Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2010, 22:19   #7
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
ŁUP!!

Mężczyzna padł na ziemię, rozdzierając sobie spodnie na kolanie. Klnąc pod nosem podniósł się leniwie i usiadł na ziemi, wpatrując się tępym wzrokiem i z otwartymi ustami w kamień o który się potknął. Z jego rozciętej przez upadek dłoni zaczynała sączyć się krew, jednak jego cały czas bardziej interesował wystający kamień.

-”... a może ktoś go tu specjalnie postawił, żebym się wypierdolił. To znaczy, że ktoś mnie śledzi... Albo...”- wędrowiec klepnął się dwa razy dłońmi w twarz- Uspokój się...- powiedział sam do siebie, wstał i ruszył dalej na wschód.

Wędrowiec szedł chwiejnym i niepewnym krokiem. Ktoś kto spotkałby go na szlaku nie miałby raczej ochoty na rozmowę z nim. Jego mętny i jakby nieobecny wzrok w połączeniu z blizną na połowie twarzy nie sprawiały przyjaznego wrażenia. Ubraniem nie odróżniał się bardziej od innych podróżnych, poza skórzanym kapeluszem, który częściej przytroczony był do torby przewieszonej przez ramię, niż na jego głowie.

Po kolejnych dwóch godzinach drogi postanowił zrobić sobie przerwę. Wdrapał się na większą skałkę i usiadł na niej po turecku. Gdy odpalał papierosa zauważył gdzieś na północ od niego innego podróżnika. Widząc kierunek w którym szedł nieznajomy King- bo tak się zawsze przedstawiał- wiedział, że prędzej czy później ich drogi się skrzyżują. Wziął łyk wody z metalowej manierki i ruszył dalej przez skalisty teren.
Słońce pomału schodziło w kierunku horyzontu, gdy King natknął się na widzianego wcześniej mężczyznę. Instynktownie chwycił za spust karabinu przewieszonego przez ramię, jednak lufę trzymał cały czas skierowaną w dół.


Nieznajomy był podobnej budowy co King. Miał dłuższe, ciemne włosy i duże piwne oczy, które cały czas mrużył. Nie widać było, żeby miał przy sobie broń, na plecach miał tylko plecak-kostkę, co sugerowało, że mieszka gdzieś niedaleko. Nikt nie wychodzi w dłuższą podróż z tylko takim pakunkiem.

- No proszę. - odezwał się, gdy zobaczył nadchodzącego Kinga- Nie sądziłem, że kogoś tu spotkam.
- A jednak...- odpowiedział. Dopiero teraz zauważył, że mężczyzna jest pokaleczony na całym ciele- Przygody na szlaku?- zapytał wskazując głową na zakrwawione rany.
- Idąc w takim terenie nie trudno o zadrapania, pokaleczyłem się o skały. A ty? Skąd idziesz?
- Z zachodu
- burknął.
- Spokojnie. Jestem po prostu ciekaw.- zaśmiał się i sięgnął do kieszeni- Peta?- wyciągnął pogniecioną paczkę i poczęstował go.

Mężczyźni usiedli robiąc sobie przerwę. Po chwili przybysz wyciągnął dwie wojskowe racje żywnościowe i jedną z nich rzucił Kingowi.
- Jedz, mam tego pełno.- powiedział rozpakowując paczkę.- Na północ stąd trafiłem na jakieś stare magazyny wojskowe. Nie zwiedzałem całości, bo właściwie cholera wie jakie gówno się tam zamontowało na stałe. Szukam ludzi, którzy by mi w tym pomogli, hm? Co ty na to?
- Powodzenia... I dzięki za jedzenie.-
odpowiedział niemrawo.
- Nie jesteś zbyt rozmowny, co?- zaśmiał się.- Lubię cię. Nazywam się Jonasz Eppes.- powiedział z uśmiechem- Niedaleko stąd widziałem dobre miejsce na nocleg. Powiedzmy, że będę się czuł bezpiecznie, kiedy będzie ze mną ktoś z bronią- wskazał na oparty o skałę obok Kinga MP5.
King odniósł wrażenie, że przybysz chce nakłonić go do zmiany kierunku drogi.
- Słuchaj...
- westchnął- Nie wiem, o co ci kurwa chodzi, ale nie mam zamiaru zawracać. Idę na wschód. Nie wiem skąd pochodzisz, ale powinieneś wiedzieć, że nie proponuje się wspólnego noclegu ledwo poznanej osobie... zwłaszcza facetowi.- Zgasił papierosa i wstał- Nie mam nic przeciwko, żebyś szedł ze mną, ale lepiej mnie nie wkurwiaj.

Ruszyli w dalszą drogę w milczeniu. Właściwie Kingowi pasowała taka cisza. Cały czas zastanawiał się, czy dobrze robi, że ponownie zaufał jakiemuś frajerowi, jednak miał nadzieję, że tym razem się nie przejedzie na swojej naiwności. Słońce zaczynało już zachodzić, gdy doszli do stromego, skalistego zbocza.

- Ej!- usłyszał za sobą, gdy był już prawie na samym dole. Gdy chciał się odwrócić, poczuł nagłe ukłucie w kark i padł na ziemię.

- "Kurwa... znowu... "
 
Zak jest offline