Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2010, 19:19   #29
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Pobudka. Słońce stało wysoko. Ludzie byli pochłonięci swoimi normalnymi zajęciami. I ktoś przyniósł jej śniadanie do łóżka. No dobrze, nie był to hotel Hilton, ale i tak wygodnie się spało. I końcu przyszedł czas na kąpiel. Podmywanie się w strumyku nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy. A balie zapowiadały choć chwilkę przyjemności.

Trochę ze zdziwieniem odnotował fakt, że rozwieszono zasłony. Ale skwitował to wzruszeniem ramion. W końcu co kraj to obyczaj.

Z lubością weszła do balii, usiadła w niej. Woda nie była jednak aż tak ciepła, ale Jelena nie zamierzała utyskiwać. Szybko się umyła, zanim zaczęła szczękać zębami. Chociaż i tak dostała gęsiej skórki na całym ciele, pomimo że się wytarła. Przeprała sobie również bieliznę.

Następnie wzięła do ręki czyste ubranie zaoferowane przez gospodarzy i udała się na swoje posłanie, które znalazło się po męskiej części. Lekko kołysząc biodrami przeszła koło mężczyzn. W zasadzie to nawet nie zwróciła uwagi na ich reakcje. W domu zawsze ubierała się w sypialni, nago przechodząc tam.

Jej głowę zaprzątały inne myśli niż te, jakie reakcje wywołają jej nagie ciało.

Długa, łabędzie szyja. Smukłe ramiona. Płaski brzuch i talia niczym u osy. Wyraźnie zarysowane biodra. Smukłe nogi. Gładka skóra po której spływały jeszcze kropelki wody z mokrych, kasztanowych włosów.

Lena w tej chwili planował swój dzień. Zwykle o tej porze była już w swoim gabinecie przyjmując pacjentów. Później robiła sobie dwugodzinną przerwę na obiad i wracała do gabinetu, gdzie pracowała go osiemnastej, czasami do dziewiętnastej. I tak co dnia.

W międzyczasie zdążyła się już ubrać. Wyszła z namiotu jak gdyby nigdy nic.

Zaczepił kogoś by wskazał jej drogę do, no właśnie go kogo lub czego?? Po dłuższym namyśle użyła słowa "medyk".
Zaprowadzono ją do namiotu, który okazał się być czymś w rodzaju lazaretu. Finka musiała przyznać, że jest pod wrażeniem. Weszła do środka.
W namiocie pojawiła się też Sybilla, a Jeron szybko zdiagnozował jej przypadłość. Nawet Lena nie zauważyła żadnych objawów. Medyk podzielił się z lekarką pewnymi medykamentami, które miały im pomuć w czasie drogi. Później zaczął przyjmować pacjentów. Pojawiło się także i jej dwóch podopiecznych, trzeciego obejrzała wcześniej.

