Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2010, 19:05   #29
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Wnętrze domu pachniało śmiercią. Słodkawy i mdły odór krwi i trupów unosił się w powietrzu przedpokoju i większego holu. Tim szedł pierwszy z bronią wymierzoną przed siebie. Lufa jego 1911 – stki podążała za jego wzrokiem, gotowa posłać śmiercionośne pociski do celu. Wszystkie meble w domu były poprzewracane, a książki, naczynia i inne sprzęty domowe rozrzucone w nieładzie. Poltergeist, który to zrobił musiał być bardzo wkurzony, co szczerze mówiąc nie zdziwiło MacDouglasa. Sam nie potrafił sobie odpowiedzieć na pytanie, jak by się czuł w takiej sytuacji. Być może też gniew wziąłby górę nad rozsądkiem i dążyłby do destrukcji.
Kobiety podążały za nim, można powiedzieć krok w krok. Zachowywały się bardzo profesjonalnie, choć nie musiał się oglądać, by wyobrazić sobie grymasy obrzydzenia na ich twarzach. Sam z trudnością powstrzymywał torsje, za każdym razem kiedy odór śmierci drażnił jego przewody nosowe. To musiała być straszna zbrodnia. Na parterze nie zauważyli żadnych ciał, widać tragedia rozegrała się na piętrze. Ruszył w tamtym kierunku, przez zabałaganiony salon, kiedy rozpętało się piekło. Polter zaczął szaleć. Wszystkie małe przedmioty, jakie były w pobliżu, zaczęły unosić się w powietrzu i uderzać w ich kierunku. Niektóre z nich były naprawdę ciężkie i przy ostrych krawędziach mogły boleśnie zranić. Starał się ochronić ciałem, chociaż trochę swoje partnerki, ale nie do końca mu się to udawało. Na szczęście dotarli do schodów bez poważnych uszczerbków na zdrowiu, nie licząc małego rozcięcia na jego policzku, nikomu nie stała się krzywda.
Mszczący się i rozgniewany duch, chyba się uspokoił, bo wszystkie latające w powietrzu przedmioty opadły na ziemię, jak za dotknięciem jakiejś pieprzonej magicznej różdżki. Wtedy dotarło do niego bezwiednie to, że cały czas szeptał pod nosem słowa haki peruperu.
Ka mate! ka mate! Ka ora! ka ora!
Ka mate! Ka mate! Ka ora! Ka ora!
Tēnei te tangata pūhuruhuru
Nāna nei i tiki mai, whakawhiti te rā
A, hupane! A, kaupane!
A, hupane! A, kaupane!
Whiti te ra!
Nawet nie wiedział kiedy zaczął, ale zawsze go to uspokajało i pozwalało skoncentrować umysł. Twarz Audrey była skupiona i poważna. Zgadywał, że to właśnie Wiedźma, powstrzymała gleista i teraz prowadzi z nim mentalną walkę.
Chwila spokoju była krótka. Wyczulone zmysły Tima zlokalizowały Zjawę materializującą się na korytarzu. Szybko ocenił zagrożenie, które miało bardzo realne szpony i bardzo realnie niebezpieczne zamiary. Rzucił się przed kobiety i stanął między nimi a zbliżającą się potworą. Ruchem umykającym wzrokowi, zmienił pistolety. Teraz trzymał bliźniaczego Colta, załadowanego zwykłą amunicją, którą systematyczne zaczął strzelać w zbliżającego się zmaterializowanego ducha. Na ułamek sekundy zdołał zatrzymać kroczącą ku nim apoteozę śmierci. Miał nadzieję, że dał w ten sposób cenny czas Wiedźmie i Egzorcystce, które w takiej sytuacji lepiej powinny się poradzić.
Klik… Klik…
Magazynek był pusty… a Zjawa tak blisko, że nie zdążyłby przeładować. Wzrok zarejestrował wbity w ścianę pogrzebacz, który w ataku szału poltergeista przebył dość daleką drogę od komina znajdującego się w salonie. Wyrwał go i zdzielił atakującą manifestację prosto w łeb, uderzenie doszło celu…
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline