Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2010, 20:40   #152
kabasz
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
Kabasz
Podróż do miejsca, które zaproponował Legion trwała względnie krótko, jeśli liczyć liczbę ponad dziesięciorga Salartus przedzierających się przez las, gdyż zajęła tylko kilkadziesiąt minut. Wejście do jaskini było wąskie i niskie. Z trudem kolejne istoty przeciskały się dalej w głąb groty.

Wnętrze miejsca w którym przyszło im spędzić noc było dla niektórych Salartus bardzo nieprzyjemne. Szczególnie Hane uważał mokre kamienie oraz wilgotne powietrze za szczególnie irytujące. Brakowało mu ciepła coraz bardziej. Na ramieniu Lauhelmaasielu podróżowała śpiąca Gatti mrucząc mu do ucha. Kruk śmierci starał się usadowić jak najbliżej człowieka, który pachniał bardzo smacznie. Cloe tego chyba nie zauważyła a przynajmniej starała się takie wrażenie sprawić. W końcu co do nowopoznanych bezpiecznych przyjaciół nie mogła być pewna odnośnie ich kultury. I może lubieżny wzrok kruka wcale nie oznaczał tego o czym myślała. Na wszelki wypadek starała się być najbliżej Argo, którego uznała za przywódcę.

Może to natłok wrażeń, może fakt pierwszego miejsca, które przypominało dom, wszyscy po kolei zapadali w błogi sen. Sen, który miał przynieść regeneracje sił. Pulsujące światło, które napromieniowało Salartus z każdą przespaną godziną jaśniało coraz mniej aż w końcu znikło całkowicie.

Po przespanej nocy Legion wrócił do rozmowy rozpoczętej przy ich pierwszym spotkaniu, wybrał jednak zła osobę do konwersacji.

- Musimy omówić stworzenie Drogowskazu. Obudzili się już wszyscy ? - Zapytał krzątającego się po grocie diablę.
- Nie, i nie zamierzam budzić po kolei ich wszystkich. Na pieczonego feniksa, nie widziałeś może gdzieś Spei ? Gdzie się podziewa ta piękność. Gdybym nie był tak zmęczony, to może usadowiłbym się koło niej tej nocy, no szkoda no, że się też ten anioł nie utopił w błocie. Z tego co kojarzę spędziła noc pod jego skrzydłami. Chyba nie myślisz, że oni no, ten, tego.

Spei starała się nie słyszeć ujadania diablęcia. Nie było to łatwe, gdyż całą noc spędziła czując się niczym ptak zamknięty w klatce do tego z kotem leżącym dwa metry od ciebie. Najdrobniejszy sygnał zbliżającego się Grudona postawił ją na nogi.

- Ja już nie śpię – odezwał się puryfik.
- Ja też nie – przytaknął Zaur.

- Miałem przedziwny sen, śniło mi się, że oddycham najczystszym powietrzem na planecie. Mogłem wręcz smakować jego drobinki. A byłem w domu, na szczycie z dala od tego ludzkiego brudu. To był dobry sen.
- Mi śnił się Bryflion. Urósł silny i zdrowy. - Powiedział, krótko Zaur.*

Głosy rozbrzmiewające w jaskini obudziły wszystkich. Nastał nowy dzień, dzień w którym Legion miał dać wskazówki dotyczące miejsca pobytu Lustra Amandy.

- Dobrze, skoro wszyscy już wstaliście, proszę o chwilę uwagi. - Oznajmił Legion.
- Spotkałem kilka dni temu As'khaza gdy zmierzył się z kilkoma ludźmi. Zginąłby gdyby nie moja interwencja. Chyba wy wszyscy źle znosicie towarzystwo człowieka. No dobrze, są wyjątkowi ludzie, którzy na was tak nie działają jak pozostali. - Spojrzał zaciekawionym wzrokiem na Cloe a ta udała, że nie rozumie znaczenia tego wymownego spojrzenia.

- As'khaz opowiedział mi o waszym gatunku. Powiedział, że poszukujecie Lustra, które może was uzdrowić. Powiedział też że udał się do rasy Antów, która dała mu coś co podobno należało do osoby, która stworzyła owe Lustro. Dali mu to. - Legion pokazał salartus zatopione ciało chrząszcza w bursztynie. Wasz brat chciał użyć tego przedmiotu aby stworzyć niejaki Drogowskaz. Podobno dzięki temu będziecie mogli znaleźć miejsca w których przebywała kobieta, której szukacie. Nie wiem jak dokładnie działa to urządzenie. Czy są jego jakieś ograniczenia ? Tak jak powiedział Puryfik podobno wśród was są odpowiednie rasy. Czy czujecie się na siłach aby stworzyć drogowskaz ?

- Nawet jeśli go stworzycie, powinniśmy chyba ustalić też plan poszukiwań. Nie sądzę, żeby poruszanie się w świetle dnia mogłoby wyjść nam na dobre. Zbyt dużo ludzi kręci się w przeciągu dnia. - Wtrąciła się Cloe.

- Nawet wasz wilk skomli mi tu na ucho, oprócz przekleństw w stronę kocicy i mojej osoby, że to nie byłoby rozsądne ruszać w ciągu dnia.



* Każdy regeneruje 30 pkt siły z tego faktu iż jest z wami Cloe. Czyli maks dla danej formy gatunkowej.
Kaworu

Legion prowadził Salatrus i ludzką kobietą przez las.

Raven puścił grupę, przodem, ciągle utrzymując człowieka w swojej władzy. Jego mały umysł nie był w stanie przeciwstawić się miażdzącej woli Kruka Śmierci, ale i ten cierpiał, przebywając na ludzkiej maszynie. W końcu ból nóg był zbyt wielki, by drobny ptak mógł go wytrzymać. Kracząc z bólu, odwrócił wzrok i odleciał w stronę stygnących ludzkich zwłok. Zanim kierowca samochodu zdał sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje i co stało się z jego towarzyszem, Raven zdążył wydobyć z ciała kilka soczystych kawałków mięsa, po czym szybko odleciał, kierując się tam, gdzie reszta jego towarzyszy.
~*~

Jaskinia bardzo spodobała się Ravenowi. Ciemna, wilgotna, zapewniała ciszę i bezpieczeństwo. Przypominała mu jego własną jaskinię, w której się wykluł i dorastał. Przypominała także Salę Rady, a także wszystkie inne Salatrusowe jaskinie, jakie Kruk widział kiedykolwiek w życiu. No, może z wyjątkiem tych zamieszkanych przez Feniksy, one nigdy nie miały gustu, jeśli chodzi o mroczny wystrój. Te ich wszystkie płonące pióra, pochodnie i inne sposoby, którymi osuszały i oświetlały swe leża... bezguście, po prostu bezguście.

Raven usiadł sobie obok kobiety, która była wyjątkowo smacznie pachnącym człowiekiem. Wiedział, że nie może sobie pozwolić na jej zjedzenie, po pierwsz,e była żywa, co znacznie zepsułoby mu jej smak, po drugie, była cenną sojuszniczką. Nie zmienia to jednak faktu, iż podobnie, jak ludzkie dzieci przyciskają nos do wystaw w cukierni, tak i on starał się być jak najbliżej człowieka. Nawet nie starał się powstrzymywać łakomych spojrzeń rzucanych na dziewczynę, nie widząc w tym większego sensu.

Zamrugał parę razy oczami i pokręcił głową, odsuwając od siebie natarczywe myśli. Nie powinien taki być, nie powinien tak patrzeć na tą kobietą. W ogóle nie powinien jeść innych ludzi. Innych Salartus ranił sam dotyk ludzkich zwłok, on mógł je jeść i nic mu się nie działo, nie licząc drobnej utraty sił, co więcej lubił smak ludzkiego mięsa i ciągle pragnął więcej. To nie było normalne, on nie był normalny. Wiedział, że prędzej czy później toksyczne ludzkie ciało musi mu zaszkodzić, a mimo to nie potrafił nad sobą zapanować.

Wziął kilka głębszych wdechów, opanowując się. Znów był tym samym Krukiem Śmierci co zawsze, najinteligentniejszym z miotu. Wiedział, że jeśli szybko nie wyjaśni sytuacji, jego stosunki z dziewczyną mogą się pogorszyć, a nie chciał tego. Wstawił się za kobietą i miał w niej sojusznika. Gdyby poczuła się w jakikolwiek sposób zagrożona z jego strony, mogłaby uznać, że wszyscy Salartus to jakieś potwory i ich po prostu porzucić. W takim razie ich misja z pewnością skazana zostałaby na niepowodzenie.

- Wiesz?- zagadnął do niej, starając się nie myśleć o jedzeniu- Wy, ludzie, bardzo mi smakujecie. Możliwe, że nie powinienem Ci tego mówić, ale zjadłem już kilku z Was i jesteście naprawdę pyszni. Nie traktuj tego jak komplementu, ale jeśli mamy się ze sobą porozumiewać i współpracować, to powinnaś to wiedzieć. Nie wiem też, czy będą w stanie nad sobą zapanować, jeśli będę głodny. Wiem tylko, że jak widzę ludzkie zwłoki, staję się inny. Bardziej lubieżny, hedonistyczny, prymitywny. Rozpasany, o, to dobre słowo. Wątpię,by inni z moich braci stanowili dla Ciebie jakiekolwiek zagrożenie, nawet, jeśli Ci nie ufają, to powinno im to szybko minąć. Ale gdybyś widziała, że dawno nie miałem niczego w ustach i przyglądam Ci się łakomie, to odejdź lub poproś kogoś, by zrobił ze mną porządek. Najlepiej Feniksa, on jeden może mi dorównać w powietrzu- powiedział, po czym odfrunął na drugi koniec jaskini. Uznał, że lepiej będzie, jeśli sama poukłada sobie w głowie to, co powiedział.
~*~

Nad ranem Ravena obudził zwykły dźwięk budzących się Salartus. Ziewnięcia, rozmowy i plany na temat użycia Drogowskazu sprawiły, że wychylił zaspane oczy spod swojego skrzydła i spojrzał przez przymrożone powieki na swych towarzyszy. Przez większość czasu milczał, nie był wszak obeznany z geografią regionu, jego moce w żaden sposób nie uczestniczyły w procesie tworzenia drogowskazu, nie wiedział też o Lustrze więcej niż inni. Kiedy jednak Legion i ludzka kobieta skończyli mówić, postanowił zabrać głos.

- Wydaje mi się, że ludzie nie stanowią dla mnie problemu. Jestem mały, zwinny i potrafię latać. Jeśli wzniosę się wystarczająco wysoko, nie dostrzegą mnie. Zresztą, stworzenia poruszające się na nogach rzadko kiedy spoglądają ku niebu, zauważyłem to już dawno. Nawet w naszych jaskiniach obserwujecie strop tylko po to, by sprawdzić, czy się nie zawali. Skoro niebo nie może spaść ludziom na głowy, przyjmuję, że patrzą na nie tylko po to, by ocenić godzinę i pogodę, czyli względnie rzadko. Mógłbym udać się na szybki zwiad i określić, z jakim terenem będziemy mieli do czynienia w podróży. Hane nie nadaje się do tego, jako większy i bardziej pstrokaty ptak ma większą szansę zwrócenia na siebie uwagi, nie wspominając o tym, że z nas wszystkich tylko ja radzę sobie z naprawdę mistrzowskim lotem. Jeśli chcę, potrafię być jak ważka- wyjaśnił swój plan zebranym- Jedyny problem to mój wygląd. Nie znam tutejszej fauny, ale stare legendy wspominają o tym, że niektórzy Salartus byli myleni przez ludzi z dzikimi zwierzętami i w ten sposób mogli się łatwo ukryć, nie niepokojeni przez toksyczną ludzkość... w każdym razie było tak, kiedy ludzkie plemię było młode. Widziałem też w lesie na drzewach gniazda ptaków, podobne do tych, w którym moja rasa wysiaduje młode. Moja ludzka przyjaciółko, czy bardzo przypominam jakiś gatunek dzikiego zwierzęcia? Na tyle pospolitego, że nikt nie zwróci na mnie większej uwagi?- spytał Raven, spoglądając bezpośrednio na kobietę.

Bardzo się starał, by nie pociekła mu ślinka.
Â-
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.
kabasz jest offline