Qumi
Tej nocy niziołek nie miał łagodnego snu. W głowie krążyły mu ponure myśli, okrutny los, który spotkał jego opiekunów. Chciał opuścić miasteczko, udać się w świat... teraz jednak gdy stracił swoich bliskich nie był pewien czy na pewno tego chciał, przynajmniej nie w ten sposób. Bez możliwości powrotu, bez domu. Smutne, krwawe sny nawiedzały
Lajla, który szamotał gdy tylko w śnie zobaczył śmiejącego się okrutne orka, a zdarzyło się to co najmniej paręnaście razy. Poddenerwowany wstał i rozejrzał się. Zwiadowcy jeszcze nie wrócili, a przecież niziołek tak bardzo pragnął się dowiedzieć co się stało w wiosce, czy ktoś ocalał... czarne myśli znowu nawiedziły chłopca. >>
Może ich też złapali...<<
Przejęty zaczął przyglądać się reszcie i z otwartymi ustami słuchał opowieści o goblinach.
-Że jak?- odparł na tyle głośno, że brzmiało to jak krzyk, ale na tyle cicho, że krzykiem nie było.
-Gobliny? Czemu nas nie obudziliście? Czemu?!- ledwo się powstrzymywał-
To tylko dwa gobliny do cholery! Dalibyśmy im radę... dowiedzielibyśmy się czegoś od nich... znam nieco gobliński... Ma i Pa mnie uczyli... w razie czego... - od krzyku do cichej szeptanej melancholii, głos
Lajla błyskawicznie się zmienił.
Usiadł okrakiem zniechęcony i westchnął. Chwycił za swój drewniany mieczyk i zaczął szpicem robić kręgi na ziemi.