Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2010, 13:31   #6
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Szajel siedział koło swego opiekuna obserwując wszystko dookoła. Rzadko opuszczał amfiteatr, zazwyczaj wychodził z Harlem lub Ariel, właśnie dziewczyna pokazała mu to miejsce jako pierwsza. Młodemu tancerzowi zawsze się tu podobało, szum wody trochę go uspokajał, a w rzeźby można było wpatrywać się godzinami. Pytanie zamaskowanego dotarło do niego jak przez mgłę, minęła dość długa chwila nim Gentz odpowiedział.

-Nic, ale ma ładne, dźwięczne imię, jednak pseudonim nie pasuje. Powinien być łagodniejszy, zły do tego imienia, zdecydowanie zły. –odpowiedział swoim delikatnym głosem.– Czy nie uważasz, że oni pięknie tańczą? – spytał wskazując Nieskończonych po drugiej stronie fontanny, obserwując ich rozmarzonym wzorkiem.

- My, tancerze Pólnocnej Dzielnicy jesteśmy uważani za najlepszych, w tym fachu. - odpowiedział cierpliwie.- Szajelu, na pewno coś słyszałeś o pannie Brightfeather. Proszę, skup się i przypomnij sobie, dzięki komu wygraliśmy bitwę rok temu... –

Różowowłosy zamyślił się, z całych sił próbował skupić uwagę na tym jednym wątku. Łatwe to nie było, a odszukanie informacji w zbłąkanym umyśle zawsze zajmowało chwilę czasu. Jednak po dłuższym momencie zaczął powoli mówić, jak by dopiero co wyciągał te słowa z głębi swej pamięci.

- Wszyscy coś mówili... W amfiteatrze było wtedy zamieszanie, dużo z naszych się cieszyło. - przymrużył oczy przywołując tą chwile w pamięci. - Ariel mówiła, że to jakaś bohaterka... Ona coś zrobiła... – Gentz, aż jęknął z wysiłku umysłowego, zaciskając mocno oczy. Nagle otworzył je szeroko i wypalił szybko, by nie zapomnieć tego co udało mu się wyciągnąć z najciemniejszych zakamarków pamięci. - Ona ocaliła księżniczkę tak? Pokonała tego upadłego... Prawda że ten posąg jest dobrze wykonany? - zakończył wskazując rzeźbę na środku fontanny.

- Owszem, widzę w nim mistrzowską rękę rzemieślników kasty Ziemi. - odparł opiekun.- Widzisz? A jednak coś wiesz. Dobry chłopiec. - Harl pomierzwił ręką różowe włosy swojego podopiecznego.- Z panną Brightfeather będzie się wiązało twoje pierwsze zadanie dla Arlekinów. - dodał po chwili, poważniejąc.

Szajel nie krył zaciekawienia. Pierwsze zadanie nawet dla niego brzmiało interesująco. Spojrzał na niego swymi rozmarzonymi zielonymi oczyma pytając.- A co to za zadanie? Ariel pójdzie zemną jak wróci ze swojej misji? - kosmyk włosów znalazł się między palcami błyskawicznie, teraz młodzian z zaciekawieniem przyglądał się błyskotce w kształcie małej gwiazdki.

- Ariel niestety nie będzie ci mogła towarzyszyć. Jej misja trochę się przedłuży... Ale mniejsza o to. Słuchaj teraz uważnie. - Harl położył dłoń na ramieniu ucznia, przywołując jego uwagę. -Jutro w południe pojawisz się na placu przed Wielkim Komisariatem w południowej dzielnicy. Znasz to miejsce, zaprowadziliśmy tam kilku złodziejaszków... pamiętasz? Zjawisz się tam jutro w południe i powiesz, że przysyła cię Harl. Rozumiesz? -

Szajel ostrożnie pokiwał głową przytakując, ale po chwili wpadł na to co kiedyś poradziła mu Ariel, szybko wydobył kawałek pergaminu ze swej torby i kawałek węgielka którego używał do pisania. Stronice ułożył na kamieniu koło siebie i napisał dużymi literami : " JUTRO. POŁUDNIE. WIELKI KOMISARIAT. PRZYSŁAŁ MNIE HARL." Zadowolony ze swej pomysłowości pokazał kartkę zamaskowanemu i powiedział wesoło. - Teraz nie zapomnę! Ariel zawsze kazała mi tak pisać na kartkach kiedy mieliśmy się gdzieś spotkać. Nie lubiła jak zapominałem o tym. - uśmiechnął się do Harla i rozejrzał po całym placu. Po chwili jednak jakaś mała igiełka ukłuła go w umysł, szybko zapytał swego opiekuna. - Ale po co mam tam iść? Przecież tam na dłużej zostają tylko rabusie! Ja tez będę miał tam zostać? - w tonie głosu wyczuć było można, że nie jest to żart, czy sarkazm, Szajel naprawdę się tym martwił.

- Ależ nie, głuptasie. - Harl zaśmiał się melodyjnie.- Dołączysz do małego oddziału. Poznasz tam ciekawych ludzi i z całą pewnością czeka cię wspaniałą przygoda.

Szaje rozpromienił się, skoro Harl tak mówił to musiała być prawda. Jednak w głowie młodziana narodziło się jeszcze kilka nowych pytań.

- A oni nie będą się śmiali prawda? I jaki ma z tym związek z panią Valerią? - Szajel przez chwilę jakby smakował to imię. Podobało mu się, a to dobrze, gdyż rzadko zapominał o tym co lubił. Pacnął się ręką w głowę i powiedział głośniej niż poprzednio. - I jeszcze bardzo ważna sprawa! Mają tam paciorki jak u nas w amfiteatrze, czy mam wziąć własne? – tak, to była zdecydowanie jedna z najważniejszych kwestii.

- Myślę, że będziesz musiał zabrać ze sobą swoje rzeczy. Tylko niczego nie zapomnij, bo wyruszacie poza miasto.

Gentz zrobił wielkie oczy. Nigdy nie opuszczał murów miejskich, a wizja wyjścia poza miasto z obcymi ludźmi nie podobała mu się szczególnie. Kręcąc palcem kółka po zimnym kamieniu tworzącym fontannę mruknął cicho.

- Na długo? A co to za ludzie? Inni arlekini? Wiesz że oni mnie nie lubią...- powiedziawszy to spuścił wzrok, bacznie obserwując swój zataczający coraz to nowe kręgi palec.

- Nie wiem ile czasu zajmie wam wasze zadanie. Ale nie martw się, będziesz wśród dobrych osób. Inni Arlekini mają inne zadanie. Będziesz więc tam jedynym tancerzem... - odpowiedział Harl.-Jedynym w swoim rodzaju... - mówiąc to Harl obserwował Szaleja ojcowskim wzrokiem.

Szajel "hymknął" głośno rozważając to. Lubił być jedyny w swoim rodzaju, nie lubił tych tysięcy jednakowych osób. " Skoro Harl mówi, że są dobrzy to nie będą się śmiali!" - ta myśl przypieczętowała jego decyzję, dla tego z entuzjazmem pokiwał głową.

- Skoro tak to pójdę! Jest jeszcze coś ważnego co mam pamiętać? - uniósł do góry swój kawałek węgla.- Mogę dziś iść na pokaz sztucznych ogni?

- Oczywiście, ale pamiętaj, żeby wrócić do Amfiteatru przed północą. W końcu dziś będziemy świętować twoją inicjację.

Harl powoli wstał i rozciągnął się, rozgrzewając mięśnie. Gdy to zrobił, machnął ręką do Szajela, zapraszając go do tańca...

Gentz poderwał się od razu uśmiechnięty i wesoło zatrzepotał, swymi różowymi skrzydłami. Stając w pozycji wyjściowej rozpoczął taniec z Harlem. Młodzianowi szło całkiem dobrze, oczywiście jego umiejętności odbiegały od zdolności jego opiekuna, lecz i tak popisy młodego Nieskończonego robiły wrażenie. W tańcu wyglądał niczym różowo, białe tornado, a czarne linie na jego stroju dodawały tańcu pewnej tajemniczości. Po chwili zebrał się w około nich mały tłumek, obserwujący popisy arlekinów. W tym tańcu, Harl pomagał rozwinąć Szajelowi skrzydła, co rusz obracał go i służył mu jako podparcie. Młodzian z brzękiem wisiorków i uśmiechem wypisanym na ustach naprawdę dobrze się bawił.

Gdy Gentzowi przyszło pożegnać się z Harlem, który jeszcze raz przypomniał mu, gdzie i kiedy ma się jutro stawić, Szajel ruszył na jarmark. Stragany zdawały się stać jeden na drugim. Kolory mieszały się ze sobą, śmiechy osób słychać było wszędzie. Błogi nastrój ogarnął całe miasto. Tancerze i żonglerzy zabawiali publikę, a publiką był każdy przechodzień. Szajel szybko odnalazł to czego szukał. Przy małym straganie stały aktualnie dwie kobiety, prawdopodobnie matka z córką. Starsza podnosił co chwilę paciorki i błyskotki pokazując je młodszej, ta tylko kiwała głowa przecząco.

