprzedzić, że choć z głębokim żalem, to będę zmuszony to zrobić. Chciałby przy tym wyrazić nadzieje i odwołać się do Państwa logiki i zdrowego rozsądku, abyśmy mogli rozwiązać zaistniała sytuacje jak ludzie światli i cywilizowani. -

Choć niektórym z obecnych zajęło to dobrą chwilę, to jednak w końcu wszyscy pojęli o co chodzi małemu człowieczkowi. Otóż ten mały, uśmiechnięty kurdupel groził im właśnie użyciem siły. Nie miał przy tym przy sobie żadnej widocznej broni, bo niewielka laseczkę ciężko było do niej zaliczyć ani nawet kawałka czegoś, co można by uznać za pancerz. Jednocześnie widok opustoszałej zupełnie ulicy, pozamykanych drzwi i okiennic i pozwijanych nie widmo gdzie kramów, też był dosyć sugestywny. Złoty Zaułek wyraźnie czekał na awanturę.
 
Panicz jest offline