Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2010, 18:46   #115
Gekido
 
Reputacja: 1 Gekido nie jest za bardzo znanyGekido nie jest za bardzo znany
Tamir obserwował mapę sporej części Elomu, próbując samemu coś zrozumieć. Nic to jednak nie dało, gdyż większość oznaczeń nic mu nie mówiła. Wolał się zatem zdać na Mistrza Glaive'a, który w roli "przewodnika" spisywał się doskonale. Co prawda wojskowe nazwy i określenia w połączeniu z Jedi, nadal były dla Zabraka jak ogień i woda, ale takie nadeszły czasy. A jak mówił Mistrz K'Kruhk, Jedi już kiedyś brali udział w bitwach. A młodemu Rycerzowi, przyszło żyć w tym momencie historii, kiedy Zakon ponownie musiał brać czynny udział w wojnie. Torn miał tylko nadzieję, że to przyspieszy jej zakończenie. Jednak nadzieja był burzona, przez wspomnienie spotkania z Korelem. On i Artel Darc byli Mrocznymi Jedi. Do tego dochodził jeszcze Dooku. Chyba tylko Moc wiedziała, ilu jeszcze potężnych popleczników posiadał były Jedi. I ilu jeszcze do niego dołączy. Ta myśl przywołała nieprzyjemną wizję Jareda Codda stąpającego po Ciemnej Stronie. Wizję, o której Zabrak najchętniej by zapomniał i pozostawił w sferze wybujałej wyobraźni, ewentualnie specyficznego poczucia humoru Mocy.
Wędrowanie wzrokiem po mapie, słuchanie tłumaczenia Mistrza i rozmyślania na temat wojny i jej następstw, Tamir próbował połączyć w jak najbardziej efektywny sposób. Zapamiętał miejsca, które były okopane, kierunek w którym zmierzały wojska Republiki i ich cel. Zwrócił też uwagę na miejsce, w którym stacjonowała Era i jej zadanie. To jednak zeszło na dalszy plan, gdy do umysłu Torna dotarły słowa Glaive'a o lokacji młodej Jedi. Las... w jego wizji to właśnie w lesie miała zginąć. Ale to nie było możliwe, by miało to nastąpić już teraz. Jared był na swojej misji.
Skup się na chwili obecnej, Tamirze. skarcił sam siebie w myślach, powracając na ziemię. Słyszał rozmowę między Mistrzem, a komandosem, ale niewiele z niej zrozumiał. Właściwie, to nie zrozumiał niczego. Nie dane mu także było poprosić o wyjaśnienia, gdyż Mistrz Torles miał złe wieści.

Zbliżając się do celu, Tamir czuł się rozluźniony. Był spokojny i skupiony na zadaniu. Wiedział, jak jest istotne. Musieli odciążyć piechotę, która została zaatakowana. Ich wsparcie, było o tyle istotne, że bez niego, droidy przebiją się za linię Republiki, a wtedy rozpoczną marsz do ich centrum dowodzenia, a wtedy... Elom zostanie stracone. Ich zadaniem było niedopuszczenie do tego. Torn doskonale to rozumiał. Dodatkową motywacją było zaufanie, jakim obdarzył go Mistrz Glaive, dołączając go do tej misji. Zabrak chciał też udowodnić samemu sobie, że do czegoś się nadaje.
Ale to były myśli, które towarzyszyły mu podczas startu i pierwszych chwil lotu. Teraz zniknęły. W tej chwili, Tamir czuł przepływającą przez niego Moc. Jak otacza jego i maszynę, w której się znajdował. Przenika każdy jej element. Łączy go z Mistrzem Brandem i każdym klonem, który leciał razem z nimi w V-19stce. Moc była z nim. Czuł to. Wiedział to. To była jego najpotężniejsza broń. Moc, własne umiejętności i wsparcie.
Tymczasem cel był bardzo blisko. Ukształtowanie terenu sprawiało, że droidy były widocznie, jak na dłoni. Za chwilę ich walka miała się zacząć. Dłoń Jedi chwyciła pewnie manetkę. Tym razem nie miał zamiaru szarżować lekkomyślnie. Zero brawury. Atak miał być szybki. Tamir chciał spać na droidy, niczym grom z jasnego nieba. Ukąsić, uskoczyć i przyszykować się do kolejnego podejścia. Myśli pędziły tak szybko, jak szybko leciał myśliwiec pilotowany przez Zabraka. Rycerz chciał atakować, ale to nie on dowodził. Musiał czekać na rozkaz. A gdy tylko go otrzymał, przeszedł do natarcia. Zanurkował, by przelecieć nad kolumną droidów lotem koszącym. Krótkie i szybkie natarcie. Ukąszenie i odlot. Byle dać o sobie znać, pozbyć się kilku droidów i oddalić się poza zasięg. Jednak to wystarczyło, by Tamir zauważył kilka pojazdów, które mogły sprawiać problemy podczas ataków. A na pewno mogły stwarzać problemy piechocie.
- Mistrzu, jeśli można, proponowałbym zaatakować te Hailifiery i Pająki. Mogą nam trochę napsuć krwi. - zaproponował, po czym przystąpił do kolejnego ataku na piechotę. Skupiał się jednak na wszystkim dookoła. Przynajmniej starał. Nie podchodził zbyt nisko, by nie trafił go jakiś zabłąkany, czy też dobrze wymierzony pocisk. Umiejętności mu nie brakowało, teraz musiał je tylko wykorzystać. No i czekać na decyzję Mistrza, odnośnie jego propozycji.
 
Gekido jest offline