Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2010, 12:07   #36
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przy bliższym przyjrzeniu się wylot tunelu był zdecydowanie zniechęcający.
Ze środka wydobywał się odór spalenizny owo tajemnicze, niewyczuwalne zwykłymi zmysłami 'coś', co zdawało się mówić "Nie idźcie dalej!"
Rozsądny człowiek może posłuchałby tego zakazu. Człowiek mniej rozsądny... może po zastanowieniu jednak zamknąłby wejście na głucho, zostawiając penetrowanie tunelu innym śmiałkom. Czy raczej - szczerze mówić - głupcom.
W przypadku trójki młodzieńców z Domu sprawa wyglądała jednak nieco inaczej. Ich codzienne życie było obwarowane tyloma zakazami, że bez ich łamania nie mieliby z owego życia nic. A gdy się złamie jeden, to z drugim idzie łatwiej. Najtrudniejszy, jak powiadają, pierwszy krok, zaś kolejny zakaz w zasadzie nie robił już na nikim większego wrażenia.

Głos rozsądku, który w przypadku Rava odzywał się dość często, ale nie zawsze skutecznie, tym razem również miał coś do powiedzenia. Może nawet mówił więcej rzeczy, ale do gustu Ravowi przypadły z nich tylko dwie. Jedna dotyczyła pochodni i tych już kilka mieli. Druga - zapewnienia sobie możliwości odwrotu. gdyby trafili na zator i musieli wrócić, a właz przypadkiem jakimś by się zamknął, mieliby kłopoty. Tym akurat kłopotom Rav postanowił zaradzić zastawiając wejście. A raczej blokując płytę, stolikiem i materacem Trzmiela.
- Komu w drogę, temu czas - powiedział.
Odebrał z rąk kompana palącą się pochodnię i zszedł na dół.

Do przebycia miał dziesięć stopni.
Nie miał pojęcia, czemu je liczył. Z pewnością nie dlatego, że działało to na niego uspokajająco. W ogóle nie rozumiał ludzi którzy mówili, że niekiedy, zanim coś powiedzą, muszą policzyć, dziwnym trafem, do dziesięciu. Jakaś magiczna liczba, czy co?
Wszak żeby nie palnąć głupstwa wystarczyło ugryźć się w język...
Gdy znalazł się na dole odór starej spalenizny jakby się nasilił. Chociaż z pewnością było to tylko złudzenie. Wszak jakikolwiek zapach związany z tamtym wydarzeniem dawno temu musiał zniknąć. W każdym razie powinien był zniknąć.
Rav uniósł pochodnię. Odrobinę, bowiem murowany, wykładany cegłami podziemny korytarz nie był zbyt wysoki i jego sufit kończył się tuż nad głowa Rava. Co było dość logiczne, jako że korytarz służyć miał do ucieczki, a nie jako miejsce spacerów


Migocące światło prymitywnej pochodni rozświetlało mrok w niezbyt wielkim stopniu. Za jaśniejszym, sięgającym paru metrów kręgiem rozciągała się czerń, jeszcze bardziej mroczna w zestawieniu z płomykami tańczącymi po główce pochodni.
Rav rozejrzał się dokoła, przybliżając pochodnię do niezbyt odległych ścian wąskiego korytarza. Jeśli ten, kto chciał go wykorzystywać, był rozsądny, to gdzieś tu powinno się znajdować kilka pochodni i krzesiwo. Albo lampa oliwna.
Chodzenie po ciemku po korytarzu, nawet prostym jak strzelił, było zdecydowanie mało rozsądne, a tajnych korytarzy nie budują wszak głupcy.
A zatem może jakaś wnęka...?

Na razie nic nie znalazł, prócz paru pająków, które nie miały najmniejszego zamiaru zawierać ze światłem bliższej znajomości i przebierając szybko nóżkami uciekały w zbawczy cień.
- Aglahad... - powiedział Rav z pewnym wahaniem. - Może pójdziesz przodem? Ciemne korytarze to chyba twoja domena... Tylko - dodał, ujawniając równocześnie powód wahania - nie upuść pochodni.
 
Kerm jest offline