Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2010, 18:34   #50
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Tavarti opadła na ramię Acelona. Przymknęła oczy, musiała chwilę odpocząć. Całe ubranie przykleiło jej się do ciała mokrego od potu. Duszne, stare powietrze utrudniało oddychanie. Ale cieszyła się, każdy jej zmęczony teraz mięsień, wibrował po wytężonym wysiłku. Uwielbiała być zmęczona, spocona, wytańczona. Jej ciało zdawało się weselsze mimo tak wymagającej przeciwniczki.
Przypomniała jej się sypialnia Linnoris. Naznaczona mrokiem, ale też pełna wiszących w powietrzu wspomnień. Dawno nieodkurzanych. Dziwne, może Tavi też kiedyś taka będzie. Albo nie. Nie będzie taka, będzie sobą.
Uśmiechnęła się.
- Rozmawiałyśmy o stanie dalszych komnat. Podobno dalej jest tylko jakiś nocny łowca i nie warto się zapuszczać w korytarze.
- Pewnie chodzi o dorosłą cieniopłaszczkę.-
rzekł Ace, po czym dodał.- Może rzeczywiście nie powinniśmy tam zaglądać.
-Eeeej, ale tam może być ciekawie.
- zaprotestowała Windeyes. Ale jej narzekania ukrócił Acelon.- Duża cieniopłaszczka. Poza tym, chyba mamy to po co przyszliśmy. Gherton chciał znaleźć coś ciekawego w komnacie u wróżbitki. I znaleźliśmy. Możemy wracać.
W wietrzniaczka wyraźnie walczyła ciekawość ze zdroworozsądkową ilością strachu. Nie mogąc się zdecydować spytała.- Tavi, a ty jak sądzisz?
- Jestem zmęczona, zresztą tutaj będzie ciężko walczyć z czymś dużym. -
krytycznym okiem przyjrzała się komnacie. - Na dziś już wystarczy wrażeń. Wracajmy.
-Tym razem ty Tavi ty idziesz ostatnia, obwiążesz się liną, więc w razie czego będziemy cię mogli wciągnąć.-
rzekł Acelon, zadowolony z tego, że Tavarti pokiwała głową na zgodę. Windeyes wydęła policzki i pomarudziła coś o tchórzliwych szermierzach, ale na tyle cicho by Acelon nie mógł jej usłyszeć.
Wspinaczka na górę, rzeczywiście była dla Tavarti trudna. Ciało było zmęczone, a wędrówka w górę, była dwa razy trudniejsza niż opuszczanie się w dół.
Niemniej z pomocą przyjaciół Tavarti udało się wydostać z dolnej części kaeru. A Gherton wysłuchał opowieści Acelona i Windeyes o tańcu z upiorną tancerką. Następnie wróżbita rzekł do dziewczyny.
Była taka zmęczona! Ale to nie pora, na opadanie z sił!

- To było bardzo odważne z twej strony... ale i bardzo lekkomyślne. Bądź ostrożna Tavarti. Kaery kryją w sobie wiele zagrożeń, zwłaszcza te zniszczone przez Horrory. Stają się śmiertelnymi pułapkami dla poszukiwaczy skarbów.
Po czym uśmiechnął się i rzekł.- Widzę, że cię to wyzwanie zmęczyło. Odpoczniemy i ... postanowisz, co dalej. To twoja wyprawa, więc ty podejmujesz decyzję, Tavarti.
- Ależ Ghertonie!
- nadęła policzki biorąc za przykład wcześniejsze zachowanie Windy - Lekkomyślne byłoby zapuszczać się dalej w głąb tamtego kaeru mimo ostrzeżeń mojej poprzedniczki. -Tupnęła nogą i się roześmiała na znak, że się wygłupia. - Poza tym ja właściwie dostałam już to, po co przyszłam. Aczkolwiek przyznaj tajemnica śmierci chowających się tutaj istot też cię intryguje? Choć troszeczkę. Ociupinkę? Może dałoby się jakoś rozwiązać tę tajemnicę hm? Skoro już tu jesteśmy...? - zrobiła minkę małego słodkiego szczeniaczka.
- Dobrze... przyznaję ci rację. Może jestem nadopiekuńczy wobec ciebie.- rzekł Gherton, a Tavarti stwierdziła, że... coś za łatwo jej poszło. Zawsze zresztą tak wychodziło. Czyżby w poprzednim „życiu” miała talent do manipulowania ludźmi?
Widocznie nie da się pogrzebać definitywnie przeszłości, która dla Tavi stanowiła nieprzeniknioną zagadkę. Coraz bardziej intrygującą zagadkę. Hmm... - Wracajmy do Grolmaka. Zobaczymy co będzie miał do powiedzenia, znaleziony tu ork.- zaproponował Ace i Gherton się zgodził.
- Dobry pomysł. Poza tym lepiej odpoczywać w grupie. - Tavi czuła, że jej żołądek jest zupełnie pusty. Ale teraz najbardziej interesował ją notatnik. Chciała go przeczytać, a nie tylko przejrzeć. Potrzymać w rękach, zastanowić się nad treścią. Może jej się coś przyśni?
Na miejscu okazało się, że Grolmak zdołał już opatrzyć zbiegłego niewolnika. Ork spadł, z zabandażowaną raną, zaś jego „niania” ostrzyła oręż. Na widok nadchodzącej czwórki Grolmak rzekl cicho.- No i jak wam poszło? U mnie był spokój.
- Mieliśmy pełen przygód dzień.
- Tavarti przeciągnęła się, pocałowała w policzek orka „na przywitanie” i usiadła na ziemi, wyciągając nogi. - Tak, tak! - Windy od razu zapaliła się do opowieści, a dziewczyna postanowiła jej nie przeszkadzać. - Płaszczki i upiorna tancerka, po prostu masa ciekawych wydarzeń! Żałuj, że cię nie było z nami!
-Usiądcie...-
rzekł Grolmak dodając.- Strawa najlepiej smakuje po walce i ... cóż, figlach w łóżku.
Najpierw wysłuchał opowieści wietrzniaczki, ilustrowanej tworzonymi przez wietrzniaczkę obrazami. Wyglądało to jakby z palców iluzjonistki wytryskiwały smugi barw, które ruchami jej dłoni mieszały się ze sobą, tworząc kolorowe obrazy.
Po czym zaczął rozdawać posiłek Windeyes, Ghertonowi, Ace'owi i Tavarti. Przy czym największa porcja trafiła się wróżbitce. A na wszelkie protesty Ace'a, co do takiej niesprawiedliwości ork zareagował w ostrymi słowami. - Jakbyś lepiej ją chronił to byś dostał więcej, ale to Tavarti walczyła z cieniopłaszczkami i to Tavarti zmierzyła się z upiorną tancerką, a ty jedynie ... doradzałeś.


- Ponieważ nie można się kłócić z kucharzem, nie mogę cię poprzeć Ace, - wystawiła język w kierunku szermierza - ale ja tak dużo nie zjem. To co zostanie na moim talerzu, możesz zjeść. - mrugnęła porozumiewawczo okiem.
- Chcesz odkryć co się stało z mieszkańcami tego kaeru. To dobry pomysł.- rzekł Gherton jedząc. -Masz jakieś pomysły, jak to odkryć? A może zaczniemy od tego, co wyczytałaś w pamiętniku?
-Właśnie, właśnie.-
zawtórowała mu Windeyes, latając na głową wróżbitki. - Jest tam ciekawego, tajemnica, bitewny szlak, płomienny romans. Co odkryłaś, co odkryłaś?
- Czy na pewno tylko ja czytałam te zapiski?
- Tavi roześmiała się ciepło - No cóż jest i płomienny romans, zdrada, konflikt u szczytu władz i bitwa. Myślę, że jeszcze raz przeczytam pamiętnik i jutro wam go zreferuję. Potem można się rozejrzeć po pokojach mieszkalnych, może tam będzie coś, co nas skieruje na odpowiedni trop? - Gherton zastanowił się przez chwilę i rzekł.- Dobrze, ty czytaj. A ja z Acem sprawdzę czy zapasów żywności mamy dość by wrócić. A potem udamy się do studni by uzupełnić nasze zapasy wody i nabrać jej jak najwięcej na powrót. A ty zostań z Grolmakiem i Windeyes z rannym i skup się na lekturze.
Wietrzniaczce trochę się nudziło, więc zapełniała sobie czas zasypywaniem mężczyzn pytaniami, a Tavarti mogła się poświęcić lekturze. Historia która wyłaniała się z pamiętnika obrastała w kolejne szczegóły. Sam pamiętnik Linnoris był założony po zamknięciu kaeru, więc Tavarti o jej życiu przed zamknięciem kaeru dowiadywała się z kontekstów. Jak się dowiedziała, wróżbita Harthan jej mistrz zginął w walce z Horrorem tuż przed zamknięciem kaeru. Stwór ten był bytem głównie astralnym, lecz ksenomancie Salvaraelowi, który mieszkał, w ich wiosce udało się go ściągnąć do wymiaru fizycznego i najbardziej adepci doświadczeni adepci zdołali go zniszczyć.
Mistrz Harthan pełnił w wiosce rolę doradcy i głosiciela Mynbruje. I ona, jako jego uczennica również pełniła tą rolę. Większość jednak wpisów nie dotyczyła tego co Linnoris robiła w kaerze, a skrytej miłości co wojownika o imieniu Hersur Barklan. Linnoris była rozdarta między nim, a poczuciem obowiązku wobec wioski. W dodatku rodzice dziewczyny krzywym okiem patrzyli na ich uczucie, co sprawiało że Linnoris i Hersur musieli się ukrywać.
W dodatku z kart pamiętnika przebijała rosnąca gorycz. Rada wioski często porównywała ją do Harthana i to porównanie zawsze wypadało na jej niekorzyść. Co więcej jedyną osobą wierzącą w jej możliwości był właśnie Salvarael. A ona obarczała go winą za śmierć swego mistrza.
Rada Wioski coraz częściej lekceważyła jej uwagi, na co ta odpowiadała wybuchami gniewu. I rozmowy z Radą często przekształcały się w kłótnie. Tym bardziej, że niektóre decyzje Rady wydawały się jej dziwaczne. Na przykład ograniczenie dostępu Dawców Imion do najniższego poziomu kaeru, w tym i dla niej. Uznawała to za kolejną złośliwość Rady.
Jednak nie zwracała na to tak wielkiej uwagi, bo uczucie pomiędzy nią a Hesrurem kwitło i pamiętnik zapełniły opisy, snów, marzeń, pocałunków i wspólnych rozmów. Linnoris marzyła się parka dzieci. A co najważniejsze rodzice się poddali i zaakceptowali ich związek, co dla Linnoris było szczytem marzeń.
A potem coś zaczęło się psuć...
Początki były dziwne. Salvarael zamknął się w swej jaskini mieszkalnej i nie chciał nikogo wpuszczać. Zaatakował nawet własną żonę. A ta poprosiła na pomoc Linnoris.
O dziwo ekscentryczny i ponury elf wpuścił ją do siebie. A widok jaki tam wróżbitka zastała zdziwił ją i przeraził. Całe ściany pokryte były czerwonymi wzorami i znakami w postaci czaszek, węży i kości. A także symbolami których znaczenia nie rozumiała.
Bandaże na rękach elfa świadczyły, że namalował je na ścianach własną krwią.
- Myślisz że to szalone. Mylisz się. Szaleństwem jest to co się dzieje w tym kaerze. Pomyśl. Nie widzisz tego? Nie czujesz? Czy twoi bliscy są tymi których znasz? Jest już za późno dla nas.-słowa elfa wbiły jej się w pamięć tak jak zachowanie... i strach w jego oczach. Wiele razy analizowała jego wypowiedź. A potem zachowanie krewnych przyjaciół i bliskich. Lecz przerwała to nagle. Bowiem Hersur poprosił ją o rękę. I pamiętnik znów wypełniły zapiski o ślubie, o tym jak go kocha i o ich wspólnym życiu.
Te szczęśliwe zapiski przerwało przyłapanie Hersura, na całowaniu się z elfią łuczniczką o imieniu Araelis. Linnoris przeprowadziła z ukochanym rozmowę, która robiła w drobny mak cały jej świat. Hersur oświadczył że kocha Araelis i chce być z nią. A Linnoris życzy wszystkiego najlepszego.
Wróżbitka się załamała, przez całe strony pamiętnika analizowała ich skończone już uczucie i szukała odpowiedzi na jedno pytanie. Gdzie popełniła błąd?
Z tej apatii wyrwała go śmierć Salvaraela, który wpadł do studni. Nigdy nie lubiła tego ksenomanty i obwiniała go o śmierć swego mistrza. Niemniej nie mogła uwierzyć w to, że się zabił... a jeszcze mniej w wypadek. Zaczęła wracać do analizy jego słów, przesłuchała żonę. Analizowała słowa które do niej powiedział i powróciła do analiz swoich sąsiadów.
Powoli zaczęła odkrywać straszliwą prawdę. Horror którego ponoć udało się zabić, jakimś cudem odrodził się i przedostał do kaeru. Kiedy i jak? Tego Linnorys nie zdołała odkryć.
Odkryła za to, że stwór naznacza coraz większą liczbę osób w kaerze swym znamieniem. Jednych zmienia w swe sługi, jak Radę Wioski czy Hersura, u innych wywołuje cierpienie, manipulując swoimi sługami. Tak właśnie było w przypadku wróżbitki. Horror użył Hersura do rozkochania jej, tylko po to, by doprowadzić do zniszczenia związku tuż przed ślubem. A wszystko to, by zadać jej jak najwięcej bólu.
Ostatnie zapiski dotyczyły tego, jak Linnoris zbierała potajemnie grupkę adeptów, z którymi zamierzała przedrzeć się najniższej części kaeru. Tam bowiem, w głównym spichlerzu miało być leże Horrora. I na tym kończył się pamiętnik Linnoris. Tavarti nie dowiedziała, jak się skończyła wyprawa wróżbitki, ale sądząc po jej losie jako upiornej tancerki... Nie powiodło się jej. Tavi rozejrzała się dookoła stwierdzając, że oprócz Grolmaka i rannego orka nie ma nikogo. Zaczytując się w pamiętniki wróżbitka zapomniała o rzeczywistości dziejącej się wokół niej. Ale orczy opiekun uspokoił ją słowami. –Acelon i Gherton poszli po wodę. A wietrzniaczka z nimi, Pasjom niech będą dzięki. Tavarti roześmiała się cichutko.
- Gromlaku, nie bądź nietolerancyjny. Ona jest urocza w tym całym swoim gadulstwie. Trzeba się tylko nauczyć odpowiednio wyłączać, jak zaczyna gadać. - Tavi zrobiła poważną minę, ale radosny błysk w jej oku psuł cały efekt. Pomachała palcem, jakby strofowała orka. - I obowiązkowo potakiwać.
Rozciągnęła się.
- No dobrze, cokolwiek się tu zdarzyło ma związek z paskudztwem, które kryje się w głębi kaeru. Tylko nie jestem pewna, czy warto z tym zadzierać. Jak tylko nasza odważna trójka wróci do nas, to wybierzemy się na zwiedzanie groty mieszkalnej. Albo nie, zgarnę ich po drodze. - powoli ruszyła w stronę pomników, trzymając pod pachą pamiętnik. - Nic mi nie będzie, jakby co to szybko ucieknę i będę krzyczeć.
Gestem dłoni zanegowała reakcję Gromlaka, który właśnie zamierzał zaprotestować.
Ork tylko westchnął, po czym rzekł.- Horrora raczej tu nie ma. Pewnie, gdy nie miał już kogo dręczyć. Opuścił kaer. Ale mógł zostawić po sobie jakieś konstrukty, albo ożywieńców.
No i nie znaleźliśmy dużej cieniopłaszczki.

- Tak wiem, ale ja cichutko się przemknę. Nie martw się. - kiwnęła głową i ruszyła w ślad za towarzyszami. Chciała przyjrzeć się „pokojom” i znaleźć resztę. Tyle jeśli chodzi o plan.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline