Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2010, 21:39   #253
Wellin
 
Reputacja: 1 Wellin ma wyłączoną reputację
Dzielnica Heiminów, Kosaten Shiro, Zamek Rozdroży, terytorium Klanu Żurawia; zima, rok 1113, 14 dzień miesiąca Togashi, godzina Amaterasu


Naritoki czekał tak jak Hiroshi się spodziewał – nieruchomo. Wysoka sylwetka bushi odzianego w kimono z monem feniksa budziła spore zainteresowanie już choćby samym kamiennym bezruchem. Naritoki czekał. A czekając nie ruszał się z miejsca, nie przechadzał się nerwowo, nie wiercił. Po prostu stał w miejscu, nieruchomy i cierpliwy. Hiroshi nie wątpił, iż brat stał tu już dłuższy czas. Podobnie nie wątpił, iż gdyby zaszłą potrzeba Naritoki potrafiłby stać tak jeszcze przez kilka godzin.

Tak czy owak, brat wzbudzał spore zainteresowanie.

Ciągnący wózek heimin, okazjonalna geisha, przechodnie, cały ten niewielki tłumek kłębił w miejscu. Żaden heimin nie odważył się podejść do samuraja na mniej niż dziesięć kroków. Uliczka biegnąca wzdłuż ogrodu Ahahina Si-Xin miała może osiem kroków. Naritoki nie zwracał uwagi na zamieszanie jakie wywoływał.

Młody bushi ruszył w stronę brata starając się pohamować zdenerwowanie. Wizyta brata w domostwie Si-Xin nie była czymś zwyczajnym. Gdyby Naritoki chciał porozmawiać o wczorajszych wydarzeniach wystarczyło by poczekał w twierdzy, bądź w ostateczności przekazał prośbę o spotkanie. Co Hiroshi uczyniłby niezwłocznie. Nie, chodziło o coś innego. Coś pilnego.

- Naritoki-aniki. - Hiroshi skinieniem głowy przywitał brata, gdy tylko ten znalazł się w zasięgu głosu.

- Hiroshi, weź broń i chodź ze mną. - Słowa brata sprawiły, że ciarki przebiegły młodszemu bushi po plecach.

- Hai. - Potwierdzil krótko, ruszając szybkim krokiem w stronę domu.

Nagamaki leżało tam gdzie zostało zostawione, oparte o ścianę nieopodal drzwi.

- Hiroshi-dono czy wszystko w porządku? – młoda gospodyni domu miała prawo być zatroskana widząc gościa śpieszącego po broń a następnie szybkim krokiem zmierzającego w kierunku bramy.

- Hai, Kaori-san. – Hiroshi zawahał się przez moment a potem dodał prawdopodobnie bardziej otwarcie niż należało – ...przynajmniej mam taką nadzieję. – Hiroshi zawahał się ponownie przeklinając w myślach siebie i zbytni pośpiech. Kolejna gafa. Gdyby nie pytanie Kaori opuściłby dom Asahina Si-Xin nie pomyślawszy nawet o tym, by pożegnać się z gospodynią i podziękować za nocleg.

- Kaori-san – młody bushi złożył gospodyni ukłon - Dziękuję za udzieloną mi gościnę. Proszę przyjąć przeprosiny za tak nagłe odejście. Bycie gościem w tym domu, było przyjemnością i zaszczytem. Przekaż proszę pozdrowienia Twojemu szanownemu ojcu.

- Arigato Hiroshi-dono. - Kaori skłoniła się w odpowiedzi, jak Hiroshi zauważył, głębiej niż było to wymagane. - Przekażę.

Widząc brata niosącego broń Naritoki ruszył przed siebie. Po chwili Hiroshi dołączył do niego powstrzymując cisnące się na usta pytania. Zadawanie ich byłoby... niestosowne. I niepotrzebne, na ile Hiroshi znał brata. Naritoki powie to co Hiroshi powinien wiedzieć - w swoim czasie. Nie mniej, ale też nie więcej niż to. Zadawanie pytań, nie zmieniłoby niczego, więc pytania owe byłyby niczym więcej niż zbędną gadaniną. Noritoki nie przepadał za niepotrzebną gadaniną.

Przez dłuższą chwilę para bushi maszerowała w milczeniu. Zjadany niepokojem Hishosi nie mógł powstrzymać się od rzucania spojrzeń na brata. W końcu ten przerwał ciszę.

- Dowiedziałem się w rozmowie z Doji-sama, że do Kosaten Shiro przybyło dwoje nad wyraz butnych shugenja z rodu Asahina. Publicznie spotwarzyli swego krewniaka, w sposób niegodny człowieka honorowego.

Bez wahania. Równo wymówił to zdanie, podobnie jak równym i zdecydowanym jest jego krok.

- Doji-sama rzekł, że spodziewa się iż ta dwójka przybyła tu 'nauczyć moresu' owego krewniaka. Obaj Asahina są shugenja, lecz są z nimi bushi. Ci zostaną ich yojimbo. Asahina Kuotai Mitome ma trójkę yojimbo, jest bowiem starszym z dwójki, wkrótce ma zdobyć tytuł sensei w szkole Asahina, gdzie jest już od około czterech lat kyoushi. To jego fetysze wzbudziły takie zainteresowanie dwie zimy temu, kiedy parę z nich trafiło w ręce Kakita Yoshi-sama. Jako starszy z nas dwu, zajmę się właśnie nim.

Dyplomacja nie była mocną stroną Hiroshiego - nie wiedział on zbytnio, o jakich wydarzeniach mówi jego brat, choć pamiętał z rozmów z dojo, iż jakiś czas temu fetysze Asahina wzbudziły żywe zainteresowanie w całym Rokuganie, chyba po dość udanej ich prezentacji na Cesarskim Dworze. Jeśli to Mitome był prezentującym, oznaczało to, że Naritoki zamierza sprawić sobie potężnego wroga. Te informacje spływały do młodego Feniksa powoli, jego pamięć scalała zasłyszane plotki i anegdoty, wymiany zdań przypadkowe i ledwie zapamiętane wśród zwykłej codzienności. Aniki nie czekał, może zakładał że Hiroshi doskonale obeznany jest ze sprawą, mówił zatem dalej:

- Krewna pana Mitome z tego samego rodu, pani Oohime, nie jest równie wprawna jak on w rozmowach z kami, lecz jej uroda, wedle Doji-sama, może iść w parze z urodą legendarnych księżniczek. Powiadają, że ciężko się jej sprzeciwić, a starsi rodu Asahina żywią do niej spory afekt. Jest bardzo oddana swojemu stryjowi, któremu towarzyszy właściwie od czasu swego gempukku. Jest też młoda, zatem ma za yojimbo jedynie pana Kakita Inouzuka. To młody bushi pięć lat po gempukku. Jego sensei od pewnego czasu oczekują jego wizyty w szkole, lecz on bardziej zainteresowany jest rolą yojimbo i osobą swej pani niż kontynuacją nauk. Ćwiczył w wewnętrznej Akademii Kakita.

W głosie Naritokiego nie było śladu oceny, pochlebnej bądź przeciwnie, choć postać pana Kakita definitywnie się o taką prosiła. Wewnętrzna Akademia Kakita to miejsce, gdzie ćwiczą najlepsi i najlepiej urodzeni. Tam ćwiczą synowie daimyo, tam ćwiczy Cesarz. Jeśli tam orzeczono, że czas na dalsze nauki, to Kakita Inouzuka winien się tam pojawić... a jeśli się nie pojawił to był albo bardzo głupi, albo bardzo zakochany w swej pani. Mniej prawdopodobne wydawało się Hiroshiemu, by szermierz Kakita z tej właśnie Akademii wybrał drogę yojimbo do mało znanej shugenja, lecz oczywiście i tego nie można było wykluczyć.

Cóż. Oznaczało to właściwie, że nie jeden Naritoki może wyjść z tej sprawy z wrogiem.

Bushi przez dłuższą chwilę szli w milczeniu. Hiroshi starał się poukładać w głowie fakty. Otwartym pytaniem pozostało w jakim naprawdę stopniu interwencja Feniksów była potrzebna. I czemu w ogóle Naritoki zdecydował się na nią. Z jednej strony Yasuhiko-dono nie podniósłby takiego tematu w rozmowie bez potrzeby, co mogło sugerować iż chciał by Feniksy usadziły nieuprzejmą parę. Być może samemu z różnych powodów nie chcąc lub nie mogąc tego zrobić. Albo też znieważony Asahina miał z Feniksami coś wspólnego. Z drugiej strony Naritoki będąc tym kim był, natrafiwszy na niehonorowe działanie, mógł po prostu wziąć na siebie korektę tegoż. Nawet jeśli nie było to jego obowiązkiem. Nawet jeśli było to działanie które mogło zdobyć mu kilku nieprzyjacioł. Z trzeciej, nawet jeśli, pokazywanie światu takiej twarzy, tak różnej subtelnego, skoncentrowanego na pozorach sposoby postępowania Żurawi nie było bynajmniej złym posunięciem. I z czwartej, sytuacja wydawała się być bardziej skomplikowana niż Hiroshi był w stanie to ogarnąć wiedząc tylko to co wiedział.

Niezależnie od okoliczności, Hiroshi nie kwestionował decyzji brata. Mógł tylko przedstawić fakty tak, jak je widział.

- Aniki, Kuomon-dono, mnich który odprawił ceremonię oczyszczenia już wczorajszego wieczoru zasugerował bym nie jadł kolacji przed snem, wspomnając o konieczności zachowania nie tylko wyostrzonych zmysłów, lecz także wyostrzonego umysłu. Czy wiesz kiedy dokładnie zdarzył się ten incydent? - kilka kolejnych kroków Hiroshi przeszedł w milczeniu. Następnie kontynuował

- I co ważniejsze, czy znasz może imię znieważonego Asahina? I jeśli imię to brzmi Si-Xin... - Hiroshi przerwał na chwilę, wspominając słowa Kaori, o ojcu który z własnej woli zatruł się jadem węża by przyspieszyć powrót do zdrowia pewnego pokąsanego bushi. - ...czy Kakita Inozuka powinien po walce podnieść się z ziemi?

Naritoki spojrzał żywo na swego brata. Z uwagą, która spowodowała, że na moment zgubił krok, zmienił tempo.

- Bracie, będzie wielkim wyczynem, jeśli Kakita Inouzuka i wszyscy świadkowie będą widzieli, że jedynie honor powstrzymał ostrze, które mogłoby pozbawić go życia. Będzie to również dla niego - i wszystkich innych - nauczką, że pewnym sprawom należy przyjrzeć się bliżej, nim wypowie się osąd, zwłaszcza jeśli jest się samurajem z koneksjami sięgającymi Cesarskiego Dworu. Samuraje Żurawia zdają się podchodzić do sprawy w sposób dość... - Naritoki zawahał się chwilę, nim pokręcił przecząco głową i rzekł - To nie jest teraz ważne. Ważna jest odpowiedź na Twoje pytanie, Hiroshi.

Po raz kolejny młody Feniks uświadomił sobie, że ten starszy od niego mężczyzna jedynie do niego mówi w ten sposób - tylko po imieniu, bez żadnego tytułu, bez nazwiska. Nawet jego podwładni, zdająca egzamin grupka Feniksów nie była tak przezeń nazywana. Kiedy to się zaczęło?

- Nie powinniśmy odebrać życia. Nie w obronie tej osoby. Zapewne przysporzyłoby to jej więcej zgryzoty niż radości, a już samo nasze wmieszanie się uzna ona za duży kłopot i ofiarę jaką ponieśliśmy - tuż przed podjęciem marszu, Naritoki skinął bratu głową z aprobatą - Dobre pytanie. - skwitował, by przejść do mniej ważnej kwestii - Co do mnicha, nie umiem powiedzieć. Doji-sama może mieć informacje jakich szukasz. Lub może będzie trzeba po prostu zapytać tegoż Kuomona. Mnisi często wiedzą więcej niż ktokolwiek inny, w końcu mają wiedzę ludzi i półludzi.

Hiroshi kiwnął głową w potwierdzeniu. Naritoki nie zdradził natury obrazy, ani tożsamości obrażonego. Co mogło oznaczać, na ile znał brata, lekcję: tożsamość obrażonego nie ma znaczenia, natura obrazy nie ma znaczenia. Bushi nie powinien pozostać biernym bedąc świadkiem niehonorowego zachowania. Tak czy inaczej tożsamość miała w tym momencie większego znaczenia. Imię i tak miało się przecież pojawić przy okazji pojedynku.

Pojedynek... Hiroshi zacisnął dłonie w pięści, by po chwili wytrzeć spocone dłonie o kimono. Nie było sensu zaprzeczać i udawać przed samym sobą - bał się.

To miał być pierwszy prawdziwy test. Pojedynek na obcej ziemi, gdy stawką jest dobre imię shugenja, a brat wykonuje poważne posunięcie, które zakończone fiaskiem, stanowić będzie znaczącą ujmę na honorze rodziny. Pojedynek, który może skończyć się krwawo. Co gorsza, czekał go pojedynek z bushi wewnętrznej Akademii Kakita, szkoły o której wiele słyszał, ale której stylu nie znał. A to zawsze było poważną przeszkodą w formalnym pojedynku. Jeśli Kakita Inozuka miał już okazję ćwiczyć z bushi Feniksa, miał przewagę, której nie można było zignorować. Można było ją natomiast zmniejszyć. Jeśli użyć w pojedynku nagamaki zamiast katany.

Młody bushi powstrzymał się przed nerwowym poprawianiem stroju i włosów.

Co ma być, będzie. Pozostało tylko starać się, by zmienić strach w determinację i mieć nadzieję, że nerwowy ciężar w żołądku doda mięśniom sił, zamiast spowalniać refleks. Koniecznie także trzeba było też rozgrzać mięśnie. Zapewne dlatego Naritoki nadawał tak szybkie tempo. Jeśli przeciwnicy nie spodziewają się wyzwania a Naritoki zmusi ich do walki bez możliwości przygotowania, zastałe z nocy mięśnie powinny spowolnić ich nieco. To także była dobra taktyka.

Co ma byc to będzie. To nie był pierwszy i nie będzie ostatni pojedynek jaki Hiroshi miał stoczyć. Pojedynek ważny, prawda. Jeśli przegra, Asahina Oohime będzie miała prawo twierdzić iż miała rację mówiąc to co powiedziała tym głośniej i z tym większą pewnością, iż Hiroshi niejako potwierdzi jej słowa. Aż do momentu gdy ktoś inny stanie w obronie honoru obrażonego. Ale przecież tym kimś mógłby być brat. Bo Hiroshi nie wątpił nawet przez chwilę, iż Naritoki zdoła pokonać przeciwników.
 
Wellin jest offline