Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2010, 13:16   #10
Penny
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Echo miała w plecaku butelkę whiskey, ale wiedziała, że na pewno tam ciągle jest, nie wypili jej w drodze. Więc dlaczego głowa bolała ja tak jak po nieprzespanej, przepitej nocy i pomimo zamkniętych oczu miała wrażenie, że cały świat się kręci przyprawiając ją o mdłości? Nie odważyła się unieść powiek by rozejrzeć się wokół siebie, ale pod palcami wyczuwała szorstki materiał i chłód metalowej ramy. Leżała na czymś wąskim i niezbyt wygodnym. Wsłuchując się w ciszę miała wrażenie, że jest w jakimś zamkniętym pomieszczeniu. Może szpital? W końcu zostali postrzeleni... Ale na tamtym odludziu nie było nikogo.

Zacisnęła rękę w pięść czując napływającą falę zirytowania. Trzeba było zawrócić i znaleźć inną drogę, a nie pchać się w oczywistą pułapkę. Czyżby Cassidy działał w zmowie z tamtymi? To przecież on zapewniał ich, że nikogo nie widać. Wystawił ich! Pieprzony drań! Jak tylko stanie na nogi odszuka go nogi z dupy powyrywa i każe mu zjeść jego własny kapelusz z tymi okropnymi zębami aligatora. A potem go zastrzeli. Tak, to będzie dobre. I zawiezie go do tej jego mokrej dziury, obciąży ciało i wrzuci do wody by go zjadły aligatory. Gwałtownie wciągnęła powietrze w płuca, próbując uspokoić przyspieszone tętno. Znów dała się ponieść swoim emocjom, znów zaczęła szukać wrogów, tam gdzie ich nie ma. Jej psycha z każdym rokiem była coraz bardziej poryta. "Przestań sobie wyobrażać" nakazała sobie w myśli, zaciskając mocno powieki, by po chwili uchylić je delikatnie ryzykując spojrzenie spod opuszczonych rzęs, a potem gwałtownie otworzyć oczy szeroko i usiąść na wąskiej pryczy. Znajdowała się w więzieniu. Echo miała ochotę zacząć śmiać się histerycznie. W świecie, w którym organy ścigania teoretycznie nie istniały, a o sądach się tylko słyszy w opowiadaniach starszych, musiała się znaleźć w tak absurdalnym miejscu. I na dodatek straciła swój ekwipunek, nie licząc tego, co zostawiono na malutkim stoliku przy pryczy, co szybko zebrała i wsunęła do kieszeni. Bez znajomego ciężaru Betty czuła się naga, a najbardziej szkoda jej było tego pickupa... Wprawdzie mogła postarać się o nowy wóz, ale jednak żal pozostanie. Dobry kawał złomu, nie ma co.

Powoli spuściła obute w solidne buty stopy dziwiąc się, że ciągle je ma na nogach. Dobre buty to rarytas. Obrzuciła bacznym spojrzeniem osoby znajdujące się w celach, które były w zasięgu jej wzroku, lecz nie znalazła żadnych znajomych twarzy. Nutka niepokoju znów wdarła się w jej umysł. A jeśli oboje współpracowali z tamtymi...? Potrząsnęła głową. "Co za bzdura, Echo, skup się i wydostań się stąd!" nakazała sobie. "Ale najpierw zorientuj się, gdzie są twoi chłopcy." Obejrzała zamek przy kratach, po czym zaczęła rozglądać się za czymś z czego mogłaby zrobić wytrych. Przeklinała samą siebie, że nie wsunęła do buta ani jednego kawałka drutu. Trzeba będzie to nadrobić jak będzie tylko miała okazję.

Już miała otworzyć usta by wezwać swoich kumpli po imieniu, gdy szczęk zamka uświadomił jej, że nie są już sami. Szybko usiadła na pryczy starając się nadać swojej twarzy trochę nieprzytomny wyraz. Skoro naszprycowano ich jakimiś środkami usypiającymi to pewnie tak właśnie mieli wyglądać.

Spod przymkniętych powiek przyglądała się temu pożal się Boże szeryfowi i uważnie słuchała, co mówi. Im więcej mówił tym bardziej nieodparte wrażenie miała, że ich kantuje. Nie była może orłem w dziedzinie fizyki wyższej, ale uzależniające promieniowanie? No halo, każde mądrzejsze dziecko wie, że promieniowanie zabija albo nie. Czy on NAPRAWDĘ myśli, że wszyscy są takimi kretynami, że nie zauważą, że facet wciska im kit? W każdym razie nie bardzo przekonała ją jego przemowa, a gdy otworzył jej celę rzuciła mu powłóczyste, badawcze spojrzenie. Gdyby była przesiąknięta do szpiku kości ideologią nowojorczyków zapewne posłuchała by się szeryfa, wzruszyła ramionami i wyjechała z doliny. Ale w tych okolicznościach nie było o tym nawet mowy. Nie po tym jak do nich strzelano. Zresztą Posterunek za dobrze płacił by teraz to tak zostawić. Wyskoczyła z celi jak oparzona i uśmiechnęła się szeroko na widok wychodzących z cel obok kumpli.
- Tu jesteście! - zawołała z ledwie wyczuwalną w głosie ulgą. Nie to żeby się martwiła czy jakoś specjalnie tęskniła. Ot, kwestia przyzwyczajenia.

W pokoju, do którego zaprowadził ich wąski korytarzyk było coś dziwnego. Sam wystrój nie pasował do znanego jej świata. Oderwane od rzeczywistości miejsce, gdzie wszystko przypominało o utraconej codzienności. Poczuła się właśnie tak, jak mogłaby się czuć Dorotka lądując w krainie Oz.

Przyjrzała się wiszącej na ścianie mapie. Do Sedony nie było wcale tak daleko jak na jej gust, a po drodze mogli chyba liczyć na jakieś mniejsze osady. Szeryf coś wspominał o dzieciach w dolinie. Zresztą to nie ona wyznaczała drogę do celu - tym miał się zając Pyro, względnie Cassidy. Ona miała inne rzeczy na głowie.

Z względnie chłodnego wnętrza posterunku wyszli na prażący beton parkingu. Ich pickup stał sobie grzecznie na oko nienaruszony, ale dla pewności Echo sprawdziła czy nic nie zniknęło z samochodu i czy ich krążownik szos w ogóle zapali. Gdy stwierdziła, że wszystko wydaje się w porządku oparła się o drzwiczki i czekała na swoich kumpli.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline