Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2010, 15:30   #90
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Post pisany z pomocą Kerma

Niemożność wypowiedzenia słowami tego, co chciała przekazać Przybyszom, męczyła strasznie nie tylko ją. Oni także wyglądali częstokroć na zniecierpliwionych i przygnębionych brakiem zrozumienia. W ciągu dnia, kiedy zbliżali się do terytorium Noituus, Samkha coraz częściej zastanawiała się, co zrobią, jeśli Wiedźma nie znajdzie sposobu na to, by porozumieć się z Utlandsk, bez konieczności poświęcania na to takiej ilości czasu i wysiłku. Tak trudno było czasem Samkhce wytłumaczyć im, co miała na myśli i co chciała im powiedzieć. Tak jak teraz...

- Samkha puhua: Chris sulje silmäsi, antaa käsi, astella. Chris astella? - Samkha powoli, w przystępny, jak jej się zdawało sposób, usiłowała wytłumaczyć ideę zaufania.
Zamknąć oczy i iść? Tak całkiem na ślepo? Bez wahania?..
- Chris ja Samkha? Chris astella - potwierdził, zanim przerwa między pytaniem a odpowiedzią stała się dłuższa, niż wymagały tego procesy myślowe.
Gestami zademonstrował, jak zasłania oczy, podaje dziewczynie rękę, a potem idzie.
Trochę niepokojące było to, że Samkha miała stale zimne dłonie...

- Chris astella? - Chrisowi wydawało się, że Samkha wyraźnie się ucieszyła. Poniekąd słusznie. Nie miała pewności, co też mogą oznaczać jego słowa. Obydwie brane przez nią pod uwagę możliwości mogły jednak cieszyć. Pokusa by drążyć ten temat skłoniła ją do kontynuowania rozmowy.
- Chris luota Samkha. Tim ei luota Samkha? - zapytała.
- Tim sotilas - wyjaśnił Chris. Jeśli to, że Tim był żołnierzem cokolwiek mogło tłumaczyć. - Tim vähän luota. Tim ei luota Chris - szepnął dziewczynie do ucha.
- Käsi kylmä - powiedział, ujmując rękę dziewczyny. Dość energicznymi, acz nie pozbawionymi pewnej delikatności ruchami, zaczął masować dłoń Samkhy. Gdy lewa nieco się rozgrzała, sięgnął po drugą.
Syknęła, na przemian zaciskając i rozprostowując palce prawej dłoni. Wciąż bolały, upewniając ją, że ma słuszność co do podejrzeń dręczących ją od momentu, kiedy zwróciła uwagę na ślad na twarzy powracającego znad jeziora Przybysza.

- Kuka osuma Chris? - Uniosła rękę. Chłodne palce delikatnie dotknęły szczęki Chrisa i leciutko musnęły rozciętą wargę. Spojrzała na kostki dłoni. - Samkha? - W rzeczywistości nie musiał nawet potwierdzać. Pamiętała pochyloną nad sobą twarz mężczyzny i swoją reakcję. Uderzyła w odruchu obrony. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że na tamtej twarzy malowało się zatroskanie.
Chris chwycił ją za przegub, chuchnął w dłoń dziewczyny, a następnie wziął ją w swoje dłonie i przytrzymał.

- Virhe. Tietää - powiedział. Wierzył, że to była pomyłka. W gruncie rzeczy cały czas w to wierzył. - Masz krzepę. - Uśmiechnął się. On też dałby w zęby facetowi, który by go obściskiwał i zabierał za całowanie.
- En halunnut... anteeksi - szepnęła z żalem. Nie potrafiła zapomnieć o wizji, która nawiedziła ją, zanim Utlandsk przywrócili jej przytomność... a może życie? Czy głosy, które wtedy słyszała, nawołujące ją do powrotu, należały właśnie do nich? Czuła jeszcze ten okropny ucisk w piersi i gorąco obcego oddechu. Czy wmawiała to tylko sobie, czy naprawdę w twarzach Utlandsk i kocich sług Wenedis Freyi dostrzegła dziwne podobieństwo rysów? Czemu Bogini wysłała ich do niej? Cóż takiego szepnęła im zanim...

- Ei anteeksi. Tietää, virhe - powtórzył Chris. Ponownie się do niej uśmiechnął.
- Samkha osuma Chris - powiedziała wskazując siebie - ja Chris luottaa Samkha? - zapytała zdziwiona. Był w stanie zaufać kobiecie, która podniosła na niego rękę? Wróciła myślą do chwili, kiedy obserwując kąpiącego się mężczyznę, snuła swoje teorie na temat Utlandsk. Sama nie była pewna, za co bardziej powinna go teraz przepraszać. Za to, że wzięła go wtedy za szpiega czy później za... gwałciciela.

- Chris luota Samkha - odparł. - Chris elämä kautta Samkha. - Uratowała mu życie. Jak mógłby jej nie ufać. Tylko dzięki niej nie pływał teraz w jeziorku w charakterze zimnych zwłok, bo ani Jan, ani Tim nie zdołaliby mu pomóc.
- Kiitos, Samkha. - Przyłożył jej dłoń do swej piersi, na wysokości serca. Które, nie wiedzieć czemu, nagle przyspieszyło. - Paljon kiitos.
Po chwili Samkha zabrała rękę.

- Pian tulla. - Chris podniósł się. Teraz, gdy emocje nieco opadły, zrobiło mu się troszkę chłodno. Zgodnie z obietnicą wrócił bardzo szybko. Miał na sobie rozpiętą bluzę, chroniącą go nieco przed podmuchami wiatru, a w ręku trzymał duży ręcznik.
- Hiukset vesi - powiedział, wskazując głowę dziewczyny..
- Hiuksiet kosteisiin - odruchowo poprawiła go Samkha, gdyż włosy kiedyś co prawda były w wodzie, ale teraz są tylko mokre.
- Kosteisiin - zgodnie stwierdził Chris. - Samkha hiukset ei kosteisiin? Chris kanisteri... - zaoferował swoją pomoc w suszeniu.
- Mies kuivuus hiukset? - Samkha spojrzała na niego nieco zaskoczona. Mężczyźni raczej nie zajmowali się takimi niemęskimi sprawami, jak pomoc w suszeniu włosów.

- Kuivuus. - Chris skinął głową. - Kauniit hiukset, mies kuivuus - stwierdził. - Ihana väri - dodał, podkładając ręcznik pod spływającą na plecy falę kasztanowych włosów i odcinając ją od powiększającej się wilgotnej plamy na kocu. - Grzebień? Masz grzebień? - spytał.
Delikatnie zaczął wyciskać wodę z włosów dziewczyny.
- Grze-bień? - powtórzyła Samkha. - Mikä se on grze-bień? - spytała.
Chris ponownie musiał wezwać na pomoc swój notatnik.
- Kampa. - Chociaż rysunek był tworzony na chybcika, kształt przedmiotu był jednoznaczny i Samkha bez problemu zrozumiała, o co chodzi. Odruchowo sięgnąła do pasa, a potem rozejrzała się.
- Anna minulle käsilaukku - wskazała kierunek. - Käsilaukku - powtórzyła i dotykając biodra, obrysowała odpowiedni kształt dłońmi, by Chris nie miał wątpliwości, że ostatnie słowo oznacza przypinaną do pasa sakwę.



Ozdobna, przerośnięta kosmetyczka zamknięta była na dość prostą sprzączkę. Gdy Samkha ją rozpięła, ze środka wylało się trochę wody, na szczęście niemal w całości omijając koc. Westchnęła, kiedy zajrzała do środka i spostrzegła poczynione przez kąpiel w jeziorze spustoszenia.
Chris delikatnie dotknął jej policzka. Wiedział, co to znaczy stracić coś cennego. Ale może coś by się dało jeszcze uratować...
- Tallenna jotenkin? - spytał ze współczuciem.
- Kampa tellenna - odparła, wyciągając dwoma palcami usmarowany czymś rogowy grzebień i odłożyła go na bok.



- Odota, hetki - powiedział Chris, podnosząc grzebień. - Vesi, puhdas.
Gdy Samkha skinęła głową, Chris szybko poszedł umyć grzebień.
Wsunęła rękę z powrotem do wnętrza torby, lecz wycofała ją i po prostu wytrząsnęła całą resztę na trawę. Cenna zawartość płóciennego woreczka na sól niemal do cna rozpuściła się w wodzie. Kilka kosteczek pachnącego mydła, kupionego wczoraj u handlarza, rozmiękło i okleiło pozostałe przedmioty. Biała karta, którą podarował jej Chris prawie przestała istnieć, zmieniwszy się w zwitek ugniecionej miazgi. Obydwie jego chusteczki także nie wyglądały najlepiej. Pewnie już nigdy nie uda się jej przywrócić ich do stanu pierwotnego. Zauważyła to już po wypraniu tej pierwszej, błękitnej. Teraz nie może mu tego oddać, przynajmniej zanim nie doprowadzi ich do względnej czystości. Nie miała pojęcia, jak Utlandsk sprawiali, że wcześniej nie były tak pogniecione, lecz proste i gładkie.

Oglądała dalej swoje dobra. Kilka rzeczy będzie trzeba wyrzucić. Reszta przedmiotów włącznie z kosztownościami i samą sakwą, nadawała się do odratowania. Po wypłukaniu i wysuszeniu, mogły nadal spełniać swoje przeznaczenie, nawet jeśli niektóre nie będą już tak dobrze wyglądać.
Chris wrócił szybciej, niż myślał, ale nie chciał przeszkadzać Samkhce w kontemplowaniu dokonanych przez wodę zniszczeń. Usiadł cicho niedaleko niej, z notesem i ołówkiem w ręku.


Zajęta segregowaniem swojego niewielkiego majątku dziewczyna, początkowo nie zwróciła uwagi na pracującego w ciszy Utlandsk. Dopiero po kilku dobrych chwilach, zdziwiona trochę jego bezruchem spojrzała, co się dzieje. Rysował coś. Nie widziała dokładnie co. Tylko rysik w jego dłoni śmigał w tę i z powrotem zaznaczając jakieś detale, by po chwili przesuwać się w inne miejsce i dopracowywać kolejne. Od czasu do czasu przerywał, aby zdmuchnąć jakiś pyłek i zerknąć przy tym w jej kierunku. Uciekała wtedy wzrokiem, aby nie sprawić wrażenia wścibskiej.

Kreska, druga, trzecia, dziesiąta.
Grubsza, cieńsza, krótsza, dłuższa...
Zajęty szkicowaniem Chris nie zorientował się od razu, że obiekt jego obserwacji zauważył, że jest obserwowany. Dotarło to do niego dopiero po chwili. Miał tylko nadzieję, że Samkha nie zauważyła, iż w jego wzroku z zainteresowaniem czysto artystycznym, mieszało się zafascynowanie piękną kobietą.
Jeszcze parę kresek i skończył. Ostateczny efekt różnił się troszkę od doskonałości, ale w ciągu paru minut nie można było osiągnąć wszystkiego. I szkic nie był w stanie oddać całej urody oryginału.

Starannie oderwał kartkę, a potem podał gotowy szkic Samkhce.
- Kartka za kartkę - powiedział, wskazując najpierw szkic, a potem to, co zostało z poprzedniej kartki. - Ale i tak jesteś piękniejsza, niż kiedykolwiek zdołałbym to oddać na papierze - powiedział cicho.
Kiedy podawał jej zarysowaną przed chwilą kartę, było w jego wzroku coś, co sprawiło, że zanim się zorientowała, przez kilka chwil bez słowa wpatrywała się prosto w jego błyszczące, orzechowe oczy. Wzdrygnęła się, gdy kartka dotknęła jej zastygłej w bezruchu dłoni. Serce galopowało w jej piersi, jak spłoszony koń. Zwilżyła i przymknęła wreszcie, bezwiednie rozchylone usta. Spojrzała na rysunek i niemal krzyknęła zaskoczona...
Patrzyła w odbicie własnej twarzy, tak idealnie odwzorowanej na białej karcie, jak gdyby to było polerowane zwierciadło.


