Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2010, 23:08   #28
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Ulii


Po zjedzeniu skromnej kolacji ułożył się do niespokojnego snu. Barłogowi sporządzonemu z gałązek, mchu i trawy daleko było do łóżka i Oskarowi cały czas wydawało się, że horda goblinów dźga go swoimi dzidami.

Obudził go Harill mocno szarpiąc za ramię. Wpadające do środka promienie słońca były jasną oznaką nowego dnia.
- Dziękuję ci Harillu, nieprzyzwoicie zaspałem.

„Nie obudzili mnie na moją kolej w trzymaniu warty? Poczciwi Brimianie, pewnie chcieli żebym się wyspał.”

Wstał, przeciągnął się aż zatrzeszczało mu w kościach po czym zgiął kolana do porannej modlitwy.

Pochylił się by dłońmi i czołem dotknąć ziemi z której wyszli jego przodkowie, ziemi która była im matką tak jak Moradin był ojcem.

Poza typowymi formułkami ta modlitwa zawierała jeszcze jedną.
Moradinie - Stworzycielu strzeż moich rodziców od złego. Jeśli zginęli, lub dostali się w niewolę daj mi siłę abym ich mógł pomścić, lub wyzwolić.”

Pokrzepiony porannym rytuałem wyszedł przed jaskinię do zgromadzonych tam towarzyszy.
Zobaczył, że Falanthel upolował kolejnego królika.
„Ech... mam nadzieję, że wyprawa się nie wydłuży nadmiernie bo wyrośnie nam sierść i długie uszy od ciągłego jedzenia królików.” Chcąc odpędzić złe myśli zagaił rozmowę.

- Działo się coś niepokojącego w nocy?


Ponieważ elf wymówił się koniecznością sprowadzenia zwiadowców z polanki, Oskar skierował spojrzenie na Eburona.

- Dwa gobliny wybrały się na spacer w stronę północnej części puszczy - wyjaśnił. - Przeszły kawałek od jaskini, więc nie było powodu do robienia pobudki. Więcej tu nie wrócą, choć to nie nasza, Falanthela czy moja, zasługa. Ale nie cieszcie się.
- Jeśli ktoś je wysłał w tę stronę, to będzie ich szukać. A to oznacza, że musimy stąd zniknąć w miarę szybko. I zatrzeć ślady naszego pobytu. To miejsce powinno wyglądać, jakby nikt go nie odwiedzał przez ostatnie tygodnie.

Oskar przysiadł przy ognisku i zamyślił się.

- Dlaczego sądzisz Eburonie, że wybrały się na spacer w stronę północnej części puszczy?
Dlaczego nie bierzesz pod uwagę, że tam właśnie może znajdować się ich plugawe leże? To co nam wydaje się dzikie i do mieszkania niezdatne dla tych stworzeń może być domem. Pierwszy wypatrzył nadciągających zielonoskórych myśliwy Greg. Napadli na nas z lasu. Gdyby ich miasto, czy też osada znajdowała się w tak zwanej puszczy zewnętrznej, to któryś z naszych łowczych by ją odkrył. Wniosek? Ich baza wypadowa znajduje się właśnie w sercu lasu, tam gdzie najmroczniej i ich plugawe postępki skryte są przed mocą Pelora, Moradina i innych dobrych bogów.


Powiedziawszy swoje postanowił zająć się sprzątaniem jaskini. Zrobiłby to niezależnie od tego czy groził im pościg, czy nie. Każdą grotę traktował jako kapliczkę Moradina a zaśmiecanie ich za poważny grzech. Zgromadzone gałązki i liście zebrał, wyniósł i wrzucił pod okap młodych świerków. Pożyczył od Harilla topór i zaostrzył nim końce drąga.
Ten nie do końca chętnie się zgodził bojąc się stępienia swej broni, ale w końcu dał się przekonać zapewnieniom, że jako kowalski syn wie jak obchodzić się z bronią żeby jej nie uszkodzić.
Pozostało już tylko opalić końce celem utwardzenia nad dogasającym ogniskiem i prymitywna broń była gotowa do użytku.

„Ciekawe co też za wieści przyniosą ci nasi zwiadowcy? Mam nadzieję, że nic im się nie stało.”
 
Ajas jest offline