Pieprzony komputer działał tak wolno, że Marcius, który znał się zdecydowanie lepiej na ludziach niż na komputerach i praktycznie musiał szukać poszczególnych klawiszy na klawiaturze - miał sporo czasu - właśnie na ich szukanie - pomiędzy kolejnymi łaskawymi reakcjami komputera i wyrzucaniem z siebie kolejnych linijek tekstu. Informacja o obcych była swoistą wisienką na torcie tego pieprzonego po stokroć lotu.
Komputer... Marcius właściwie, nie miał tyle czasu, aby bawić sie z komputerem i w zupełnie nieznanym systemie szukać potrzebnych informacji czy poleceń.
- Niech to szlag jasny trafi! - zamierzał użyć dosadniejszych słów, ale wychowanie i konwenanse... "Pierdolenie w bambus" - pomyślał odwracając się od komputerowego monitora. Maszyna jeszcze raz piknęła i ponownie na nią spojrzał. Informacja o nadaniu kodu omega była równie wiele mówiąca jak... Za to donośne "bum" jakie rozległo się w korytarzach statku, zwłaszcza z towarzyszącym mu kolejnym chwilowym zanikiem zasilania było znacznie bardziej mówiące... DX-12 właśnie stracił resztki swojego uroku jako jednostki latającej i chociażby przyzwoitość sama nakazywała jego opuszczenie - chyba, że ktoś zamierzał zaznać przyjemności różnorakich jakich dostarczali obcy i rozlatujący się statek...
Marius usłyszał z tyłu jakiś hałas i obrócił się gwałtownie. Jego szczęka na chwilę zawisła w niemym zdziwieniu, kiedy łapał karabin. Zamierzał odegrać jakąś scenkę z cyklu "i co ja kurwa mam z tym niby zrobić?!?", ale były ważniejsze sprawy na głowie, na przykład ratowanie własnego szacownego tyłka...
Nadętą do granic możliwości przemowę Nowaka i przechwałki, że co to ja nie jestem przemilczał dyplomatycznie podobnie nie rzucił jakąś kąśliwą uwagą dotyczącą ubranek.
- Przed wyjściem z nadprzestrzeni statek został zaatakowany przez Obcych, to było zapisane w logach - zrelacjonował szybko pozostałym i uzupełnił wiedzę współpasażerów - Czy to moment kiedy należy zacząć panikować? Czy raczej opuszczamy tą krypę w trybie ekspresowym? Rozumiem opuszczamy... Myślę, że nie ma sensu, abyśmy wszyscy szli wspólnie, chciałby dlatego, że nie wszyscy mamy takie seks... znaczy fajne wdzianka. To spotykamy się w hangarze za pięć minut. Ja w ramach dywersji mogę popsuć coś na pokładzie pasażerskim, pamiętam gdzie są linie techniczne... spróbuję zasugerować napastnikom, że pasażerowie tamtędy uciekają... Wy przejdźcie do messy i zobaczcie co się tam dzieje... Powodzenia. - nie czekając na potwierdzenie, czy uwagi pognał korytarzem w kierunku klatki schodowej. Niedaleko jego kajuty było pomieszczenie techniczne i tam zamierzał przeprowadzić małą dywersję, albo i nie. Ważniejsza była nierozpakowana torba bagażowa spoczywającą w pokoju... Zawartość mogła się przydać, jak nie teraz to za chwilę...
Plan był prosty... pobiec do swojej kajuty, która znajdowała się trzy pokłady niżej. Na szczęscie nie miał zwyczaju rozpakowywać bagażu w podróży; wystarczyło więc chwycić torbę i pobiec do pomieszczenia technicznego, zrobić "buum" i pognać do hangaru ratunkowego...
Tylko, że proste plany miały jeden feler. Mały feler. DX-12 też miał być prostym sposobem na wyjazd...
"Cholera, cholera, cholera..." - pomyślał zeskakując po kilka stopni na schodach. |