- Magia, prawdziwa magia - szepnęła, nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Dotknęła skraju rysunku lekko rozmazując ślad pozostawiony przez rysik. - Jak to zrobiłeś? - Wpatrzyła się w Chrisa jeszcze raz, jak gdyby zobaczyła go pierwszy raz w życiu.
Zrobił błąd. Poważny błąd. Pozwolił sobie na chwilę nieuwagi, pokazał, że widzi w niej nie tylko sprawną wojowniczkę. Miał tylko nadzieję, że wrażenie, jakie wywarł obrazek zatrze w pamięci Samkhy to, co przed chwilą zobaczyła w jego oczach.

- Ei maaginen - powiedział szybko. Nie chciał, by ktokolwiek uznał go za jakiegoś maga czy czarownika.
Zastanowił się przez chwilkę nad ostatnim pytaniem. Dość trudno by mu było zdefiniować słowo ‘talent’. Dar bogów?
- Lahja jumalten - powiedział uznając, że to jedyne w miarę zrozumiałe wytłumaczenie. - Samkha jousiammunta, Chris piirtää.
Jedni świetnie strzelają z łuku, innym udaje się rysowanie.
- Myös te kaunis nainen, tämä helppo piirtää - podał drugą przyczynę dobrego efektu pracy. Gdy się miało do czynienia z piękną kobietą, rysowanie było dużo prostsze.

Co się z nim dzieje... Znowu... Powinien sobie odgryźć język, zanim ponownie dał jej do zrozumienia, że uważa ją za piękną kobietę. Chyba bogowie, prócz talentu, zesłali na niego w tym momencie głupotę...
Chyba zarumieniła się... biorąc pod uwagę uczucie nagłego gorąca, jakie poczuła na policzkach. Opuściła głowę kryjąc się za zasłoną włosów. Z uporem wpatrywała się w rysunek, nie chcąc, by ktokolwiek dostrzegł tę niechcianą reakcję. Nie wytrzymała jednak długo. Kątem oka spojrzała na Chrisa. Utlandsk zdawał się być równie zaskoczony swymi słowami, jak ona, chociaż najwyraźniej starał się nad sobą panować.

Gdy Samkha na dobre oderwała wzrok od rysunku i podniosła głowę, w twarzy Chrisa nie pozostał nawet ślad niedawnych emocji. Odetchnęła głęboko, wyrównując oddech. Może tylko wydawało jej się... To było takie dziwne uczucie... sama nie była pewna, jak je określić... i co o tym myśleć, ...a może lepiej nie myśleć... Machinalnie odgarnęła z czoła prawie już suche włosy.
- Lupa? - spytał Chris biorąc do ręki grzebień. Samkha nie była jego siostrą ni kochanką. Zanim ktoś zabierze się za tak intymną w gruncie rzeczy czynność jak czesanie cudzych włosów, wypada spytać o pozwolenie.

Dawno nie czuła się tak niezręcznie. Być może wśród Utlandsk tego rodzaju zachowanie nie było niczym niezwykłym. Dla niej jednak było to dość niecodzienne. Ostatnim mężczyzną, który ją czesał był Herebeohrt. Bardzo dawno temu. Nie miała wtedy więcej niż 12 lat. A teraz, o ile się nie myliła, w zasadzie całkowicie nieznany jej mężczyzna, dawał właśnie do zrozumienia, że chciałby zająć się rozczesywaniem jej włosów. Jak powinna zareagować na taką propozycję? Przez chwilę wydawało się, że chce coś powiedzieć, lecz wycofała się w ostatniej chwili.

Musiałby oślepnąć, by nie dostrzec tego, co malowało się na twarzy dziewczyny. Zdaje się, że podpadł na całej linii. Chyba nie zasługiwał na stanowisko osobistego fryzjera uroczej Krigarki. Albo nie było mu to pisane. Podał dziewczynie grzebień.
Wzięła go z jego ręki. Czuła, że chyba czymś go uraziła. Spuściła wzrok. Ech! Dopiero co deklarowała swoje zaufanie - wyrzucała sobie, zabierając się do rozczesywania pasma włosów - a teraz sama przed sobą musiała przyznać, że wiele jej do tego zaufania brakowało. Sięgnęła wyżej i w tej samej chwili ból w piersi odezwał się z podwójną siłą. Jęknęła, przyciskając rękę do klatki piersiowej na wysokości mostka.

- Mitä tapahtui? - spytał Chris, zaniepokojony jej zachowaniem. Coś musiało ją nieźle zaboleć. - Satuttaa? - Przyklęknął obok niej. - Makuulle? Położysz się?
Złapał ją delikatnie za ramiona.
- Sattuu...
- Sydän? - spytał, z niepokojem patrząc jej w oczy.
- Ei... ei sydän. - To nie serce ją bolało. - Täällä - zakreśliła płasko rozłożoną dłonią koło nad piersią. - Se tulee kulkea - wykrzywiła usta w uśmiechu. - Luultavasti isku vasten kiviä - zastanawiała się na głos. Wskazała na skały nad wodospadem, a potem markowała uderzenie pięścią w pierś. Musiała chyba uderzyć się, kiedy spadała do jeziora.
- Ei... - Chris pokręcił głową. - Ei kiviä. Sydän pysäkki, Jan nyrkki - pokazał, w jakie miejsce uciskał Jan, gdy serce Samkhi stanęło - sydän lyönnit.
Powoli wszystko co ją dziś spotkało, stawało się coraz bardziej zrozumiałe. Nie miała już wątpliwości. Była martwa i ożyła. To wszystko co widziała, było prawdą. Bogini, Złote Miasto, każde słowo, które usłyszała... Uniosła głowę i rozjaśnionym spojrzeniem obrzuciła zawiniętego w koc Jana.

- Samkha dziękuje, Jan... - powiedziała, skinąwszy mu głową. - Jan sydämet lyönnit.
Polak odwrócił głowę na dźwięk swojego imienia.
- To podziękowania za to, że jej serce znowu bije - przetłumaczył Chris.
Jan tylko się uśmiechnął życzliwie i skinął głową.
- Chris... Samkha kiitos... dziękuje - poprawiła - dziękuje... henkeään.
- Henkeään? - adresat podziekowania zwrócił się z pytaniem do Samkhy.
- Kyllä Chris! Utlandsk antoi henkeään Samkha - potwierdziła z zapałem. Zaczerpnęła głęboki wdech i pokazując najpierw usta Chrisa, potem swoje, zademonstrowała, iż chodzi jej o oddech.

Chris skinął głową.
- Henkeään, ymmärrä - potwierdził. - Yksi hetken Samkha ja Chris sama henkeään - powiedział na wpół żartem. Przez chwilę łączył ich jeden wspólny oddech, co w pewien sposób było odpowiednikiem kiplingowskiego ‘ja i ty jesteśmy jednej krwi’.
- Haluan auttaa sinua - powiedział, ujmując jej dłoń, w której stale tkwił grzebień. - Se ei satu. - Z szerokim uśmiechem na ustach obiecał, że nie sprawi jej bólu. - Lupaan! - położył dłoń na sercu składając nieco patetyczne, lecz zabawnie brzmiące przyrzeczenie.

