Wątek: Tysiąc Tronów
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2010, 13:34   #10
Karenira
 
Karenira's Avatar
 
Reputacja: 1 Karenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znanyKarenira nie jest za bardzo znany
Wciąż dziwnie jej było zasypiać w mieście. Nie przez samo pomieszczenie, ciasne i wypełnione ludźmi, choć już samo to wydawało się obce, ale bardziej przez odgłosy sączące się zza krzywych okiennic. Brakowało ciszy rozciągającej się za grubymi murami i ciemności z rzadka tylko wypełnionej pomrukiem powykręcanych drzew. Ze swoją wilczą skórą rozłożyła się pod oknem zostawiając innym bardziej przystosowane do spania miejsca. Jej w zupełności wystarczało ulubione futro. Zasypiając myślała o minionym dniu. „Nie spodziewałeś się, że tego, prawda? Ja też. Szybko. Co? Nie, jestem przygotowana.” Łatwo było wymacać trzymany przy sobie nóż. Dziewczyna dla pewności raz jeszcze sprawdziła czy równie łatwo będzie go wyjąć z pochwy. W razie konieczności. „Wiesz, nie wydaje mi się, żeby był potrzebny. Żaden z nich nie jest magiem. Nie wiedzą.”

Pobudka o świcie nie była dla Dziewczyny problemem. Zwykła była budzić się wcześnie i korzystać z tych spokojnych, sennych jeszcze chwil wolności. Kiedyś. Teraz więc czekała spokojnie, aż wstanie każdy z nowych towarzyszy. Rankiem pragnęła już tylko odwiedzić Karego. Całonocna rozłąka zdawała jej się wiecznością. Tym bardziej, że dziś poruszać po mieście miała się bez niego. Nie chciała męczyć go niepotrzebnie mozolną podróżą przez ciasne częstokroć uliczki.

Później miała okazję przekonać się jak dobra była to decyzja, gdy natrętny sprzedawca ciągnął się uparcie za nimi. Jego nieustające skakanie wszystkich chyba działało na nerwy i Dziewczyna mogła sobie wyobrazić jak reagowałby nawykły do spokoju ogier. Sama przez pierwszą chwilę zainteresowała się nawet wyrzucanymi przez niego słowami, święte relikwie jednak, zwłaszcza fałszywe nie interesowały jej już wcale. Sposób w jaki ostatecznie poradził sobie z obszarpańcem idący przed nią Żołnierz upewnił ją tylko, że należało się strzec należących do świeżo zawiązanej kompanii mężczyzn. Popatrywała uważnie jak zareagują pozostali na podobną scenę, a widząc jedynie obojętność sama też wzruszyła ramionami. Widać wszędzie silniejszy narzucał swoje prawo.

Widok wynędzniałej, pobitej kobiety w zawieszonej na świątynnym placu klatce tylko umocnił w niej jeszcze ostatnią konkluzję. „Też myślisz, że było nam się od miast trzymać z daleka?. Widok gapiów plujących i lżących na strzęp już zaledwie człowieka wywoływał w Dziewczynie odrazę. „To nie miejsce dla nas. Wśród takich ludzi. Wiem, nie powtarzaj już tego. Chciałeś, żebym poznała.” Wpatrywała się więc uważnie, błękitnymi oczami chłonąc powykrzywiane ze złości twarze obcych, ich wstrętne, złośliwe miny wymyślające nowe wyzwiska. Słuchała i wyciągała wnioski. Pojmując coraz lepiej co tak naprawdę było ważne. Dziś już nie poruszała się po mieście nieuzbrojona. Szabla, wczoraj przytroczona do siodła teraz znajomym ciężarem obijała się o krągłe biodra. Dawała choć pozory poczucia, że ona nie stałaby się ofiarą.

Nie zatrzymali się tam długo. I dobrze. Dziewczynie ciężko było patrzeć na jakiekolwiek przejawy uwięzienia. Nie była nigdy w żadnej świątyni Shalyi, mijane przy traktach kapliczki nie liczyły się przecież. Teraz więc z nową ciekawością obserwowała odwiedzony przez nich przybytek. Zwłaszcza kapłanki. Z własnej wydawałoby się woli oddające się we władanie bogini miłosierdzia. Tak przynajmniej mówiono, bo sama Dziewczyna miłosierdzia i łaski w tym miejscu nie dopatrzyła się nawet odrobiny. „Dziwne. Po tych wszystkich opowieściach nie tego się spodziewałam.” Ponure, milczące kobiety nie stanowiły dobrego przykładu. Dziewczyna pomyślała nawet, że nie chciałaby służyć ich bogini. Gdyby już miała wybrać któregokolwiek z bogów.

Pomysł, że mieliby uwolnić znajdującą się w klatce kobietę ogromnie przypadł jej do gustu. Martwił ją jedynie fakt, że uwolniona, niewiele im zdoła powiedzieć, co stanowiło dość poważną rysę na tym całym ich planie. Kiwając głową zgadzała się z koniecznością stania na czatach, ostatecznie wyłuszczając także swoje wątpliwości.
- Może się zdarzyć, że szybko trzeba będzie się z placu ulotnić. Niesienie kobiety w worku może przysporzyć wtedy uciekającemu problemów. Jeśli zabiorę Karego zawsze będzie można ją ze mną na grzbiecie posadzić. W ciemnościach nie będzie zbytnio rzucał się w oczy.

Wieczorem Dziewczyna nie stanowiła już tak kolorowego widoku. Szarawary zastąpione zostały przez długie spodnie, z dobrze wyprawionej, barwionej na granatowo skóry, leżące luźno na jej szczupłym ciele. Zamiast sandał założyła wysokie buty, idealne do jazdy dla kogoś z nieco większą niż ona stopą, utrzymywane na miejscu przez kilkakrotne obwiązanie rzemieniem. Wciąż jednak jej policzki zdobiły białe malunki i wciąż też wyglądała obco przez wilczą skórę zarzuconą na plecy, której wyprawiona głowa z powodzeniem mogła jej służyć za kaptur. Cicho prowadziła ze sobą konia, czarnego jak sama noc, bez najmniejszych nawet, o dziwo, białych odmian. Szabla przy jej boku nie wyglądała już śmiesznie. Poruszała się miękko, a błyskające w ciemnościach jasne oczy z niewyjaśnionych przyczyn dodawały jej dzikości. „Dawniej moglibyśmy tylko wymyślać sobie podobne historie. Cieszę się. Teraz będziemy ich częścią.”
 
__________________
"...pogłaskała kota, który ocierał się o jej łydkę, mrucząc i prężąc grzbiet, udając, że to gest sympatii, a nie zawoalowana sugestia, by czarnowłosa czarodziejka wyniosła się z fotela."
Karenira jest offline