- Fakt, ładny. - Uśmiechnęła się do niego równie czarująco. - Posadźcie Aelitha gdzieś tu. Zaraz obejrzę jego rękę.
Następnie znowu spojrzała na Muriona i uśmiechając się równie słodko co poprzednio dodała.
- Cieszę się, że przyszedłeś. Trzeba obejrzeć ranę. Zmienić opatrunek. Chyba nie muszę ci tego tłumaczyć. - Nie czekając na jego odpowiedź, zajęła się złamaną ręką Wennera. Delikatnie dotknęła jego ręki, tak by jej niepotrzebnie nie urazić. Podwinęła koszulę, żeby lepiej widzieć urażone miejsce. Wiedział, że to i tak go zaboli. Później odsunęła się kawałek i przyjrzała się ręce.
- Boli??
- A nie powinno? - spytał mrużąc lekko zielone oczy.
- Nie, jeżeli jest prawidłowo złożona. To boli czy nie??
- Czasami. Jak się poruszam...
- A nie, to normalne. Musisz uważać, żeby jej nie obciążać. Za jakieś sześć do ośmiu tygodni powinieneś móc się nią normalnie posługiwać. - Uśmiechnęła się. Następnie spojrzała na jego "eskortę".
- Mam nadzieję, że dostał posiłki??
- Nie jesteśmy barbarzyńcami - odpowiedział jeden z nich. - Najadał się do syta.
Tym razem miała obojętny wyraz twarzy.
- A moim obowiązkiem jako lekarza jest dbać o dobro pacjentów. Ale cieszę się z tego.
Ponownie zwróciła się do Wernnera.
- A po za tym, coś ci jeszcze dolega??
- Nie. Nic mi nie dolega.
- To się cieszę. Za jakiś tydzień, ktoś powinien znowu rękę obejrzeć. Jeżeli będziesz na nią uważał, to zrośnie się szybko. To tyle z mojej strony. Następny proszę. To znaczy. - Tu sobie przypomniała, że nie jest u siebie w gabinecie. - Gotowy?? - Popatrzyła na Muriona wyczekująco.
- Do czego? - spytał z niewinną miną.
Westchnęła głośno, odprowadzając wzrokiem Wennera i jego strażników. - Twoja rana. Trzeba ją obejrzeć. No chyba się nie boisz??
- Czemu miałbym się bać? - spytał, rozwiązując koszulę.
Lena czekała cierpliwie aż wojownik się rozbierze.
- Przy zakładani szwów nie byłeś zbyt chętny do współpracy. Ba, wyglądał na to, że się boisz.
- Czy wyglądam jak kawałek szmaty do cerowania?
- Chcesz się ze mną kłócić?? - Wydała się być znudzona. - Wybacz, ale w tej kwestii to ja lepiej wiem, co należy robić.
Rzucił jej świdrujące spojrzenie.
- Nie lubię kłócić się z pięknymi kobietami.
- To bardzo dobrze. - Uśmiechnęła się sztucznie.- Połóż się tam. - Wskazała na jedno z wolnych miejsc. A gdy już leżał, zdjęła mu bandaże, odrywając jednym szybki, ale niezbyt delikatnym ruchem to co przyschło do rany.
- I jak? - spytał opierając głowę o rękę.
Rana goiła się dobrze. Była jednak trochę zaczerwieniona, ale to równie dobrze mogło być od tego, że Murion był dość aktywny.
- Cóż, Miss Uniwersum to ty z pewnością nie jesteś, więc blizna nie musi być równa i mała. - Przekrzywiła głowę gdy się na niego patrzyła. - Doradzałbym jednak mniej aktywiści, przez kilka dni. Inaczej mogą być komplikacje.

Jelena mimochodem rzuciła okiem jego tors. Znaczy sama sobie wmawiała, że mimochodem. Musiała przyznać, że jest umięśniony. Znaczy widywał już dobrze zbudowanych mężczyzn, na przykład taki pracujący w policji Tavvi. Nie mniej jednak żaden nie miał tylu blizn. Zwłaszcza jedna rzucała się szczególnie w oczy. Ślad po oparzeniu. Szybko jednak przeniosła wzrok z powrotem na ranę.
- Tego nie da się zrobić, nie uważasz? - spytał trochę ironicznie.
- Nie!! - Odparła całkiem poważnie. - Wystarczą dobre chęci ze strony pacjenta. - Dodała usiłując mu nałożyć nowy opatrunek.
- Pomóc ci? - spytał unosząc się lekko na posłaniu. - Jakbyś nie była obecna przez ostatnie dni to mamy się dostać do kraju, który znajduje się tygodnie drogi stąd. Zmniejszenie aktywności może kosztować mnie życie
- Leż spokojnie. - Położyła mu rękę na torsie i lekko przycisnęła by wrócił do poprzedniej pozycji.- Jeżeli rana się otworzy, to może wdać się infekcja. A to na sto procent wyeliminuje cię z dalszej gry. A teraz leż spokojnie. Gdzieś tu, powinien być... - Zaczęła rozglądać się za plastrem, przekładając rzeczy w okolicy z miejsca na miejsce
- Tego szukasz? - spytał Jeron, podając jej gliniana miseczkę. - Ranę trzeba przemyć.
- Nie. -Odparła trochę rozkojarzona. - Szukam plastra i wody utlenionej.
- Czego? - spytał zaniepokojony Murion, a medyk uniósł lekko brwi.
- No pla... - Przez chwilę patrzyła zdziwiona na obu mężczyzn. - No tak. - W końcu popatrzyła przepraszająco na medyka i wzięła od niech glinianą miseczkę. - Jak pies Pawłowa. Muszę się do nowych warunków przyzwyczaić. Dziękuję. - Uśmiechnęła się do starszego mężczyzny. I wróciła do Muriona, nie musiała nawet zdejmować ułożonego opatrunku, gdyż sam się zsunął.
Zmoczywszy kawałek materiału zaczęła spokojnie przemywać ranę, tym dziwnym naparem. Następnie przyjrzała się krytycznie Murionowi.
- A teraz musisz wstać. Założenie nowego opatrunku wymaga jednak zmiany pozycji.
Gwardzista wstał z posłania, trochę zbyt szybko, gdyż skrzywił się lekko, lecz szybko pozbył się grymasu. Uśmiechnął się lekko do Leny.
- Przypomniało mi się jak pozbawiłaś Minasa gruntu pod nogami... Jak to zrobiłaś? Wydajesz się być... no... niepozorna
- Samotne kobiety muszą potrafić się obronić. - Nie wypowiedziała oczywiście na głos "a nie mówiłam" gdy wojownik się skrzywił z bólu. - A zastosowana przeze mnie technika pozwala na wykorzystanie siły napastnika przeciwko niemu samemu. - Obandażowanie go sprawiło jej trochę kłopotu, bo robiła to sama. -Ale nie, - Ubiegła jego ewentualne pytanie. - nic ci nie pokażę, dopóki rana się porządnie nie zagoi.
- Trzymam za słowo - uniósł dłonie by nie przeszkadzać jej w pracy. - Zawiąż mocno by nie przeszkadzało
- Po pierwsze, - Spojrzała groźnie na niego - Lojalnie cię ostrzegam, że jeżeli jeszcze raz będę musiała szyć tę ranę, to zrobię to najboleśniej jak się da. A po drugie. - Tu zrobiła minę niewiniątka. - Trzymasz mnie za słowo, ale w sprawie czego??
- W sprawie tego, że coś mi pokażesz - śmiejąc się. - Demon, nie kobieta, ja tu nie chcę zawadzać łokciami, a ty jeszcze na mnie fukasz.
- Uwierz mi, teraz jestem anielicą. - Zatrzepotała rzęsami, uśmiechnęła się uroczo, wręcz anielsko.
- Rano też byłaś... - mruknął pod nosem.
- Słucham?? - Ale usłyszał to.
- Rano też byłaś anielicą - odpowiedział głośniej. - No wiesz jak wyszłaś kompletnie nago...
- Hmmm?? - Zastygła w niemym pytaniu. - Nie bardzo rozumiem do czego pijesz.
- Do tego jak wyglądasz.
- A jak wyglądam??
- Jak bogini. Nie zauważyłaś jak Minas spiekł raka na twój widok?
- No, bo...- Tu ją zatkało.
- No bo co? Po prostu jesteś piękna. Nikt ci tego w domu nie mówił?
- Ty nie zmieniaj mi tu tematu. - Odparła po dłuższej chwili, starając się by jej głos brzmiał naturalnie. Generalnie to żadne pacjent nie prawił jej komplementów w gabinecie. Nie była do tego przyzwyczajona.
- Nie zmieniam tematu!
- Zmieniasz. - Podała mu koszulę. - Znaczy... yyyyy... - Znowu się zmieszała
- Niesamowite... nikt ci wcześniej tego nie powiedział? - spytał zaskoczony, biorąc od niej koszulę.
- Znaczy wizyta już skończona. - Mówiła już spokojnie. - Jutro trzeba ponownie zmienić opatrunek.
- Teraz to ty zmieniasz temat...
- Ja?? - Tu ponownie nastąpiła dłuższa przerwa, w czasie której Lena już kilka krotnie zabierał się aby coś odpowiedzieć Murionowi. Aż w końcu wydusiła to z siebie. - Tu jest lazaret. A ja jestem lekarzem. Więc...
- Nie bądź taka oficjalna... - w jego głosie wyczuć można było ślady drwiny. - Boisz się czegoś?
- Tam jest dużo potrzebujących. - Wskazała na ludzi czekających dalej.
- To robota tutejszego medyka.
- A ja mu pomagam. - Nie dawała za wygraną
- Jak sobie chcesz.- zawiązał koszulę i poprawił miecz u pasa, po czym pokłonił się dwornie. - Zawsze do twoich usług, Leno.
- I pamiętaj o moich zaleceniach. - Powiedziała głośno i wyraźnie, żeby ją usłyszał. Zajęła się następną osobą potrzebującą.


Spędziła w lazarecie cały dzień. W sumie nie miała nic innego do roboty. A "praca w zawodzie" pozwalała nie myśleć. Nie myśleć co będzie dalej i czy zobaczy jeszcze najbliższych.
Jeron nie kwestionował jej zaleceń, jednak stwierdził, że są dziwne.

A później była zabawa. Tańce i śpiewy. Alkohol i jedzenie.

Jelena uczestniczyła w całej te zabawie nawet aktywnie. W końcu, gdy po jednym łyko dość mocnego alkoholu zrobiło jej się niedobrze, uznała iż najwyższy czas położyć się spać.

Wstała, trochę niepewnie i wyprostowana niczym struna ruszyła do namiotu.

Szła powoli, ponieważ świat lekko wirował jej przed oczami. Na szczęście, pomimo iż droga była wyjątkowo nie równa, nie upadła ani razu. Wreszcie dotarła co celu i rozebrawszy się ułożyła się do snu.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline