Cris Washington
Cris silnie chwycił odchodzącego „Eye” za ramię. Odwrócił go do siebie i wykrztusił, lecz widać było że trochę go to kosztuje. - Od początku wiedziałem, kim jesteś. Na północy krążą o Tobie legendy. Tam każdy chce należeć do Twojego oddziału, ale ja szczerze mam w dupie kim jesteś. Myślałem, że już uwolniłem się od was chłoptasiów z Posterunku, ale powiem Ci jedno. Chciałbym Ci nakopać do tyłka ale żołnierzem zostaje się do końca życia. Ten chłopak… Twój przyjaciel. Nigdy nie zostawiłem kolegi. Choć inni spierdalali aż się za nimi kurzyło ja zawsze przy nich zostawałem. Czy to wzywając pomoc, ewakuację czy też trzymając go umierającego za rękę. Sam wiesz, że potem trzeba wysadzić ciało żeby Moloch się do niego nie dorwał. Robiłem to i wiele innych rzeczy, o których ten tu nie powinien słyszeć. Pomogę Ci go wyciągnąć nawet jakbym maił zginąć a potem odwrócę się i odjadę. I mam nadzieje nigdy nie ujrzeć tej Twojej parszywej gęby.
Szczęka zaczęła mu ponownie latać tak, że nie mógł wypowiedzieć więcej słów. Patrzył jedynie buńczucznie w oczy kapitana. |