Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2010, 23:50   #14
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Złoty Zaułek wyraźnie czekał na awanturę i pewne było jak amen w pacierzu, że się doczeka. Herkules Magoo był nieprzejednany w swej krucjacie przeciw nieprawości. Kiedy się za coś brał zawsze dociągał sprawę do końca. Nie chcąc tej reputacji nadwyrężać unikał działania w sferze pościelowej. Tym łatwiej było mu znosić kuszenia niewiast i ewentualne plany zahipnotyzowania grubaska maślanymi oczami Jamila i Kerin porzuciły bardzo szybko. Łowiectwo Magoo traktował jako sport, a przekupstwo w sporcie napawało go obrzydzeniem. Nie było mowy o wepchnięciu dziadkowi łapówki, bo to stało w sprzeczności z duchem fair play, którego w swym zawodzie łowcy ludzi Herkules bezwzględnie przestrzegał. No, a droga zastraszenia elegancika czy wyłgania się z tarapatów była ślepą uliczką. W akcie pierwszym tragedii przewidziane były tylko: ucieczka lub walka. O podporządkowaniu się rozkazowi detektywa zapomniano. Może szóstce zakapiorów zagubionych wśród uliczek Rel Astry ciężko było podjąć właściwą decyzję? Bicie starszego pana było dobrą zabawą, ale nie zawsze wypadało. W wigilię Święta Warzenia wypadało być dobrym człowiekiem i obchodzić się z bliźnimi po ludzku. Co nie usprawiedliwiało tchórzostwa i ujmy na honorze, jaką musiało przynosić zmykanie przed spoconym tłuścioszkiem.

"Pomogę Państwu w powzięciu decyzji" – detektyw wzniósł laseczkę lekko w górę i zawinął nią jak kabareciarz "Hopla!"

Hopla, kijaszek wyrżnął w ziemię i prócz standardowego odgłosu, jaki wydaje kawałek drewna stukający o bruk rozległ się suchy trzask. Nawykłe do szybkich akcji mieszczuchy obróciły się na pięcie raz-dwa i już gnały w siną dal. Niewidoczne dotąd przezroczyste żyłki trzasnęły zerwane niepozornym ruchem, a potem trzaskało już co innego. Najpierw cięciwy kusz umieszczone na całej długości alejki, zakopane wśród stert badziewia, a potem naruszone kości. Benathi był najszybszy ze wszystkich, więc pierwszy natrafił na sidła Herkulesa. Coś podcięło go u kolan, zamachał rękoma jak czarodziej rzucający jakieś epickie zaklęcie, wyhamował. Nie rzucał czaru. Po prostu starał się za wszelką cenę utrzymać równowagę, balansując ciałem. Ustał. I bardzo tego żałował. Pierwszy bełt zarobił w wyciągniętą przy telemarku łapę, czując jak kościec pęka przy uderzeniu. Dwójka walnęła jak kowalski młot, cal ponad biodra. Wchodząc w miękkie. Teraz już nie szło ustać. Mnich runął na lewy bok widząc kolejne pociski przelatujące mu nad głową. Chmara cała, nie do uniknięcia przez takiego olbrzyma jak Blak. Szczęście w nieszczęściu, półork przypadkiem zasłonił obie kobiety przed śmiercionośnym gradem. Bełtów, które wbiły mu się w udo i bark nawet nie zauważył. Jego uwagę za bardzo pochłaniał grot, który ze świstem i chrzęstem wbił mu się pod żebra. Inną taktykę wybrał Veinrick, który ruszył na wroga wywijając szablą. Rozpędzony niczym bitewny goniec z trwogą spoglądał jak Magoo postukując energicznie w dno kapelusza wytrząsa na bruk przed nim dziesiątki żelaznych pajączków. Skoczył pięknie, płynąc w powietrzu z rozwianą kitą rudych włosów i połyskującym ostrzem. Ale nie był na basenie. Kontakt z ziemią musiał nastąpić. Pech, że podwójne dno w cylindrze Herkulesa było tak obszerne i pajączków starczyło jeszcze na metr przed punktem, gdzie von Dusk wylądował. Syk! Syk bólu, gdy metal wdarł się pod skórę, a potem ten cholerny piekący ból skręcanej kostki. Szlachcic spadł na kolana, tuż za rozsypaną drobnicą. Wprost pod nogi Magoo. Detektyw podkręcił wąsa z zadowoleniem. Exquisément.

* * *

"Tu nie ma mowy o przypadku. Śledziłem każdy krok, wkrótce nawiążemy kontakt" – chrapliwy, starczy głos dudnił echem wśród skąpanej w mroku komnaty. Akustyka niczym w studni, niosła słowa wysoko, aż pod ginący w nieprzeniknionej ciemności strop pomieszczenia.
"Cieszę się niezmiernie na tę chwilę. To niemal... ekstatyczne uczucie... Widzieć jak nowa istota wstępuje do naszej uświęconej rodziny" – drugi głos był jeszcze gorszy. Głośny i piskliwy, skrzeczący jak ścierane o krzemień szkło. Głos mężczyzny, ale nie męski głos. Głos kogoś, kogo pozbawiono męskości. Fizycznie.
"Nasz obiekt przerasta dotychczasowe oczekiwania. Nie trzeba wykonywać egzekucji, jak w przypadku pozostałych. Sprawy ułożyły się bardzo pomyślnie" – ukontentowany ton niósł się przez kazamaty razem z odgłosem kroków dwójki spacerujących.
"Obiekt?"
"Naturalnie".
"Mam na myśli to... To, że przecież mowa jest o kimś, kogo włączymy do rodziny. Jest już przecież gotow..." – piskliwy głosik zamilkł w pół słowa, zgromiony spojrzeniem swego patrona.
"Nie sądź dnia przed zachodem słońca. Nie wiadomo w ogóle czy przejdzie obecny etap testu. Póki jest poza rodziną jest tylko rzeczą. Niczym. Przedmiotem do wykorzystania" – oschła mowa starca łatwo znajdowała posłuch – "Śledź ich osobiście. I zadbaj o pozbycie się zbędnego elementu, gdy już przyjdzie ten czas".

* * *

Laseczka wcale nie była leciutką trzcinką. Była metalowym, twardym prętem, który zostawiał na skórze krwawe, sinoczerwone pasy. Veinrick zarobił raz i drugi, odpowiedział atakiem, zahaczył o pokaźne brzuszysko Herkulesa. Zahaczył, ale nie zranił. Oberwał po łapach, miecz mimo woli wyślizgnął się ze spuchniętych palców, spojrzenie zamgliło. Kolejne razy napływały z bardzo daleka. Z innej epoki, a może galaktyki? Ogłuszony szlachcic ledwo czuł cokolwiek. Bez ruchu leżał z wybałuszonymi ślepiami podziwiając zadziwiającą gibkość z jaką puszysty detektyw skacze ku dziewczętom. Spryciule brały już kurs na boczną alejkę, ale ciśnięta na ustawioną z beczek, złomu i egzotycznych różności piramidę laska zwaliła całą konstrukcję. Odcinając niewiastom drogę ucieczki. Blak ruszył z odsieczą. Skręcając się z bólu naparł na grubaska przyciskając go za barki do ziemi, miażdżąc z nieludzką siłą. W jednej sekundzie poczuł jak wszystkie siły uciekają z niego niczym powietrze z przebitego balonu. Herkules chwycił za wystający spomiędzy żeber pocisk i zaczął nim kręcić jak karuzelą, szarpiąc na wszystkie strony, błyskawicznie nokautując olbrzyma. Zostały dwie piękności i jedna bestia. Obie księżniczki miały oręż, a paskudny troll był bezbronny. Ruszyły w jednej chwili, z dwóch stron, okrążając przeciwnika.

Herkules Magoo, bardzo z siebie rad, uśmiechnął się promiennie i podkręcił wąsa. Veinrick leżał na wpół nieprzytomny, Blak zwijał się z bólu na ziemi, a Benathi nie mógł się wygramolić na równe nogi. Tylko Myvern, Kerin i Jamila dalej byli w formie. Rozradowany Herkules zaklaskał w dłonie i zastukał o ziemię obcasami. Nie do przeoczenia były dwa krótkie ostrza, które wysunęły się spod podeszw butów galanta. I jego zachęcający gest dłonią, gdy prosił gości do tańca.
 
Panicz jest offline