Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2010, 14:05   #86
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Jan rzucił się na pomoc bez zastanowienia. W ubraniu. W butach. Tak jak stał. Wbiegł do wody, rozchlapując ją na wszystkie strony. Odbił się od piaszczystego dna. Nim jeszcze ponownie zetknął się z tafla jeziora, obie ręce złożył nad głową i płynnie zanurkował. Wynurzył się z wody po jakimś czasie i kraulem ruszył w kierunku dziewczyny. On widział dokładnie gdzie Samkha spadła. Pokonanie tego dystansu zajęło mu jednak trochę. Gdy dotarł do miejsca gdy tafla zamknęła się nad wojowniczką, zatrzymał się. Nabrał powietrza do płuc i zanurkował.


Chris był bliżej. Nie mniej jednak on dotarł do miejsca gdzie Samkha zniknęła w toni później. Kanadyjczyk też zanurkował.

Pierwsze co obaj zobaczyli to tysiące pęcherzyków powietrza, które sami wytworzyli. Woda była przeźroczysta, więc po chwili dostrzegli i siebie nawzajem. Ale wojowniczki nigdzie nie było. A powietrze w płucach niemiłosiernie rozpierało klatkę piersiową. Trzeba było się wynurzyć. Zaczerpnąć życiodajnego tlenu. A cenne sekundy uciekały.

Bezwładne ciało opadało niżej i niżej.



Jan nie poddawał się jednak. Nie potrafił. Gdy pierwszy raz założył błękitny hełm czuł wielką dumę.
Siły pokojowe ONZ.Żołnierze których zadaniem jest nieść pokój, bronić słabszych tłumić plemienne wojenki. By ratować cywilów, by być obrońcą. No i teraz ratował czyjeś życie. I nie mógł tak sobie... odpuścić.

Chris nie sądził, by mógł konkurować z poławiaczami pereł, ale i tak nie miał zamiaru dopuścić, by Samkha się utopiła. Prędzej sam by poszedł na dno, niż pozwolił, by na jego oczach ktoś poszedł pod wodę i tam został. A szczególnie dziewczyna, której zawdzięczał życie.
Nabrał w płuca powietrze i ponownie zanurkował.

Dopiero przy trzecim zanurkowaniu Chris dostrzegł w szmaragdowej toni błyszczącą klamrę jej pasa. Spencer ruszył w tamtym kierunku. Kilka ruchów ramionami i już był przy kobiecie. Miał jednak pecha. Jan był szybszy. On już ją ciągnął ku powierzchni. Polak nie widział jednak Kanadyjczyka. Sam ciągnął nieprzytomną Samkhę do brzegu.



Powoli acz systematycznie wykonując tzw. "nożyce" nogami, nadając sobie i dziewczynie prędkości i przesuwając się w kierunku brzegu.
W końcu, zmachany wyczuł nogami dno. Chris też już dopłynął do brzegu. Razem z Rosińskim wyciągnęli wojowniczkę na brzeg.
Taka szczupła dziewczyna, a była ciężka nad podziw. Bo i kto kąpie się w skórzanym wdzianku i wysokich butach do konnej jazdy... Samobójcy zapewne.
Sine usta nie poruszały się. Odziane w skórzaną kamizelkę piersi nie unosiły się.
Chris spojrzał w twarz leżącej dziewczyny. Spokój, jaki na niej zastygł, upodobnił ją do maski. Umarła? Ale w końcu nie była aż tak długo pod wodą. Jej dusza nie musiała jeszcze podążyć do Krainy Wiecznych Łowów.
Albo Walhalli, jeśli tam wędrowały dusze tych niby-Wikingów.
- Tim... Przynieś proszę koce i apteczkę...
Nie oddychała...
Gdy przełożył ją przez kolano z jej ust wypłynęła strużka wody.
Odwrócił dziewczynę i położył na przyniesionym przez Tima kocu.
Amerykanin patrzył na swoich towarzyszy ze zdziwieniem i niedowierzaniem. Nie rozumiał jak mogą ratować kogoś, kto chciał zabić ich, ale podał koc i liczył na sensowne wytłumaczenie.
Odchylenie głowy i udrożnienie dróg oddechowych zajęło kolejne ułamki sekund.
Jan rozciął skórzaną kamizelkę, bo była za sztywna, blokowała drogę. Potem położył dłonie odpowiednio na klatce piersiowej dziewczyny i ...rozpoczął masaż licząc pod nosem, by utrzymać odpowiedni rytm nacisków.
Gdy Jan odliczył piętnaste uciśnięcie Chris nabrał powietrza i przyłożył usta do ust Samkhy. Dwa pełne wydechy oddzielone wdechem... i ponownie przyszła kolej na Jana.
Ponownie szybkie wyuczone na wojskowym kursie pierwszej pomocy,ruchy. Raz..dwa...trzy... Rytmicznie, acz szybko stymulować serce do pracy.
A potem znowu wtłaczanie powietrza do płuc dziewczyny. I obserwacja, jak jej klatka piersiowa unosi się, a potem opada.
Niech wreszcie zacznie oddychać... Niech wreszcie...
Można było tylko próbować kolejnych ucisków na klatce piersiowej. Masaż serca... nie myśleć, nie rozpraszać się. Mechaniczna niemal robota.
Po czwartej serii Chris przyłożył palce do tętnicy szyjnej, usiłując wyczuć tętno.
Uderzenia były ledwo wyczuwalne, ale... były...
- Bije... - powiedział, gestem powstrzymując Jana.
Jan przesunął troskliwym i pełnym smutku spojrzeniem po twarzy Samkhi, delikatnie dotknął policzka palcami.
- Cholera jasna... - Zaklął Chris. - Nie oddycha...
Ponownie pochylił się, by ponowić sztuczne oddychanie. Wciągnął powietrze i przyłożył usta do ust Samkhy.
Wtłoczył powietrze.
Dziewczyna zaczęła kasłać wypluwając wodę, która zalegała jeszcze w jej płucach.
Tim rzucił im kolejny koc.
- Nie rozumiem, po cholerę tak się z nią męczycie. W końcu to zwykła morderczyni.
Zanim Chris zdążył podnieść się znad Samkhy, jej orzechowe oczy otworzyły się nagle szeroko i półprzytomnie spojrzały mu w twarz. Nieduża, lecz nad podziw silna zaciśnięta w pięść dłoń, wystrzeliła wprost w szczękę ratownika.
Zaskoczony Kanadyjczyk nie zdążył uchylić się przed ciosem.
Evans posłał mu bardzo wymowne spojrzenie, które mówiło wyraźnie "A nie mówiłem."
Jan tylko się uśmiechnął...i spojrzał na twarz dziewczyny z wyraźną radością w oczach. To dobrze, że wykazywała taki wigor.To oznaczało, że czuje się dobrze. Usiadł oddychając ciężko po wszak sporym wysiłku, jakim było to nurkowanie.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline