Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2010, 11:02   #23
Merigold
 
Merigold's Avatar
 
Reputacja: 1 Merigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skał
Lauren Bacall i Humphrey Bogart jak na bohaterów filmów noir przystało kopcili jednego szluga za drugim ignorując współczesne nieżyciowe zakazy jak i przypadkowe osoby trzecie.
Niezła parka, stwierdziła Audrey przypatrując się eleganckiej blondynce i zmęczonemu życiem kolesiowi. Sądząc po ich zażyłości dobrze się znali... oni i ta seksowna latynoska..

Co do reszty wesołej gromadki... cóż, jedno można było powiedzieć o nich na pewno; stanowili zdecydowanie barwną zbieraninę.
Facet z krzyżem na twarzy, (co za okaz!), babka przypominająca Ripley z Obcego, jakiś tajniak, dwóch gliniarzy albo najemników, w sumie co za różnica, jeden pies... a jeśli już o psach mowa to tam pod oknem przycupnął Loup-Garou... no interesująco interesująco.

Kopacz spóźniał się więc z braku zajęcia przyglądała się nowym rekrutom próbując odgadnąć co ich tu przywiało. Propozycja nie do odrzucenia jak w jej przypadku? Pokuta za popełnione grzechy? Żądza zemsty? Bohaterskie ideały ratowania świata? A może po prostu przyziemnie, lepsza kasa?
Cokolwiek. Ilu ludzi tyle możliwych powodów.

Gdy przybył Kopacz zrobiło jeszcze bardziej interesująco.
Audrey z rozbawieniem słuchała prezentacji rodem z Akademii Policyjnej

„ Pani Vorda, wolne żarty. Jak na łowcę ich szefowa raczej nie lubiła być w cieniu”.


Po wytyczeniu hierarchii i granic nadeszła pora na przydział grup i zadań.
Przed Audrey wylądowała teczka opatrzona napisem TROJACZKI. Streszczenie sprawy opatrzone drastycznymi zdjęciami. Poczuła jak oblewa ja fala gorąca.
Trzy siostry zamordowane w rytualny sposób. Ktoś, najprawdopodobniej wampir, wtargnął do domu mordując całą pięcioosobowa rodzinę, w tym rytualnie krzyżując dziewczynki. Ofiary wykrwawione na śmierć. Cholerna sekta. Nie to jednak nie dawało jej spokoju.
„ Trojaczki. Dlaczego akurat trojaczki? Czy to jakiś znak? Już pierwszego dnia, przy pierwszej sprawie taki trop? No właśnie, jaki trop? Litości, kobieto, opanuj się. Trojaczki, nie bliźniaczki. Zamordowane, wszystkie, a nie jedna zaginiona i miejmy nadzieję żywa. Jakieś podobieństwa? No ja zbyt wielkich zbieżności tu nie widzę. Choć sprawdzić nigdy nie zaszkodzi...”
Egzekutor i egzorcystka których jej przydzielono nie wyglądali na dyletantów. Całe szczęście, w końcu będą chronić jej tyłek.

Mężczyzna, Tim, przypominał jej najemnika, taki typ twardziela, który nie daje sobie w kaszę dmuchać. Dobrze, przynajmniej będzie czuć się pewniej mając go za plecami. Do tego całkiem całkiem, oceniła muskularną sylwetkę i kocie ruchy egzekutora. Drobna blondynka przedstawiona jako egzorcystka prezentowała się już trochę mniej solidnie, no ale w tej profesji nie o siłę mięśni biega… – „ Może nie będzie źle”.

„No dobra Audrey, zluzuj. Pierwsze wrażenie jest dobre. Nie posyłaliby na rzeźnię żółtodziobów. Twój zadek jest bezpieczny. Grunt to zaufanie.”
Pod wieloma względami była to dla niej nowa sytuacja.

W swojej dotychczasowej karierze nauczyła się polegać tylko na swoich umiejętnościach i pod żadnym pozorem nie ufać swoim współpracownikom. Polegać, ale nie ufać. Choć z drugiej strony stawka też była inna.
„Nie ma co marudzić tylko zabierać się do roboty, pani Łowczyni”.
Jej pierwszym zadaniem ma być wezwanie i przesłuchanie ofiar. Jeśli chce zrobić rytuał przyzwania, a to chyba najrozsądniejsze, nie obędzie się bez paru specjalnych rekwizytów.

Gdy jej ekipa dobierała broń i inne przydatne zabawki Audrey skolekcjonowała swój własny ekwipunek wiedźmy dodając rytualne świece, sól, tablicę ouija i parę innych drobiazgów do przydziałowego niezbędnika łowcy.

Uzbrojeni po zęby ruszyli na miejsce zbrodni. Audrey znała adres. Dobra dzielnica, ładna, spokojna... widocznie jednak nie aż tak bezpieczna jak by się wydawało. W myślach raz po raz powtarzała sobie znane im już fakty próbując coś z nich ułożyć. Pięć ofiar. Trojaczki i rodzice, dziewczynki rytualnie wykrwawione. Najprawdopodobniej mordercy zależało tylko na dziewczynkach, a rodzicom dostało się przypadkiem. Za obecność. Trojaczki. Trzy identyczne dziewczynki. Liczba trzy... Trzy jak Trójca... Cholera...

Dojechali na miejsce.
Domek na uboczu, idealny żer dla wszelkiego typu potworów czy to w ludzkiej skórze, czy nadnaturalnej. Milutko.
Wysiadła nasłuchując.
W domu coś było.
Nie potrzebowała do tego relacji posterunkowego by wyczuć charakterystyczna emanację mocy. Ofiara zbrodni często jest tak silnie związana z miejscem swojej kaźni że wraca jako coś co nawet trudno nazwać bytem. Jest emanacją, bezcielesna siłą pełną gniewu, strachu, może również i zagubienia. To wściekłość jest jednak najsilniejsza, złość dająca duchowi siłę i pozwalająca mu trwać.
W domu był poltergheist. Niespokojny. Wystraszony. Wściekły na każdego intruza na swoim terytorium...
Jeśli będą chcieli coś zdziałać w domu wpierw trzeba będzie uspokoić jego mieszkańca.
Wymieniła spojrzenia z Helen i Timem.
Mieli plan. Egzorcystka uspokaja poltergeista,, egzekutor je osłania, a gdy nic już im nie zagraża do akcji wkracza wiedźma. Generalnie dobry plan.
Generalnie.
- ... Dajcie znać, jak będziecie gotowi. – egzorcystka czekała na sygnał do rozpoczęcia akcji.
Audrey skinęła głową
- to jak tajemnicza spółko, zaczynamy. – mruknęłą sięgając umysłem w stronę domu.
 
Merigold jest offline