Jan ukryty w krzakach obserwował jezioro, przyczajony. Bardziej z przyzwyczajenia, niż z innego powodu. Spod przymrużonych powiek przyglądał się sytuacji przed nim. W tym i Chrisowi... choć z obojętnością. Co jednego mężczyznę, obchodzi drugi prawie goły facet ?
Cóż... pewien typ mężczyzny, byłby bardzo zainteresowany. Ale na szczęście dla Chrisa, zainteresowania Jana w kwestii golizny ograniczały się do kobiet.
Myśli Rosińskiego błądziły z dala od kąpiącego się Chrisa, oczy obserwowały go z przyzwyczajenia, przeskakując z jednego się punktu w polu widzenia, na drugi.
Lecz wkrótce sytuacja się zrobiła dramatyczna, a wydarzenia potoczyły się lawinowo. A każde trwało ułamki sekundy.
Ruch w zaroślach, przyczajona z łukiem Samkha na skałach. Napinana cięciwa przy wtórze słów, strzał. Huk broni palnej. Samkha wpadająca do jeziora.
Jan nie miał zbyt wiele czasu na reakcję, zwłaszcza, że Samkhę dostrzegł o wiele za późno.
Nie wiedział czemu strzelała, nie wiedział czemu chybiła, nie było czasu na pytania. Ani rozmyślanie...
Odruchy warunkowe, bodziec- reakcja, błyskawiczne działanie.
Rosiński poderwał się z krzaków i pobiegł prędko w kierunku wody. Miał zamiar,rozpędziwszy się wskoczyć do wody. Wtedy szybkie ruchy rąk rozchlapywały wodę na boki, gdy Jan płynąłby w kierunku Chrisa i Samkhi. Spencer nie był zagrożony, więc Jan by go zignorował i zanurkował.
A toń jeziora otuliłaby go swym całunem, gdy przeszukując je poszukiwałby ciała dziewczyny.
...takie były przynajmniej jego zamierzenia, gdy ruszał do biegu.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |