Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2010, 20:53   #21
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Dialog grupy operacyjnej "Trojaczki"

Tim podniósł się z miejsca, zabierając kurtkę z oparcia. Odprawa była skończona, prawdę mówiąc nie spodziewał się,że “Kopacz” okaże się tak ładną kobietą, ale cóż, nie narzekał. Sam nie wiedział co sądzić o swoim przydziale. Dwie kobiety w dodatku żadna z nich nie przypominała Lary Croft. Może być ciekawie, ale w wypadku większej jatki, mogło być różnie. Nie zamierzał się jednak zrażać. Podszedł do dwóch blondynek, z którymi widocznie przyjdzie mu pracować, uśmiechnął się i przedstawił:

-Tim MacDouglas - skłonił się lekko głową i czekał na oficjalną prezentację pań.

- Audery Masters - dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi i przywitała się ze swoimi nowymi współpracownikami. - Wiedźma - dodała już pod nosem, chowając legitymację do kieszeni. - "Nie ma co, na dzień dobry rzucają nas na głęboką wodę. Fajnie. Mam nadzieję, że przy tym nie utoniemy jakby co...” - Przyglądała się ciekawie parze, do której ją przydzielili.

- Helen Butler - przedstawiła się jako ostatnia z całej trójki. Patrzyła na nich badawczo. Oceniała ich siłę i przydatność w walce. Jak dla początkujących łowców postawili przed nimi niełatwe zadanie. Chwilę obserwowała Tima, później spojrzała na Audrey i uśmiechnęła się. Zdecydowanie trafiła do dobrej grupy. - Jak tylko skombinujemy transport, możemy ruszać na miejsce - zauważyła po chwili.

Egzekutor przywitał się z obiema, a przy wzmiance o transporcie dodał:

- Transport nie będzie problemem, mam samochód. Jak na dzisiejsze czasy nad wyraz sprawny, więc myślę, że ten problem mamy za sobą. Może pójdziemy pobrać broń i sprzęt? Chyba nie ma na co czekać? - Łowca obserwował obie kobiety, dwie blondynki - chyba będzie musiał zapomnieć o dowcipach z blondynkami w roli głównej - zaśmiał się do swoich myśli.

- Skoro transport załatwiony, to pora sprawdzić, co nasz kochany dobrodziej nam udostępnił - zacierała ręce na samą myśl o tej całej wspaniałej broni. W końcu nie byli byle kim i coś w zanadrzu zawsze trzymali. Ministerstwo Regulacji to nie byle gratka. Helen rozmarzyła się na chwilę. Kiedy się ocknęła, już zmierzali po przydzieloną im broń.

Audrey bez słowa podążyła za resztą. Odznaki, przydział broni, towarzysząca temu cała papierologia... no cóż, jakby nie było wciąż stanowili jednostkę rządową. Swoją drogą ciekawa była ekwipunku łowcy i broni o której krążyły legendy.

Tim nieco rozczarował się, kiedy poszli po sprzęt. Glocka nie wziął, w zamian za to wybrał przydział amunicji kalibru 0.45 do swoich Coltów. Amerykanie wymyślili je do walki z filipińskimi plemionami, ale ich moc obalająca robiła wrażenie nawet na Zdechlakach i waśnie o to chodziło. Pobrał resztę sprzętu, a potem przekazał jeszcze kilka specjalnych zamówień. Wkrótce do broni dołączyły 3 notatniki, po jednym dla każdego z ich trójki. Kilka paczek lateksowych rękawiczek, torebki do zbierania dowodów i zestaw do zabezpieczania materiału dowodowego. To było chyba na tyle.

- To co drogie panie, gotowe do swojego pierwszego dochodzenia? - zażartował. Przysłuchiwał się opisowi wszystkich 3 przydzielonych spraw. Nie wiedział dlaczego właśnie ich sprawa sprawiła, że zimny dreszcz przebiegł mu wzdłuż kręgosłupa. Może dlatego, że ofiarami były dzieci? Jakby przed 2012 rokiem było mało popaprańców na świecie.

Nie było na co narzekać. Byli uzbrojeni całkiem dobrze. W połączeniu ze zdolnościami łowców, spokojnie mogli ruszyć załatwiać najgrożniejszych Nieumarłych. Helen dłuższą chwilę przypatrywała się srebrnej amunicji dołączonej do pistoletu. Obejrzała go z każdej strony, podświatło i pod kątem. Odnosiła dziwne wrażenie, że jest piekielnie mały. Przyzwyczaiła się swojego karabinu. Była na siebie zła, że pozwolił go sobie ukraść, żeby wtedy się nie zagapiła...

- Skoro już mamy broń i transport, to pozostaje nam tylko wykonać robotę. Tim, wiesz jak dojechać na miejsce, nie? - Zagadnęła towarzysza. Założyła kurtkę tuż przed wyjściem. Powiało zdecydowanie chłodem, a może jej się po prostu zdawało... - Czeka nas pewnie nielicha robota. - Uśmiechnęła się pod nosem zadowolona. Już była pewna sukcesu.

- Myślę, że tak. W Londynie jestem od niedawna, ale jakby co mam dobrą mapę. Papierową rzecz jasna, ale powinniśmy dać radę. Tędy chyba na parking - wskazał strzałkę nad bocznym wyjściem z budynku. Założył kurtkę i owinął sobie arafatkę wokół szyi. Ta ostatnia przydawała się nie tylko w suchym i wietrznym Afganistanie. Kły wampira zawsze miały utrudniony dostęp przez kilka zwojów tkaniny. To mogło mu dać ułamek sekundy przewagi, czasami taka drobnostka mogła uratować życie.

“Przezorny zawsze bezpieczny”. Uśmiechnęła się jedynie pod nosem, kiedy spojrzała na zabieg Tima. Myślał praktycznie o wszystkim. To dobrze. Przynajmniej ktoś miał głowę na karku. Wsiadła do samochodu. Tylne siedzenie to idealne miejsce dla kogoś, kto nie chciał się zbytnio wdawać w rozmowy. W dodatku siedzenie tuż za miejsce przeznaczonym dla kierowcy, nieco utrudniało ukratkowe obserowowanie kogoś. Tak jej się wydawało, nigdy nie sprawdzała tego w praktyce.

- Papierowa? Dobrze, że jeszcze jakieś zostały... - Wcześniej zbytnio polegano na technice, jak wiele się zmieniło przez ostatnie kilka lat z powodu jednej małe katastrofy. Obserwowała widoki migające z prędkością, z jaką poruszał się samochód. Widziała na ulicach ludzi i Nieumarłych. Wzajemną niechęć i znośną egzystencję jakby obok siebie.

Audrey zajęła miejsce pasażera obok kierowcy.

- Mogę? - zapytała sięgając z ciekawością po mapę. Brak protestów ze strony właściciela uznała za odpowiedź twierdzącą. - Jeśli nie macie nic przeciw, mogę się trochę przydać, odrobinę znam ten rewir... - rozłożyła mapę, ustalając ich położenie i punkt docelowy - Na Old Street często organizują jakieś blokady, wiece lub demonstracje... niemal nie ma dnia by jakiś fanatyk nie urządzał tu jakiegoś show, więc raczej nie radziłabym jechać tamtędy... Najszybciej będzie chyba przez Great Eastern, potem wzdłuż Leonard St i tutaj zjechać w City Rd - palcem wytyczyła trasę na mapie. - Przez parę lat pracowałam jako kurier - dodała usprawiedliwiająco, oddając Timowi mapę.

- Kurier? To chyba ciekawa praca, dość dynamiczna chyba?

- Ciekawa, dynamiczna, niedoceniana, mało płatna... za tym przejściem musisz skręcić w lewo... - szybko oddalila temat dyskusji od własnej osoby. - Już prawie jesteśmy na miejscu. Cholerni krwiopijcy.. - mruknęła pod nosem, mimochodem rzucając wzrokiem na teczkę ze sprawą.

Helen postanowiła przysłuchiwać się rozmowie przez jakiś czas. Nie lubiła zwierzeń, a nie sądziła, że obyłoby się bez nich. Mały kącik zapoznawczy. Prychnęła cicho.

- Podobno nie było żadnych świadków zdarzenia. Jak to możliwe? Nie mieli sąsiadów? - Zagadnęła zamyślona. - Skoro był to wampir musieli uciekać, a przynajmniej próbować, nikt tego nie zauważył? - Aż za dobrze znała podobną sytuację. Wzdrygnęła się. Spojrzała na domek przed nimi i okolicę.

- To już chyba wszystko wiem - mruknęła wysiadając. Malowniczy domek na uboczu w takich czasach... Wybornie.

- Taaa - Audrey wysiadła z samochodu poprawiając na głowie kaptur bluzy. - “Dobra dzielnica nie musi wcale oznaczać bezpiecznej... Szkoda że agenci nieruchomości często zdają się zapominać o tak drobnym szczególe - mruknęła pod nosem, powoli zbliżając się do podjazdu. Ostrożnie. Nasłuchując.

Helen podążyła za nią. Przed domem spotkali przestraszonych policjantów. Do domu powrócili starzy lokatorzy. Będzie się działo. Odesłanie ducha na dobry początek dnia. Świetnie.

Audrey nie odzywała się, od pewnego czasu nieobecnym wzrokiem wpatrując się w dom przed nimi. Przekrzywiła lekko głowę, wsłuchując sie w dźwięki, czy raczej emanacje uczuć, emocji wypełniające teraz miejsce zbrodni. Rozpaczliwy wrzask, wściekły lament boleśnie tętniący w jej głowie.

- To co, pozbywamy się Bezcielesnego raz dwa i zabieramy za dochodzenie?

- Jestem jak najbardziej za, ja mogę zająć się przeszukaniem domu, oczywiście o ile wcześniej ktoś poltera uspokoi. Potem można by przejrzeć miejsce zbrodni pod katem śladów fizycznych? Krew, odciski palców, może jakieś dowody rzeczowe? Albo rzeczy osobiste ofiar. Może tam będzie jakiś ślad, który nas naprowadzi na sprawcę? Mogę się tym zająć, wam pozostawię “przesłuchanie” świadków.

- Jest wystraszona. Zagubiona... - Audrey odezwała się niespodziewanie, nie do końca świadoma treści toczącej się wokół niej rozmowy - Cierpi, a jednoczesnie przepełnia ją wściekłość wobec każdego obego... intruza w jej domu... - Spojrzała na swoich partnerów już nieco przytomniejszym wzrokiem - Zanim cokolwiek zaczniemy tu robić, trzeba będzie przywołać ją do porządku - zdążyła pomyśleć

- Skoro tak, to ja postaram się duszka uspokoić. Mniemam, że terapia grupowa nie wchodzi w grę. Audrey, tak? Tak, wybacz nie mam zbyt dobrej pamięci, jak już go uspokoję, zajmiesz się nim dalej? - Zapytała towarzyszkę. Sama myślała już o tym, w jaki sposób uspokoi Nieumarłego. W jej głowie już świtały kolejne wersy wiersza, który przybierał formę dziecięcej kołysanki. Zanuciła pod nosem spokojną melodię, która dodatkowo pobudziła jej wyboraźnię. - Dajcie znać, jak będziecie gotowi. - oznajmiła. Wszystko już wiedziała, teraz czekała jedynie na znak.

Audrey skinęła głową na znak, że się zgadza. Taki podział ról jak najbardziej jej odpowiadał. Jeśli Helen się nie powiedzie, zawsze jeszcze pozostaje rozkaz pętający wolę ducha. Jeśli jednak wszystko pójdzie po ich myśli, wowczas ona zaoszczędzi siły na przesłuchanie.

- To jak Tajemnicza Spółko, zaczynamy.

- To wchodzimy - dodał Tim i ruszył pierwszy. Karabin przerzucił przez plecy, w ciasnym domu pistolet był poręczniejszy
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline