Pteroslaw
Mylay siedział na warcie, dosyć nieruchomo, mniej więcej jaj rzygacze na tych dziwacznych starych budynkach, konkretnie o chodzi mniej więcej o te rzygacze o których wydaje się że wodzą za człowiekiem oczami. Nie miał z tym problemu, po prostu dużo myślał a wtedy sam z siebie stawał się niczym głaz. Tym razem myślał o tym co jego opiekun powiedział jako ostatnie słowa, " kiedyś się spotkamy." Słowa poniekąd zastanawiające,
Mylay nie był zbyt wierzący, coś w rodzaju "jeśli bogów nie ma nic nie stracisz, ale jeśli są to coś zyskasz." Dosyć popularny pogląd. słuchał w milczeniu tych samych propozycji co zeszłego dnia.
-Mój pogląd już znacie. Powinniśmy chyba pójść do miasta. BoYos
Po przebudzeniu się o świcie
Elliot rozejrzał się po domu. Nic nowego się nie wydarzyło dlatego wstał i rozciągnął się. Widział nieśpiących już towarzyszy, który najwyraźniej czekali tylko na niego. Nim zaczał cokolwiek mówić powyginał się w każdą stronę w formie rozbudzenia i porannej rozgrzewki.
Wiele myśli zaprzątało jego głowę w tym momencie. Nie wiedział dokładnie jak powinni postąpić. Czy próbować przechwycić goblina? Czy może uciec w miejsce spotkania do reszty? Chciał by każdy mógł się wypowiedzieć dlatego też po wypowiedzi Iana zabrał głos :
-
Mogę szybko pójść do miasta i sprawdzić czy jest bezpiecznie. Czy orkowie poszli, czy może spią. Poczekajcie tutaj na mnie a ja przez ten czas sprawdzę co się dzieje w mieście i szybko wrócę by was poinformować. Wy przez ten czas naradzccie się jak mamy dalej postępować. - po wypowiedzeniu tych słow udał się w miejsce gdzie było Brim.
Nemo
Kilka bardzo przykrych faktów w momencie przebudzenia upewniło wiedźmę, że naprawdę wydarzenia od wczorajszego wieczora i dalej nie były efektem pomyłki przy zbieraniu grzybków, a zimną i bezduszną prawdą.
Zamiast w swoim łóżku, spała na podłodze jakieś chatki, która definitywnie nie była jej chatką; brakowało charakterystycznego zapachu ziół i komponentów, który towarzyszył każdemu przebudzeniu dziewczynki od lat już przecież kilkunastu. Nie było również poczucia bólu towarzyszącego pacnięciu mającym przypomnieć jej, że znowu wstaje zdecydowanie zbyt późno i powinna zmienić swoje nikczemne zwyczaje. Najgorsze było to, że te rzeczy chyba nigdy już nie wrócą. Nie było jednak miejsca na mokre oczy, płakanie w kącie czy wspominanie-szlochanie. Bo jedna rzecz towarzyszyła jej tutaj tak samo, jak pod babcinym dachem.
Burczenie w brzuchu i świadomość, że jeśli sama nie zadba o jego uciszenie, nikt o to nie zadba. Westchnąwszy, pozbierała się ze swojego legowiska i przejechawszy ręką przez włosy wyznaczyła sobie jedno z zadań na przyszłość-zrobić sobie grzebień czy podobne narzędzie zagłady. A może tutaj coś znajdzie? Kto wie.
Teraz jednak miała niezmierną ochotę opuścić to miejsce. Po prostu. Jednak elliotowe zwiady i wywiady nieco opóźniły podróż, a mimo wiedźma nie miała najmniejszej ochoty zostawać sama z tym podejrzanym typkiem Ianem. Dlatego, z Królikodźgajem i Królikobójcą w pogotowiu, mruknęła że idzie zadbać o chociaż minimalne śniadanie, po czym wymknęła się z zamiarem użycia swych narzędzi zgodnie z ich pięknymi, błyskotliwymi nazwami.