Rumieniąc się, znowu uciekła od niego wzrokiem, ale jej usta uśmiechały się, a opór w dłoni zelżał. Ponownie opuściła głowę czując, że spłonie ze wstydu, jeśli jej spojrzenie spotka się z którymś z Utlandsk. Wyobraziła sobie nagle, co mogłoby się dziać, gdyby Acca to zobaczył... Podkuliła nogi, obejmując kolana ramionami. Zabiłby ją na miejscu... ale... - rozbawiona, prychnęła śmiechem - przecież z Przybyszami tak łatwo by sobie nie poradził... Przymknęła oczy. W końcu sama zadeklarowała swoje zaufanie do nich. Lepsza okazja na udowodnienie tego mogła się już nie trafić.

Włosy Samkhy były miękkie, długie, nieco wilgotne i... trochę bardziej niż odrobinę splątane. Rozdzielanie ich i przywracanie im porządnego wyglądu było pracochłonne. I bardzo miłe, przynajmniej z punktu widzenia osoby trzymającej grzebień.
Ostatni raz miał taką przyjemność dawno, dawno temu. Caroline miała równie długie włosy i, akurat, nikogo innego pod ręką prócz młodszego brata. Ale trudno powiedzieć, by zdołał nabrać zbyt wielkiej wprawy. A później nie było na kim trenować, bowiem Katherine miała włosy dużo, dużo krótsze.
Trzeba było pewien brak wprawy nadrabiać nie zapałem, a delikatnością. Zaczynając od końcówek, ostrożnie, nie szarpiąc, nie wyrywając splątanych włosów.
Zdałby się jakiś balsam, złośliwa pamięć podsunęła fragment jakiejś telewizyjnej reklamy, równie głupiej i natrętnej jak miliony innych.

Samkha syknęła raz czy dwa razy, kiedy Chris pociągnął za włosy przy zranionej skroni. Nie dało się tego uniknąć. Z każdym jednak kolejnym ruchem grzebienia, napięcie wywołane niepewnością i zażenowaniem opuszczało ją, pozostawiając na koniec jedynie uczucie odprężenia i senności. Z niedowierzaniem stwierdziła nagle, że mogłaby tak przesiedzieć całą wieczność, poddając się pieszczocie rąk człowieka, którego spotkała... ledwo parę dni temu.To dziwne, ale wydawało się jej, iż w ciągu tych czterech dni przeżyła więcej, niż przez ostatnie cztery lata swego życia.

- Gotowe. - Głos Chrisa wyrwał Samkhę z rozmyślań. Zaskoczona, leniwie podniosła powieki i uniosła rękę, dotykając gładko rozczesanych włosów.
- Dziękuję. - Uśmiechnęła się nieśmiało.
Wysupłała spośród ocalonych z zatopionej sakwy osobistych rzeczy dwa długie rzemyki, ozdobione na końcach kolorowymi paciorkami i srebrnymi skuwkami. Zebrała trzy pasma włosów po jednej, a potem po drugiej stronie twarzy i zaplotła je w niezbyt grube warkoczyki, wplatając w nie rzemyki. Chciała związać je razem z tyłu głowy tak, by ujęły w karby burzę kasztanowych loków, puszczonych luźno na plecy, lecz znowu skrzywiła usta w wyrazie cierpienia. Opuściła ręce i spróbowała rozruszać stłuczone mięśnie przeciągając się z westchnieniem. Wygięła ramiona w tył, krzywiąc się przy tym z bólu.

Chris spojrzał na nią z pytaniem w oczach. Skinęła głową. Przyklęknął za jej plecami i chwycił końcówki rzemyków. W parę sekund praca nad fryzurą została zakończona, lecz jeszcze przez moment Chris nie zamierzał o tym nikogo informować, a Samkhy przede wszystkim. W końcu jednak dotknął lekko ramienia dziewczyny i powiedział:
- Gotowe. Tehty - przetłumaczył, odsuwając się nieco niechętnie. Wolałby...
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 15-09-2010 o 21:46.
Lilith jest offline