Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2010, 12:52   #26
Libertine
 
Libertine's Avatar
 
Reputacja: 1 Libertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodze
Z reguły jestem człowiekiem spokojnym, nie chwytam za spluwę z byle powodu i jestem z tego dumny. Trzeźwe podejście do każdej sytuacji uratowało mnie już z niejednej opresji. Są jednak chwile, kiedy na prawdę mam ochotę rozsmarować twarz jakiego nieszczęśnika na ścianie. Jakie to chwile? Na przykład kiedy ktoś bezczelnie puszcza mi bąka prosto w twarz. Na prawdę wiele potrafię znieść, ale to już PRZESADA!

Ten gbur ma szczęście, że w kaburze ma większego gnata niż ja, bo w innym przypadku leżał by już zakopany za domem obok dwóch innych cwaniaczków. Na szczęście pierwszą rzeczą, którą zobaczyłem po obudzeniu było zdjęcie mojej pięknej Sherry Cole, jej widok zawsze poprawiał mi nastrój. Rany! Jakie ta kobieta ma ciało! Gdybym ją tylko dostał w swoje łapki, już bym jej z nich nie wypuścił.

Wiedziałem, że tamten gbur nie da mi spokoju póki rzeczywiście nie wstanę, więc szybko zarzuciłem na siebie moje ciuchy. Wiem, może nie nadążam za modą, ale kto powiedział, że motocyklista musi być od stóp do głów ubrany w skórę? Ty tak mówisz? Pieprzę cię! Ja mam inny styl, jeansowa kurtka i spodnie, czarna bluza z kapturem, nie podoba się?

Nim wyszedłem z domu chwyciłem jeszcze jakiś niedojedzony kawałek czegoś, co z pozoru wyglądało na jedzenie, szczerze mówiąc nie wiem co to było, ale smakowało dość przyzwoicie. Następne wskoczyłem na swoją maszynę widząc, że mój towarzysz zaczyna się niecierpliwić. Ah, mój motocykl, jedna z nielicznych rzeczy z których jestem dumny.



Sam nie jestem pewien jaki to model, ale całkiem prawdopodobne, że jest to Harley Davidson FXDWG, dzisiaj już nie do zdobycia dla przeciętnych motocyklistów. Poza tym w moje ręce też wpadł całkiem przypadkiem, ale tą historię odłożę na kiedy indziej.

***

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=D5OHrQYwRac[/MEDIA]

Pędząc na swoim motocyklu w kierunku Alice Springs czułem się świetnie, jak człowiek nie ograniczony przez nic i nikogo, jak człowiek wolny. Widoki co prawda nie były zbyt ciekawe, ale kto by się tam tym przejmował. Zdążyłem się już przyzwyczaić do ohydnych dziwek i brudnych dzikusów, których mijaliśmy. Zresztą pędziliśmy tak szybko, że nawet nie zwracałem na nich większej uwagi.

Slumsy przy Alice Springs nie były miejscem zbyt przyjaznym i każdy rozsądny człowiek wiedział, że nie należy się tam zatrzymywać. Byłem uzbrojony, ale to wcale nie sprawiało, iż czułem się bezpieczniej, za dużo mieszkało tam szuj, wariatów i kto wie jakich jeszcze degeneruchów. Byli ekstremalnie niebezpieczni, bo niczego się już nie bali, trudno się zresztą dziwić, głód robił swoje.

Samo Alice Springs wyglądało już lepiej, oczywiście tutaj też motłoch był górą, ale przynajmniej można było w miarę bezpiecznie się wysikać, nie spodziewając się od razu kosy w plecach. Nasze maszyny jak zwykle przyciągnęły uwagę gapiów, mnie jednak bardziej zaciekawił menel, który do nas zagadał.

- Chcesz coś mocnego? Wiesz mam helikopter własnej roboty.

Nie mam pojęcia kim był ten palant, ale składzik pod kurtką miał całkiem niezły, widocznie jakiś lokalny diler. Miałem raczej ochotę na jakiegoś mocnego drinka i być może chętną dziewczynkę na kolana, niż na jego dragi.

- Ej, Freeman, chcesz dzisiaj pobzykać w Nieczystości? - rzucił nagle mój towarzysz.

- Co to za koleś?

- Nie znam go, ale widzę, że wygląda jak menel i ma wyszyte Freeman.

Kto by pomyślał, że ten skurwiel jest taki spostrzegawaczy, na zbyt wielkiego bystrzaka to nie wyglądał. Trzeba mu jednak przyznać, że oko miał dobre, zresztą nie tylko do tego. Już miałem odchodzić, ale jego kolejne słowa mocno mnie zaciekawiły.

-Ej, Freeman, jak zajebiesz tego tam na bramce to załatwię Ci wstęp do „Nieczystości”.

Cóż zaczynało robić się ciekawie, goryl na bramce był na prawdę duży, nawet najbardziej zdesperowany menel nie spróbowałby go zaczepić, chociaż kto wie do czego zdolny był ten tutaj.

- Tego? Neee. Wolę raczej ubić interes. To jak? Kupujecie czy podziwiacie muskulaturę tamtego wieżowca?

- Daj mu spokój, przecież od razu widać, że to cykor, zresztą takiego obszarpanego pedała i tak by tam nie wpuścili - rzekłem patrząc na tego żałosnego gościa, wyprostowałem się nieco, aby przy okazji pokazać przypięty do paska rewolwer - No dobra Freeman, pokaż nam co takiego ciekawe masz, może znajdzie się tam coś dla nas.

--------------------------------------------------------------------

Przyznam, że uwielbiam kiedy takie małe robaczki się przede mną płaszczą, dawniej też tak żyłem i miło jest wiedzieć, że teraz to mnie się boją. Freeman, czy jak się tam zwał ten menel, miał swoją receptę na życie, niezbyt wyszukaną, ale jednak miał. Cierpliwie znosił wszystkie moje docinki i właśnie dlatego wciąż jeszcze żył. Ja też zwykle wolałem się nie wychylać, lecz w Alice Springs pozwalałem sobie od czasu do czasu pograć cwaniaka. W końcu jestem tylko człowiekiem.

Nasypał mi trochę tego swojego towaru na dłoń, właściwie to średnio się na tym znam, bo nie często biorę, ale z natury wiem, że kupowanie tego świństwa od pierwszego lepszego menela nie jest dobrym pomysłem. A Freeman wyglądał właśnie jak pierwszy lepszy menel.

Z drugiej strony odkąd wstałem nie miałem jeszcze w ustach żadnego alkoholu, więc w sumie mogłem mu dać trochę zarobić. Ceny pewnie nie miał zbyt wygórowanej, zresztą jestem akurat przy kasie więc na dwie, trzy butelki jakiegoś taniego samowaru mogę sobie spokojnie pozwolić. Wysypałem na ziemię proszek, który mi dał, ciekaw byłem czy tym razem się choć trochę zdenerwuje. Zrobiłem krok w tył i jakby nigdy nic usiadłem sobie na siedzeniu mojej maszyny.

- No dobra stary, tego gówna nie wziął bym nawet za darmo - powiedziałem spokojnie po czym wytarłem jeszcze dłoń o spodnie - I szczerze wątpię, że jakiś gang chciałby dać za to szmal, ale i tak masz dzisiaj szczęście czarnuchu, strasznie chce mi się pić i trzeba coś z tym zrobić, skołuj dwie flaszki tego twojego specyfiku to może ubijemy interes.

Wiem, zachowuję się jak nadęty gbur, który tylko prosi się by ktoś w końcu zrobił z nim porządek, ale jak już mówiłem, czasem lubię być cwaniakiem. Kogo obchodzi, że ponabijam się trochę z lokalnego menela? Nikogo, a nawet jeśli kogoś to jednak rusza, to walić go. Mogę robić co chcę, mam własną wolę i gówno mnie obchodzi zdanie innych.

(By Bepop)
 
Libertine jest offline