Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2010, 15:53   #11
Hellian
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Ważka stał w pozie która coś jej przypominała. Zmarszczyła brwi przyglądając mu się trochę za długo. Nawet nie drgnął, jakby czekał aż skończy oględziny. Nie umiała ocenić jego intencji. Ale Fortuny były dla niej łaskawe, Ważka zasłaniał ją przed wojownikiem z klanu Lwa. Niestety i jej utrudniał obserwację. Przez moment zamieszania miała ochotę bezceremonialnie odsunać mężczyznę na bok, niczym natrętne, przeszkadzające dorosłemu dziecko. Nawet wysunęła rękę, prawie dotknęła materii szafirowego kimona. Zdołała się powstrzymać. I wtedy pamięć wróciła. Tonbo Hikojiro zwany Szafirowym Słowem.
- Tonbo-san, wybacz, długo trwało nim cię rozpoznałam. Jestem zaszczycona. Kilka lat temu oniemiałabym z zachwytu, że obdarowujesz mnie swoją uwagą.
Pobrzmiewał w tym sarkazm. Z premedytacją zasugerowała, że jego czas przemija. Nie była to prawda. Pierwszy raz widziała go na scenie rok przed śmiercią Okady, a sława Szafirowego shite wciąż rosła.
Taro -san roześmiał się. Kayami z czymś na kształt uznania pomyślała, że trudno go zrazić.
- Bez maski nie jest łatwo mnie rozpoznać. Jestem pełen podziwu dla twojej spostrzegawczości Koso - san –powiedział.
Dała radę poczuć zdziwienie. Dlaczego artysta który zdobył już chwałę i uznanie startuje w tym turnieju? Dlaczego zna jej nazwisko? Pamiętała, że zarówno Kakita Yoshi jak i jego brat byli wielbicielami jego aktorskiego kunsztu. Nie zadała jednak żadnego pytania, bo mogłoby być wstępem do zbyt długiej rozmowy.
Podążyła za wzrokiem rozmówcy. Muskularna wojowniczka z klanu Kraba delikatnie podnosiła papierowego lwa. Nagły żal ścisnął serce Kayami. Pomyslała o Ischizo. Ale potem przesuwające się sylwetki znowu odsłoniły jej brązowowłosego mężczyznę. Fujita patrzył w inną stronę. Na Kamikamu.
- Widziałam cię na scenie. Jesteś znamienitym artystą. – zmusiła uwagę do powrotu i ukłoniła się Ważce z szacunkiem.
Z sali wychodziła zdenerwowana Aroso -san, Jednorożec który wcześniej rozmawiał z łuczniczką na chwilę spojrzał na Kayami. Miał smutną minę, ale w oczach radość życia. Jej całkowite przeciwieństwo. Kayami znowu poczuła żal i ukłucie zazdrości. Serce szalało w niej dziś niczym ptak uwięziony w klatce. Fujito podążył za Kamikamu.
- Do zobaczenia Tonbo-san – Kayami zakończyła rozmowę nagle i bezceremonialnie.
I ona również opuściła pomieszczenie.

Widziała, że dogonił Aroso- san. Stał tam, pewny siebie, z głowa podniesioną do góry, człowiek , który sypia spokojnie.Wezbrał w niej straszliwy gniew. Jakby fakt, że Fujita rozmawia z osobą, którą ona sama szanuje był dodatkową zniewagą. Z oburzenia szczypały ją oczy, ich ciemny brąz pociemniał jeszcze bardziej, oddychała płytko i szybko niczym po szaleńczym biegu. Co ją właściwie powstrzymuje? Czemu nie zakończy tego tu i teraz? Czemu czuje się tak bezsilna? Czy naprawdę nie dałaby mu rady? Nagle przyszło jej do głowy wiele pomysłów na zabicie niespodziewającego się ataku wojownika. Ktoś ją minął spiesząc gdzieś przed siebie. Kayami zaczęła udawać zainteresowanie ornamentyką papierowych ścian. Obserwowała parę z daleka. Jej wymówka była kiepska, malunki niezbyt wyszukane. Na szczęście całe miasteczko było niezwykle gwarne, a pawilon pełen zgiełku i ruchu, niczym szkoła pełna dzieci, zaś ona sama tylko kolejną Żurawką ze starannie spuszczonym wzrokiem. Niemniej potrzebowała ukryć się lepiej, skręciła w bok, potem drugi raz, rozejrzała czy nie ma nikogo i wyciągnęła zwój. Odwołała się do łaski kami powietrza. Po chwili w miejscu gdzie stała nie było nikogo. Podmuch zimnego wiatru przeszedł wzdłuż korytarza.

Zatrzymała się dopiero przed drzwiami pokoju do którego weszli. Nie wiedziała czy to jej czy jego. Wydawało jej się, że jest tu sama. Czar zakończył swe działanie a Kayami oparła się ciężko o skośny słup prowadzącej na dziedziniec torri.
Musi się dowiedzieć czego Fujita Takeji chce od łuczniczki. Tym razem naprawdę biegła. Zdyszana była w swoim pokoju po niespełna minucie.
Znowu skorzystała z pomocy duchów. Odczytała ze zwoju zaklęcie. Oba głosy słyszała wyraźnie. Fujita wyłuszczał Kamikamu–san swoją sprawę.

Dopiero późno w noc przypomniała sobie o spojrzeniu, którym jej wróg obdarzył czarki z sake. Aż zaśmiała się w głos. Brzydko i złośliwie. Może Fortuny naprawdę jej sprzyjają, dopyta się o wszystko dziewczyny z klanu Feniksa, kiedy ta wreszcie do niej zawita, może nieskazitelny bushi, Fujita Takeji okaże się słabym pijakiem.
Być może była jedynym zawodnikiem, który zasypiał bez żadnej myśli o turnieju.

***

Obudzona koszmarem, w którym w walce bez broni, bez pomocy kami, musiała stawić czoło swemu wrogowi, wstała bardzo wcześnie. Obmyła się i wyszła z pokoju. Po drodze minęła heminkę o pogrążonych oczach. Dziewczyna pachniała mężczyzną z którym spędziła noc. Kayami obejrzała się za siebie, Jednorożec albo Skorpion, któryś z nich będzie niewyspany. Skręciła w żwirową aleję, w świetle gwiazd widziała kwiaty zasadzonych przy niej wiśni. Doszła do świątyni. Została tam jakiś czas. Spokój przybytku wyciszył ją. Nie modliła się, bo nie istniały potrzebne do tego słowa. Wrzuciła do skrzynki ofiarę lecz nie zostawiła żadnej ema. Nie miała próśb z którymi śmiałaby się zwracać. Tych o chwałę w turnieju Fortuna nie mogła przecież wysłuchać wszystkich, a prośba Kayami nie miałaby mocy i żaru.

Czasu co jest, drogą o dwóch końcach, tego pragnę.

O świcie była na plaży.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline