Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2010, 18:47   #51
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Złoziemie, kaer, poziom górny
Krok za krokiem Tavarti przemierzała cichy kaer... Kiedyś tętniące życiem jaskinie, były teraz ponurym i cichym miejscem. Przemierzała już tą drogę. Jednak tym razem była sama i szła w tempie jakie sobie narzuciła. Zaglądała do poszczególnych grot z ciekawością, ale i z czasem i ze smutkiem. Każda jaskinia była czyimś domem i niemym świadkiem czyjejś tragedii.
Porzucone zabawki, pozostawione sztućce...gdzieniegdzie szkielety. Pozostałość po dawnych mieszkańcach. Jaskinie i wnęki kaeru stały się grobowcami, wbrew intencji swych twórców.
Było to miejsce pełne melancholii i smutku.
Tavarti niemal słyszała głosy matek, nawołujące dzieci. Głosy dzieciarni , bawiącej się na ulicach, głosy starców narzekających na niewychowaną młodzież.
Teraz jedynie jej kroki rozpraszały ciszę jaskiń.
Młoda wróżbitka przeczesując kolejne izby mieszkalne nie znajdowała nic nowego. Często te same topornie ciosane meble, zatęchłe sienniki. Sztućce na stole, narzędzia oparte o ścianę, czasem broń, czasem i szkielety. Często też i drobne osobiste rzeczy martwych mieszkańców kaeru. Grzebienie, paski, noże lusterka...dziecięce zabawki.
Te ostatnie były najsmutniejszym znaleziskiem. Do tego kufry z ubraniami, prostymi i zwykłymi strojami.
Kolejne pokoje nie różniły się między sobą i Tavarti powoli poczęło ogarniać znużenie, oraz melancholia. Z czasem bowiem entuzjazm słabł, nie wzmacniany przez nowe odkrycia.
Aż wreszcie wróżbitka znalazła wnękę mieszkalną o wejściu zabitym próchniejącymi deskami. Co się za nimi kryło?
Wyjęła miecz i zaczęła wyważać kolejne deski, przecinać te już całkiem spróchniałe. Przebiwszy się przez nie...znalazła się w kolejnym niszy mieszkalnej, ale jakże różnej.
Znaki...całe rzędy magicznych symboli pokrywały ściany groty.


Jarzyły się przy tym słabą poświatą, zarówno w normalnym widzeniu, jak i w przestrzeni astralnej. Przy czym w tej drugiej wydawały się dodatkowo ociekać krwią.
Trudno je było ogarnąć spojrzenie, a tym bardziej przeczytać. Tavarti próbowała, tak ją uczył Gherton, ogarnąć całość by wyłapać wzorzec. Ale tym razem było to trudniejsze . I Tavi nie udało się odczytać tekstu. Niemniej domyśliła się, co to za miejsce. Na trop nakierowały ją wplecione w tekst, czaszki, kości i węże...To była jaskinia w której zamknął się Salvarael.
A te znaki są ostatnim dziełem owego ksenomanty. Ale co oznaczały i po co je stworzył?
Rozmyślania wróżbitki, przerwał znany głosik.- Tuuu jesteś. Wiesz jak się Gherton pieklił, gdy cię nie spotkał po powrocie do obozowiska? Ale się Grolmakowi dostało. Zresztą na twoim miejscu, uważałbym na tego orka. Obiecywał sobie, że następnym razem będzie cię lepiej pilnował. Więc sprawdzaj zawsze czy pod łóżkiem się nie czai. Straasznie nadopiekuńczy ten ork, wiesz?- oczywiście była to Windeyes i jak zwykle iluzjonistce usta się nie zamykały.- A co ty tu znalazłaś? Fajne wzorki. No może nie tak fajne, jak im się przyjrzeć...Brrrr...Magię krwi ktoś użył. Ogólnie nieciekawa sprawa z tą magią krwi. Nie wiesz pewnie co to jest? Masz szczęście, bo mi o niej pewien czarodziej krasnolud przynudzał podczas rozmowy w Wielkiej Bibliotece Throalu. Nie ma nudniejszych rozmówców niż czarodzieje. Ciągle tylko wzorce, matryce... obdzierają magię z mgiełki tajemnicy. A co do magii krwi, to w teorii jest to prosta sprawa. Magia krwi wymaga krwi, a dokładniej siły życiowej którą poświęcasz w akcie samookaleczenia. Wiem, brzmi to strasznie. Ale zazwyczaj jest zwykłe nacięcie skórze, do krwi oczywiście. Choć ponoć Theranie składają rytualne ofiary z Dawców Imion by użyć potężnej magii krwi. Ja czasem korzystam z przygotowanych amuletów krwi, wiesz ...kosztem chwili bólu można zyskać niewielkie magiczne wsparcie. A nawet duże, jeśli wybierzesz amulet ratujący przed pewną śmiercią.
Ale nie tylko do tego używa się magii krwi, Dawcy Imion pieczętują nią przysięgi, obietnice i braterstwa. Ja z nich nie korzystam, bo wiesz...różnie w życiu bywa, a złamanie przysięgi powoduje paskudną rytualną bliznę. A ja mam za ładne ciało by je oszpecać bliznami krzywoprzysiężczyni. Poza tym za pomocą tej magii, można zwiększać czasowo swe możliwości, zarówno bojowe jak i magiczne. No i jest jeszcze magia poświęceń, ale tej używa się tylko raz, bowiem...-
tu iluzjonistka ściszyła jej glos.-...by jej użyć poświęcasz swe życie.
Wietrzniaczka usiadła Tavarti na ramieniu i rzekła.- Krasnolud gadał chyba coś jeszcze, ale już wtedy spałam z otwartymi oczami.
Rozejrzała się dookoła.- Magia ksenomanty, co nie? To na pewno stworzył ksenomanta. Ze wszystkich dyscyplin magicznych, to właśnie ksenomanci mają naturalną konotacje do magii krwi. Wiesz... to przez ich zainteresowanie, życiem i śmiercią... i tym co jest poza śmiercią. Wyobrażasz sobie iluzjonistkę bawiącą się magią krwi? Bo ja nie... to wprost nie do pomyślenia.
Wietrzniaczka podleciała przed nos dziewczyny.- A i jeszcze jedno. Ten ork się obudził i tym razem gadał. I wiesz. On jest...zgadnij co?!
- Wietrzniakiem?
- po zdegustowanym spojrzeniu Windy, Tavi uśmiechnęła się szeroko - Iluzjonistą? Górnikiem? - zgrywała głupiutką, co powinno połechtać rozmówczynię
Tavarti nie miała szans zgadnąć, więc wietrzniaczka szybko odpowiedziała.- On jest nomadem z Plemienia Żelaznej Pięści. Ale powinni się nazywać Zakute Pały. Noszą żelazne rękawice na lewej dłoni i nienawidzą handlarzy niewolników. Ale ta nienawiść nie wystarcza im na nic konstruktywnego, poza napadami. Wadzą się ze wszystkimi i naprawdę nie dziwię się temu faktowi. Ten zbiegły niewolnik, to nie jest miły Grolmak czy wesoła Damarri. To pyskaty i zadufany w sobie upierdliwiec.
Wylądowała na krzesełku stojącym pośrodku pustego pomieszczenia. Bowiem grota Salvaraela nie licząc, krzesła, maty, sztyletu i dłuta z młotkiem, była... pusta. Nic innego nie było. -Tooo wiesz, co to za miejsce?- spytała Windeyes przesuwając dłonią dookoła i wskazując na ściany pokryte znakami.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline