Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2010, 10:48   #34
Keth
 
Keth's Avatar
 
Reputacja: 1 Keth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodzeKeth jest na bardzo dobrej drodze
- Jak długo potrwa to twoje magiczne cudo? - spytał Rav, gorączkowo obmacując spojenie ściany z podłogą.

- To nie cudo tylko... - Trzmiel machnął nagle ręką. Nie było czasu na tłumaczenie różnic między podstawami czarostwa a kapłańskimi gusłami. Poza tym pewnie równie prędko on się nauczy bić się na pięści, co Rav tajników magii. - Krótko. Bardzo krótko. Mniej więcej tyle co "Wstań, powiedz" Rankiela. - Nie było chyba bardziej znanej i bardziej znienawidzonej przez większość wychowanków Domu piosenki. - Może trochę dłużej jeśli uda mi się podtrzymać czar. Ale wtedy nie będę mógł nic innego robić.

- Jeśli się uda ruszyć tę klapę - powiedział Rav, usiłując oczyścić z kurzu i śmieci miejsce, w którym powinien znajdować się przycisk otwierający wejście - to możemy spróbować rozpalić ogień i zrobić z nóg stołków pochodnie.

- Próbuj - Trzmiel kiwnął głową z obawą spoglądając na stworzone przez siebie lampiony. Nici były bardzo nietrwałe - Byle szybko.

- Tylko ostrożnie - przestrzegł fachowym tonem Aglahad - głupio by było znaleźć mechanizm i od razu go unieszkodliwić, prawda? - Tu potrzeba specjalisty, a w kwestii dźwigni, kół zębatych i przełączników, Aglahad zawsze czuł się pewnie. Zaraz też podszedł pomóc Ravowi. To dobry i silny chłopak, ale brak mu subtelności. Jeszcze coś przegapi!

- Może Rav... może w tym czasie spróbujesz coś skrzesać z tego drewna? - Trzmiel już teraz czuł się zmęczony, choć w rzeczywistości wcale tak nie było.

- Brak zaufania, jak widzę - powiedział Rav z przekąsem. - Uważacie, że nie zdołam znaleźć, czy że połamię coś?
Jako że było to pytanie retoryczne, zatem nie czekał na odpowiedź, tylko zabrał się za krzesanie ognia.
Oczywiście nie tak, jak to sobie wyobrażał Trzmiel, który pewnie nigdy nie miał w ręku krzesiwa. Od pojedynczej iskry jeszcze nigdy nie zapłonął kawałek drewna. Trzeba było mieć coś, co się bardzo łatwo pali. Mieli słomę w sienniku, ale ta by spłonęła w mgnieniu oka. Wcześniej trzeba było przygotować prowizoryczną pochodnię...
Noga stołka pękła z suchym trzaskiem.
W głowie Rava natychmiast rozległ się głos ojca Edrina, cytujący odpowiedni paragraf Świętego Regulaminu Domu.
"Za zniszczenie własności wspólnej..."
Zgiń, przepadnij - mruknął sam do siebie Rav, zawiązując wokół połamanego końca nogi kawał szmaty z rozbebeszonego materaca.
Teraz tylko pozostało ułożyć w stosik nieco słomy...

Aglahad mimowolnie odetchnął, gdy Rav dał mu więcej przestrzeni. Cichutko pogwizdując zabrał się do roboty. Najpierw mozolnie, z łapami w kieszeniach, począł grzebać w podłodze czubkiem stopy.

- To jest delikatnie? - Rav oderwał się od krzesania ognia. - Nogą? Może jeszcze kopniesz, co?

Po chwili jednak Aglahad zrezygnował z tego sposobu. Przyklęknął i począł grzebać paluchami w poszukiwaniu mechanizmu. W pewnym momencie głośno cmoknął, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech. Wcisnął drobną dłoń w jedną ze szczelin i zastygł w bezruchu.
 
Keth jest offline