Różowowłosy podszedł do straganu, wywołując u matki dziewczyny wyraz zgorszenia na twarzy, młoda tylko zachichotała, nie wiadomo czy to z przybysza, czy z matki, która zastygła z naszyjnikiem w dłoni. Gentz uśmiechnął się do sprzedawcy, i chwycił swymi delikatnymi palcami jedną z ozdóbek. Uniósł ją przed swoją twarz, oceniając jakość, a przede wszystkim kształt. Powtórzył ten zabieg kilka razy, z coraz to nowymi ozdóbkami, aż w końcu powiedział miękkim głosem do kupca.

- Wezmę ten zestaw, ile się należy? Będzie mi do twarzy prawda?

Sprzedawca spojrzał tylko na Gentza lecz nie zdążył odpowiedzieć, gdyż wypowiedziała się młoda dziewczyna, która wcześniej chichotała cicho.

- Tak będzie panu do twarzy. Dla mnie to samo proszę! –dodała w stronę sprzedawcy. Jej matka nadęła policzki, ale nie powiedziała nic. Mierzyła jedynie Gentza groźnym spojrzeniem. Szajel jednak nawet tego nie dostrzegał, wręczył kupcowi 5 neveronów i odebrał zestaw, składający się z dziesięciu niebieskich błyskotek.



Gentz uśmiechnął się do kupującej dziewczyny i oddalił się w poszukiwaniu innych ciekawych ozdób. Nie zdawał sobie sprawy jaką awanturę wywołał, swym wyborem, w domu dwóch kobiet.

Tancerz długo chodził między straganami, nie raz zatrzymał się obserwując sztukmistrzów z różnych dziedzin. Oglądał pokazy taneczne, słuchał śpiewów, załapał się nawet na jakieś krótkie przedstawienie. Był to radosny dzień, i Gentz nie raz śmiał się głośno wraz z innymi. Ponadto niektórzy brali go chyba za aktora, gdyż nie dziwił ich jakoś jego wygląd. Usłyszał nawet kilka komplementów za charakteryzację, od prawdziwych ulicznych aktorów. Udało mu się również nabyć nowy zestaw farbek, za jedyne 10 neveronów. Stwierdził, że skoro ma wyruszyć w drogę, to nowy komplet jest niezbędny.



Zbliżała się już pora fajerwerków, gdy Szajel szedł jedną z uliczek kończąc jeść niedawno kupioną watę cukrową. Jak na koszt jednego neverona była ona bardzo smaczna. Nim Gentz rozpoczął jej konsumpcje przypominała coś na kształt błyskawicy, teraz jej kształt był niezidentyfikowany. Z lubością zjadając ostatni słodki kawałek Szajel zobaczył wolny od klientów stragan. Stało na nim wiele fiolek wypełnionych różnorakimi płynami. Eliksiry! Różowowłosy przypomniał sobie jak Areil powtarzała mu przed wyjazdem : „Pamiętaj jeżeli dostaniesz jakieś zadanie, kup kilka mikstur. On są zawsze pomocne. Kupisz je prawda?
Gentz pokiwał energicznie głową przytakując własnym myślą i odrzucają, lepki od cukru patyczek za siebie, podbiegł do straganu. Na butelki patrzył przez dłuższą chwilę, były naprawdę ładne i pełne kolorów, toteż młodzian zachwycał się nimi przez dłuższa chwile.



[IMG]http://img838.imageshack.us/img838
/1884/vancleefarpelsfeeriefla.jpg[/IMG]


Sprzedawczyni zobaczywszy zainteresowanie wypisane na twarzy młodziana, wyczuła interes. Z uśmiechem zagadnęła do Szajela.

- Witaj piękny panie! Na cóż masz ochotę, mam tu napoje na wszystko! Napój by uleczyć zranione ciało, na to by przywrócić ci siły, gdy będziesz zmęczony, jak i takie które zwiększa twoje możliwości w dowolnej dziedzinie. – po chwili dodała jeszcze cicho. – A i takie co zmiękczą czyjeś serce i pozwolą ci spędzić wspaniałą noc tez się znajdą. – z uśmiechem czekała, aż Gentz złoży zamówienie.

Młodzian stał zamyślony w myślach łowiąc słowa Ariel na temat eliksirów i wywarów różnorakich. Mówili im o tym na zajęciach teoretycznych, by wiedzieli czego się wystrzegać jednak on zawsze miał problemy, by się skupić. Lekki Skrzydło dla tego często powtarzała mu to w pokoju, jej słowa trudniej ulatywały z jego pamięci. Po chwili skupienia powiedział więc melodyjnie.
- Noo to... jedną lecznicza o słabszej mocy poproszę, i jedną trochę silniejszą... Prawda, że wspaniały dzisiaj panuje nastrój w mieście? - rzekł z uśmiechem wyciągając z sakiewki monety. Lekko zdezorientowana pytaniem kobieta odpowiedziała niepewnie.

