Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2010, 20:43   #153
Eileen
 
Reputacja: 1 Eileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputacjęEileen ma wspaniałą reputację
Glyph
Skrzadło obudziło kapanie wody sączącej się ze stalaktytu wprost na jego ciało. Wysłuchał z uwagą przemowy Legionu. Przypomniał mu on imię As'khaza. W głębi duszy ognik był smutny z powodu jego śmierci i wciąż zawstydzony, że tak szybko potrafi o nim zapominać. Dziwne kamienie, rzucone w niego, zaburzały jego wspomnienia o bracie. Bardzo się starał, by było inaczej, ale nie mógł się zmusić do odczuwania większego smutku niż po śmierci każdego innego przedstawiciela ich rasy. Właśnie ta świadomość straty bliskiej osoby, a jednocześnie brak wobec niej jakichkolwiek uczuć bolały go najbardziej.

Po chwili namysłu zdecydował się zabrać głos w poruszonej sprawie.
- Słyszałem o drogowskazie. Wiem, że jego dokładność jest zawsze wielką zagadką, lecz chyba nie mamy nic innego. Ja sam nie wiem o nim wszystkiego, na pewno nie tyle ile Opiekunki, albo nasi starsi bracia, lecz mam nadzieję że inni – spojrzał na Wallowa, a Asco jakby czytając w myślach skinął twierdząco głową – inni wiedza więcej o rolach swoich ras w rytuale i wspólnie uda nam się tego dokonać.

Odpoczynek bardzo poprawił zdolności koncentracji skrzadła. Dzięki temu znów mógł tryskać energią i znów zasypał drużynę mnóstwem lepszych i gorszych, głupich i głupszych pomysłów. Sprawa szła oczywiście o sposób dalszej podróży.

- Może da radę oswoić jakiegoś Maszyna, żebyśmy podróżowali skryci w jego cieniu? - zapytał Cloe - Albo ukrywać się jakoś, czy żadne z nas nie przypomina jakiegoś gatunku ludzkiego do którego moglibyśmy się upodobnić? Ja za to mógłbym ukryć się w tym worku, który nosisz na plecach i podróżować razem z tobą? Jeśli jest w nim dość miejsca i nie byłoby to kłopotem.

Gdy narada wciąż trwała ognik po cichu rozmawiał z Wallowem. Asco okazał się wiedzieć znacznie więcej o rytuale niż ognik i jego rady były niezwykle cenne dla Argo. Właśnie dzięki nim wiedział jak ma się zachować w trakcie tworzenia Drogowskazu, które nastąpiło po zakończeniu dyskusji.

***

Cztery postacie zebrały się tuż przy wylocie od jaskini. Na tyle daleko, by trudno było dostrzec ich sprzed jaskini i dość blisko, aby owadzia pieśń dotarła jak najdalej. Rozpoczął się rytuał drogowskazu.

- A więc zaczynajmy - stwierdził Wallow -Proszę, oto kilka mrówek potrzebnych do inicjacji rytuału. Mam nadzieję, że nie boisz się takiej pamiątki?
-Oczywiście, że nie! - zaperzył się Argo - Zaczynajmy.
Mrówki niepewnie podeszły do ognika i natychmiast zostały porwane w górę przez skrzadłowy wir. Z początku nieświadome co się stało poruszały rozpaczliwie odnóżami szukając w powietrzu jakiegokolwiek oparcia. W końcu uspokoiły się i powolutku krążyły wokół centrum Argo.

Na dany znak obecny tam także Legion wyciągnął dłoń w stronę Argo i pęd powietrza porwał bursztyn. Przedmiot wirował spiralnie zataczając coraz mniejsze kręgi, aż osiadł w samym centrum ognika. Umieszczony w bursztynie chrząszcz jakby delikatnie się poruszył, choć to raczej drobne drgania sprawiały to złudzenie. Trudno uwierzyć, by mały robak mógł przeżyć lata w zamknięciu. We wnętrzu skrzadła zamigotał ulotny, przezroczysty obraz zielonej nimfy. Z bliska można było wyczuwało się delikatną woń bagien, ale wzrok i węch nie były jedynymi zmysłami na których polegały owady. Mrówki we wnętrzu ognika jakoś zdołały przepłynąć pośród wietrznej zawieruchy i pochwycić bursztyn. Obsiadły kamyk i pracowicie badały każdy jego fragment.

-Hermanos, bracia...- zaszeptał Wallow w owadzim języku. Żadne z Salartus nie potrafiło go zrozumieć, ale każdy zaznajomiony z rytuałem domyślał się, że Asco prosi swych mniejszych braci, by odnalazły tę której widziały rysy i której zapachu posmakowały. Mrówki we wnętrzu Argo również zaszeleściły. Ognik czuł jak przepływają przez niego głosy bzykliwe i piskliwe. Dźwięki o częstotliwościach których nie dało się zrozumieć, a które w mgnieniu oka pokonywały niezmierzone odległości pobrzmiewając w najdalszych zakątkach opanowanego przez ludzi świata na górze. Docierały do niezliczonej rzeszy istot owadziego plemienia i kolejne motyle, komary i ważki odpowiadały, a potem przekazywały dalej otrzymaną wiadomość.

Jak mały motyl machnięciem drobnych skrzydeł, Salartus rytuałem wywołali wielką falę. Po krótkiej chwili napłynęła pierwsza odpowiedź, zaraz następna, zanim jeszcze pierwsza nie przebrzmiała. Po niej kolejna i kolejna. Przez skrzadło przepływało morze informacji i ognik nie potrafił ogarnąć wszystkiego. Na szczęście obecność Hane'a pomagała wyłapać najwartościowsze informacje.

- Wystarczy - zadecydował wreszcie Wallow. Wciąż napływały nowe wiadomości, ale wyraźnie słabiej. Asco zrozumiał, że znajdujące się w skrzadle mrówki poznały już potencjalne miejsca do których powinni się udać. Skrzadło delikatnie zgarnęło owady z bursztynu i powolutku przemieszczało na zewnątrz swej istoty. Tuż przed samym wyjściem nastąpiła seria mocnych błysków wśród których ze skrzadła wypadło małe, stworzone z cienkiego szkła, walcowate pudełeczko. Znajdujące się w nim mrówki siedziały na obrzeżach tak, że łącząc je liniami stworzyłby się krzyż. Tylko jedna z mrówek siedziała tuż przy umieszczonej w centrum iglicy w oczekiwaniu na igłę kompasu - pióro Feniksa.

Rewan
Gdy rozmowa padła na Drogowskaz, Feniksowe oczy zabłysnęły. Hane był podniecony. Bo jakże miałby nie być? Coś, o czym wiele słyszał, strasznie podziwiał, ale niestety nigdy nie miał okazji widzieć, miało się niedługo zdarzyć. Co więcej, będzie brał w tym czynny udział! Połączenie umiejętności ras Asco, Skrzadło i Feniks miało już niedługo się wydarzyć po raz kolejny! A nie było to częste wydarzenie. Bądź co bądź, rasa Asco odczuwa naturalną odrazę wobec Feniksów z powodu ich ognistej natury. Nic więc dziwnego, że na przestrzeni wieków do utworzenia drogowskazu doszło zaledwie kilka bądź kilkanaście razy. Teraz nadszedł czas na ponowne utworzenie drogowskazu, a Hane będzie w tym uczestniczył.

-Hane nie raz słyszał o Drogowskazie. Feniksy bardzo cenią sobie ten rytuał. Drogowskaz jak wiatr, wskaże ci drogę, którą podążyć musisz!

***

Feniks jedynie słyszał o możliwości utworzenia drogowskazu, jak zresztą sam Wallow i Argo. Znali jedynie go z opowieści, może dobrze przekazanych, ale nadal opowieści. Teraz mieli go dokonać sami. Niezbędnym okazało się odejść od reszty, by mieć ku temu sposobność w ciszy i spokoju.

-Zacznijcie bracia, ja dołączę się do was gdy będziecie gotowi.

- A więc zaczynajmy. Proszę, oto kilka mrówek potrzebnych do inicjacji rytuału. Mam nadzieję, że nie boisz się takiej pamiątki?

-Oczywiście, że nie! Zaczynajmy.

Dwóch braci zgrało ze sobą swe dary, które w połączeniu utworzyły nowy, choć nadal nie do końca sprawny. Ich dary dawały w rezultacie chaos. Dlatego Feniks zamknął oczy, by zaraz na powrót je otworzyć. Jego wzrok stał się bezosobowy i nijaki. Feniks wyglądał tak, jakby duszą był z dala od swego ciała. W istocie, całkowicie poświęcił się rytuałowi, który miał wskazać im dalszą drogę.

-Wystarczy.

Zwieńczeniem rytuału, było wykonanie dziwnego urządzenia, które piórem Feniksa miało wskazywać kierunek. Z Argo wypadła połowa urządzenia, które czekało jeszcze na jedną rzecz. Pióro od Hane. Hane dziobem klapnął się w grzbiet i wyrwał jedno pióro. Podał je mrówką. Już niedługo mieli się przekonać, czy rytuał zakończy się powodzeniem...
 
__________________
Zapomniane słowa, bo nie zapisane wierszem...
Eileen jest offline