Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2010, 12:44   #81
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Wadera. Ta sama, która dwie noce temu zabrała złożoną przez Samkhę ofiarę. Podobnie jak wtedy, bez strachu wpatrywała się z pewnego dystansu w poczynania dziewczyny. Krążyła w tę i z powrotem utykając lekko i nerwowo oblizując pysk jęzorem. Wojowniczka zastygła w bezruchu.

- Witaj Wysłanniczko Dis. Czyżbyś miała mi coś do przekazania Matko Wilczych Szczeniąt? - wyszeptała miękkim, spokojnym głosem, podchodząc nieco bliżej wilczycy z zajęczymi patrochami w wyciągniętej dłoni. Zapach krwi, wyraźnie kusił zwierzę. Przyklękła powoli i położyła je na trawie, po czym wycofała się odrobinę. Wilczyca to rzucając łakome spojrzenia na królicze resztki, to znów spoglądając podejrzliwie na Samkhę postąpiła kilka kroków naprzód. Teraz Krigarka wyraźnie zobaczyła ciętą ranę na jej łapie.

- Jesteś głodna. Nie mogłaś dziś polować? Kto Cię skrzywdził? - zapytała, jak gdyby naprawdę spodziewała się usłyszeć odpowiedź. Zmarszczyła nagle brwi, pocierając z lekka miejsce, gdzie pod rękawem dawało się wyczuć założony niedawno opatrunek.
- Utlandsk... - sapnęła. Przymrużyła oczy i zacisnęła usta myśląc intensywnie nad skutkami swojej nocnej wycieczki do leśnego uroczyska. Wycofała się znów i wziąwszy drugiego, jeszcze nie oprawionego zająca, położyła go przed wilczycą. Ponownie cofnąwszy się nieco, przysiadła na trawie i obserwując nieufnie obwąchującą jej zdobycz waderę, przemawiała do niej cicho i z namysłem.

- Wilcza Matko... przykro mi, że wzywając cię, naraziłam cię na ból i niewygodę, a potomstwo, które w sobie nosisz na niebezpieczeństwo. Wybacz mi proszę i odłóż na bok urazę. Nie przewidziałam, że Obcy spróbuje mnie tropić i trafi na święte miejsce. Byłam nieostrożna. Nie powinnam była na to pozwolić. Przyjmij ten dar ode mnie i zapomnij proszę o moim przewinieniu. Jeśli mogę odkupić swoją winę, wskaż mi sposób. Zrobię co w mojej mocy, aby zmazać ten błąd.

Przerwała swoją przemowę, kiedy wilczyca chwyciła w końcu ciało zająca i odciągnąwszy nieco, poczęła je łapczywie pożerać. Samkha uśmiechnęła się z ulgą. Wszystko wskazywało na to, że ani Disy, ani ich wysłanniczka nie żywią do niej urazy.
- Dziękuję ci potomkini wielkich wilczych przodków, które pożywiają się u stołu Odyna. Dziękuję za wybaczenie. Szepnij za mną słowo ojcom swoim, boskim Wilkom tego, który z Hidskalfa spogląda na nas co dzień swoim słonecznym okiem. Poproś ich o błogosławieństwo drogi, w którą wyruszyłam. Poproś o zwycięstwo. Niech włócznia Pana Bogów będzie ze mną i strzeże moich kroków bym, mimo iż jestem tylko kobietą, zachowała wiarę, odwagę i hart ducha.

Ciężarna wadera szybko rozprawiła się z zającem, by po chwili ułożyć się wygodniej, jak gdyby miała zamiar łaskawie wysłuchać mówiącej do niej dziewczyny. Posyłając jej od czasu do czasu przeciągłe, ciekawskie spojrzenia, spokojnie zabrała się za systematyczne wylizywanie zranionej łapy.
- Mogę Ci obiecać wilczyco, że dopóki zechcesz mi towarzyszyć, podzielę się z tobą każdym kęsem strawy. Jeśli nie zabraknie w tych lasach zwierzyny, nigdy nie będziesz głodna, przysięgam. Tylko wstaw się za mną do swego Pana.

Nagle coś odwróciło uwagę wilczej samicy. Nic niepokojącego, gdyż tylko zaskomlała machnąwszy przy tym ogonem i spoglądając gdzieś w dal za Samkhą. Dziewczyna odwróciła się ostrożnie. Na skraju polany pojawił się właśnie drugi wilk. Okazały szary basior.
- Varjo! - wykrzyknęła uradowana, nieco zbyt głośno, jak na gust dzikiej wilczycy, która podniosła się gwałtownie do siadu, lecz nie uciekła. Samiec tymczasem, podszedł do Samkhy pozwalając się jej bez sprzeciwu dotknąć, a potem przytulić do sprężystego, silnego karku.
- Witaj przyjacielu. Dobrze znów widzieć cię w dobrym zdrowiu. - Uśmiechnęła się, tarmosząc mu sierść na piersi.


Wyjęła z sakwy maleńki, złożony starannie kawałek tkaniny. Pochyliła się nad uchem zwierzęcia i wyszeptała wprost w nie kilka zdań, pozwalając poznać wilkowi ślad zapachu, jaki na pewno wciąż na nim pozostawał.
- Zapamiętasz go mój przyjacielu? - zapytała odsuwając się lekko, by spojrzeć mu wprost w ślepia. Jak gdyby w odpowiedzi, czerwony jęzor prześliznął się po jej policzku. - Na mnie już czas. Muszę wracać, niedługo zapadnie zmierzch. - Przytuliła po raz ostatni kudłaty wilczy pysk do swojej twarzy i wstała powoli, by nie spłoszyć samicy. - Do zobaczenia Cieniu. Do następnego spotkania Matko Wilczyco.
Nie czekała dłużej. Zabrawszy drugą, oprawioną zajęczą tuszkę, wyruszyła najprostszą drogą do obozu.

Wkrótce też napotkała na swej drodze strumień, który rwącym nurtem spływał w dół zbocza, tocząc kamienistym korytem swe szumiące wody. Oczyściła w nich królicze mięso, a potem tknięta nagłą myślą, pobiegła kawałek krawędzią stromego brzegu szukając łatwiejszego zejścia na stromą ścianę przy wodospadzie. Przeskakując jak kozica ze skały na skałę, ukryta przed niepożądanym wzrokiem ewentualnego obserwatora przez porastającą wysoki północny brzeg zieleń, znalazła sobie wygodną skalną półkę. Stąd mogła objąć wzrokiem prawie całe jezioro, włącznie z wodospadem i piaszczystym, przeciwległym brzegiem, na którym rozbili obóz.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 24-08-2010 o 13:12.
Lilith jest offline