- Tak, tak masz rację! Wspaniały dzień, wspaniałe święto! Co do zapłaty należy się 40 neveronów. – wyciągnęła rękę a monety posypały się na nią. Szajel jednak nie skończył jeszcze jednak zakupów. Poprosił jeszcze o jedną miksturę przywracającą siły, zakupił najsłabszą zapłaciwszy za nią dziesięcioma monetami. Miał już odchodzić gdy jego wzrok przykuła piękna butelka której nie widział wcześniej.



- A co to za mikstura, w tym wspaniałym flakonie? – zapytał wskazując buteleczkę palcem. Łasa na pieniądze kobieta uśmiechnęła się szeroko podnosząc butelkę do góry, chciała już zacząć mówić gdy Szajel krzyknął na nią głośno zdenerwowany.

- Niech pani nie dotyka!! Pobrudzi pani butelkę!
– powiedział to takim tonem, iż kobieta szybko postawiła buteleczkę z powrotem na blacie. Wyciągnęła ręce w uspokajającym geście, tłumacząc się Szajelowi.

- Niech się pan nie denerwuje. Spokojnie. Ta mikstura zwiększa szybkość posiadacza na pewien czas. Ci którzy jej używali, twierdzą, iż efekty są zaskakująco dobre. Mikstura ta... – dopiero teraz kobieta zauważyła, że Gentz nie słucha jej zapatrzony w butelkę.

- Wspaniała, piękna, niepowtarzalna! – krzyknął głośno i spojrzał swymi zielonymi oczyma na kobietę. – Ile za nią?

- 30 neveronów. – odpowiedziała krótko, widziała, że jej klient nie interesuje się dokładnym składem mikstury. Dla niej była to dobra nowina, lepiej sprzedać od razu niż strzępić sobie język. Szjael wręczył jej garść monet, w sakiewce pozostały mu już tylko 4 neverony, lecz przynajmniej był wyposażony przed misją. Delikatnie chwycił buteleczkę, przez papier wydobyty z worka, i owinąwszy ją w pergamin, włożył wraz z resztą do swego prowizorycznego plecaka. Odszedł w kierunku głównego placu, gdzie widoczne miały być fajerwerki, a kobieta zaczęła radośnie przeliczać zysk.

Szczęście mu dopisało, gdyż na plac przybył wraz z odpaleniem pierwszej rakiety. Świsnęła ona lecąc szybko w górę i wybuchając na niebie kaskadą kolorów. Rozległ się głośny pomruk aprobaty, i kilka gwizdów, Gentz zaklaskał głośno. Kolejne pociski leciały w czarne niebo, rozświetlając je wspaniałymi kolorami i wzorami.



Szajel Gentz stał z uniesioną do góry głową, oglądając to wspaniałe
widowisko. Klaskał głośno, przy każdy strzale, w pewnym momencie jako jeden z nielicznych wzleciał nawet trochę do góry, by lepiej widzieć te buchające kolory. Jednak szybko krzyki osób, którym przysłonił swoją osobą widok sprowadziły go na dół. Północ zbliżała się wielkimi krokami, więc ociągając się i z wielką niechęcią tancerz opuścił jarmark, kierując się do amfiteatru.

Do swego pokoju przybył około kwadrans przed ceremonią. List zaadresowany do Ariel wciąż leżał na jej łóżku, a to oznaczało, że dziewczyna wciąż nie wróciła. Gentz pierwsze co zrobił to wyciągnął kartkę zapisaną przy Harlu, i powiesił na gwoździu nad lustrem. Następnie dopisał coś do listu zaadresowanego do jego przyjaciółki.


PS. Dowiedziałem się, że ruszę za miasto z jakimiś ludźmi. Proszę dołącz do mnie jak najszybciej będziesz wstanie. Fajerwerki tego wieczoru były wspaniałe. Kupiłem nowe paciorki jak do nas dołączysz, to ci pokażę. Jak prosiłaś zakupiłem mikstur przed swoją pierwsza misją. Opowiesz mi czy tam gdzie byłaś, było ładnie?


Odłożył list z powrotem na łóżko dziewczyny, i odłożywszy worek ze swoimi rzeczami, ruszył do sali gdzie miała odbyć się ceremonia. Miał ze sobą tylko swoją broń i strój tancerza. Szajel trochę się denerwował, ale przecież będzie tam Harl. Nie ma się czym martwić
 
Ajas jest offline