Chris przepłynął pod wodą kilka metrów, a gdy się ponownie wynurzył o mały włos zachłysnąłby się wodą.
Na skalistym, wysokim brzegu stała Samkha. To jej głos słyszał przed chwilą. Brązowe oczy dziewczyny dziko patrzyły w niego z twarzy, na której wypisane było pragnienie zadania śmierci. O tym, że to nie są niemądre żarty, świadczył łuk, wycelowany prosto w jego głowę.
Czas jakby stanął nagle w miejscu.
Powiadają, że tuż przed śmiercią człowiek widzi, niczym wyświetlane slajdy, sceny ze swego życia.
A tu nic.
Wpatrywał się tylko w lśniący odbitym światłem zachodzącego słońca grot strzały, nie rozumiejąc, czemu Samka uprzedziła, że go zabije. Chciała, sadystka, żeby wiedział, że zginie za chwilę? Pragnęła rozkoszować się jego strachem? A wcześniej stwarzała pozory sympatii. Na dodatek tak dobrze, że jej uwierzył. Dał się uśpić jej fałszywym uśmiechom i teraz za to zapłaci.
I czemu chciała go zabić? Zrobił jej coś? Obraził? Za co go tak nienawidzi?
A może ktoś jej kazał to zrobić?
Miehet... astella... kauppala...
Słowa wypowiedziane przez Samkhę trzy dni temu zabrzmiały teraz jak drwina.
Jasne... wrócą...
Odruchowo uniósł rękę, z pełną świadomością, że za późno już na jakąkolwiek obronę. Nic nie zdołało powstrzymać lecącego w jego stronę posłańca śmierci.
Świst przemykającej tuż obok niego strzały powiedział mu, że Samkha chybiła... Przez ułamek sekundy miedzy zaskoczonymi szarymi komórkami tłukła się ta właśnie myśl.
Nie trafiła w niego...
Odwrócił się gwałtownie, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Z niedowierzaniem przyjrzał się sterczącej strzale, takiej samej, jakie ich przewodniczka nosiła w kołczanie. Jak mogła nie trafić z tak małej odległości? Dziecko by nie chybiło, a tym bardziej taki strzelec, jak Samkha, której umiejętności widział podczas spotkania z dzikiem...
Wpatrywał się osłupiały w strzałę, wbitą w powierzchnię wody. Wbitą... Magia, czy co innego?
Po długiej jak stulecie sekundzie do zaskoczonego umysłu dotarły sygnały, odebrane wcześniej przez zszokowane zmysły. Huk wystrzału. I upadek Samkhy, która wypuściła z rąk łuk i bezwładnie runęła w fale jeziorka...
Kto ją zastrzelił? Tim czy Jan? Nie wiedział. Ale może i dobrze, że zginęła, bo inaczej osobiście poderżnąłby jej gardło, jak tylko by ją dopadł. I nie uratowaliby jej ani Krigar, ani sama Noituus, kimkolwiek by nie była.
Kątem oka dostrzegł tonące ciało niedoszłej zabójczyni. Gdy ponownie jego wzrok zogniskował się na tkwiącej w nienaturalny sposób w wodzie strzale dostrzegł to, co utrzymywało ten zakończony metalem śmiercionośny kawałek drewna, na powierzchni.
Grot tkwił w czerepie gigantycznego węża.
Z ostrych jak brzytwa zębów jadowych ściekały dwie przeźroczyste kropelki.
Jeszcze chwila i owe kropelki jadu mogły zostać wstrzyknięte w jego układ krwionośny.
Nie mógł uwierzyć.
Jeszcze nigdy tak się nie pomylił...
To, że nie tylko on był w błędzie, w niczym go nie usprawiedliwiało. Samkha ocaliła mu życie, a on, zamiast spróbować ją ratować, rozglądał się dokoła.
Nabrał powietrza by zanurkować. By chociaż spróbować naprawić swój błąd.