Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2010, 10:35   #3
Penny
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Swoim zwyczajem Echo nie potrafiła usiedzieć spokojnie w jednym miejscu dłużej niż przez trzydzieści sekund nawet prowadząc samochód kiedy przypadła jej kolej. Jadąc stanową siedemnastką, bębniła palcami w kierownicę zapewne doprowadzając tym kolegów do szału, lecz z drugiej strony lepiej by siedziała za kółkiem, gdzie miała chociaż zajęcie, niż bezczynnie tkwiła w fotelu pasażera, gdzie wierciła się niemiłosiernie nie wiedząc gdzie podziać ręce. Nawiasem mówiąc, strasznie ją świerzbiło by przeszukać kieszenie towarzyszy, ale przez wzgląd na, hm… dobre nowojorskie wychowanie i trening silnej woli postanowiła trzymać rączki przy sobie. Pyro pewnie by się nie zdziwił, przyzwyczajony do jej dziwactw, lecz Cassidy był niemal jak obcy.

Autostrada prowadziła z Phoenix na północ była dobrze oznaczona i w miarę równa, przez co Echo prawdopodobnie mogła jechać nią z zamkniętymi oczyma. Od wielu dni nie spotkali na drodze żywej duszy i nie spodziewali się zobaczyć jeszcze przez jakiś czas. Tak w każdym razie myślała, więc pozwoliła sobie na rodzaj psychicznego relaksu i nie rozglądała się czujnie na boki. Powietrze było tu niemiłosiernie gorące i suche, przez co czuła jak sprana zgniłozielona koszulka i włosy lepią się jej do karku i pleców. Kilkadziesiąt kilometrów za wymarłym miastem Phoenix natknęli się na pierwsze żywe rośliny, a gdy wjechali między wzgórza było jeszcze dziwniej – rośliny nagle zrobiły się ciemnozielone, jakby bagienne, a powietrze duszne i wilgotne. Miejscami przypominało to tropikalną dżunglę. Oprócz szumu liści nie słyszeli nic, żadnych zwierząt, kompletnie nic. Było to trochę przerażające przez co Echo spięła się i dodała gazu, choć nie przestała bębnić palcami w kierownicę. Skoro nic się nie poruszało to nie było strachu.

Nie doczekawszy się reakcji skupiła się znów na drodze. Jeżeli Sedona, tak jak mówił Pyro, była dość dużą mieściną na pewno była oznaczona na którymś zjeździe z autostrady. Minęli jeden taki, ujechali z dwa kilometry i Echo zatrzymała się gwałtownie, unosząc się w fotelu by lepiej zobaczyć to, co miała przed sobą. Kilkunastometrowy kawał metalu i asfaltu zerwał się przed laty i teraz leżał kilkadziesiąt metrów w dole.

Echo przez chwilę zastanawiała się czy gdyby rozpędziła ich mydelniczkę to zdołałaby przeskoczyć wyrwę, ale po kilku minutach kontemplacji odrzuciła ten pomysł jako zbyt ryzykowny. „Gdyby Tony tu był zapewne chciałby spróbować”, pomyślała wycofując pickupa. Nie było innej rady - zawróciła do miniętego niedawno zjazdu wybudowanego w typowym amerykańskim stylu. Droga, na którą ich wyprowadził była wąska i strasznie kluczyła między skałami. Echo, przeklinając cicho, to dodawała gazu, to zwalniała siedząc sztywno w fotelu. Przestała bębnić palcami w kierownicę, zaciskając na niej dłonie tak mocno, że pobielały jej palce. Nagle znów zahamowała i niemal automatycznie wrzuciła wsteczny i wycofała samochód w większą gęstwinę.

-Wiecie co, mi się to nie podoba. Wygląda na zasadzkę, śmierdzi zasadzką ... to musi być zasadzka, kumple – pierwszy odezwał się Cassidy.
- Tu coś śmierdzi, jest za cicho i za spokojnie - szepnął Pyro, rozglądając się wokół.
Tropiciel wziął głęboki oddech po czym uśmiechnął się szeroko
-No, zdecydowanie ktoś chce nas tu zrobić w bambuku ... to co rzucimy monetą kto wyjdzie na czuja?
- Jak się człowiek nie myje to śmierdzi – wtrąciła Echo, przewracając oczami. - Ja mogę wyjść, ale wy przepchniecie ten złom.
- To nie czas na żarty - uciął krótko dowcipne uwagi reszty Jack. - Nie chcemy chyba zarobić kulki?

Cassidy
popatrzył na Pyro.
-No wiesz to zależy, jak dorzucą do tego żarcie, to może nie być tak źle ... - po tych słowach jednak wyciągnął lornetkę, wychylił się przez okno i zaczął przeglądać okolice
- I jak widzisz coś? - niecierpliwił się Pyro. - Jak nie to przesuwamy złom i jedziemy dalej, stojąc tutaj jesteśmy jak na strzelnicy.
-Wygląda, że jest czysto - odpowiedział mu tropiciel
- No to do roboty - zatarł ręce Daniels, karabin przerzucił przez plecy i zaparł się o karoserię samochodu.
Echo wyskoczyła z wozu oparła się o maskę.
- Dobrze ci idzie – zaśmiała się. Nie miała zamiaru przyłożyć ręki do przesunięcia tego złomu.
- Bardzo śmieszne - skrzywił się Jack - nie za wygodnie Ci tak?
- Bardzo wygodnie, dziękuję za troskę - uśmiech zrobił się szerszy, ale nie ruszyła się ani o centymetr. - To bardzo miłe z twojej strony.
Cassidy gwiżdżąc podszedł do pozostałej dwójki
-No dobra, pomogę ci kolego ... przy okazji słyszałeś ten kawał o Australijczyku, który utopił się w piwie?
przy tym pytaniu tropiciel poprawił swój sprzęt podchodząc do jednego z samochodów.
- Nie, nie słyszałem - krótko odprł Pyro - ale jak nie ruszysz swojej dupy i nie pomożesz, to Ciebie też utopię, jak tylko znajdę odpowiednią ilość cieczy... jakiejkolwiek cieczy.

Cassidy
wzruszył ramionami i zaparł się o ciężarówkę
-Obawiam się, że nie udałoby się to, jestem z Miami, potrafię pływać ... a co do kawału ... pewnego dnia w gorzelni utopił się Mike, więc jego kumple wysłali delikatnego Jacka żeby powiedział to jego żonie ... wraca więc Jack po godzinie ze skrzykną Fostera ... "Skąd masz piwo?" pytają kumple "Żona Mike'a mi dała", "Jak to powiedziałeś jej, że jej mąż nie żyje i dostałeś browara ... jak?" "Gdy otworzyła drzwi zapytałem czy jest wdową Mike'a. Powiedziała, że nie jest wdową ... to ja na to, a założysz się o skrzynkę piwa?"

- Niezłe stary, niezłe - zaśmiał się zabójca maszyn - ale teraz pchaj.
-Prosta zasada ... - odpowiedział mu Cassidy pomagając przepchać ciężarówkę.

Echo
z trudem przestała się śmiać i już miała zapytać o co chodzi z tą zasadą, gdy ciszę tej zapomnianej przez Boga i ludzi drogi zakłóciły trzy jednoczesne wystrzały. Z szyi wyszarpnęła nabój zakończony igłą, przez co oczy otworzyły się jej szerzej niż zazwyczaj w takich sytuacjach. Równocześnie poczuła, że robi się jej słabo, trochę sennie. W następnej chwili osunęła się na ziemię z cichym jęknięciem.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline