Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2010, 23:07   #255
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Prowincja Ayo, 35 ri na południe od Strażnicy Wschodu. Szlak kupiecki, terytorium Klanu Kraba; 10 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, ranek.

"Manji na osobności dyskutujący z Tatewakim..."' Sama sugestia, że Manji ma coś do ukrycia wobec Akito czy Mirumoto może nie była nowa, ale mimo to zaskakiwała. Akito ledwie zdołał podziękować Manjemu za pomoc przy Moeru a ten już mu dawał powody do niepokoju. Z niepokojem Akito rozprawiał się jak mógł...

-Nie zastanawia Cię czemu Manji-san odchodzi na bok z Tatewakim? Czy robi to z uwagi na mnie aby przy innym Krabie nie omawiać problemów jego Klanu?... - zagaił stojącego w pobliżu Smoka gdy Manji rozmawiał z Krabem. Po chwili milczenia omiótł Smoka znaczącym spojrzeniem dodając - A może to ze względu na Ciebie odszedł na bok? - zapytał wprost, zaintrygowany zachowaniem Manjiego.

-Możliwe.- odparł krótko Smok i spojrzał na rozmawiającą parę.- Jednakże nie mamy na to wpływu. Manji-san ma prawo mieć swoje sekrety. Tak jak, każdy z nas.
Fukurou wzruszył ramionami dodając.-Nie daj się wciągnąć w pułapkę rozważania wszelkich możliwych rozwojów sytuacji. Bądź czujny i gotów zareagować na zmiany, to wystarczy.

- Ach , mówisz jasno i prosto zarazem przyjacielu, mowa Manjego jest podszyta ... chmmm dodatkowymi niuansami w których nie zawsze mam siły się odnajdywać. Nie bronię Manjiemu prawa do sekretów i tajemnic, stwierdzam jedynie fakt który widzę - do Kraba jakby dopiero teraz docierało, że Manji po raz pierwszy faktycznie zachował się skrycie - skrycie przed swoimi kompanami. Na ile było to prywatną sprawą a na ile wypracowaną taktyką o której wcześniej wspominał - ciężko było Krabowi stwierdzić.
- Może to przez to , że dziwnie się czuję odsunięty od rozmów z rodakami, ale zapewne Manji wie co robi, zobaczymy ile z tego później nam przekaże... o ile zechce przekazać cokolwiek. - zakończył Krab, zdając sobie sprawę, że sam nie będzie mógł podzielić się własną rozmową - miał na to jednak swoiste usprawiedliwienie - to nie Akito prosił o odejście na bok. Wytłumaczeniem mogła być chęć przekazania porad leczniczych...ale i tu wątpił w dobroduszność i filantropię Skorpiona...

-Uważaj...nie na to co mówi Manji, ale na to co kryje się pod słowami Manji-san. I każdego innego Skorpiona czy Żurawia. Słowa są mogą dobrymi maskami prawdziwych intencji.- odparł Fukurou, westchnął i rzekł cicho.- A Manji-san czasem zapomina, że nie jest tu jedynym bushi po gempuku.

- Chmmm masz rację skupiam się wielokroć na treści, pomijając przyczyny dla których ktoś coś mówi, pomijając kontekst... - Krab jakby nieco się zdenerwował co zdradził lekkim choć nieświadomym podniesieniem tonu głosu - Jaki sens jest przekazywanie dodatkowych informacji jeśli bushi ich nie zrozumie? - Krab nieco się zirytował, czuł, że wymaga się od niego więcej niż ten jest w stanie udźwignąć. Konteksty, półsłówka, znaki , sygnały - o tym wszystkim wspominała jego matka, ale tak rzadko... W sumie nie miała też wiele czasu dla syna sławnego wodza, jego przeznaczeniem były boje a nie dyplomacja...choć Fortuny akuratnie odmieniły los Akito czyniąc go kurierem.

