Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2010, 08:16   #26
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Doszli do siebie w niespełna trzy pacierze. Obejrzeli dół, zbadali ciało „szczurka” i przyjrzeli się dokładnie wylotowi „studni” z której wypadli. Wylotowi, który wyłaniał się z sufitu jaskini, na wysokości jakichś sześciu metrów. Wyraźnie dostrzegli żelazny pierścień, który zapewne służył przymocowaniu tam jakiejś liny. Dalej można było by się już wspinać kamiennymi podporami, które dostrzegli lecąc w dół. Drogę powrotną mieli więc zbadaną. Na wypadek, gdyby przyszło im uciekać. Choć akurat nie koniecznie przed takimi pokracznymi smrodami, z których jeden leżał z pyskiem w żwirze ustrzelony przez Draholta. Nie przed czymś takim...

Ruszyli korytarzem w ustalonym szyku z Ronirem i Corvusem na przedzie. Draholt od czasu do czasu nakazywał im zatrzymać się, kiedy wytężał swój wrażliwy słuch nasłuchując odgłosów z korytarza przed nimi. Jednak nieregularny tunel, którego ściany musiała żłobić woda, ział ciszą. Tylko ślady wskazane przez Vallana dowodziły tego, że szczurek uciekał przed nimi. Póki co nie było wyboru, iść mogli tylko dalej. W blasku dzierżonej przez Nydiana pochodni, jedynego źródła światła jakie mieli, korytarz zdawał się im żyć własnym życiem poruszając jakby nawet żłobionymi przez wodę szczelinami. Jakby byli w jednym wielkim jelicie…

Poruszając…

Pochodnia chwiała się lekko i Nydian dopiero po chwili uzmysłowił sobie, że korytarzu jest ciąg powietrza. Wiało od strony w którą zmierzali zapewne w kierunku owej studni. Komin…

Dawało to jednak pewien atut. Stworki, czymkolwiek by nie były, miały z pewnością dużo większą trudność z ich wywęszeniem. Jeśli to w czymkolwiek im pomagało. I jeśli z węchu korzystały…

Idąc po śladach minęli kilka rozwidleń. Korytarz rozłączał się w dwie a nawet w kilku miejscach w trzy odnogi, ale wyraźne ślady stworka wskazywały na to, że nie wahał się on ni chwili. A boczne odnogi wyraźnie były od dawna nie skalane niczyją stopą. Drobny, wilgotny od ściekających po ścianie wód, żwir błyskał nieskazitelną strukturą ukształtowaną przez niosącą go wodę. Tamtymi ścieżkami nie chodzono od dawna…

Korytarz zaczął wspinać się pod górę, poszerzył się znacznie tak, że Ronir i Corvus mogli nawet iść koło siebie. W rozchwianym blasku pochodni dostrzegli w końcu coś, co przypominało z grubsza palisadę. Wysoką na tyle, że wyższą niż każdy z nich. Grodzącą korytarz od ściany do ściany. Palisadę zza której obserwowało ich dobrych dwadzieścia ślepi. „Szczurków” przybyło a uciekinier musiał ich ostrzec, bowiem wszystkie były uzbrojone. Zza palisady zbudowanej ze skleconych byle jak resztek drewnianych dech, korzeni i gałęzi wyzierały kamienne groty dzid, błyskały ostrza toporków i noży. A dziwną ciszę, która zapanowała po pojawieniu się w jaskini przybyszy przerwał skrzek dochodzący od palisady.

- Kwe sa? Kwe sa? – któryś ze stworków o coś pytał. Tyle, że w zupełnie nie cywilizowanym języku…

.
 
Bielon jest offline