Fukurou pokręcił głową dodając.- Czasami słowa nie służą do przekazania czegokolwiek, ale do...wywołania określonej reakcji. Do popchnięcia rozmówcy do konkretnych czynów...-Smok mógł powiedzieć więcej. Mógł powiedzieć o manipulowaniu słowami, o subtelnej sztuce szantażu którą wiele razy widział w wykonaniu Węgorza. Nie zrobił jednak tego.Tylko wzruszył ramionami dodając.- Pamiętasz jak Bayushi Manji-san pognał za świeżo znalezionym tropem nie czekając na nas? W ten sposób postąpiliśmy tak jak chciał...przynajmniej na początku. I podążyliśmy za nim. Gdyby nam tylko powiedział o swym znalezisku, rozgorzała by... rozmowa, której wynik, mógłby nie być po myśli Skorpiona.

- Ukrywanie się z naszą znajomością zdaje się nie być do końca potrzebne ku naszej osłonie a raczej ku swobodnym manipulacjom Manjego. Bynajmniej nie zarzucając mu, że to robi, wskazując jednakże na taką możliwość. Ta rozmowa jaką toczy zdaje się być tego przykładem. Czy miałoby to dla tej dwójki znaczenie gdybyśmy ukazali, że nawzajem sobie ufamy? Może wielu przestrzegło by przed próbami kombinacji czy wykorzystania naszych więzi? To że Skorpioni nawyk zmusza go do kombinacji nie znaczy jeszcze, że nam wszystkim jest to na rękę. Jak tak dalej pójdzie to będziemy mieli tylko jednego, zorientowanego przewodnika... - dodał z lekkim niepokojem w głosie. Niepokojem nie tyle o siebie, misję czy Smoka - lecz o Manjiego właśnie który nieświadomie mógł oddalać się od jedności jaką tworzyli w twierdzy.

-Manji-san działa dla dobra całej grupy, jednakże...-Fukurou spojrzał na Skorpiona dodając po chwili.-...jednakże uważa, że zawsze ma rację. A to słabość, nie dostrzegać własnych błędów. To słabość wierzyć w swą nieomylność.- machnął ręką dodając.- Już raz rozmawialiśmy o tym. Naiwnością byłoby sądzić, że trzech bushi jadących z Muru razem, nic nie łączy. Nie przekonaliśmy go wtedy, nie przekonasz go i teraz. Manji-san musi ponieść bolesną porażkę, by zrozumieć, że nie jest tak doskonały za jakiego się uważa. Do tego czasu jednak, wszelkie słowa są zbędne.

- Chmmm to chyba nie do końca tak, że to ja go nie przekonałem... to on przekonał mnie, przynajmniej wówczas, teraz widzę ku czemu to zmierza. - Krab zamyślił się na chwilę po czym rzekł - wiesz Fukurou - ty masz misję do spełnienia, ja Ci w niej pomagam przy okazji rozwożąc przesyłki i oddając daisho naszych poległych kamratów - choć nie wiem czy nie popełniłem jakiegoś błędu w etykiecie ujmując taką kolejność. Zaś Manji... po prostu nam towarzyszy a przynajmniej nic nie wiem o zadaniach czy misji jaką ma wykonać po drodze. Jakimś śladem są Krabowie zdrajcy, ale jakoś nie wyobrażam sobie jak pościg za nimi mógłby nam pomóc w wyprawie. To jakby trochę sprzeczne interesy szybkie dotarcie do celu z jednoczesnym odnalezieniem zdrajców. A jeśli nie ma ich odnaleźć to jaką ma misję? - zastanawiał się otwarcie Akito. Pamiętał jeszcze swój list do ojca w którym nie wspominał o Skorpionie, nie wiedząc nawet że z nimi wyrusza. Manji mógł być dobrym przyjacielem, ale nad przyjaźń liczyła się powinność - a tej Manji nie zmarnowałby udając się w sentymentalną podróż. Wielu, ale nie on. To z kolei po raz pierwszy postawiło w głowie Akito pytanie, czemu Manji wybrał się wraz z nimi. Jakie dodatkowe, ukryte powody go motywowały? Odpowiedzi zaczynały przychodzić same...

-Wątpię by nam powiedział.- wzruszył ramionami Smok, poprawił katanę i wakizashi przy obi dodając.- Ale na pewno ma jakieś ukryte motywy. To część jego natury. Skorpiony po prostu są takie.

- Czy mógłbyś po drodze uczyć mnie zasad rozmowy i milczenia? Wolę Smocze niuanse i uniki niż podstępy Skorpionów, obawiam się, że Skorpioństwem mógłbym się w jakiś sposób przesycić w trakcie nauki, o Smoczą filozofie się nie obawiam, chyba bardziej mi pasuje - stwierdził stateczny Akito
- O ile byłoby to możliwe Fukuro-san - dodał poprawiając się zaraz w etykiecie. Z nieznanych powodów uważał za słuszne posługiwać się nią gdy o coś prosił, takie okazje jakkolwiek uwydatniały mu jak rzadko posługuje się poprawną formułka zwracając się do przyjaciół. Przy okazji sprawiało, że całkiem nie wychodził z wprawy gdy musiał się zwracać do obcych. Nawyk mówienia wprost po imieniu mógł być niebezpieczny.

- Tao Shinsei...Hai. Mógłbym co nieco opowiedzieć o Tao Shinsei. Pojąć Tao Shinsei to po części zrozumieć Smoka.- odparł enigmatycznie Fukurou.
- He he , miałem na myśli bardziej lekcje szczerości i etykiety ale nauką Tao Shinsei na pewno nie pogardzę - dodał z zadowoleniem Krab, pomyślał nawet że Tao mogłoby być skuteczniejsza bronią na Onina niż jakiekolwiek lekcje szczerości..

-Tao Shinsei to szczerość Smoka i Feniksa... i tych którzy osiągnęli oświecenie.- odparł Fukurou.

Akito zamierzał dokładnie przetrawić tą mądrość i przyjął ja z należnym milczeniem i ukłonem. Tymczasem zajął się inną sprawą...


"Onio-słabeusz... chmmm nie, onino-przeszkadzacz... Chmm i to partacki" Czekając na Skorpiona Akito rozpoczął swą grę z wewnętrznym przeciwnikiem. " tak partackim, że przy pierwszej lepszej okazji zdradzającym swe prawdziwe zamiary" - myślał ukontentowany bólem jaki musi tym sprawiać kreaturze. " Tyle wysiłku, tyle zachodu by omamić, by pokazać się jako przyjaciel, a tu proszę, spotkanie i informację którym próbowałeś zapobiec, w nikczemny niegodny samuraja sposób. No ale ty przecież nie jesteś samurajem, nie jesteś nawet namiastką swego przodka, który również jest uwięziony... " - Akito uśmiechał się wyraźnie i tylko maska zasłaniała jego szczery uśmiech. Nie zasłaniała co prawda ruchu zmarszczek wokół oczu i promienistego spojrzenia, ale pozytywny humor Kraba był po niedawnych dyplomatycznych sukcesach był zrozumiały.
" Ciekawe czy ojczulek cie wychłoszcze za spartolenie sprawy jak już do niego powrócisz...a może uda mi się Cię unicestwić zanim do niego powrócisz? Czemu miałbym nie próbować po tej zdradzie, hańbie jaką mi uszykowałeś co? Nawet nie sil się na odpowiedzi, nie będę cię słuchał wcale, nie interesuje mnie twoja opinia i fałsz jaki sączysz. Dałeś się tak łatwo przejrzeć...pobratymcy muszą się śmiać z ciebie do rozpuku, o ile wiedzą co to radość... może nie wiedzą i żywią tylko nienawiść do partacza...Pewnie sam wiesz lepiej co ci szykują - w końcu miałeś okazję uwolnić własnego ojca i schrzaniłeś sprawę..."
Akito nie odpuszczał łatwo, potrafił być równie dokuczliwy co Onin, a rozmowy w myślach zdejmowały z niego wszelkie obowiązki związane z etykietą
"A mówiłem ci już, że mogę przystawić jadeit do obręczy? Pomyśl, rozkoszuj się tym bólem jaki cie czeka gdy tylko będę miał ochotę ci go sprawić. JADEIT !" - zagrzmiał w głowie." Bój się bój, bo jak wyczuję, powtórkę z rozrywki jaką mi dziś urządziłeś , wierz mi ja urzadze ci podobną. Jeśli choć wyczuję, że coś kombinujesz, będzie kara, jadeit. A za to co już wyrządziłeś mi do tej pory będę ci codziennie przypominał jak spartoliłeś sprawę, jak wkurzyłeś swego ojca i pobratymców swym nieudacznictwem. Z pewnością wielu wolałoby abyś wcale nie istniał, być może nie straciliby pokładanych w tobie nadziei. Zresztą komu ja to mówię, przecież jesteś tylko marną imitacją swego ojca, równie zniewolonego parszywca co ty, choć przynajmniej nie jest tak głupi i nieudolny jak jego syn. A może wnuczek? Rozwątlona krew wiele by tłumaczyła...choć nie...nieudolność i słabość w twoim przypadku zdaje się być zarówno wrodzona jak i nabyta... już drugi raz partaczysz nieprawdaż? Raz gdy dałeś się zakuć i obecnie marnując okazję na uwolnienie ojca i jednocześnie zdradzając swe prawdziwe zamiary. No cóż, to już przecież bezgraniczna nieudolność."

Akito nie omieszkał nie skorzystać z rady. Onin mimo że ukryty i załamany porażką, mógłby wyjść z niej podniesiony, nauczony, Akito zamierzał przeszkadzać mu w poddźwignięciu się jak tylko mógł. Przecież doświadczał tego samego a siła Onina była jego słabością. Z drugiej strony słaby Onin, kontrolowany w mieczu przez silnego samuraja... to mogło być nie najgorsze rozwiązanie, trzeba było tylko świadomość wewnętrznego wroga co jakiś czas rozgniatać i załamywać. Dawać mu do myślenia na temat mąk i nieudolności, wywoływać w nim strach...strach przed jego pobratymcami... To ostatnie mogłoby być ze wszech miar korzystne, Akito nie widział możliwości nawrócenia wroga, ale dostrzegał możliwość ukazania mu innych plugawców jako jeszcze gorszych wrogów niż był nim jakikolwiek samuraj. Dla Kraba który doświadczył okrucieństw armii Fu Lenga przykłady same przychodziły do głowy. Z pozycji zbitego psa - w jakiej chwilowo znajdował się Onin, była spora szansa na trwałe wpojenie mu pewnych myśli - tym bardziej, jeśli był niedoświadczony jak mówił Moeru. Zazwyczaj samuraj nie miał sposobności na rozmowy z Oninem chyba , że oddał się już Fu Lengowi. Nawet Kuni nie pozwalali sobie na takie pogawędki, utrzymywanie Onina gdziekolwiek wiązało się ze zbyt wielkim niebezpieczeństwem. Jednak ten tutaj był już uwięziony i co by nie było miał nad sobą władcę, a przynajmniej kogoś mogącego go zarówno ukarać jak i nagrodzić - przy czym dla Kraba jedyną nagrodą na jaką mógł liczyć pomiot Fu Lenga był jedynie brak kary. Było to już jednak coś, jakaś metoda wychowawcza która musiał przyjąć wobec swego przeciwnika, inaczej droga opium czy sake zbyt szybko wyniszczyłaby Kraba. To mogło być co najwyżej chwilowe rozwiązanie a nie stałe. Stale to zamierzał jednak "wychowywać" Onina, choć słowo karcić byłoby zapewne adekwatniejsze. Nie mógł się jednak nim posłużyć, nie mógł stawać się taki jak wróg w katanie, nieczuły i mściwy. Jego kary, reprymendy miały cele wychowawcze, długofalowe, tak aby nawet po uwolnieniu Oni no Tetsujin żywił obawy i strach wobec innych pomiotów. Strach o to że go zniszczą za nieudolność, w zemście, zniszczą bo jest słaby a takie są porządki w ich świecie, zanim zniszczą będą żywić się bólem i pogardą jaką mu zadadzą - Akito pomysłów miał wiele, po kilka na każdy dzień A po tygodniu czy miesiącu zawsze mógł powrócić do starych, tak dla utrwalenia...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 01-09-2010 o 18:14.
Eliasz jest offline